Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-12-2015, 03:41   #12
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację

Taksówka powoli sunęła ulicami Nowego Jorku. Kierowca na szczęście nie był rozmowny, mogła więc spokojnie zanurzyć się w swoich rozmyśleniach. Mijane lampy rzucały cienie na jej zatroskaną twarz. Powodem tego był cel podróży, Avengers Mansion.

Długo wahała się czy w ogóle przyjść. Wciąż pamiętała rozmowę z Clintem, nieporozumienie do jakiego doszło, gdy odwiedził ją po występie. Avengersi stanowili absolutny top superbohaterów. Gdyby miała tydzień nie przejrzała by wszystkich nagłówków i artykułów, zarówno pochlebnych jak i krytycznych, o ich wyczynach. Należeć do takiej grupy było niesamowitym zaszczytem. Gdyby to zależało tylko od niej, to z miejsca zgodziła by się na wszystko byleby z dumą ogłosić się członkinią tej grupy. Postawiła by własny talent oraz wiedzę na szali by bronić ludzkość. W końcu do tego się urodziła i trenowała przez całe swoje życie. Z drugiej jednak strony tradycja jej klanu naciskała na wstrzemięźliwość. Świat nie mógł się dowiedzieć o grozie jaka na niego czekała na końcu Czasu. Ona, jak i setki kobiet przed nią, robiła wszystko by odsunąć widmo zagłady. Wszystko zaś potajemnie, bez niepotrzebne poklasku czy zwykłego dziękuje. Tajemnica. To było drugie imię jej ludu. Częściowo już udało jej się to zmienić, tylko dzięki temu mogła wyruszyć do Ameryki by szukać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Zmiany następowały jednak powoli. Był to proces ciężki i żmudny. Stawka była niewyobrażalnie wysoka. Rozmowa z babcią tylko ją o tym przekonała. Jednak po kilku nieprzespanych nocach postanowiła pójść na spotkanie. Po nim zaś zdecyduje co dalej. Zresztą podobno sam Najwyższy Czarnoksiężnik konsultuje się i współpracuje z Avengers, czemu więc ona miała by nie spróbować?

Taksówkarz nie upierał się przy wysokości napiwku. Sprawiał wręcz wrażenie, jakby chciał najszybciej jak się da odjechać z tej części miasta. Poprawiła puchowy kołnierz, w który wtuliła swoją głowę i ruszyła do wejścia. Zima to z pewnością nie była jej ulubiona pora roku. Musiała jednak jeszcze jakiś czas wytrzymać. Metaliczny i chłodny głos w słuchawce domofonu oznajmił jej, że zostaną wpuszczeni do budynku punkt piąta, a widok stojących na zewnątrz ludzi zdawał się to potwierdzać. Oparła się o framugę drzwi i krytycznym wzrokiem obrzuciła towarzystwo. Zwłaszcza młodzieńca w katastrofalnie dobranej garderobie. Na szczęście przybyła kwadrans przed umówionym czasem. Nie musiała więc długo marznąć. Roztarła drętwiejące dłonie i skupiła się na uczuciu ciepła. Nauczyła się tego w trakcie długich, samotnych nocy na piaskach pustyni. Nikt spośród zebranych nie spieszył się z zawieraniem znajomości. Milczała więc i ona poszczękując zębami z cicha.

Po przywitaniu przez Clinta, również odwiesiła swój zimowy płaszcz koło kominka i przez chwilę ogrzewała się przy nim. Przyjrzała się dodatkowym dwóm mężczyznom, którzy zjawili się ostatni. Łącznie z nimi była ich tutaj szóstka, nie licząc Hawkeye'a. Niesamowita zbieranina. Można się było spodziewać, że nie będzie jedyna. Z tego co mówił Clint mają stworzyć coś w stylu drużyny B. Nastawiała się na coś zupełnie inne. Cóż przynajmniej jedzenie było smaczne.
" A może po prostu miałam zbyt duże oczekiwania - pomyślała nakładając na talerz przekąski śledziowe, odrobinę kawioru i oliwki z serem. - Wyobrażałam sobie nie wiadomo co, a już przy pierwszym spotkaniu Clint wytłumaczył jak to może wyglądać. Eh, głupia ja. Szkoda tych nieprzespanych nocy."
Usiadła w głębokim fotelu dopełniając swój bufet lampką półsłodkiego, chilijskiego wina i obserwowała. W tym akurat czuła się najlepiej, a warto było dokładnie poznać przyszłych "towarzyszy".

