Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2015, 12:58   #279
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Gunther krzywił się na pogodę, chociaż miarkując po rzednących minach chłopów dookoła miał ku temu najmniejsze powody, jednak strumienie zimnej wody lejące się za kołnierz i najodporniejszemu wiarusowi dadzą się we znaki.

- To miesięczną kąpiel mamy już z głowy, co Kieska? Miesięczną, hłe hłe hłe... - zarechotał olbrzym sięgając do juków po butelkę cieńkusza, który "wypożyczył" z piwniczki, w której przyszło mu bohatersko ukrywać się przed smokiem w czas jego pierwszego ataku.

Podły napitek smakował zeszłorocznym jabłkiem, jednak specyficzna nutka zmokniętego kundla na końcu języka pozwalała sądzić, że od owego zeszłego roku poza mocą urzędową trunek niechybnie zaczął zmieniać się w ocet. Cóż, może to nawet był ocet? Po ciemku nie rada dostrzec, a we wsi nikt w pisemne etykiety by się nie zabawiał, zresztą spragniony wojak i tak w czytanie bawić się nie będzie. Leuden łyknął na próbę razy kilka, a ostatecznie upewniwszy się, że lubo popija sobie cieniutki ocet jabłkowy skrzywił się, wypluł, a butelkę cisnął w krzaki nikomu o niczym nie wspominając.

***

Gdy dojechali już do rozpadliny pierwszym co zrobił wykidajło było wysikanie się w krzaki, bo tak go wytrzęsło na górskiej dróżce, że pęcherz domagał się zadośćuczynienia. Następnie strażnik zajrzał do dziury, która głęboka była na bez mała dziesięciu ludzi, aż dziw że coś było widać z samego szczytu. Na dnie majaczył zarys ich znajomego tłustego krasnoluda, który miał się nie najlepiej, jednak pamiętając jego niedawne starcie z bestią i tak było to imponującym wynikiem.

- Halo! Żyjesz? Są tam może jakieś skarby? - echo poniosło pytanie.

Z dołu dobiegły jakieś nieartykułowane charkoty i kilka wyraźnie obraźliwych słów. Jednak żadnych uwag o złocie i kosztownościach.

- Też Cię ciepło wspominamy. - Leuden przysiadł na przewalonym drzewku i zadumał się. Albo krasnal rzeczywiście nic nie zobaczył, albo już od zmysłów odchodził i nie poznałby skarbu nawet gdyby wspierał o niego czerep. Trzeba było się do środka jakoś dostać i samemu obadać.

- Robimy tak - jedna grupa idzie poszukać jaszczura, gdzieś barachło pewnie leży i flaki wyrzyguje. Jak znajdzie to woła drugą i społem dobijamy gadzinę, no chyba że już się przekręciła. Druga grupa robi schody i włazi rozejrzeć się w leżu. Wiecie, ścina drzewko, nacina w nim stopnie i opiera o ścianę wykrotu. Można liną umocować, żeby się nie wykopyrtnęła.

Gunther nawet nie wspominał skąd ten pomysł, dość że kiedy człek zatrzaśnie się w piwniczce a ktoś wielce nieuprzejmy usunie mu drabinę, wtedy ma się wiele czasu na rozmyślanie jak też nie dokonać żywota w ciemnicy. Kto by pomyślał, że kiedyś jeszcze zrobi użytek z tej wiedzy?
 
Dziadek Zielarz jest offline