Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2015, 18:23   #25
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kolejnego dnia.
Aula w świątyni wiedzy.
Erven w swej, wciąż, kobiecej postaci przybył na miejsce zawczasu.
Na miejscu był już jego magiczny konkurent.

Rozkładał potrzebne mu przybory w tym obiekt emitujący obrazy świetlne.
Mimo iż nie spojrzeli sobie jeszcze w oczy wiedzieli o swojej obecności.
Gdy młody mag skończył swoje przygotowania, do prezentacji zostało jeszcze trochę czasu. Gestem wskazał miejsce na przodzie widowni samemu przysuwając krzesło.
- A więc ty jesteś Erven Serash. Szczerze mówiąc spodziewałem się... że będziesz starszy.
- Tak, Sharsth, - odparł z uśmiechem Erven. - Od kiedy to wiek panie Tatsuya gra rolę w naszym fachu? Ta forma jest interesująca, ale przyznam, wolę odzyskać moje ciało, co powinno nastąpić na dniach. Jaki temat przewodni prezentacji?
- Muszę omówić tabelaryczną koncepcję przestrzeni podręcznych. Ten sam projekt co ostatnio. Wasza... starszyzna? Uznała go za rewolucyjne rozwiązanie, ale poza nimi niewiele osób niższego stopnia ją pojmuje. Zapewne słyszałeś jak to działa, ale jak sądzę w natłoku prac nie zagłębiałeś się w tym za bardzo. Nie mniej to jedynie wstęp który ma wyjaśnić pewne niuanse dla wszystkich. Główny meritum ma być jednak Dualizm korpuskularno-falowy, czyli prościej rzecz ujmując podwójna natura światła. To taki wstęp do mojego małego eksperymentu Broni Fotonowej. A jak wygląda sytuacja twoich badań?
- Na tą chwilę bardziej przyziemne dywagacje nad ułatwieniem ludziom życia.- odparł beztrosko Erven - Ale Twój pomysł się przyda jeżeli uda Ci się go opracować w czas… - Mag zamyślił się na chwilę - ...możemy połączyć wysiłki. Co dwie głowy to nie jedna, a jak mówiłem nadchodzi czas kiedy ta broń o której mówisz okaże się… ważna.
- Nie zamierzam jej rozpowszechniać. Wiem że pewna wiedza powinna być wymieniana i stanowić inspirację do zmian. Nie jestem tak nierozsądny by dawać komukolwiek broń o takiej sile. Jeżeli będzie trzeba z niej skorzystać, sam jej użyję. Co do współpracy... zależy od projektu. Aktualnie jestem w natłoku własnych badań, ale jeśli będziesz miał jakiś ciekawy pomysł chętnie wysłucham.
Twarz Shiby ulegała zmianie, względem emocji, odczuć, ale... wszystko wydawało się takie sztuczne. Wyuczone, przyzwyczajone. Zdaje się że ten osobnik, tak jak większość naukowców izoluje się od świata.
To wystarczyło Ervenowi. Shiba nie był w najmniejszym stopniu zainteresowany współpracą. Zrozumiałe. Jak każdy wynalazca pilnował swoich zabawek do śmierci. I szkoda, albowiem znając życie jego projekt broni ostatecznej zostanie przełożony jeżeli nie posłucha jego rady. Przecież nie powie mu o nadchodzącej wojnie otwarcie. Nie, nie zrozumiałby, nie zaakceptowałby tego. Byłby jak NIghtfall i inni. Nie mniej, ciekawiło go co ma do zaprezentowania, choć musiał przyznać, to nie była jego dziedzina magiczna, to z chęcią wysłucha, bo kto wie kiedy to się może przydać…
- Zatem czekam na prezentację panie Shiba. Chyba, że są kwestie które chciałby Pan ze mną omówić?
- Tylko jedną, nim zaproszę resztę do wysłuchania mego przedstawienia. Natknąłem się, w trakcie rozważań, badań, testów i znalezisk pewnych grup, na obiekty wykraczające tutejszą “technologię”. Uważam, za zły pomysł, pozostawianie ich do wolnego użytku w tej strefie. Przekażę to jeszcze wyższym uczonym, ale prosił bym o składowanie, tudzież odsyłanie na platformę takich “cudów”. Powodów jest zapewne kilka. Od równowagi poczynając, po niewiedzę kończąc. Z moich badań wynika, że pewne aspekty świata nie chcą być zmieniane. Jak na przykład magia. Moja, techniczna, nie jest w stanie przetworzyć tutejszej na mój użytek. O ile nie będą spełnione pewne warunki. I vice versa, tutejsza, nie jest w stanie odwzorować mojej. Więc sądzę że pozostawienie, dajmy na to pojemnika grawitacyjnego, w tej strefie mogło by, z nieokreślonych przyczyn, wytworzyć czarną dziurę na przykład w karczmie. Nie mówię by powstrzymywać ciekawość. Ależ skąd, to nasz atut. Pragnę jednak, by to co z goła niebezpeiczne, zostało w odosobnieniu.

Wykład rozpoczął się, jak każdy inny, od przedstawienia najważniejszej postaci i osób zapraszających. Shiba był dość rzeczowym wykładowcą i od razu przeszedł do sedna sprawy. Poczynając od wyjaśnienia czym jest przestrzenna skrzynia. Przestrzeń zakrzywiona w okolicy maga stanowiąca “bezdenny worek” na wszelkie znaleziska.
