Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2015, 22:42   #17
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W międzyczasie Tarin zdołał znaleźć się u podnóża wydmy na szczycie której znajdował się władca tych martwiaków. Pozostawało jedynie wleźć na górę i zdekapitować oponenta. A Tarin nie zamierzał zwlekać.
Wspinanie się po mokrej wydmie nie było łatwym zadaniem, ale Tarin szybko pokonał odległość. Po kilku chwilach widział już swego adwersarza, a ten najwyraźniej nie miał zamiaru się do niego zwrócić twarzą.
- Po co tu przybyłeś dziecko? - jego głos był suchy i wyprany z emocji. Akcent przypominał mu tereny zachodnie Septimonii, w okolicach ziem Onheri.
- Umarli powinni spoczywać w ziemi - odparł.
- Kim ty jesteś, aby to dyktować? - teraz odwrócił się do Hytosi - Czy to twoi umarli? Czy byli twoi kiedy żyli? Czy to ty ich zabiłeś?
- Nie, ale nie podoba mi się to, co robią - odrzekł Tarin.
Chociaż prowadził rozmowę, to miał zamiar zadać cios, gdy tylko znajdzie się w odpowiedniej odległości.
- Więc nie masz prawa mówić co powinni robić, a co nie. Są spragnieni… - ponownie odwrócił się od Tarina, aby spojrzeć na bitwę.
- Niech piją deszcz. - Tarin zrobił kolejny krok, zbliżając się tak, by zaatakować.
- Och to nie deszcz… - Tarin nawet nie zdążył zareagować kiedy oponent się ruszył i wylądował za nim jego oddech przy uchu Hytosi - Tyle trupów… zero krwi.. gdzie, gdzie ona poszła?
Tarin odwrócił się, zadając cios na oślep - w miejsce, skąd słychać było głos.
O dziwo cios dotarł do celu. Ostrze zagłębiło się w głowie przeciwnika i zatrzymało w połowie jej szerokości. Tarin spodziewał się, że zostanie obryzgany krwią, ale z rany zaczął usypywać się… piasek.
- Wy Hytosi jesteście wszyscy tacy sami.
Tarin nie miał zamiaru wysłuchiwać wyrzutów, skierowanych pod swoim adresem, tudzież pod adresem jego pobratymców. Ani też uzasadnień działalności zakapturzonego marudy.
Zadał kolejny cios, który - w jego zamyśle - miał tamtego przeciąć w połowie.
Tym razem cios natrafił na przeszkodę. Sztylet pojawił się w dłoni oponenta i zablokował cios.
- Taki młody… czemu gnasz tak prędko na pożarcie przez pasożyty?
- Lepiej zostać piaskowym ludkiem? - odparował Tarin. - Za chwilę będziesz pusty, niczym klepsydra.
Zadał kolejny cios.
Oponent ponownie próbował zablokować cios, ostrze miecza jednak osunęła się głębiej i wbiło w adwersarza. Ten tylko delikatnie syknął.
- Twoja ignorancja jest… smutna. - W tym momencie strzała, której pochodzenie Tarin mógł tylko zgadywać ugodziła zakapturzonego w bok, co niestety go tylko rozzłościło - Dosyć tego. - rozpoczął atak. Pierwszy cios ominął jakoś obronę Tarina na szczęście ostrze sztyletu nie wyrządziło żadnej rany, zatrzymując się na zbroi wojownika.
Wymiana ciosów bardziej odpowiadała Tarinowi, niż bezsensowne paplanie o niczym. Tarcza i miecz przeciwko sztyletowi? Jakaś szansa była.
Tarin ponownie zaatakował, próbując kombinację ciosów przełamać obronę zakapturzonego.
Niestety ponownie cios trafił jedynie powietrze, jego przeciwnik był dość zwinny jak na istotę stworzoną z piasku. Wykonał pchnięcie, które minęło zarówno tarczę jak i miecz Tarina i zagłębił się w ciele Hytosi. Wojownik poczuł ból w boku, ale był w stanie walczyć dalej.
Na razie było dwa do jednego. Co prawda paskowy kapturniak zachowywał się tak, jakby rany nie sprawiały na nim żadnego wrażenia, ale piasek się z niego stale wysypywał, była więc szansa, że po następnym ciosie...
Tarin po raz kolejny zadał cios.
Niestety i ten cios został zablokowany, odpowiedź oponenta ponownie zagłębiła się w ciele Hytosi. Ból zaczął wpływać na percepcję Tarina. Zmęczenie zaczęło tłumić zmysły wojownika. Dojrzał jednak jak strzała Kruczej przeleciała na wylot przez głowę zakapturzonego, zostawiając ładną okrągłą dziurkę w jego czole.
Tarin nie sądził, by mógł wyjść z tego starcia z życiem, postanowił jednak spróbować zabrać swego przeciwnika z sobą do krainy śmierci. Ponownie zaatakował, chcąc dopaść zakapturzonego.
Hytosi mógł już tylko zakląć kiedy jego ostrze znowu trafiło w powietrze. Zakapturzony wykonał własny atak, który wbił się boleśnie w brzuch wojownika.
Świat zrobił się blady i w końcu czarny kiedy świadomość opuściła Tarina.
 
Kerm jest offline