Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2015, 23:57   #43
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
“Jest sporo do zrobienia” - rachował w myślach Gaspard. Rozłożył się wygodnie na wygodnym łóżku, w wynajętym przez Revalda pokoju i przysłuchiwał się zbieraninie. Uda i pośladki piekły go od obdarć od siodła, powieki same się mu zamykały, zaś sytuacja ewidentnie nie była zbyt ciekawa. “No, przynajmniej wciąż jestem w jednym kawałku” - skwitował w myślach widok dwójki, mocno obolałych towarzyszy… i dziewczynki.

Zmusił się do wstanie z łóżka. Revald był jego przepustką do wolności, dlatego musiał utrzymać z nim jak najlepsze stosunki i okazywać szacunek, nawet jeżeli miał być on fałszywy.
- Sir. Wiem, że tak nie wypada, jednak chciałbym Pana prosić o… pożyczenie pewnej sumy pieniędzy - zaczął Gaspard. Idealnie wyważył ton swojego głosu, tak by nie brzmiał nazbyt służalczo, jednak pozostał w nim szacunek. - Po pierwsze - Jauffret wyprostował palec wskazujący. - Musimy zająć się tą dziewczynką. Zabranie jej ze sobą chyba nie wchodzi w rachubę, więc trzeba, przynajmniej na czas naszego zadania, wynająć jej tu jakiś pokój, załatwić żarcie, no i jakąś opiekunkę.
- Po drugie - na baczność stanął drugi palec w jego ręce. Tym razem adresatami jego słów mieli być wszyscy zebrani. - Sami mówiliście, że to nora przemytników. Więc jak wystarczająco głośno zabrzęczymy sakiewkami, to od razu się jacyś znajdą, a w tym i tacy, którzy na pewno mają jakąś ukrytą łódkę. Rozejrzę się po okolic, przycisnę kilka osób, choć do tego przydałby mi się jeszcze jedna osoba. Jeżeli w mieście lub jego okolicy jest jakaś łódka, to się o niej dowiem. A jeżeli nie ma, to pozostaje nam plan Kaeasy.
- Po trzecie - serdeczny palec Gaspard dołączył do pozostałych dwóch, a potem wszystkimi trzema uderzył o wewnętrzną stronę drugiej dłoni. - Musimy odpocząć. Jechaliśmy całą noc, większość jest albo poobijana albo wycieńczona. Pośpiech nic nam nie da, jeżeli przy następnym niebezpieczeństwie, nikt nie będzie w stanie unieść miecza. Może znajdę jakiegoś lepszego cyrulika, albo alchemika z tymi jego eliksirami leczenia, dla chłopaków. Ale tu wracamy do początku mojej wypowiedzi. - “A może już monologu?” - Czyli potrzebuję funduszy.

Gaspard westchnął, zwalając się ciężko na łóżko, czekając aż Revald przetrawi wszystkie jego słowa.
- No i pogadaj ktoś z tą dziewczynką. Musimy dowiedzieć się, kim byli ci porywacze.
Nie zamierzał wszystkiego robić sam. Szlachcic zaczął systematyzować w głowie, co miał zrobić, nim w końcu będzie mógł usiąść spokojnie.
Sprawa odnalezionej dziewczynki wydawała się prosta, dlatego postanowił nadać jej pierwszeństwo. O ile Revald do mu pieniądze na załatwienie wszystkiego. Przy targowaniu się z karczmarzem, może uda mu się nawet uszczknąć dla siebie.
“Nie. Cała reszta pójdzie pewnie na tą przeklętą łódkę i osobę, która ich przeprawi.” - płynnie przeszedł do drugiego punktu na liście. O ile Deverne jest choć w połowie tak zapadłą i szemraną dziurą, na jaką wygląda, to bez problemu powinien znaleźć ludzi, którzy przy pomocy perswazji (która lśniła i brzęczała w jego mieszku) wyjawią mu informację o kimś, kto jest w posiadaniu łodzi i będzie skory ich przeprawić (nawet jeżeli potrzebny będzie do tego nieco mocniejsza i zdolna zadawać rany “perswazja”).
“No i jeszcze te środki medyczne” - dodał po namyślę. Gaspard nie był miłosiernym samarytaninem, jednak bez sprawnych towarzysz, jego… ich szansa na przeżycie drastycznie malała. “A może uda mi się przemycić coś dla siebie, na potem?”

Sporo było jeszcze do zrobienia, a od braku snu i w miarę wygodnego miejsca na łóżku, oczy same się mu zaczęły zamykać. Musiał wszystko w miarę sprawnie załatwić, by mógł tu wrócić jak najszybciej. Może Gaspard nie miał w sobie zaparcia, kiedy do głosu przechodził syk wyciąganego z pochwy ostrza, ale teraz to słowa i spryt miały swój czas. A on nie zamierzał go zmarnować.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 27-12-2015 o 12:10.
Hazard jest offline