Wadę miała jedną: tak jak i w worku wrzuconych obiektów należało szukać. I tu pojawiła się mądrość “tabelaryczna”.
Kosztem zwiększenia zakrzywienia przestrzeni, w jednej, można stworzyć kolejne.

Całość zastosowania polega na sięganiu do skrzynki w skrzynce. O ile worku nie da się niczego posortować, o tyle ułożenie skrzynek w worku jest możliwe. Tym samym uporządkowano i zwiększono efektywnosc dostępu do przetrzymywanych tam dóbr. Kwestia zagłębienia została krótko opisana “im mniej tym lepiej”. Bo zwiększenie zakrzywienia źle wpływa na zużycie energii przy przechodzeniu przez kolejne zakrzywienia. Choć obliczenia nie były stricte związane z samych przechodzeniem wynikał z nich 2 krotny wzrost zużycia energii przy 2 zagłębieniach i prawie 6 krotny przy 3.
Potem przyszedł czas na punkt główny programu. Światło. Powód tegoż panelu okazał się prosty. Magia światła w tym świecie miała dość wąskie spektrum i co najważniejsze, skąpą liczbę użytkowników. Wywodzi się ona od aniołów, które rozpłynęły się w czasie. Shiba przedstawił obraz światła jako 2 możliwe i niewykluczające się ścieżki:
fale i porcje energii. Poproszono go o raczej ogólny pogląd, gdyż cząstkowe wzory zapisane na tablicy, nie były zrozumiałe...
Wniosek z 2 wykładu był stosunkowo prosty. Zaszczepiono w młodych ideę badania różnych możliwości elementów magii i również przyjrzenia się samemu światłu. Ciekawe czy wyżsi magowie wiedzieli o takich rozważaniach młodego inżyniera i specjalnie wybrali ten temat w myśl nadchodzącej konfrontacji ? Pozostaje to jednak domysłem.
Erven spokojnie doczekał końca prezentacji, i spokojnie wysłuchiwał wszystkich pytań. Sam właściwie nie miał żadnych, ale jeżeli ktoś zada jakieś interesujące to po co odchodzić nim wchłonie się nową wiedzę? Nie śpieszyło mu się, nadal był w formie kobiecej, a to komplikowało sprawy.
Pytanie nieoczekiwanie zadał jeden z nowych wykładowców.
- Jeżeli dobrze zrozumiałem Shiba-kun. To z waszego rozumowania światła wynika niejednoznaczność...
- Zdaje się że rozumiem co chcesz powiedzieć. Nie jest to tyle niejednoznaczność co jednoczesność i wybór właściwego i łatwiejszego, w obliczeniach, podejścia w zadanym problemie. Na ten przykład, choć proszę mnie poprawić jeśli się pomylę. Magia wsparcia, leczenia i wzmocnienia wynika z magi światła, załóżmy w podejściu “fali”. Czym w takim razie było by podejście “energii”. Zwyczajnie destrukcyjną formą światła, lub jej fizyczną formą. My mamy ku temu możliwości, ale nie chciał bym wam tego obrazować.
- Hmm... Ale czy wszystko może być dwojakie. Weźmy na przykład sam element energii. Jaka była by koncepcja “fali”?
Shiba uśmiechnął się zagadkowo. Może na coś wpadł, może wiedział coś czego nikt inny nie potrafił pojąć. A może po prostu chciał zakończyć już swój wykład i po prostu oddać się badaniom. W każdym razie jego ostatnie słowa, pozostawiły na ustach zebranych dziwny smak. Trudny do opisania, a jednocześnie tak prosty. Smak tak niezapomniany, a jednocześnie już znany, tylko intensywniejszy.
- A kto powiedział że energia... to energia?
Smak: Łaknienia wiedzy?
Wykład zakończył się oniemiałą ciszą, narzuconym aplauzem i rozejściem się.
Chwilę jeszcze potrwało nim Erven w swej kobiecej postaci wrócił do swojej rezydencji, a kiedy wrócił zażądał wina które mu Aula przyniosła. Siedział wtedy przed lustrem w swej pracowni z szeroko otwartymi oczami wpatrując się w oblicze przed nim. Zatem światło i energia były dwiema stronami tej samej monety. Co by się stało gdyby nasączyć wiązkę światła energią i zderzyć ją z drugą taką samą wiązką? Lecz to nie były jego zmartwienia. On podążał ścieżką mroku, a to wołało o inne zastosowania magii. Nie mniej, wiedza którą przekazał Shiba była niebezpieczna. Szczęśliwie grenium było nieświadome inplikacji zastosowania tej wiedzy. Wiedzy która mogła raz na zawsze obrócić stoły w nadchodzącym konflikcie. Musiał, tak, musiał znaleźć sposób by ochronić własną moc i ją rozwinąć. Wiedział gdzie może tego dokonać, ale Oddziały mu nie sprzyjały. Musiał działać na własny rachunek, ale nie w tym ciele, nie w tym ciele…
Podziękował Auli z lekkim uśmiechem i sącząc stare wino rozmyślał. Musiał znaleźć zajęcie nim powróci do swojego właściwego ciała i nawet miał pomysł co mógłby robić, lecz to wymagało czasu. Obrał więc alternatywę. Usiadł pośrodku labolatorium i zamknął oczy. Najwyższa pora pogrążyć się w otchłanie umysłu i skontaktować się ze swoim mistrzem...
