|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-12-2015, 22:51 | #11 |
Reputacja: 1 | ”Spóźnię się, na bank się spóźnię.” Dodał gazu wyprzedzając sportowego Dodge’a. Most Verrazano-Narrows na szczęście był dobrze odśnieżony i po chwili był już po jego drugiej stronie. Zjechał z głównej trasy wychylając się mocno i pognał jedną z pobocznych dróg. ”Jak nic się spóźnię. Damn it.” By tego wszystkiego było mało, po drodze mignął mu patrol policji. Mężczyzna jedynie dodał gazu, przemykając pomiędzy dwoma żółtymi taksówkami. Przypomniał sobie trasę dojazdu, którą wcześniej sobie otworzył w google maps. Nie korzystał z nawigacji. Nie lubił jak ktoś mówi mu jak ma prowadzić. Odbił w konkretną dróżkę i… był na podjeździe do Avengers Mansion. Spojrzał na zegarek. Dwie minuty przed piątą. ”Fuck yeah.” Wyprostował się opierając stopy na ziemi. Nie wygaszał jeszcze motocykla. Rozejrzał sie dookoła, nadal w kasku na głowie. Wyglądało na to, że wszyscy już byli. Lista wydawała się zgadzać. Przeciągnął się i kiedy brama została otwarta, to wjechał na teren posesji tuż za czarnym humvee. Postawił motor pod niedużym zadaszeniem obok czegoś, co wyglądało na garaże. Nie spieszył się z wejściem do środka. Powoli ściągnął kask, odwracając się jednocześnie plecami do reszty. Nałożył na głowę kaptur, wystający spod zielonej kurtki wojskowej używanej onegdaj przez Bundeswehrę, po czym sięgnął do schowka za siodłem. Wyciągnął stamtąd maskę, która zakryła całą jego twarz. Wziął także prosty plecak, zarzucił go na ramię i jako ostatni wszedł do budynku. Chyba jako jedyny postanowił skorzystać z propozycji Clinta. W tą pogodę jego kurtka była prawie cała przemoczona. Powiesił ją obok kominka i sam usiadł blisko, żeby korzystać z tego przyjemnego źródła ciepła. W przeciwieństwie do pozostałych nie nosił żadnego kostiumu uwydatniającego muskulaturę. Wprost przeciwnie, miał teraz na sobie szeroką, brązową bluzę z kapturem, oraz czarne bojówki. Jedynie maska odróżniała go od przeciętnego człowieka z ulicy. Z spokojem przysłuchiwał się rozmowom ekipy, którą zebrał Burton. Nigdzie mu się nie spieszyło. Założył nogę na nogę i rozsiadł się wygodniej w jednym z foteli. Deadpool oczywiście robił pokazówkę, ale to nic niezwyczajnego. Lady Europa okazała się być bardzo grzeczną damą. ”Ciekawe czy tak samo zaimplantowaną ma europejską poprawność polityczną” uśmiechnął się za maską na tą myśl. Jones najchętniej by z każdym już brudershafta wypił, ale taka właśnie była natura większości Speedsterów. Cable był również rozmowny, co go nieco zaskoczyło. Miał inne wyobrażenie o nim. Odwrócił głowę w kierunku ostatniego członka ekipy. The Dancer. Nie miał zamiaru się jeszcze odzywać, więc czekał aż ona się wypowie. Void był cierpliwy. Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 22-12-2015 o 23:57. |
24-12-2015, 03:41 | #12 |
Reputacja: 1 | Taksówka powoli sunęła ulicami Nowego Jorku. Kierowca na szczęście nie był rozmowny, mogła więc spokojnie zanurzyć się w swoich rozmyśleniach. Mijane lampy rzucały cienie na jej zatroskaną twarz. Powodem tego był cel podróży, Avengers Mansion. Długo wahała się czy w ogóle przyjść. Wciąż pamiętała rozmowę z Clintem, nieporozumienie do jakiego doszło, gdy odwiedził ją po występie. Avengersi stanowili absolutny top superbohaterów. Gdyby miała tydzień nie przejrzała by wszystkich nagłówków i artykułów, zarówno pochlebnych jak i krytycznych, o ich wyczynach. Należeć do takiej grupy było niesamowitym zaszczytem. Gdyby to zależało tylko od niej, to z miejsca zgodziła by się na wszystko byleby z dumą ogłosić się członkinią tej grupy. Postawiła