Na pierwszy ogień poszedł ten kiepsko odziany, kompletnie bez klasy i do tego źle wychowany młodzieniec, Jazzman. Cóż z jego historii wynikało, że nie wiele więcej można było się po nim spodziewać. Miał przynajmniej szczere chęci i mimo wszystko wydawał się być dobrym człowiekiem. Tylko na chwałę bogów, kto dobierał taki kolor szpilek do takiej bluzki! Ona sama ubrana była w najlepsze co było w jej szafie, jednocześnie zaś nie starając się wyglądać na jakąś wymuskaną lalkę. Nisko leżące jeansy i wełniany sweter w stylu top świetnie leżały na jej szczupłej sylwetce, zapewniając jednocześnie tyle ciepła ile chciała. A to, że miała całkowicie odsłonięty brzuch? Nie mogła się po prostu powstrzymać przed pokazaniem swojej dumy i chwały. W końcu była kobietą. Znającą swoją wartość, kręcącą biodrami przy każdym ruchu oraz uwodzicielską kobietą. Na szczęście, nie jedyną w towarzystwie. Inaczej od poziomu kipiącego testosteronu można by zwariować. Zwłaszcza jak się spojrzało na Nathaniela. Kopiuj wklei żołnierz jakich widywała w bazie ojca. Nie musiał się nawet odzywać. Z tego co opisywał był po przejściach tak samo jak ten kolorowy maniak w masce. Ten, który nie spuszczał oczu z jej tyłka, gdy przemierzała korytarz posiadłości. Przywykła do tego. Nigdy jednak nie przywyknie do nagle odradzającej się ręki uciętej w akcie samoagresji. Z medycznego punktu widzenia zdolność do samoregeneracji zaintrygowała Zafinę, ale nie na tyle by chcieć to oglądać po raz kolejny. Ledwo powstrzymała krzyk, gdy krew szeroką strugą strzyknęła na dywan. Na szczęście w pomieszczeniu znajdowała się osoba z klasą. Lady Europa, chociaż może odrobinę zbyt pompatyczna i sztywna, przypadła jej do gustu. Jak prawdziwa lady potrafiła się ubrać oraz zrobić wrażenie na facetach. Czuła, że jakoś się dogadają. Pozostawał więc jeszcze jeden osobnik, który nie zabrał głosu. Kolejny tajemniczy, zamaskowany mężczyzna. Chyba mężczyzna, bo nawet gdy zdejmował kask motocyklisty to starał się nie pokazywać swojej twarzy, a luźny strój uniemożliwiał identyfikacje. Ten jednak nie odzywał się. Zamiast tego wpatrywał się w nią z uporem. Zrozumiała w mig.
- Cóż widzę że przyszła kolej na mnie. - zaczęła, powoli wstając z fotela. Starała się by w głosie wybrzmiała pewność siebie, ale czuła się gorzej niż na scenie. Akcent, którego nigdy tak naprawdę nie starała się dokładnie zamaskować czy zmienić, wskazywał na Blisko-Wschodnie pochodzenie kobiety. - Nazywam się Zafina. Możecie mnie znać z występów artystycznych grupy "Tancerze Wschodu". Oprócz tego jestem uzdolnionym fizjoterapeutą z dyplomem Uniwersytetu w Columbii. Wiem więc co nieco o ludzkim ciele. Jak je wykorzystać, jak zranić i jak... zadowolić.
Mrugnęła zalotnie w kierunku Wade'a układając usta w dziubek ale nie pozwoliła sobie na dłuższą przerwę.
- Zaś co do moich umiejętności, to również pozwolę sobie na prezentację.
Zakręciła palcami w powietrzu i półpiruetem znalazła się na środku sali. Tańczyła w takt niesłyszalnej dla nikogo muzyki. Jej ruchu powoli nabierały płynności. Ciało wiło się jakby było zrobione z gumy, a ona spod półprzymkniętych powiem skupiała swoją wolę na otoczeniu. Trunki ze stołu powoli opuściły swoje naczynia. Zmieniły się w wielobarwne kule, krążące dookoła tancerki, po czym wróciły na swoje miejsca nie ulewając ani kropli. Zafina zmieniła tempo. Tupnęła nogą raz i drugi. Ruchy nabrały agresywności, szybkości oraz drapieżności. Wydawało się jakby poprzez taniec walczyła z czymś nieokreślonym. Hipnotyzowała. Dlatego nie od razu zauważyli, że ogień w kominku rozrósł się do niesamowitych rozmiarów, a potem wystrzelił ponad stołem w jej kierunku. Ogień zamigotał na jej dłoniach, nie czyniąc jej żadnej krzywdy. Skończyła swój występ nagle wybijając sie w powietrze. Zastygła tak przez ułamek, po czym, z klaśnięciem dłoni, opadła w przyklęku na podłogę. Przez salę przeleciał niesamowity podmuch powietrza gaszący wszystkie świece i tarmoszący włosy. Jedynie małe płomyczki tańczyły na palcach Arabki. Wykorzystując je, ponownie podpaliła knoty. Odgarnęła długie, kruczoczarne i spięte w kok włosy z twarzy.
- Pozwólcie więc przedstawić się poprawnie. Nazywam się Zafina, władająca żywiołami. Możecie mi jednak mówić... - zastanowiła się przez chwilę. Skoro wszyscy mamy się w to bawić to ona również. - The Dancer, Tancerka.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 24-12-2015 o 04:05.
Noraku jest offline