Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2015, 21:27   #29
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Po rozprawieniu się z bandytami zespół szybko przegrupował się. Być może dlatego, że wśród martwych nie było ani półorka, ani czaromiota, a być może dlatego, że w zatęchłej jaskini smród śmierci przemieszany z krwią wsiąkającą między kamienie i parującymi fekaliami wypływającymi z trzewi był mieszanką nie do wytrzymania.
Tak, czy inaczej Chass przeładował lekką kuszę i ruszył za pozostałymi kolejnym korytarzem. Ten był nieco większy, nie trzeba było się przeciskać, można było nawet iść parami zachowują przestrzeń niezbędną do zamachu bronią.
Mężczyzna szedł z tyłu trzymając kuszę oburącz. Kroki stawiał ostrożnie, szczególnie gdy podziemny korytarz zaczął pnąć się w górę, a drobne kamienie pod ich stopami mogły w każdej chwili ześlizgnąć się. Jako człowiek nie posiadał żadnych zdolności do widzenia w ciemności, więc wolał nie ryzykować podknięcia się. Chodziło też o sprawę męskiej i zachodniej dumy - Ritsuko przy każdej okazji okazywała poczucie wyższości, a Chass nie chciał dawać jej kolejnych pretekstów. Gdy doszli do końca wzniesienia ujrzeli kolejną jaskinię, oświetloną kilkoma punktami światła, jednak nie było czasu na głębsze spojrzenia bowiem oczekiwała ich grupka przeciwników gotowa do boju.

Na znak dany przez półorka bandyci ruszyli do ataku. Chass błyskawicznie przyłożył kuszę do policzka i wystrzelił w kierunku maga. Bełt rozorał prawy bark mężczyzny w szatach obracając go w prawo, a chwilę później ciało padło bez słowa na brzuch przestrzelone strzałą z łuku Hissori.
Chass odetchnął czując ulgę z wyeliminowania magii, żałując jednocześnie, że nie wziął ze sobą kolejnej kuszy z martwych rąk przeciwników leżących cicho i grzecznie w jaskini za nimi. Skarcił się w myślach za brak planowania, chwycił kuszę w lewą rękę i wyciągnął rapier.
Tymczasem Kieł w akompaniamencie bliźniaków rzucił się na pierwszą linię, którą stanowili bezbrody krasnolud i zubożony szlachcic.
Chass podziwiałby zaangażowanie z jakim bliźniaki pochodzą do walki, gdyby nie to, że kątem oka dostrzegł kolejnego przeciwnika wyłaniającego się z cienia.
Dostrzegł szczupłą sylwetkę, która pojawiła się z jego lewej strony i sztylet wymierzony pod żebra. Zdążył podnieść lewą rękę i pomyśleć o osłonie.
~ Tarcza! ~ "wypowiedział" słowo-klucz w myślach aktywując jedną ze swoich pieczęci ochronnych, jakimi codziennie osłaniał się przed niewątpliwym, choć cały czas nienastępującym atakiem czarta, który zabił jego rodzinę. Poczuł jak moc rozpala go od środka niczym łyk dobrego trunku w zimowy wieczór, by ułamek sekundy później otoczyć go niewidzialną barierą. Zabójczy cios spowolnił na magicznej tarczy wytracając impet i dając niezbędny czas. Ostrze odbiło się od wzniesionej kuszy, a magik poczuł uderzenie w nadgarstku, gdy kusza odbiła uderzenie.
~ Elfi magu, pijaku chędożony, niech Twój rapier choć w części okaże się tak ostry jak opiewają go twe historię ~ przywołał wspomnienia i historię poprzedniego właściciela nieco wykrzywionego rapiera kończąc krótką inkantację efektowną paradą cofnął się w dół korytarza o dwa kroki stając pomiędzy szczupłym człowiekiem, a ślepym łucznikiem.
- Goldor! Celuj przede mnie! Mamy kolejnego przeciwnika! - zawołał spodziewając się usłyszeć świst przy swoim uchu. Po chwili usłyszał świst, jednak nieco bardziej z lewej w kierunku innego przeciwnika.
- Dzięki - rzucił sarkastycznie, jednak nie miał czasu się zastanawiać, bowiem jego przeciwnik postury zagłoczonego goblina wyprowadził kolejny cios. Chass wychylił ostrze by odbić uderzenie, które okazało się być sprytną fintą, po której sztylet ciął ostro w dół. Magik syknął z bólu gdy nóż przeciął spodnie wbijając się w udo. Miklagard cofnął nogę wyszarpując ostrze z nogi, co wywołało kolejną falę bólu, stracił koncentrację, nie spojrzał gdzie staje, poślizgnął się na luźnym kamieniu dodatkowo zmoczonym jego własną krwią. Rozpaczliwie wystrzelił ręce na boki próbując złapać równowagę i... złapał. Poczuł przy tym że jego ostrze trafiło w coś i najwyraźniej się zaklinowało. Spojrzał w górę z gotowym przekleństwem na ustach i zamarł. Magicznie ostry rapier widać wziął sobie do swojego metalowego hartowanego serca krótką inkantację Chassa, stanął na wysokości zadania, zrównał się z legendą i trafił bezbłędnie w krtań kryjącego się w cieniach przeciwnika. Tamten zabulgotał równie zdziwiony nieoczekiwanym obrotem sprawy. Oczy wyszły mu na wierzch, jakby chciały przyjrzeć się sytuacji z innej perspektywy, jednak nie udało im się. Magik wyciągnął ostrze płynnym ruchem schodząc z linii padającego ciała i paraboli sikającej krwi.
- Już nieważne Goldor, dałem radę. - rzucił do towarzysza i odchrząknął.
Rozejrzał się po pobojowisku akurat by zobaczyć końcówkę walki. Gdy on był zajęty swoją heroiczną walką, Max utrzymał linię broniąc swoich towarzyszy przed dwoma przeciwnikami. Teraz leżał wygięty dość naturalnie brocząc krwią z kilku ran, jednak trzeba myśleć pozytywnie. Kieł leżał martwy z wbitymi dwiema strzałami mnicha, jeden z bliźniaków, który spróbował wyłączyć Chassa i Goldora z akcji padł trafiony ciężkim korbaczem, gdy próbował wyminąć Hrotha, a ostani przeciwnik skończył z młotem w trzewiach.
Było po wszystkim.


Chass odetchnął z ulgą wycierając broń o zabitego przeciwnika. W tym czasie ktoś pomógł Maxowi nie wyzionąć ducha.
- Całkiem nieźle nam poszło - Chass starał się podtrzymać na duchu towarzyszy, którzy podobnie jak on, choć nie tak jak szlachcic odczuwali skutki walki. Jedynymi osobami, które wyszły bez większego szwanku to tajemnicza Hissori Ritsuko i ślepy Goldor.
~ No tak, kto by traktował poważnie ślepego łucznika ~ pomyślał, ale nic nie powiedział. Poczuł za to wielką chęć na papierosa, więc niezważając na ciągi powietrza w jaskini wyciągnął skręta i oparłszy się o mokrą ścianę przypalił go. Wciągnął gryzący dym wraz z wilgotnym powietrzem jaskini starając się ignorować złowieszczy, choć taktownie cichy chichot Ritsuko.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 27-12-2015 o 21:37. Powód: literówki
psionik jest offline