by własny talent oraz wiedzę na szali by bronić ludzkość. W końcu do tego się urodziła i trenowała przez całe swoje życie. Z drugiej jednak strony tradycja jej klanu naciskała na wstrzemięźliwość. Świat nie mógł się dowiedzieć o grozie jaka na niego czekała na końcu Czasu. Ona, jak i setki kobiet przed nią, robiła wszystko by odsunąć widmo zagłady. Wszystko zaś potajemnie, bez niepotrzebne poklasku czy zwykłego dziękuje. Tajemnica. To było drugie imię jej ludu. Częściowo już udało jej się to zmienić, tylko dzięki temu mogła wyruszyć do Ameryki by szukać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Zmiany następowały jednak powoli. Był to proces ciężki i żmudny. Stawka była niewyobrażalnie wysoka. Rozmowa z babcią tylko ją o tym przekonała. Jednak po kilku nieprzespanych nocach postanowiła pójść na spotkanie. Po nim zaś zdecyduje co dalej. Zresztą podobno sam Najwyższy Czarnoksiężnik konsultuje się i współpracuje z Avengers, czemu więc ona miała by nie spróbować? Taksówkarz nie upierał się przy wysokości napiwku. Sprawiał wręcz wrażenie, jakby chciał najszybciej jak się da odjechać z tej części miasta. Poprawiła puchowy kołnierz, w który wtuliła swoją głowę i ruszyła do wejścia. Zima to z pewnością nie była jej ulubiona pora roku. Musiała jednak jeszcze jakiś czas wytrzymać. Metaliczny i chłodny głos w słuchawce domofonu oznajmił jej, że zostaną wpuszczeni do budynku punkt piąta, a widok stojących na zewnątrz ludzi zdawał się to potwierdzać. Oparła się o framugę drzwi i krytycznym wzrokiem obrzuciła towarzystwo. Zwłaszcza młodzieńca w katastrofalnie dobranej garderobie. Na szczęście przybyła kwadrans przed umówionym czasem. Nie musiała więc długo marznąć. Roztarła drętwiejące dłonie i skupiła się na uczuciu ciepła. Nauczyła się tego w trakcie długich, samotnych nocy na piaskach pustyni. Nikt spośród zebranych nie spieszył się z zawieraniem znajomości. Milczała więc i ona poszczękując zębami z cicha. Po przywitaniu przez Clinta, również odwiesiła swój zimowy płaszcz koło kominka i przez chwilę ogrzewała się przy nim. Przyjrzała się dodatkowym dwóm mężczyznom, którzy zjawili się ostatni. Łącznie z nimi była ich tutaj szóstka, nie licząc Hawkeye'a. Niesamowita zbieranina. Można się było spodziewać, że nie będzie jedyna. Z tego co mówił Clint mają stworzyć coś w stylu drużyny B. Nastawiała się na coś zupełnie inne. Cóż przynajmniej jedzenie było smaczne. " A może po prostu miałam zbyt duże oczekiwania - pomyślała nakładając na talerz przekąski śledziowe, odrobinę kawioru i oliwki z serem. - Wyobrażałam sobie nie wiadomo co, a już przy pierwszym spotkaniu Clint wytłumaczył jak to może wyglądać. Eh, głupia ja. Szkoda tych nieprzespanych nocy." Usiadła w głębokim fotelu dopełniając swój bufet lampką półsłodkiego, chilijskiego wina i obserwowała. W tym akurat czuła się najlepiej, a warto było dokładnie poznać przyszłych "towarzyszy". Na pierwszy ogień poszedł ten kiepsko odziany, kompletnie bez klasy i do tego źle wychowany młodzieniec, Jazzman. Cóż z jego historii wynikało, że nie wiele więcej można było się po nim spodziewać. Miał przynajmniej szczere chęci i mimo wszystko wydawał się być dobrym człowiekiem. Tylko na chwałę bogów, kto dobierał taki kolor szpilek do takiej bluzki! Ona sama ubrana była w najlepsze co było w jej szafie, jednocześnie zaś nie starając się wyglądać na jakąś wymuskaną lalkę. Nisko leżące jeansy i wełniany sweter w stylu top świetnie leżały na jej szczupłej sylwetce, zapewniając jednocześnie tyle ciepła ile chciała. A to, że miała całkowicie odsłonięty brzuch? Nie mogła się po prostu powstrzymać przed pokazaniem