W pustce, w ciemności jego umysłu ukazała się postura jego mistrza.
- Ervenie...
- Mistrzu.. - odpowiedział w umyśle mag - ..nadszedł czas byś mnie przyuczył z demonicznej formy, bym mógł udać się w czeluście piekła jako jeden z nich szukając sposobu byś był wolny.
- Demonicznej formy... pochłania ona wszelką moc jaką posiadasz. Ale to nie wszystko. Ostateczna forma wymaga odrzucenia swego ciała, użycia go jako zapłaty. Przed tym można jednak uzyskać tą formę jedynie czasowo. by utrzymać ja dość długo, będziesz musiał zgromadzić sporo energii i ofiary. Krew, jad;o, to co żywe i martwe, oraz sama energia. Piekło, nie jest miejscem dla ludzi, gdyż mąci ono każdy umysł. Ale może znajdziemy sposób. Nim wejdziesz do piekła, gdy będziesz gotowy. Powiedz mi. Powiedz grzechy które w tobie dominują, cechy które sa złe. Wtedy zdecydujemy o ścieżce, którą się udasz. Bo jeden zły krok, wejście do złego kręgu i Erven przestanie istnieć. Zbierz ofiary a nauczę się kolejnego stadium. Chyba że chcesz bym użyczył ci mocy?
- Zdobędę ofiary Mistrzu. Lecz to w swoim czasie. Nie chciałbym nadszarpywać Twoich zapasów energii. Co do grzechów… - uśmiechnął się tutaj złowieszczo - ...znasz mnie dobrze. Lubieżność, pycha, arogancja, kłamstwa na każdym kroku, żądza władzy i gniew kiedy trzeba, lecz to tylko narzędzie, bo morduję zarówno w gniewie jak i w chłodnej obojętności. Możesz jeszcze dodać marionetkarstwo, bo wszystko i wszyscy mają swoją użyteczność… - mag zaśmiał się chłodno w swoim umyśle, wręcz szydersko - Jak myślisz która z Koron byłaby mną najbardziej zainteresowana?
- Zafiel Uragi, lecz wydaje mi się że wśród koron pojawił się nowy gracz. Wyższych demonów jest wielu, a tylko kilkoro koronowano na książęta. Ktoś czai się w ich cieniu. Lecz zajmie to chwilę nim pojmę kim on jest.|
- Nim osiągnę moc by dokończyć dzieła przemiany to to potrwa. Być może i ja pojawię się jako kolejny gracz na scenie? Oczywiście z Twoją pomocą Mistrzu. Właściwie, jeśli dobrze rozumiem, ostatni krok to stanie się demonem, lecz co wtedy stanie się z Tobą Mistrzu?
- Kto wie... może wykreujesz indywidualną świadomość jako demon. Ostatni znaczy zwykle najdalszy jaki się planuje.|
- Nie mniej, nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co się stanie z Tobą Mistrzu? Scalimy się w jeden byt, czy będziemy dwoma osobnymi istotami? Poza tym, zostaje kwestia zaawansowanej formy demonicznej. Powinniśmy nad nią popracować nim przejdziemy do pełnej.
- Może zniknę, może się scalimy, może się odrodzę a może pozostanę tak jak teraz, jako demon w demonie. Do zaawansowanej potrzebna jest mniejsza ofiara. I raczej z jej opanowaniem nie powinieneś mieć większych problemów. Musisz się jedynie oswoić z formą. To raczej musisz sam uzyskać.
- Innymi słowy nie wiesz, bo jeszcze tego nie robiłeś. Dobrze więc, opowiedz mi wszystko o procesie, a ja się zajmę resztą.
- Wyższy stopień przemiany zaczyna o wiele bardziej oddziaływać na ciało. Czasem, nie zawsze, pojawiając się odpryski demonicznej łuski. Aura staje się czarna. Do głosu dochodzą uśpione instynkty, a pragnienia się potęgują.
- Zapłata ma na celu wstrzymanie “Instynktu” na czas działania. Bez niej po pierwsze kosztem było by własne ciało, po drugie umysł zostaje przysłonięty “czarną kurtyną”, instynktem demona. Od strony mocy potęguje ona odporności i moce związane z daną formą. Jeżeli wewnętrzny demon jest domeny ognia to takie też elementy i odporności są potęgowane. Wzrasta także podatność na światło, broń świętą i głód. Ten ostatni można odczuć na 2 sposoby pierwszym jest prawdziwe łaknienie drugim umysł przysłaniany kurtyną. Głód jest równoznaczny ze zbliżającym się optymalnym czasem działania. Co do nowości, zależnie od domeny i specjalizacji mogą zostać wywołane dodatkowe pokłady mocy, ale nie utożsamiaj ich z własnymi. Własne stają się kosztem w trakcie przemiany, te pochodzą bezpośrednio ze źródła demonicznego. Możesz także posiąść nowe zdolności z dziedziny a niekiedy nawet i broń. Mniej popularne ale czasem ograniczenie się tylko do broni okazuje się przydatniejsze. Nie mniej nie oczekiwał bym rewelacji. Broń z pełnego przejęcia to dopiero coś, a to tylko jest przydatne. O czym jeszcze opowiedzieć?
