Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-12-2015, 01:23   #108
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Czyli miał do czynienia z ludźmi Księcia. Ostatni Książę, który pojawił się w życiu JD, wysłał za nim morderczy oddział pościgowy po ulicach Goteborga, o ile wierzyć zapewnieniom dr Zeldy. Jego włoski odpowiednik wydawał się jednak milej ustosunkowany. „Potrzebował go”, i Ashford uznał, że raczej nie do weryfikacji ostrości miecza.

Dlatego miękko zeskoczył z balkonu, którym się przekradał, na kamienny, wilgotny po deszczu bruk Watykanu. Szedł w kierunku dwóch nieznajomych. Był znużony nieco tylko produktywną godziną śledzenia.

- Czy to mnie szukacie? - zapytał, gdy znalazł się dostatecznie blisko. Sprawiał wrażenie spokojnego. - Jestem Joseph D. Ashford z Brujahów - skorzystał z nieco elegantszej formy nazwiska. A dostojności potrzebował na gwałt, brudny i śmierdzący ściekami.

Mężczyźni wyglądali na szczerze zdziwionych, co tylko podbudowało ego JD.

- Wi...Witamy - odezwał się niższy, kłaniając głową.
- Słyszeliśmy o pana przybyciu - rzekł wreszcie ten wyższy, przyglądając się uważnie Brujahowi - Jestem Matteo Rozenti, a to Renu Ferrero, obaj z klanu Toreador. Wyszliśmy żeby pana powitać - skłamał.
- Za przyzwoleniem księcia Erosa Ramonee mamy też zapytać czy chce pan dopełnić protokołu i wpierw odwiedzić księcia, czy od razu wziąć udział w krwawych łowach. - dodał niejaki Renu.
- W krwawych łowach przeciwko komu? - dopytał Ashford. Nie było sensu udawać, że wie.
- Przeciwko zdrajcom z Sabatu, oczywiście. - odrzekł Matteo.
- Sabat jest duży i wiele w nich zdrajców. Wielu z nich to wojownicy na tyle zaciekli, że warto znać ich imiona. Ja sam przebywam w Rzymie od niedawna i nie wszystko jest mi wiadomo o problemach z tutejszym Sabatem. Czy zechcą mi panowie przybliżyć sytuację, lub zaprowadzić do kogoś w tym względzie kompetentnego?

Mężczyźni spojrzeli na siebie, po czym ten wyższy skinął głową.
- Ponieśliśmy klęskę. - rzekł ponuro Renu, patrząc gdzieś w przestrzeń - Sabat wykradł jeden z naszych najświętszych artefaktów. Nie zdołaliśmy ich powstrzymać i... Bóg jeden wie, gdzie te diabły są teraz. Jedyne czego dokonaliśmy, to czynny opór, przez co musieli się przegrupować i... nie wszyscy zdążyli odlecieć. Zostaliśmy więc sami z niedobitkami z Sabatu, których tropimy, a następnie eliminujemy. Niestety, jest pewien problem...
- Były egzekutor z klanu Nosferatu, zdrajca. - wyjaśnił drugi Toreador, po czym splunął na ziemię.
- Z nim sami sobie nie poradzimy, jest zbyt potężny, dlatego myśleliśmy... mieliśmy nadzieję, że mimo kłopotów w Wiedniu i Londynie Camarilla kogoś przyśle nam na pomoc.
Zapadła cisza, po której odezwał się Matteo.
- Skoro to nie pan jest tym wsparciem, mogę spytać o powód pańskiej wizyty? - w jego spojrzeniu pojawiła się nieufność.

JD żachnął się.
- Oczywiście, że pomoc tutejszej Camarilli. Nastały czasy tak trudne, że wraz z dodatkowymi problemami w bezpiecznej komunikacji poruszamy się niepewnie w chaosie. Jestem tutaj, aby jako żołnierz Camarilli pomóc w schwytaniu zdrajców. Ostatnimi czasy byłem tak zajęty, że nie zdążyłem się zapoznać z sytuacją aż do przylotu do tego pięknego miasta.