swojej dumy i chwały. W końcu była kobietą. Znającą swoją wartość, kręcącą biodrami przy każdym ruchu oraz uwodzicielską kobietą. Na szczęście, nie jedyną w towarzystwie. Inaczej od poziomu kipiącego testosteronu można by zwariować. Zwłaszcza jak się spojrzało na Nathaniela. Kopiuj wklei żołnierz jakich widywała w bazie ojca. Nie musiał się nawet odzywać. Z tego co opisywał był po przejściach tak samo jak ten kolorowy maniak w masce. Ten, który nie spuszczał oczu z jej tyłka, gdy przemierzała korytarz posiadłości. Przywykła do tego. Nigdy jednak nie przywyknie do nagle odradzającej się ręki uciętej w akcie samoagresji. Z medycznego punktu widzenia zdolność do samoregeneracji zaintrygowała Zafinę, ale nie na tyle by chcieć to oglądać po raz kolejny. Ledwo powstrzymała krzyk, gdy krew szeroką strugą strzyknęła na dywan. Na szczęście w pomieszczeniu znajdowała się osoba z klasą. Lady Europa, chociaż może odrobinę zbyt pompatyczna i sztywna, przypadła jej do gustu. Jak prawdziwa lady potrafiła się ubrać oraz zrobić wrażenie na facetach. Czuła, że jakoś się dogadają. Pozostawał więc jeszcze jeden osobnik, który nie zabrał głosu. Kolejny tajemniczy, zamaskowany mężczyzna. Chyba mężczyzna, bo nawet gdy zdejmował kask motocyklisty to starał się nie pokazywać swojej twarzy, a luźny strój uniemożliwiał identyfikacje. Ten jednak nie odzywał się. Zamiast tego wpatrywał się w nią z uporem. Zrozumiała w mig. - Cóż widzę że przyszła kolej na mnie. - zaczęła, powoli wstając z fotela. Starała się by w głosie wybrzmiała pewność siebie, ale czuła się gorzej niż na scenie. Akcent, którego nigdy tak naprawdę nie starała się dokładnie zamaskować czy zmienić, wskazywał na Blisko-Wschodnie pochodzenie kobiety. - Nazywam się Zafina. Możecie mnie znać z występów artystycznych grupy "Tancerze Wschodu". Oprócz tego jestem uzdolnionym fizjoterapeutą z dyplomem Uniwersytetu w Columbii. Wiem więc co nieco o ludzkim ciele. Jak je wykorzystać, jak zranić i jak... zadowolić. Mrugnęła zalotnie w kierunku Wade'a układając usta w dziubek ale nie pozwoliła sobie na dłuższą przerwę. - Zaś co do moich umiejętności, to również pozwolę sobie na prezentację. Zakręciła palcami w powietrzu i półpiruetem znalazła się na środku sali. Tańczyła w takt niesłyszalnej dla nikogo muzyki. Jej ruchu powoli nabierały płynności. Ciało wiło się jakby było zrobione z gumy, a ona spod półprzymkniętych powiem skupiała swoją wolę na otoczeniu. Trunki ze stołu powoli opuściły swoje naczynia. Zmieniły się w wielobarwne kule, krążące dookoła tancerki, po czym wróciły na swoje miejsca nie ulewając ani kropli. Zafina zmieniła tempo. Tupnęła nogą raz i drugi. Ruchy nabrały agresywności, szybkości oraz drapieżności. Wydawało się jakby poprzez taniec walczyła z czymś nieokreślonym. Hipnotyzowała. Dlatego nie od razu zauważyli, że ogień w kominku rozrósł się do niesamowitych rozmiarów, a potem wystrzelił ponad stołem w jej kierunku. Ogień zamigotał na jej dłoniach, nie czyniąc jej żadnej krzywdy. Skończyła swój występ nagle wybijając sie w powietrze. Zastygła tak przez ułamek, po czym, z klaśnięciem dłoni, opadła w przyklęku na podłogę. Przez salę przeleciał niesamowity podmuch powietrza gaszący wszystkie świece i tarmoszący włosy. Jedynie małe płomyczki tańczyły na palcach Arabki. Wykorzystując je, ponownie podpaliła knoty. Odgarnęła długie, kruczoczarne i spięte w kok włosy z twarzy. - Pozwólcie więc przedstawić się poprawnie. Nazywam się Zafina, władająca żywiołami. Możecie mi jednak mówić... - zastanowiła się przez chwilę. Skoro wszyscy mamy się w to bawić to ona również. - The Dancer, Tancerka.