- Powiedz mi więcej o Instynkcie, Kurtynie, ich specyfikacjach i sposobach zapobiegania. - odpowiedział Erven na zadane pytanie. Musiał mieć pełną wiedzę, jak by nie patrzeć możliwości były ogromne, podobnie jak cena.
- Wyobraź sobie jakbyś miał wewnątrz siebie bestię. Wpierw możesz korzystać z jej cech, takich jak siła, szybkość, wzrok czy odczucie zagrożenia. To wszystko póki bestia zajęta jest jedzeniem. Niestety bestia nie odczuwa sytości.
- Nie da się jej nakarmić od tak na zapas. I gdy tylko skończy zabiera się za swojego właściciela. - palcem wskazał miedzy oczy Ervena - To co pożyczyłeś od bestii zaczyna do niej wracać. Instynkt to głód. Demoniczny umysł odzyskujący swoją świadomość. Wszelkie emocje i zdolności są potęgowane do olbrzymich rozmiarów. Tak samo tyczy się pragnień. Chociażby zwycięstwa, czy kopulacji. Bestia się budzi.
- W tej krótkiej chwili masz największa moc, ale bestia zaczyna pochłaniać twoje ciało. Pochłania coraz więcej energii i przejmuje formę cielesną. Głód i potęgę zaspokaja twoje ciało przeobrażając się. Po części nie jest to złe, choć by to odwrócić wymaga sporo wysiłku.
- Później jest już tylko gorzej. Wszystkie emocje zaczynają przerastać twoją wolę. Kurtyna jest stadium w którym już nie myślisz a działasz. Tak jak bestia, nie potrafisz zapanować nad tym co robisz. Po prostu działasz. Wasze umysły się scalają... a może raczej bestia przejmuje umysł. Powinieneś to odczuć jako ślepnięcie i spoglądanie na własne czyny z coraz większej odległości. Otoczony ciemnością, jakby zanikając za kurtyną gry, gry jaką jest twoje własne życie.
- Pierwszy koszt określa czas jaki jesteś w stanie wytrzymać, nie walcząc z samym sobą. Im większy tym teoretycznie dłużej, ale tym krótszy jest później czas jaki masz na wyłączenie formy. Z kolei zbyt mała ofiara nie zainteresuje bestii.
- Raczej należało by unikać konfrontacji i przekomarzania się z bestią. Gdyż na niej oparta jest kolejna forma. Można natomiast w trakcie walki skorzystać ze sposobności jaką dają wrogowie i z nich zrobić dalszą ofiarę. Nie na długo, ale zawsze te kilka kęsów zajmie bestyję.
- Jak dobrze rozumiem… - zaczął Erven - ...zalecasz korzystanie z Pierwszej Formy na początku walki, a kiedy trup wroga poleje się gęsto potraktować ich uciekające życie i krew jako ofiarę celem przebudzenia Bestii. W dalszym biegu walki wykorzystywać dalsze uciekające życie jako ofiarę by zająć bestię przed przejęciem kontroli i pojawieniem się kurtyny, a kiedy ta będzie się zbliżać, anulować Drugą Formę powracając do Pierwszej i się ulotnić. Mam rację?
- W większości. Ofiarę możesz również zażyć wcześniej, a to co z niej zostanie wykorzystać jako przejście w druga formę. Tutaj jesteśmy zgodni. Nie wydaje mi się jednak by zejście z drugiej do pierwszej formy, było możliwe na skraju możliwości. Zapewne wtedy już nie starczy sił na utrzymanie nawet tej pierwszej. Z tym trzeba się liczyć. - przytaknął mistrz.
- Myślisz, że da radę wykorzystać tarczę zza zasłony w tym skrajnym przypadku by zapaść się pod ziemię i oddalić się w bezpieczne miejsce? - zapytał mag szukając dróg ucieczki.
- Powinno być to możliwe. Choć nie liczył bym na wielkie odległości. Sam pamiętam swój proces przeobrażania. Czasem, nie było nawet możliwości ruchu, a czasem bez większych problemów kontynuowało się walkę w normalnej formie. Sporą kwestię odgrywało nie tylko wyczucie chwili, ale także i stan fizyczny. I zapomnij o przeobrażaniu się w stanie wycieńczenia. Może i będziesz wtedy nie wartym ugryzienia chuchrem, ale bestia i tak cię przyjemnie. Nieważne że w jednej chwili przestaniesz istnień, a przy tym odczujesz niewyobrażalny ból, którego wolał byś oszczędzić nawet wrogowi.
- Dobrze wiedzieć… - stwierdził Sharsth z namysłem - ...zatem, żeby utrzymać Drugą Formę na dłużej muszę nie tylko być potężnym magiem, dać sowitą ofiarę, ale i być w doskonałej formie fizycznej… Najwyższa pora bym zaczął studiować Ją i zadbał o moje ciało. Dziękuję Mistrzu, zajmę się tym niezwłocznie.
