Tyralyon milczał przez chwilę zbierając myśli. Gdy zagniewana elfka odwróciła się plecami odnalazł słowa i właściwy wzorzec sytuacji.
Kiedyś już tak było, prawda?
Rycerz wstał i podszedł do posłania Kaeasy siadając obok.
-Droga Kaeaso - zaczął spokojnie - Nie zrozumieliśmy się. To chyba moja wina bo cię nie doceniłem za co przepraszam. Ale posłuchaj mnie teraz, wszyscy posłuchajcie. Rzeką będzie szybciej i bezpieczniej, a twoja - łagodnie poczochrał włosy elfki modląc się w duchu by nie skończyło się to pokąsaniem - twoja pomoc się przyda. Jeśli mamy kogoś przekabacić na sprzymierzeńca to niech to będzie jeden z flisaków. Bo rzekę znają dobrze, a co równie ważne nikt nie powinien się o takiego delikwenta upomnieć. W przeciwieństwie do ludzi tego Hrabiego. Jeśli ci gangsterzy zorientują się, że oczarowaliśmy ich kamrata to dojdzie do takiej awantury, że kamień na kamieniu nie zostanie. A jest ich trzydziestu dwóch, prawda, Kaczor? Trzydziestu dwóch. W najlepszym razie pozabijamy ich wszystkich, ale chyba nie o to chodzi. Dlatego niech Robert idzie i wydobędzie Imię od jednego z flisaków. Ty użyjesz swego uroku, załatwimy łódź albo tratwę i udamy się w swoją stronę. Czysta bezproblemowa robota.
Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 24-12-2015 o 14:04.
|