__________________ you will never walk alone Ostatnio edytowane przez Noraku : 24-12-2015 o 04:05. |
24-12-2015, 05:15 | #13 |
Reputacja: 1 |
|
24-12-2015, 12:08 | #14 |
Reputacja: 1 | Nathaniel uśmiechnął się z zadowoleniem, kiedy Jack entuzjastycznie zareagował na jego radę i postanowił więcej nie użalać się nad swoim brakiem doświadczenia. Później nadszedł czas na przemowę tancerki. Nie można było jej odmówić zaangażowania, skłamałby, gdyby powiedział, że spodziewał się uświadczyć dzisiaj rzeczy takich jak pokazy taneczne. Kiedy dziewczyna zakończyła prezentacje, pomrugał oczami z lekkim zdziwieniem. - Twoja moc wydaje się być przydatna w różnorakich sytuacjach, od pożaru, aż po powódź. - Nate rzadko kogoś chwalił, ale wydawało mu się, że właśnie czegoś takiego potrzebowali, w końcu siły ognia im nie brakowało, a różnorodność mocy, które posiadali nowo poznani ludzie mogła okazać się bardzo cenna. Chwilę później Hawkeye wspomniał, że do budynku dotarł członek X-Men co nieco zdziwiło Summersa, kiedy Jackie wkroczyła do pomieszczenia, okazało się jednak, że zupełnie jej nie kojarzył. W końcu, gdyby to podliczyć, przez szkołę Xaviero przewinęło się kilkaset osób, a przez drużynę X-Men, grubo ponad pięćdziesiąt, zresztą, dawno go tam nie było. Dziewczyna z kolei zdawała się go kojarzyć. Poczekał z odpowiedzią, aż skończy się przedstawiać. - Czasami tam zaglądam. Nazywam się Nathaniel Summers, jestem ojcem Hope. Może ją kojarzysz, niedawno dołączyła do studentów. Chuda, niewysoka nastolatka, długie, czerwone włosy... Jak pewnie domyślasz się po nazwisku, Cyclops i Havok to moi bliscy krewni. - Nathaniel posłał dziewczynie delikatny, choć surowy uśmiech, kiedy wypowiadał pseudonim Cyclopsa, jego lewe oko lekko rozbłysło żółtawym światłem. Samo wspomnienie o tej osobie sprawiało, że miał ochotę dać komuś w mordę, szybko jednak się uspokoił, przeniósł myślami do Hope, wiedział, że Instytut zamieszkały przez kilkudziesięciu superbohaterów jest dla niej najbezpieczniejszym miejscem do życia, chociaż liczba osób, które chciały ją skrzywdzić nieco go przytłaczała. Ostatnio edytowane przez Komiko : 24-12-2015 o 20:56. |
24-12-2015, 13:11 | #15 |
Reputacja: 1 | Zafina obróciła się z gracją unosząc ręce do góry w wyuczonym geście. - Dziękuje Nathanielu - odparła z uśmiechem lekko pochylając głowę. - Rzeczywiście moje talenty mają szerokie spektrum zastosowania ale ciągle się rozwijają. Co innego poruszyć szklanką, co innego powstrzymać powódź. Dar jest w mojej rodzinie od pokoleń i jeżeli starodawne traktaty nie kłamią, to moje poprzedniczki potrafiły znacznie więcej. Wracając na swoje miejsce poczuła jak kamień spadł jej z serca. Nie była pewna jak zostanie przyjęta, ale skoro ktoś tak doświadczony jak Nathaniel ją pochwalił to coś musiało być na rzeczy. Zapadła się w wygodny fotel obserwując ostatnią ze Wspaniałej Siódemki. Trzeba przyznać, że niewiele zrozumiała z tłumaczenia dziewczyny. Może chodziło o technikalia, może o specyfikę słów lub po prostu o akcent, ale jednego była pewna. Ta dziewczyna była wybuchowa. Patrząc po stroju była to niebezpieczna mieszanka. Coraz mniej tajemnic zostało nieodkrytych. Właściwie teraz interesowała ją tylko jedna. Złożyła ręce i spod pół przymkniętych powiek obserwowała niemego gościa w masce.