Po tych słowach Erven przerwał połączenie i zaczął opracowywać teorie przemiany. Miał niewiele czasu, więc poświęcał się temu za dnia i wczesną nocą. Noc pozostawił na odpoczynek, a poranki i wieczory na trening fizyczny. Pozostawała jeszcze kwestia Ghoula, ale to jak odzyska ciało. Na tą chwilę było to poza zasięgiem.

Drugiego dnia po rozmowie z mistrzem. Forma Ervena wróciła do normy. Ku uciesze Auli i zgrozie Kaliego.
Kali miał też coś do obwieszczenia. Z samego ranka, oczywiście nie przerywając planu dnia, a wpasowując się w wolna chwilę przyszedł o tym zakomunikować.
- Mistrzu Ervenie!
- Tak Kali? - zapytał mag otwierając oczy i skupiając się na nim. - Coś się stało?
- Pragnę wyruszyć do Zanzibaru. Od wstrząsu minął już ponad miesiąc. Jestem pewien że miasto w końcu się pojawiło. - powiedział dość rzeczowo.
Przez ostatni miesiąc chłopiec o dziewczęcej urodzie nabrał wiedzy, doświadczenia i kształtów.

Choć wciąż uroda pozostała kobieca.
Erven spojrzał na Kaliego.
- Kali… jeżeli chcesz wyruszyć, nie zabronię Ci tego, ale zbliżają się mroczne czasy, a San Sarandina jest najbezpieczniejszym miejscem. Zostań jeszcze, szkól się. Obierz interesującą Ciebie ścieżkę, a ja zapewnie Tobie odpowiednich nauczycieli… - Erven westchnął ciężko i spojrzał na okno
- Może się zdążyć, że nie będę mógł w czasach które mają nadejść być tutaj. Nawet dla mnie przyszłość jest za ciężką zasłoną. - spojrzał na niego z lekkim smutkiem - Prawdę mówiąc liczyłem, że zostaniesz tutaj na ten okres. Bronić Auli, jeśli ja nie będę mógł tego uczynić. Przemyśl to.
- Chciałem ją zostawić z Panem Ervenie. Mogę ją zabrać ze sobą, ale wolał bym wyruszyć sam. Nie jest to wszak pile i nic nie zmusza mnie do opuszczenia tego miejsca. Ale czuję że muszę je zobaczyć. Tą osadę. Bez szybszego sposobu transportu i z tego co słyszałem to jakiś tydzień, co najmniej, w jedna stronę.
- Rozumiem Kali, to Twój świat, Twoje rodzinne strony… - odpowiedział Erven - ...powiedz mi tylko, czy planujesz wrócić?
- Jeżeli wyruszę, tylko by, zaspokoić to pragnienie. Wrócę za 2 góra 3 tygodnie. Do ishi’valu droga odległa a sam pustyni teraz nie pokonam. No chyba że mi szczęście dopisze. Ale nie mam ochoty spotkać się z... W każdym razie wrócę.
- Wiedziałem, że prędzej, lub później będziesz chciał się tam udać Kali. Proszę jednak byś poczekał kilka dni. Najmę ludzi którzy zapewnią Ci bezpieczną podróż i powrót. Zgadzasz się na to?
- W sumie jest ktoś z kim chciałbym się jeszcze zobaczyć. I dokończyć pewne sprawy. Nie widzę przeszkód mistrzu.
- Zatem tak zrobimy Kali. Jesteś członkiem mojego Domostwa, a to znaczy, że muszę dbać o Twoje bezpieczeństwo i dobrobyt. Nie będę Ciebie zatrzymywał, choć mam nadzieję, że to jakaś urocza istotka jest tą niedokończoną sprawą. - powiedział z uśmiechem mag.
- Nie tylko - powiedział z równym uśmiechem. - Ale to na inną chwilę. Wpierw udam się na zamek. Hiro ma sprawdzić efekty mojego treningu. Gdybyś potrzebował mnie do pomocy mistrzu, jestem na każde wezwanie.
- Baw się dobrze Kali. - odpowiedział Erven po czym wstał z podłogi - No już, już, nie pozwól na siebie czekać. Jak byś potrzebował jakiś rad lub coś wiesz gdzie mnie znaleźć.
- Będę miał niespodziankę gdy nadarzy się okazja wyjść w teren. A teraz biegnę. Poza Hiro są tam jeszcze panienki Illuar i Pazil, kobietom nie wypada kazać na siebie czekać.- z tymi słowy i uśmiechem wybiegł z domostwa, nie zapominając zamknąć za sobą drzwi.
W tej samej chwili do pomieszczenia weszła Aula niosąc tacę z porannym napitkiem ziołowym. Z każdym dniem jej kuchnia się poprawiała, a tym bardziej mieszanki herbat i ziół.
- Proszę Panie Ervenie - Na tacy poza filiżankami i dzbankiem leżał talerzyk ze świeżym pieczywem i jej nowym wypiekiem.

- Dziękuję Aulo… - powiedział ciepło z uśmiechem Erven podchodząc do dziewczyny - Widzę, że dzielnie eksperymentujesz… to dobrze. Chodź, usiądź ze mną, zjemy i napijemy się razem.
- Z przyjemnością. - Delikatny uśmiech niczym rozkwitające kwiaty o poranku.

