Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2015, 22:35   #15
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Martwi powinni pozostawać martwi. Weweni nie miał pojęcia co się dzieje, ani w jaki sposób tajemnicza postać zmusza zwłoki do powstania. Może była to moc uzyskana od Siódemki? Ale do czyjej domeny by należała? Corusa? W tej chwili nie miało to znaczenia, ważne było tylko przetrwanie. Uniósł włócznię i wskazał nią karawanę. Musieli się przebić.
Los najwyraźniej sprzyjał Tantalusowi tego dnia. Armia umarłych była bardziej skupiona na karawanie niż na nich. Kłopot w tym, że najbliższe grupy nieboszczyków reagowały na "jego" oddział. Weweni i pięciu członków Legionu było otoczonych przez około dwudziestu nieumarłych. Sam Tantalus widział kościste szczątki jakiegoś nieszczęśnika, które zmierzały szybkim krokiem do niego.
Weweni odpowiedział ofensywą. Podbiegł do truposza, pchnął wkładając w atak całą swoją siłę i impet szarży po czym odskoczył i wrócił do swojego oddziału.
Włócznia wbiła się w tors martwego, impet uderzenia sprawił, że mostek i żebra istoty zapadły się do wnętrza a z rany wylała się… woda. Ciecz została szybko pochłonięta przez piasek a zwłoki ponownie padły na ziemie.
Tantalus wyrwał z satysfakcją włócznię z trupa. Przewaga liczebna truposzy była wciąż zbyt duża, a nie mógł zagwarantować że reszta oddziału poradzi sobie z tak licznymi oponentami. Trzeba było wyeliminować źródło. Weweni przeczesał wzrokiem wydmy i namierzył wzrokiem zakapturzonego człowieka. ~Już jesteś trupem.~ obiecał w myślach. Co prawda między Tantalusem a Zakapturzonym było kilku nieumarłych, ale nie pozwolił by to go powstrzymało. Zaatakował najbliższego truposza, odskoczył i rzucił się na kolejnego. Jeśli będzie trzeba ułoży z nich schody prowadzące na szczyt wydmy.
Pierwszy nieumarły upadł w szybko schnącej kałuży wody, tak jak jego poprzednik. Następny oponent Tantalusa miał więcej szczęścia. Wojownik pchany ferworem walki skoczył na umarlaka z nadzieją przygwożdżenia go do ziemi, ten niestety jak gdyby nigdy nic odszedł nieco dalej, w wyniku czego Tantalus zawisł oparty o własną wbitą w ziemię włócznię.
Szczęśliwie Weweni zawsze nosił wystarczająco dużo żelastwa by wyekwipować mały, elitarnie dobrany oddział. Z warknięciem puścił drzewiec włóczni i wyrwał z pochwy krótki miecz. Nie była to jego ulubiona broń, ale musiała wystarczyć.
Niespodziewanie najbliższy nieumarły odwrócił się z zamachem na wojownika, który ledwo zdołał zablokować cios. Spojrzenie istoty były wygłodniałe i skupione wpełni na Tantalusie.
Wojownik ustawił miecz na wysokości mostka truposza i pchnął oburącz, wkładając w atak zarówno siłę jak i ciężar swojego ciała.
Kolejna dawka trupiej wody użyźniła glebę, a trup wrócił do stanu naturalnego. Tantalus zauważył, że wojownik, który do tej pory walczył z zakapturzonym władcą tej armii przegrał i właśnie staczał się w dół wydmy.
Czy staczający się wojownik był Hytosi? Jeśli tak oznaczało to jedno. Że Zakapturzony jest zdolnym szermierzem, a Tantalus nie mógł sobie pozwolić na walkę przy użyciu broni innej niż jego najlepsza. Obrócił się i wyrwał z niemałym trudem włócznię z piasków. Już zaczął wspinać się w górę wydmy gdy jego serce wypełnił lód. Zrozumiał że sam nie da rady pokonać Zakapturzonego. Obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku upadłego Hytosi, po drodze rozdając nieumarłym ciosy. Ziemie ozdobiło kolejne 3 ciała nie licząc tego, do którego dobiegł Tantalus. Mężczyzna miał trzy brzydkie rany w okolicach brzucha, ale wciąż żył.
 
Zaalaos jest offline