Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2015, 22:40   #16
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- Zaklęcie…? - mruknęła Krucza, nasłuchując słów przeciwnika, bo bez wątpienia postać nie była ich sojusznikiem. Gdy efekt czaru stał się widoczny, naciągnęła cięciwę i wypuściła pierwszą strzałę, kierując ją nie ku ożywionym trupom, a w stronę sprawcy owego “cudu”. Deszcz czy nie deszcz, liczyła że przynajmniej go zrani, zakłóci jego koncentrację lub w najlepszym wypadku pozbawi życia. W to ostatnie jej wiara była znikoma ale spróbować było warto.
Tarin, podobnie jak Krucza, nie miał wątpliwości, jaki cel jest priorytetowy. Poza tym między hordą truposzy a nim (i jego podopiecznym) znajdowali się sojusznicy, na których atak umarlaków powinien się zatrzymać.
Naciągnął łuk i strzelił do znajdującego się na szczycie wydmy zakapturzonego osobnika.
Obie strzały nie dosięgnęły jednak celu. Pocisk wystrzelony przez Kruczą wbił się niegroźnie w piasek u stóp postaci, strzała Tarina musiała zebrać więcej wilgoci i wylądowała u stóp wydmy. Pomimo widocznego ataku na swoją osobę ich adwersarz nawet nie zmienił pozycji. Przestał natomiast mówić i tylko przeszywał całą ekspedycje swym wzrokiem.
Pierwsze niepowodzenie nie zniechęciło Tarina, który ponownie posłał strzałę, tym razem celując trochę ponad głowę przeciwnika.
Niestety i tym razem strzała nie dosięgnęła celu. Dla pociechy doleciała dalej, zatrzymała się w połowie wysokości wydmy.
Krucza z kolei przez chwilę zastanawiała się czy czasem nie porzucić swojego pierwotnego planu, jednak uznała w końcu, że dodatkowa strzała nie zaszkodzi. Gdyby i ta nie trafiła, zawsze pozostawało zagrożenie, które było bliższe i, przynajmniej tak się jej zdawało, łatwiejsze do trafienia.
Ich przeciwnik dobrze musiał wybrać lokację. Kolejna strzała chybiła, nawet nie dolatując w pobliże pierwszego strzału.
Nie można było rzec, że nie próbowała. Przynajmniej przerwał swoje mamrotanie, a to już jakiś sukces był. Odpuściła więc, przynajmniej na obecną chwilę i skupiła się na zbliżających trupach, które zostały ożywione.
Tarin był bardziej uparty - strzelił po raz trzeci. Kolejna strzała wbiła się niegroźnie w piasek. Armia umarłych zaczęła się zbliżać, została jednak przechwycona przez kontrofensywę ekspedycji. Krucza zobaczyła generał Nosyt uderzającą swymi okutymi pięściami jednego trupa za drugim uszkadzając sporą ich część.
Widząc, iż łuk jest bronią niezbyt efektywną, Tarin zamienił na oręż na mniej dystansowy, lecz - zazwyczaj - w jego dłoni bardziej skuteczny. Ruszył w stronę przeciwnika, jednak nie na wprost, lecz łukiem, by zakapturzony znalazł się między nim a nieumarłymi.
Wyglądało na to, że pozostali radzą sobie z przeciwnikiem i bez jej pomocy. To nawet dobrze się składało bowiem mogła dzięki temu skupić się ponownie na głównym wrogu. Skoro raz ożywił trupy to nic nie stało na przeszkodzie by ożywił je ponownie. To zaś oznaczało, że mogli się z nimi bawić w nieskończoność, przy czym ich siły by malały, a jego rosły. Taki obraz sytuacji zbytnio się jej nie podobał. Strzelanie z poziomu ziemi nie przynosiło skutków więc postanowiła wspiąć się na jeden z wozów by wyrównać nieco różnicę wysokości i tym samym dać sobie nieco większe szanse na trafienie. Jednocześnie poprosiła Si by miał oko na Tarina i ostrzegł gdyby ten znalazł się w kłopotach. Paniczykiem zbytnio się nie przejmowała. Idiotów zły nie bierze.. zwykle.
Kiedy Krucza rozpoczęła wspinaczkę drzwi wozu otworzyły się z hukiem i jej oczom ukazał się Everard. Okuty w ciężką zbroję spojrzał na walkę, która rozgrywała się przed nim.
- Coś się tutaj dzieje?
Pytanie to zostało bezczelnie zignorowane. Miała co innego na głowie, a on miał oczy więc sam mógł zobaczyć jak sytuacja wyglądała. W milczeniu kontynuowała wspinaczkę.
- Niewychowana… - z tym komentarzem Everard wyciągnął swój miecz, bardzo ładny, zdobiony oręż, który według Kruczej mógł się w ogóle nie nadawać do walki i ruszył w stronę przeciwnika.
