Zaraz po występie tancerki, zaterkotał telefon Clinta.
―
Przepraszam, zaraz wyłączę. ― Jednak zatrzymał palec i popatrzył przez chwilę na ekran ―
Tak Jar, możesz wpuścić ― podniósł wzrok do innych ―
Jeszcze raz przepraszam, okazuje się, że nie byliśmy w pełnym składzie. Przyznam, że samemu nie spodziewałem się, że Xavier jednak spuści swojego X-Mena ze smyczy...
Po chwili do sali raptownie wtargnęła kobieta, a zaraz za nią mokry swąd ulicy. W niektórych kręgach zwykło się mówić, że punk umarł, jednak najwyraźniej tylko zboczył do posiadłości Avengers; chociaż z drugiej strony był tutaj na zaproszenie Hawkeye'a.
Oprócz lima pod okiem i zmierzwionego irokeza w oczy rzucała się kurtka która wyglądała, jakby przeszła całe czasy świetności Iggiego Popa, naznaczona licznymi ćwiekami, naszywkami czy malunkami; chociaż czarna, mieniła się barwami niemniej, niż wspomniany czub. Spod skórzanej abominacji nieśmiało wyglądała koszulka z nadrukiem „Riot Grrrl”, na niej zaś widniał wyraźny odcisk buta.
Glany zastukotały o posadzkę, kiedy dziewoja postawiła pierwsze kroki w kierunku stołu. Zanim ktoś zdążył się odezwać, ta wydusiła z siebie jeden z największych gwałtów, jaki przeprowadzono na języku Angielskim:
mówiła z bardzo silnym akcentem Cockney. Tak silnym, że momentami ciężko było cokolwiek zrozumieć bez nadprzyrodzonych mocy Lady Europy lub naturalnie, samemu bredząc w Cockney.
―
Spóźniłam się? [censored], naprawdę nie chciałam się spóźnić ― zdjęła kurtkę i pytająco spojrzała na gospodarza, który wskazał kominek ―
Przepraszam [censored], spotkałam jakichś [censored] rasistów na stacji metra, wykrzykiwali coś przeciwko mutantom to musiała z nimi zamienić parę słów, nie? ― Przetarła bolący nos, rzuciła kurtkę pod kominek i podeszła do wolnego siedzenia.
―
Kurde, Ty nie jesteś z instytutu Xaviera? ― Pokazała na Cable'a. Zaraz po tym Hawkeye chciał coś powiedzieć, jednak Jack mu przerwała ―
A tak, gdzie moje maniery. ― Zanim usiadła, chwyciła kanty koszulki i zrobiła dziewczęcy ukłon na jedną nóżkę ―
Na imię mam Jackie i jestem X-Menem, ale mówcie mi Jack, bo mam obciachowe imię. W ogóle to zajebisty kostium. ― Chaotycznie wtrąciła w kierunku młodego speedstera ―
Ciężko mi opisać moje moce, potrafię generować plazmę poprzez ruch, ale nie mogę jej w sobie trzymać za długo... Można to zjeść? ― Wskazała na nóżkę kurczaka, a Clint tylko przytaknął.
―
No więc nie mogę jej trzymać... A i jeszcze potrafię się przyspieszyć, ale nie jak Quicksilver, jeżeli ktoś słyszał ― żuła, jednocześnie mówiąc, co tylko utrudniało zrozumienie akcentu ―
tylko coś jak Cannonball, tak przynajmniej mówili, bo gościa nigdy nie spotkałam. Jeżeli ktoś z was ma moce ładowania innych jakimiś energiami, to nie stosujcie tego na mnie, bo mnie przez pomyłkę zabijecie. Tak w ogóle to jestem z Londynu i mam fajnego brata i... ― wyszeptała tajemniczo na koniec ―
...Punk nie umarł...