Wędrówka wzdłuż brzegu strumyka była całkiem przyjemna.
Plusk wody, przemykającej się między kamieniami, dołączył do szumu drzew, między którymi od czasu do czasu przemykał się lekki wietrzyk, i do śpiewu ptaków, wymieniających najnowsze ploteczki, dzielących się poglądami lub składającymi miłosne wyznania.
Problem jednak ze strumykami polega na tym ,że płyną tam, gdzie chcą, a nie tam, gdzie człowiek (czy elf) by chciał.
Gdy więc strumyk skręcił w prawo, coraz bardziej oddalając się od drogi, Elayne postanowiła się ze strumyczkiem rozstać.
Na szczęście Pani Natura postanowiła jej to umożliwić.
Po wystających z wody kamieniach dziewczyna bez problemów przeszła na drugi brzeg.
Tu las był jakby mniej złośliwy - dywan z mchu był miękki, gałęzie trzymały się daleko, a korzenie pochowały się pod ziemią.
Elayne wędrowała już parę godzin, gdy nagle Seiki warknął, raczej z zaciekawieniem, niż ze złością czy ostrzegawczo.
Panienka, przyodziana jedynie w trochę kory i parę liści, wynurzyła się z pnia drzewa.
- Jeśli pójdziesz dalej, dziecię elfów - powiedziała - to uważaj na ludzi.
Co rzekłszy zniknęła w pniu drzewa, nie udzieliwszy żadnego konkretnego wyjaśnienia.