Brujah pieprzył głupoty, w międzyczasie zastanawiając się nad linią strategii. Jeżeli Cook był zdrajcą, to mogło oznaczać to dla Ashforda potencjalnie fatalne czasy. Gdy Egzekutor traci na znaczeniu, Archonci, którzy są pod nim, potencjalnie też. A pomocnicy tych drugich jeszcze bardziej. Co znaczyło, że jedynie przed głupcami mógł chwalić się i bronić piastowanym stanowiskiem.

- Jestem tutaj dlatego, by zająć się problemem i mamy ten sam cel, lecz patrzymy na niego z różnych stron. Wy chcecie odnaleźć zdrajcę Camarilli, którym okazał się Cook - JD specjalnie przytoczył nazwisko. - A mi Wiedeń rozkazał odszukanie Cooka, który okazał się zdrajcą. Myślę więc, że możemy zjednoczyć się w poszukiwaniach. Jednak do niczego nie dojdziemy, jeżeli będziemy jedynie snuć się godzinami wokół Watykanu, licząc na szczęście.

JD mógł ich wykorzystać, by odszukać Cooka. A wtedy dopiero zadecydować, po której stronie stanąć… nie żeby już teraz nie miał pewnych inklinacji. Irytowało go tłumaczenie się i korzenie przed jakimiś przypadkowymi Toreadorami… lecz była to niska cena, jaką płacił za obietnicę potencjalnych korzyści.

Jeśli Kainici nie łykneli opowieści JD, nie dali tego po sobie poznać. Obaj pokiwali głowami.

- Udało nam się zagonić go do wschodniego skrzydła katakumb. - wyjaśnił Renu - Niestety, nawet tam kundel gryzie. Prawie zabił dwóch naszych. Nie wyjdzie stamtąd, bo udało się rozstawić naszym Tremere’om pułapki. Jednak żeby w nie wejść... musiałby się ruszyć, dlatego chcieliśmy go po prostu przetrzymać. Jeśli więc pan czuje się na siłach walczyć z tą kanalią...
- Służymy pomocą w postaci sprzętu i wsparcia ochotników. - dodał ochoczo drugi wampir.
JD skinął głową.
- I też informacji, mam nadzieję. Chciałbym wiedzieć, jak dokładnie wyglądały losy tej kanalii w Rzymie, po kolei co czynił. Ażeby wiedzieć, czego można się po nim spodziewać. Czy są z nim jacyś sprzymierzeńcy? Jakiego rodzaju pułapki rozstawili Tremere? Jak mógłbym przez nie przejść bez szwanku, żeby policzyć się tą bestią po dżentelmeńsku? - JD zacisnął pięść, by dać do zrozumienia, o jaki rodzaj konfrontacji mu chodzi.
- To było dwa dni temu. - zaczął mówić wyższy Tremere - Zorganizowana grupa Sabatu napadła na Bazylikę, a dokładnie... cóż, przy panu chyba możemy mówić otwarcie - zbiór artefaktów nieumarłych.
- Czyli tych, których nie znajdzie się w zapiskach archiwum, a nawet jeśli, to sprowadzone są do roli legend i mitów.
- Nie wiemy dokładnie co Sabatnicy ukradli, ale mimo szybkiej odpowiedzi ze strony Camarilli, udało im się zbiec z... TYM przedmiotem. Wspacie z Wiednia ruszyło oczywiście za zbiegami, a my zostaliśmy sami z brudami, które pozostały. Wśród nich był Cook.
- Co prawda myśleliśmy na początku, że był on jednym z wampirów, które wysłała góra...
- I tak zresztą twierdził, udając współpracę z nami.
- Jednak odkryliśmy na zapisach z kamer jak zdejmuje maskę...
- W sensie, że twarz jednego z Sabatników. Kiedy to sprawdziliśmy, okazało się, że Nosferatu faktycznie był w zastępach przeciwnikach. Miał to samo odzienie, nawet dodatki...
- To bezsprzecznie był on! Sprawdziliśmy zresztą rejestr wysiadających z samolotu bojowników Camarilli. Jego tam nie było, a w rejestrze Rady wpisane jest ponoć, że jest na misji w Pakistanie. No i uciekł od razu przed nami. Jest sam, ale... jest naprawdę silny.
- Przed wejściem do katakumb Tremere przygotowali klasyczną, niewidzialną klatkę. Wystarczy, że Nosferatu zechce wyjść i stanie na właściwym obszarze. Wtedy klatka się zamknie.
- Natomiast wchodzić do katakumb można bez problemu. Tylko przy wyjściu... wiadomo, nasz Tremere od razu pana uwolni, gdy potwierdzi pana tożsamość.
- To naprawdę nic groźnego. Jedynie zaklecie unieruchamiające w pewnym obszarze.