__________________ you will never walk alone |
24-12-2015, 14:14 | #16 | ||
Reputacja: 1 | Wade skończył jeść. "Serio? Te krewetki są zajebiste." Pomyślał trzymając w ręce homara. Wilson odstawił skorupiaka i wyszedł na środek z wyraźnym zamiarem powiedzenia paru słów. - Jeśli pozwolicie to chciałbym podsumować to co do tej pory usłyszeliśmy. Zdarza mi się gubić wątek.- Wade wyjął miecze i zaczął nimi machać robiąc w powietrzu ósemki jednoczesnie mówiąc dalej. - Oto jesteśmy, najlepsi jakich udało się Hawkeye'owi znaleźć. Ja super zabójca z możliwością teleportacji i wielkimi spluwami.- Teraz Wade przestał robić ósemki i po koleji wskazywał na każdego prawym mieczem, gdy opowiadał o jego mocach. - Cable, o którym wiem wiele. Jack, kolejny mutant strzelający plazmą, Dancer, piękna władczyni żywiołów.- Wskazując na nią Wade mrugnął okiem.- Europa, latająca i strzelająca laserami dama z Holandii.- Cytat:
Cytat:
__________________ Man-o'-War Część I | ||
24-12-2015, 14:25 | #17 |
Reputacja: 1 | Po pokazie mocy połączonej z tańcem Jazzman aż otworzył usta z wrażenia zaś pojawienie się Jack i jej komplement wywołały na twarzy chłopaka uśmiech - Dzięki, ty też masz super ciuchy! Już się obawiałem że,będę tu jedynym nonkonformistą - Odpowiedział mutantce. - Twoje moce oraz umiejętności taneczne są cudowne! Aż, miałem ochotę zacząć bić brawo ale nie wiedziałem czy wypada? - Po skomplementowaniu obu kobiet przytaknął najemnikowi - Wade ma racje teraz twoja kolej na prezentacje- Zwrócił się do tajemniczej osoby w masce. |
24-12-2015, 16:07 | #18 |
Reputacja: 1 | Spokojnie obserwował wyczyny Tancerki. Nie dało się ukryć, że posiadała talent. Nie tylko do tańca. Zastanawiał się teraz, czy to magia, mutacja, czy może jednak jakieś nadprzyrodzone zdolności. Cable słusznie zauważył, że kobieta będzie niezwykle przydatna w każdych warunkach. Przybycie nowej osoby automatycznie zwróciło na nią uwagę wszystkich obecnych. Nie inaczej było z nim samym. Jednak z oczywistych przyczyn, nikt nie widział jego reakcji, oprócz obrotu głowy w kierunku drzwi. Jackie okazała się być bardzo bezpośrednią osobą. To pozytywna cecha w tej sytuacji. Od razu przypadła mu do gustu. Jeśli chodzi o jej umiejętności, to miał dziwne przeczucie, że może być nietypowym powerhouse w tej drużynie. Z naturalną dla siebie powściągliwością pozwolił innym na toczenie dyskusji. Cable był naturalnym liderem, ciekawe było to jak będzie się czuł działając pod Burtonem. W każdym razie dla niego, Summers był odpowiednim człowiekiem do wytypowania jako zastępcy Hawkeye’a. W końcu jednak czas na wymianę uprzejmości się skończył i przypomnieli sobie o nim. Uśmiechnął się za maską, na słowa Deadpoola odnośnie jego osoby. Od niechcenia podniósł rękę i ze stołu przyleciała w jego kierunku łyżka, zatrzymując się kilka centymetrów przed jego dłonią. Lewitowała chwilę, po czym zacisnął dłoń i łyżka momentalnie zgniotła się w małą kulkę. Ponownie ruszył dłonią i kulka poleciała w kierunku Wilsona. Obserwujący go mogli zauważyć delikatną, zieloną poświatę podczas tego skromnego pokazu. Kiedy już Wade oberwał pogniecioną łyżką, sięgnął za pas i wyciągnął podłóżny, czarny przedmiot. Poświata nagle zniknęła, a to urządzenie okazało się rękojeścią, emitującą świetliste ostrze o zielonym kolorze. Drugą ręką przyciągnął do siebie ponownie kulkę. Kiedy była w jego zasięgu nadstawił ostrze i zgnieciona łyżka wyparowała po kontakcie z zieloną energią. Wyłączył urządzenie i ostrze zniknęło. Schował je z powrotem za pas. Ponownie rozsiadł się wygodnie w fotelu. Wtedy jednak zrozumiał, że to może nie zadowolić reszty. Zgadzając się na ofertę Clinta, zgodził się też na współpracę. Musiał się przestawić, bo ich sukces zależał w dużej mierze od zaufania. Z drugiej strony… “To nie ma znaczenia.” Sięgnął do głowy zwolnił uchwyty. Ściągnął maskę pokazując swoją facjatę - Scott McWolf. Alias Void. |
24-12-2015, 16:33 | #19 | |
Reputacja: 1 | Wade odbił łyżkę mieczem bez większych problemów. - Ha. Miałem rację. Jednak Jedi.- Powiedział po prezentacji Void'a. Cytat:
__________________ Man-o'-War Część I | |
24-12-2015, 19:48 | #20 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i] |