Aula poza ogólnym nastrojem zmieniła się najbardziej. Jej włosy urosły, cera i krągłości uwypukliły się, w przeciwieństwie do chuderlaczki jaką była za czasów niewoli. Teraz częściej chodziła w sukienkach, choć nadal wolała te prostsze. Teraz była jakby ciut bardziej dystyngowana i weselsza. Choć trzeba przyznać że w kwestii włosów to lekkie niedopowiedzenie. Bo urosły aż nad możliwości jednego miesiąca, a to przez drobny wypadek w pewnym eksperymencie. O dziwo na Ervena i Kaliego to nie podziałało. Ale zapiski i substancje z tamtego wydarzenia wciąż leżą w skrzynce w pracowni. O dziwo wciąż reagują w obecności Auli więc dalsze prace trzeba przeprowadzać w trakcie jej innych zajęć. A trzeba przyznać lubi oglądać Ervena podczas pracy.
Erven uśmiechnął się pod nosem, jak to wiele można zapomnieć przez natłok pracy.
- Jak herbata? Użyłam dziś malin, czerwonego bzu oraz idąc za kolorem mieszankę czerwoną.
Erven uniósł herbatę do ust i wziął drobny łyk rozprowadzając ciecz w ustach tak by wszystkie kubki smakowe pojęły jej smak po czym wziął kolejny drobny łyk.
- Wyborna moja droga… masz prawdziwy dar. - powiedział ciepły komplement mag i po chwili dodał - Aulo, jak minęły Tobie ostatnie dni? Wybacz, że nie poświęcałem Ci należytej uwagi, natłok pracy potrafi człowieka przytłoczyć.
Po czym zakrył usta dłonią w geście zamyślenia opierając rękę na stole i przyglądając się jej z nieskrywaną ciekawością. Niedosłyszalnie wyszeptał słowa zaklęcia w języku pradawnym… zaklęcia czytania powierzchownych myśli i uczuć.
- Tak jak i poprzednie - odparła uprzejmie - Za mistrza namową rozwijam znajomość roślin i zwierząt, oraz ich składowych. ”Choć zwierzęce wciąż przyprawiają mnie o mdłości.” Choć alchemia wciąż wzbudza we mnie niepewność. Pomagam w szpitalu, tak by mieć pojęcie o ludzkim ciele oraz zajmuje się domostwem i jego sprawami. “To bardzo pouczające i przydatne. Mogłam potrenować na Kalim gdy przyszedł ranny z treningu.” Rozumiem że jesteś mistrzu zajęty, więc proszę nie strofuj sobie mną głowy. “Aaaaach... Chciała bym więcej Twojej uwagi.” - no prawie wszystko co mówiła zgadzało się z myślami poza jej własnymi emocjami. - Możesz spokojnie pracować i badać. Wszystko mam pod kontrolą. - Pokazała kciuk w górę.
- Wybornie. Choć chciałbym, by to co robisz sprawiało Ci przyjemność. Jeżeli chcesz z czegoś zrezygnować możemy to odpuścić. Wystarczy, że zapytasz, poprosisz. - powiedział ciepło przełamując pieczywo i wręczając jej połowę, podtrzymując przy tym zaklęcie siłą woli - Jest coś czym się interesujesz? Coś czego zawsze chciałaś się nauczyć, spróbować? Mogę spełnić Twoje życzenie, wiesz o tym… - w tym momencie musnął ją swoją aurą, delikatnie i na krótką chwilę.
Erven miał chrapkę na Aulę, i to nie małą. Prawdę mówiąc był lekko “wygłodniały”, ale dał swoje słowo wcześniej i miał zamiar się go trzymać. Jednak, ta drapieżna część jego umysłu widziała w niej łakomy kąsek i nie chciała odpuścić. Ciężkie, zaprawdę ciężkie jest życie mrocznego maga…*
Delikatny dreszcz przeszedł po plechach dziewczęcia dążąc w dół. Zawahała się przed przyjęciem części pieczywa, ale nie miało to podłoża psychicznego. Odebrawszy fragment z uśmiechem umieściła go na swoim talerzyku. Delikatnie poruszała nogami jakby w nieśmiałości, w rzeczywistości chciała jednak “coś” uspokoić.
- Jeśli bym mogła... poprosić...ciekawi mnie magia. Mistrz często ją bada, chciałam zobaczyć co jest w niej takiego interesującego. “Aaaaaaaach....”
- Jak zjemy, udamy się do Świątyni Wiedzy. - powiedział mag - Sprawdzimy Twój potencjał i zobaczymy która ścieżka najlepiej by Tobie odpowiadała. Magia… - Erven się zastanowił - ...ma swoje plusy, ale to długa droga do mocy. Co w niej najbardziej Ciebie pociąga? - po tych słowach skosztował pieczywa.
Schrupie, ale nie suche. Zdawało się że jednym kęsem przegryzł kilka jak nie kilkanaście warstw cienkiego ciasta. Maślany posmak i lekkość idealnie wkomponowała się w mocny i aromatyczny smak herbaty.
- Dzię!... kuję. “Mmmmmmm...”
Zachowanie dziewczyny wskazywało jakby coś w sobie wstrzymywała. Uprzejmym było by nie zwraca jej uwagi. W końcu dla ervena powód był znany.
- Nie...e miałam wcześ...niej kontaktu z magią!. Wy...daje się, taka, Mmmmmmm...agiczna.