Z radością pozwoliłaby mu na taką samowolkę, która z pewnością skończyłaby się jego śmiercią, gdyby nie to, że obiecała generał utrzymać go przy życiu.
- Głupek - warknęła. - Hero, pilnuj go - rozkazała psu Tarina, a sama ustawiła się tak by w razie czego móc posłać strzałę ku trupowi, który miałby ochotę na jej podopiecznego. Z wyższego punktu miała lepszy widok i większe pole do działania.
Krucza akurat dojrzała cios jaki zadał Tarin ich oponentowi, jak i absolutny brak efektu jaki ten cios miał.
Weweni miała ogromną nadzieję, że przeciwnik nie zabije jej towarzysza bowiem w obecnej chwili wolałaby czyn ów jej przypadł w udziale. Co też sobie myślał ruszając samotnie do ataku, bez żadnego wsparcia. Chyba za dużo czasu spędzał z paniczykiem i mu się udzieliła jego “inteligencja”. Po raz kolejny uniosła łuk celując w zakapturzoną postać. Ryzyko trafienia Tarina istniało i było dość duże, jednak gdyby trafiła to być może ten miałby szansę wycofania się lub zadania ciosu, który dla odmiany przyniósłby jakieś rezultaty. Celowała w głowę.
- Si, rozprosz jego uwagę - poprosiła jeszcze , nim wystrzeliła.
Strzała trafiła zakapturzonego w bok, ale efekt był przeciwny niż Krucza się spodziewała, ponieważ zaczął atakować Tarina.
- Si oczy, celuj w oczy - poinstruowała ptaka, nakładając kolejną strzałę na cięciwę. Z tej odległości i tak nie mogła zrobić nic innego. Wytrzymałość ich przeciwnika była wyjątkowo denerwująca. Si niestety jednak tylko okrążał dwójkę walczących, Kruczej wydawało się, że widziała coś w swym towarzyszu, czego nie widziała od dawna. Strach.
Nie pozostawało więc nic innego jak tylko posłać kolejną strzałę. Nie chciała zmuszać Si do czegoś, czego ten się obawiał. Musiała liczyć na łut szczęścia i cud, dzięki któremu jej samej udałoby się trafić zakapturzonego przeciwnika w któryś z wrażliwych organów. O ile takowe posiadał.
Niestety ta strzała nie dosięgnęła celu, a Krucza dojrzała, że zakapturzony zdołał zadać ranę Tarinowi.
Kolejna strzała i kolejne minięcie celu. To zaczynało ją irytować, stara się jednak nie poddawać emocjom. Mogła co prawda zeskoczyć i ruszyć na odsiecz ze sztyletem w ręku, jednak ten pomysł miał w sobie samobójczy posmak. Pozostawało uparcie powtarzać ataki, do skutku.
Krucza powinna najwyraźniej wysyłać co drugą strzałę w stronę zakapturzonego, ponieważ ta również dotarła do celu.
Strzał w głowę, jak widać cuda się zdarzały. Usatysfakcjonowana rozejrzała się w poszukiwaniu ich podopiecznego. Powstrzymanie się od śmiechu było trudną sztuką do opanowania, szczególnie gdy widziało się idiotę w zbroi machającego ozdobnym mieczykiem, który bardziej pasował do salonów niż na pole walki. Żył przynajmniej, a to już było coś. Uspokojona, że przynajmniej to zadanie zdaje się przebiegać bez większych problemów, powróciła do obserwacji starcia Tarina z Kapturem, jak postanowiła nazwać przeciwnika. Jej atak powinien w sumie zakończyć jego żywot, jednak wątpiła by dane im było dostąpić takiego szczęścia. Miała jednak nadzieję, że jej towarzysz okaże dość rozumu by skorzystać z okazji i wycofać się poza zasięg ostrza. Jego stan zaczynał ją niepokoić, bardzo niepokoić.
Kiedy jej spojrzenie powróciło do dwóch walczących, pojedynek dobiegł końca. Ciało Tarina bez życia zaczęło staczać się wdół wydmy, a jego oponent powrócił do obserwacji potyczki.
Krucza zamarła na chwilę, nie do końca wierząc własnym oczom. Wedle wszelkiej wiedzy jaką posiadała ich przeciwnik powinien paść trupem. Zamiast tego najwyraźniej miał się doskonale, w przeciwieństwie do jej towarzysza. Mogła oczywiście dalej stać na wozie i szyć do niego, to jednak oznaczałoby zostawienie Tarina na pewną śmierć, o ile już nie był trupem. Ostatnie zaś czego chciała to jego powstanie i konieczność walki z tym, czym wtedy by się stał.
- Hero! - zawołała jedynego sojusznika, który przychodził jej w chwili obecnej na myśl, po czym zeskoczyła z wozu by podjąć próbę dostania się do Tarina i w miarę możliwości odciągnięcia go w stronę wozów.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline