Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2015, 23:09   #277
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Nie wiadomo, czy to rześkie górskie powietrze, czy może suta wieczerza, albo fakt snu w wygodnym zakonnym łóżku, ale myśliwy po przebudzeniu czuł się wyjątkowo dobrze. Na dziedzińcu czekał już na niego jeden z duchownych wyposażony w małą drewnianą skrzyneczkę mieszczącą około dwudziestu różnych buteleczek.
- Brat Paul kazał wam jeszcze raz podziękować za wszystko, co dla nas zrobiliście - wytłumaczył pucułowaty podstarzały kapłan, wciskając mu w rękę też zawiniątko, które pachniało świeżymi wypiekami. - Sam udał się w góry pomedytować, więc nakazał mi wytłumaczyć wam wszystko akuratniej... - zaczął prezentować po jednej z trzech różnych sortów butelek.
- Te o barwie fioletu winny przez parę godzin wzmocnić wasze zmysły i powstrzymać sen. Jednak po ich użyciu warto się należycie wyspać.
- Te zielone, mętne, powinny pozwolić wam pozostać dłużej na placu boju, nawet mimo przeważających ran.
- Zaś te ostatnie, mętnie-przeźroczyste sprawią, że na parę pacierzy wzrośnie wasza krzepa. Jednak baczyć musicie, że wasze ciało wielce wygłodniałe po tym wysiłku będzie i lepiej byście mieli w zasięgu dużo strawy, bo zasłabnąć możecie.

Wyglądało na to, że było 6 pierwszych, 6 drugich i 8 trzecich. Faktycznie wystarczająco by wzmocnić małą armię. Najwyraźniej zlękniony Paul w celu zdobycia przychylności strażnik musiał faktycznie opróżnić całe zakonne zapasy.

Hans sztuka przetrwania d20= 4 sukces


Lecz okazało się, że nie był to koniec szczęścia na ten dzień. Myśliwy opróżniając pułapkę znalazł tam dorodnego bobra.

Chyba nie było sensu dłużej zwlekać z powrotem, szczególnie, że nie można było być pewnym dnia nadejścia orczej armii. Szkoda by było, gdyby eliksiry przybyły za późno, by przydać się w czasie obrony faktorii.

***

Tymczasem w Raumsumpf Smokoodporny Kieska poczuł zew złotych monet.

Kieska przekonywanie d20=4 sukces


Przekonanie miejscowych, by pomogli mu w śledzeniu i dobiciu bestii o dziwo poszło całkiem łatwo, wszak już wcześniej deklarowali, że chętni byliby zobaczyć moment zgonu gada, toteż mogłaby to być ku temu idealna okazja.

Gunther percepcja d20(+3 za pomoc miejscowych -2 za burzę)=15 porażka
Kieska percepcja d20(+3 za pomoc miejscowych -2 za burzę)= 17 porażka


Pioruny biły nad nimi, woda lała się falującą w potężnych podmuchach wiatru ścianą, a oni przedzierali się przez górskie lasy zmierzając w kierunku, w którym ostatnio widzieli umykającego, pochorowanego gada...

Po pierwszej godzinie zupełnie stracili pomysł na dalszy kierunek marszu... Byli zziębnięci i zupełnie przemoczeni. No, może poza Guntherem, którego imponujące wilcze futro nawet mimo ulewy chroniło przed utratą ciepłoty jego ciała.

Chcieli już wracać, gdy z oddali usłyszeli ludzkie krzyki. Brzmiało to mniej więcej jak:
-KUUUUUUURWAAAA! - po którym nastąpiło głuche łupnięcie.
Po krótkim namyśle doszli do wniosku, że dochodziło to jednak z krasnoludzkiego, a nie ludzkiego gardła. A wykoncypowali to nie dlatego, że byli specjalnymi znawcami różnić artykulacyjnych u ras człekopodobnych, ale dlatego, że brzmiało to jak u całkiem znanego im krasnoluda. Tego, którego ponoć pochłonął smok.

Docierając na miejsce szybko przyuważyli głęboką skalną zapadlinę ze stromymi brzegami, z których gdzieniegdzie wyzierały korzenie iglaków i małe rachityczne drzewka. Na kikucie po jednym z takich drzewek nadal dyndał kawałek materiału. A dobre 60 stóp niżej leżał ledwo ruszający się, pokrwawiony Zefir. Gunther miał ze sobą linę, ale chyba nawet z nią nie sięgnęliby samego dna, kawałek tak czy tak trzeba by pokonać wspinaczką, a przy tak intensywnym deszczu i wietrze nawet z liną nie byłaby to z pewnością przyjemność.

Niezbyt wiele w takich warunkach widzieli, ale krasnolud chyba nadal żył. Zwinął się boleśnie w pół i odkaszlnął szerokim krwawym bryzgiem.
- Po mojemu to już po nim, flaki pewnikiem całkiem wytłuczone. Lepiej go tam ostawić, modlitwę do bogów zmówić i ruszać z powrotem do domu nim ta wichura i nasze żywoty pochłonie! Nawet jak go wyciągniemy to nie dalej jak dwa pacierze później nam przecież i tak ducha wyzionie! - skwitował towarzyszący im rudy brodacz z łysym pobliźnionym łbem. I widać było, że inni myśleli na ten temat podobnie.

***

A myśliwy gnał ile sił, by zdążyć na czas. Nawet jeśli nie nastąpił jeszcze atak, to przecież przy faktorii było pełno roboty, nim gotowa będzie do jego odparcia. Pokonując milę za milą musiał z satysfakcją przyznać, że Gwiazdka stała się wręcz idealnym wierzchowcem. Widać było, że mu ufała i bez żadnego opóźnienia poddawała się jego woli. Mknęli niczym wiatr, obserwując potężną nawałnicę, która kotłowała się na niebie, gdzieś nad górami na południe od faktorii.

Był późny wieczór i Hans miał nadzieję utrzymać tempo i podróżować również w nocy, przy takiej pogodzie była jednak spora szansa, że chmury zasłonią gwiazdy i księżyc i będzie na to po prostu za ciemno.
 
Tadeus jest offline