Mocnym ruchem powstała z krzesła i zwieszoną głową
- Prze...praszam na moment. Muszę do ubikacji....
Erven kiwnął jej głową na znak przyzwolenia i powrócił do spokojnej konsumpcji.
Dziewczę wprost wystrzeliło z miejsca.
“Czemu? Czemu? W takim momencie. Aaaaa. Jeszcze chwila i... bym oszalała. To było niebezpieczne...”
Ostatnie myśli uciekały wraz z nią.
“Interesujące…” powiedział do siebie Erven w myślach “Zatem delikatnie muśnięcie potrafi wywołać taki chaos… to cenna lekcja. W istocie cenna…” Myśl ta jednak nie powstrzymała go przed spokojnym spożywaniem pieczywa. Trzeba było na nią zaczekać, z dokończeniem. Miał czas, miał czas...

Po kilku minutach Aula wróciła do normy. Choć po wejściu do pomieszczenia na chwilę jeszcze się zatrzymała.
Erven przywitał ją ciepłym uśmiechem i zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Chcesz najpierw zjeść, czy udać się do Świątyni?
- Jestem już pełna. Jak tylko mistrz będzie gotowy, możemy wyruszyć.
- Zatem chodźmy. - powiedział wstając i ruszając w kierunku wieszaka na płaszcze by swój odebrać i Auli. Kiedy Aula podeszła pomógł jej założyć płaszcz i następnie założył swój. Chwilę później byli w drodze, a Erven nie zapomniał zamknąć drzwi za nimi na klucz.
Kiedy znaleźli się w Swiątyni uśmiechał się pogodnie, jak przez całą drogę. Pierwszy krok w mury Świątyni, pierwszy od jakiegoś czasu.
- O to mistrz Erven. -zakrzyknął któryś z młodszych adeptów.
Choć Erven nie miał jeszcze tytułu ani nominacji na mistrza magi. Spora część młodszych i nowych adeptów zafascynowana była jego badaniami i osiągnięciami, tytułując go w taki sposób.
Starsi zwracali się do niego po imieniu lub per “pan”. Również byli w śród nich i tacy zainteresowani jego badaniami, ale raczej nie okazywali tego tak ekscentrycznie. Choć nie raz zdarzyły się zaproszenia do takiego grona na poważniejszą debatę.
Byli też tacy których interesowały moce z pogranicza cienia. Z nimi, debaty budziły największe zainteresowanie Ervena. Choć sami wiedzieli, że nie mogą przekraczać pewnych granic, głownie praktycznych, ich popęd do samej wiedzy nie był tak ograniczony.
Ale wracając do chwili obecnej. Nie minęło wiele czasu jak wokół Ervena zebrała się grupka 10 młodszych adeptów z różnymi pytaniami o wszystko.
To co rzuciło się w oczy Ervena, prawie wszyscy obecni w świątyni byli ludźmi. (nie widać było adeptów nieludzkich).
- Przyszedłem spotkać się z Mistrzami. - powiedział spokojnie i łagodnie Erven - Widzieliście ich może ostatnio?
- Mistrz Tallawen i profesorowie Ranagar i Seshuin są właśnie w auli drugiej. Rozmawiają o czymś związanym z adeptami. - odparł mały okularnik
- Penie profesor Felicja i Tarna Leila są w bibliotece. - odparła młoda dziewczynka z krystalicznie fioletowymi oczami. Z pewnością miało one związek z magią. Jakiś indywidualizm?
- Pani profesor Herbi i czcigodnego mistrza Yue nie ma dzisiaj w świątyni. Panie Ervenie. - rzekł Ares

Jeden z nielicznych o bardzo otwartym umyśle i chętnym do każdej formy działalności magicznej. Można by rzec, że ma podobne zainteresowania do Ervena. Choć oboje nie dali ku temu jawnej odpowiedzi.
- Poza tym dzieciaki już przedstawiły sytuację. No dalej zmykać. Pan Erven później się wami zajmie.
Pomruk niezadowolenia, ale posłusznie odstąpili.
- Dawno cię tu nie było. - stwierdził uprzejmie, jak to zwykle przy nim bywa, z miną knującą setki intryg.
- W istocie. - odpowiedział uprzejmie Sharsth - Można powiedzieć, że przybywam w interesach, lecz nie musisz kłopotać sobie nimi głowy Aresie… Jak tam Twoje studia?
- Jak zwykle. - pokiwał ręką w kształt fali - Mam mały problem ze składnikami. Te bardziej użyteczne, niestety musiał bym zamówić u łowców. Jeszcze jest kwestia miejsca do badań i jednoczesnego dostępu do ksiąg. Ale jakoś sobie z tym poradzę. Brat wciągnął się teraz w różne odmiany magi ognia. Miał się z tobą spotkać i podpytać o pewne kwestie, ale chyba wpierw chciał wypytać Irę.
- Kto pyta ten zyskuje Aresie. - odpowiedział Erven - Pamiętajcie tylko o granicach. Moc daje możliwości, ale cena może nie być tego warta. na teraz jednak muszę porozmawiać z Mistrzami. Do zobaczenia później Aresie. - I z tymi słowami i lekkim kiwnięciem głową ruszył w kierunku Auli Drugiej. Poinstruował Aulę by poczekała na zewnątrz i nigdzie się nie ruszała po czym zapukał do drzwi i wszedł przez nie.