JD zastanowił się przez chwilę… chyba z podobnym hokus-pokus spotkał się w górach Hindu Kusz. W magiczną pułapkę wpakował się Mały John. Mary mówiła o pentagramie… Tyle że za tym stali ludzcy magowie, a poza tym Brujah nie miał zielonego pojęcia, w jaki sposób uwolnili wtedy pomocnika Marcusa. Ale może jego matka to wiedziała? Lub sam Lind? Rozsądnie byłoby się z nimi skontaktować w tej sprawie. Choć nie zdziwiłby się, gdyby odpowiedź była prosta: wystarczy zabić tego, kto rzucił zaklęcie. W rzeczywistości sprawa wyglądała fatalnie.

- Pod którą ulicą czyha Cook? - zapytał. - Gdzie dokładnie znajduje się na mapie Rzymu? Ta pułapka działa tylko na wampiry, czy również na ludzi? Egzekutor jest wampirem o gęstej krwi. Czy ta pułapka na pewno go powstrzyma? Który Tremere rzucił zaklęcie?

Zastanowił się przez chwilę… Dobrze byłoby zwiedzić bibliotekę, by poczytać o tych katakumbach. O ewentualnych tajemnych wyjściach, których Tremere nie zapieczętowali. Gdyby mieli do pomocy Gangrela, czy dałby radę ich przedostać przez ziemię dzielącą świat zewnętrzny od katakumb? Marcus Lind był w stanie schronić się przed słońcem w nawet twardej, litej skale… czy mógłby wyjść z niej po drugiej stronie? Ashford chyba musiał wykonać kilka telefonów… Nie był pewny, czy zechcą kooperować, jednak miał wrażenie, że sam nie da rady uratować Cooka.

- Czy w tych katakumbach mieszkają jakieś wampiry, które ewentualnie mogłyby się sprzymierzyć ze zdrajcą i stanowić problem? To chyba idealne miejsce dla tutejszych Nosferatu?

- Nie, nie, nie. To święte miejsce! - wyrwał się Renu, po czym jakby zmieszany wyjaśnił - Może ciężko w to uwierzyć, ale wielu z nas jest wierzących. Pilnujemy, by nikt niepowołany nie dostał się w miejsce spoczynku świętych kościoła. Ten Nosferatu... zbezcześcił to miejsce i za to również powinien być ukarany!
- Ekhm. Co do pułapki... - Matteo wydawał się być bardziej konkretny - Jej twórcą jest Artur i pewnie on byłby w stanie odpowiedzieć na pana pytania. Zeby go spotkać, musielibyśmy jednak wpierw udać się do posiadłości księcia, to jakieś 5 przecznić stąd, tymczasem wejście do katakumb jest zaraz przy bazylice, niedaleko.
- Ach, to proszę wpierw zaprowadzić mnie do tego wejście do katakumb. Chcę tylko zorientować się, gdzie jest. Później poproszę państwa o numer kontaktowy i umówimy się na określony godzinę eksploracji. Wcześniej jednak muszę się rzecz jasna przygotować. Spontaniczne wejście do środka wydaje się nieroztropne.
 
Ombrose jest offline