Delikatne uczucie przekroczenia bariery magicznej. Zapewne drobne zabezpieczenie przed podsłuchiwaniem przez młodych adeptów.
Trójka magów siedziała po turecku na scenie. Z rozmowy wynikało, że czymś są zaniepokojeni, ale ich nastroje były co najmniej spokojne.
- Witaj Ervenie. - zagadnął Tallawen - Tak myślałem że to ty. Twoja magia ma swój wyrazisty charakter. - Zapewne się już spotkaliście przy okazji Tamtej sytuacji. To profesorowie Seshuin, od magi obronnej i profesor Ranagar od magi taktycznej i wsparcia.
- Witaj. Witaj. - powitała go pozostała dwójka.
- W czym możemy ci pomóc?
- To zaiste ciekawe Mistrzu, Profesorowie.. - odpowiedział czarny mag kłaniając się z lekka im - ...miałem zapytać o to samo. Doszły mnie słuchy o pewnych… niepokojach. Zatem, w czym mogę pomóc by je rozwiać?
- Nie jesteśmy zbytnio w stanie czegokolwiek tam rozwiązać.
- Mamy związane ręce. - rzekł młody jak na tytuł profesora, mag w okularach. - Polityka od co.
- Tak. Doszły nas słuchy o mobilizacji sił w Północnej Rubierzy. Celem zapewne... nie. Na pewno jest Północna puszcza. Niestety, choć stolica nigdy nie była jej wrogiem, nie możemy także jej pomóc. Targas mogło by to uznać za działanie na ich niekorzyść. A wojna to coś, czego Centralne Włości chcą uniknąć za wszelką cenę.
- Jedyne co mogliśmy zrobić to odesłać adeptów, stamtąd pochodzących, na pomoc. - rzekł mag przebrany za mnicha.
- Sytuacja... ech. nie ważne. W każdym razie to też nie pomaga. Musimy mieć nadzieję że sobie poradzą.
- Z tego co słyszałem jest tam ktoś ktoś kogo można by tytułować jednym z mistrzów magii.
- Oficjalnie otrzymał taki tytuł, choć nie dane mu było tutaj przybyć. Ale to chwilowo dalsze sprawy. A bliższe? Twoja Ervenie?
- Przybywam w dwóch sprawach. - odpowiedział spokojnie nekromanta - Pierwsza to chciałbym zmotywować naszych adeptów do wysiłku i chyba wpadłem na pomysł jak to osiągnąć. Stypendium naukowe mojego imienia przyznawane dziesięciu najwybitniejszym adeptom pokrywające koszta zakwaterowania, wyżywienia i odrobinę więcej. Przyznawane co pół roku przez Gremium Świątyni Wiedzy tym którzy w półroczu poczynili najlepsze postępy. Jeżeli moje szacowania okażą się prawdziwe otrzymamy napływ rywalizujących między sobą adeptów i wzmożony ich wysiłek intelektualny, jak i szybsze rozwijanie ich zdolności.
Zrobił chwilę przerwy by słowa zapadły im w pamięć i zagościły się.
- Druga sprawa to chciałbym prosić o przysługę. Natrafiłem na dziewczynkę którą podejrzewam o talent magiczny, ale przyznać muszę moja ocena jest niezadowalająca. Chciałbym by ktoś sprawdził jej potencjał i pokierował jej kroki ku dziedzinom najbardziej odpowiadającym jej charakterowi.
- Stypendium powiadasz... Studenci tutaj pomieszkujący mają zapewnione minimum potrzebne do życia i nauki. Ale ciut dodatkowego dorobku z pewnością ich bardziej zmobilizuje. - przytaknął Ranagar
- Zgoda. Przedstawię to reszcie, ale skoro mi się podoba to reszta na pewno to przyjmie. - powiedział z aprobatą Tallawen.
- Dziewczynka jest może tutaj z tobą? - zapytał Seshuin. - Taki obrządek nie powinie zająć zbyt wiele czasu, a że chwilowo wykładów niema w planie we trzech uwiniemy się z tym od ręki.
- Profesorze Seshuin. Ale wiesz że tutaj ciut inaczej sprawdza się potencjał magiczny? Tak na prawdę wymaga to wszystkich specjalistów z danych dziedzin by każdy sprawdził swój przydział.
- Uch...
- Ha ha ha. Spokojnie panowie. - Tallawen uniósł dłoń w geście uspokojenia - Kiedyś tak było. Teraz mamy ku temu dodatkowe metody. Ale i tak nie obejdzie się bez Felicji. A co się dobrze składa, laboratorium do tego przeznaczone jest w okolicach biblioteki. Dopiero gdy już poznamy jej charakter magiczny przydzielimy jej właściwego opiekuna. Jeśli chcecie możemy zająć się tym od razu.
- Byłbym zobowiązany Mistrzu, Profesorowie. - Erven skinął im głową z szacunkiem - Aula czeka na zewnątrz pod drzwiami do tego pomieszczenia. Mam pewne podejrzenia co do jej predyspozycji, ale nie chciałbym wychodzić przed szereg. Jesteśmy gotowi jak tylko Państwo będą.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline