Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2015, 00:10   #24
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Dyskusje i nieporozumienia...


-Pan jest tym pół-demonem co się tu szwenda? – spytał Henry. - Intrygujące. Rozumiem, że interesuje pana jakiś biznes, handel między piekłem a ziemią? Zwykła butelka wody która nie jest wypełniona rozcieńczoną krwią jest tutaj warta naprawdę sporo. – przyznał. - W końcu nie muszę dyskutować z kimś kto zmienia swoje nastawienie co miesiąc. Było tutaj dużo prościej gdy wszyscy mieli tylko jakąś jedną, konkretną potrzebę wyrytą w głowie. Teraz jak najedli się dusz zaczynają myśleć jak ludzie.
-Niezaprzeczalnie jestem pół-demonem, ale czy zaraz się szwendam? Nie przesadzajmy, wydaje mi się że raczej kulturalnie się przemieszczam w towarzystwie. - wzruszył ramionami z półuśmiechem - Handel na chwilę obecną mnie nie interesuje, aczkolwiek będę pamiętał, do kogo w razie potrzeby się zgłosić. - przyznał, pomyśleć że na towarach zbytkowych można zrobić taki dobry interes - A co do ludzkiego punktu widzenia, czy pan przypadkiem nie był człowiekiem za życia? - zapytał retorycznie. Wiedział przecież, kim był żelazny demon.
-Tak, przez to doskonale wiem, jak groźni są ludzie. - wzruszył ramionami. - Prawie wszystkie demony mają w głowie jakąś konkretną myśl, ostatecznie sukkuby interesuje wyłącznie seks. Ale jak taki Mephistopheles zjadł tysiąc dusz, to zaczął mieć ambicje, idee i własny kodeks moralny. Mój raj zamienia się w drugie życie. - westchnął zdruzgotany. - Po cóż mnie zagadujesz, jak nie intryguje cie handel?
-Nawiązuję znajomości oczywiście. Czyż nie po to są organizowane imprezy towarzyskie? - odpowiedział demonowi - Raj powiada pan? To w sumie ciekawa ironia losu. - wspomniał zamyślonym tonem. Henryk VIII sługa boży i obrońca wiary uważał piekło za raj, tak… ironia losu.
-Raczej naturalny bieg losu. - zaprzeczył mężczyzna. - Całe życie użerałem się z religią i pieprzonymi klechami, własny odłam musiałem zrobić tylko po to, aby poruchać w spokoju. Przynajmniej to miejsce jest wolne od kretynizmu. Żałuję, że nie urodziłem się królem w okresie bezbożym. - wyznał.
-I dlatego właśnie mówię o ironii losu. Zaraz jak to szło… - Hindus najwidoczniej próbował sobie coś przypomnieć - A tak… Henryk VIII Z Bożej łaski król Anglii, Francji i Irlandii Obrońca Wiary i pod Jezusem Chrystusem Najwyższy Zwierzchnik Kościoła Anglii, a także Irlandii na Ziemi, a jednak widzę pana tutaj. No, ale historię pisze się taką jak ludzie powinni ją poznać, wzniosłą, nieskalaną i inspirującą. - zachichotał - Swoją drogą, czemu zajął się pan akurat handlem, a nie na ten przykład uwodzeniem śmiertelniczek?
-Bo w porównaniu do faktycznych demonów, jedynym moim talentem jest racjonalne myślenie. - wyjaśnił. - W innych kategoriach naprawdę brakowałoby mi jakiejkolwiek przewagi
-Oto jest wpływ ludzkiej natury, racjonalizm. - przyznał Ashur, sam przekonał się już że demonom czystej krwi nie raz brak racjonalizmu, albo zwyczajnie nie biorą racjonalnych rozwiązań pod uwagę - Acz czy handel nie jest, jakby to określić… nużący?
-Jak najbardziej jest. To zaledwie mój sposób zabijania czasu. W piekle nic nie ma znaczenia. Teoretycznie wszystko tutaj jest nużące, prędzej czy później. - wyznał.
-Patrząc na to, jakie plany mają tutejsi goście i sam gospodarz, to się może prędzej lub później zmienić. Wówczas dobrze rozbudowana sieć handlowa może być bardzo w cenie. - wspomniał, mając w pamięci to co opowiadał mu Mefisto - Wprawdzie wiąże się to ze zmianami, które jak pan wspomniał, nie do końca się panu podobają, ale czy nie lepiej będzie, jeśli zajęcia którym mieszkańcy piekła się poświęcają, będą miały znaczenie?
-To prawda. Na ten jednak moment znaczna część populacji nie jest do tego zdolna, a jedyne lekarstwo to uzależniające dusze i to w dużo większych ilościach niż ziemia byłaby w stanie zapewnić. - jego ton był poniekąd ponury.
-Dusze uzależniają? Widać że wiem o demonach mniej niż sądziłem… - Ashur westchnął zrezygnowany - Może mi pan to wyjaśnić szerzej?
-Demony są ograniczone, albo przeklęte. Jakie ograniczenie zależy od typu, kościół to spisał jako grzechy główne. - Henry poprawił okulary. - Gdy jedzą dusze, powoli uwalniają się od tych ograniczeń, stają się ludzcy, lepsi. Zyskują zarówno mądrość jak i siłę oraz wolność. Tak duży przybytek bez trudu uzależnia. Chcesz coraz więcej wolności, chcesz czuć więcej, chcesz być silniejszy...Co ważniejsza osoba która tutaj jest dąży do transformacji w coś pokroju półdemona, a może nawet czegoś z zupełnie nowej klasy. Hybrydy? - zastanowił się, masując podbródek. - Fenomen jakim są najedzone demony jest dość zaskakujący.
-No tak, apetyt rośnie w miarę jedzenia. - przyznał pół-demon. Po wyjaśnieniu Henryka dostrzegł kolejną porcję hipokryzji jaką obdarzyli go tutejsi goście. Dawali mu do zrozumienia, że jako istota półkrwi jest wart mniej niż czysty demon, nawet jeśli jest pożądanym sojusznikiem. A tymczasem ich dążenia były skierowane na upodobnienie się w mniejszym lub większym stopniu do bytów jego pokroju. Zaiste, jak bardzo pokrętnym tokiem myślenia się posługiwali, że nie zwracali uwagi na takie szczegóły? - A jak to jest z panem? W końcu był pan kiedyś człowiekiem, czy do osiągnięcia możliwości samostanowienia musiał pan przejść ten sam proces?
-Oh nie, dalej jestem człowiekiem. Jestem po prostu przywiązany do piekła przez klątwy. Żebym tutaj przypadkiem nie umarł, zamknięto moje ciało w przeklętym pancerzu...ale ostatecznie nie zostałem faktycznym demonem. - zapewnił.
-Wszędzie te klątwy, no kto by pomyślał. Okazuje się, że jak na tak rzadką i potężną magię można je spotkać niemal wszędzie. - Ashur podrapał się po policzku - Czy jako specjalista od handlu, nie myślał pan nigdy o wytargowaniu za jakiś bardzo kuszący towar możliwości zdjęcia klątwy? Pomijając to, że działanie byłoby na ogromną skalę, wydaje się to wykonalne.
-Świat jest mały, tylko się panu wydaje że to takie popularne. A to jak i czy walczę z moją klątwą to moja sprawa. - zadeklarował nieco chłodnym tonem.
-Aj, nie chciałem być wścibski, przepraszam. - speszył się lekko chłopak - Czasami mnie ciekawość ponosi. Po tylu latach nadal można się sporo o świecie dowiedzieć… - westchnął. - Swoją drogą, może w nieco niesprzyjających okolicznościach, ale osiągnął pan to, o czym ludzie marzyli od stuleci, stał się nieśmiertelny. - zauważył Hindus.
Mężczyzna milczał przez dłuższą chwilę. W końcu powoli i opanowanie skinął głową z przytaknięciem. - Tak. Zdobyłem. - przyznał.
Ashur nie wspomniał że taka nieśmiertelność jest raczej przekleństwem niż darem, ale był pewien, że dawny król angielski jest tego świadom. Czasami zastanawiał się, czy wieczne życie w ogóle jest błogosławieństwem...
-Wie pan, to mnie właściwie zastanawia… Dlaczego ludzie, chyba jako jedyni z żyjących istot pragną nieśmiertelności? Często zamiast przeżywać swoje życie, skupiają się tylko na tym, żeby je przedłużyć. Tylko na co komu więcej czasu, jeśli się z niego nie korzysta?
-Oh, to kwestia pychy. Jeżeli chcę zdobyć nieśmiertelność to ją zdobędę, a wtedy będę korzystał z nieskończoności, prawda? - zauważył. - Jestem jednak pewny swego, więc nie będę korzystał z czasu dzisiaj i teraz. Po co się ubezpieczać?
-Ośli upór i pycha jak u pawia. - zachichotał Hindus - A zaledwie niewielkiemu ułamkowi procenta próbujących się udaje. No i spora część tych którym się udało, zaczyna z czasem żałować swojego ekhm… sukcesu. - zrobił krótką pauzę - Są na ten przykład tacy, którzy osiągają wieczność, ale zapominają o zachowaniu młodości, a chyba nietrudno sobie wyobrazić co to oznacza. Ciarki mam na samą myśl, brrr… - wzdrygnął się lekko, czasami mieć bujną wyobraźnię to prawdziwa klątwa.
-A jak to wygląda z pańskiej perspektywy? Czy nieśmiertelność jest warta swojej ceny?
-Nie wiem, nie znam śmierci. Zarazem, cena jest zmienna od osoby. - wzruszył ramionami mężczyzna. - Przepraszam za dosłowność...ma pan w moim kierunku jakąś istotną sprawę...czy mogę się rozejść?
-Jeśli pana nagli, to proszę się nie krępować. Gdybym miał jakiś interes, na pewno pana znajdę. - odparł spokojnie. W sumie i tak nie wiedział o czym jeszcze miałby z nim rozmawiać. Rozeszli się zatem, a Ashur zaczął się zastanawiać, do kogo powinien zagadać w następnej kolejności. Z wyróżniających się w tłumie został mu jego ojciec i demonica, która kiedyś służyła nieżyjącej już Kali, podobnie jak Birendra i on sam wiele lat temu.
~Hm… ciekawe gdzie podziewa się Asmodeusz? W końcu Mefisto dość poważnie przejmował się tym, jakie zrobi na nim wrażenie swoją kolekcją, o ile nie była to zwykła podpucha. - zastanawiał się przez chwilę.
-A zresztą, nieważne… - mruknął pod nosem i skierował się na balkon. Potrzebował chwili oddechu.
Na balkonie przebywał Mefisto, odwrócony w stronę sali miał świetny widok na swoich gości, toteż upodobał sobie to miejsce na krótkie odpoczynki. Uśmiechnął się widząc Ashura, jednak nic nie powiedział.
-Niczego sobie ten bal, muszę przyznać. - odezwał się chłopak, opierając się na balustradzie. Westchnął, bynajmniej nie z jakiegoś konkretnego powodu, raczej by odetchnąć.
-Tylko nigdzie nie widzę Asmodeusza, którym tak się przejmowałeś jeszcze dwa dni temu. - zachichotał pod nosem.
-Oh, Asmodeusz to taki nasz żart. - zaśmiał się Mephisto. - Jest strasznie aspołeczny. I niezwykle niezainteresowany piekłem. - wzruszył ramionami.
-Myślałby kto. Ciekaw jestem czy wie, że tak perfidnie go wykorzystujecie. - powiedział z udawanym niesmakiem - Przyznam, interesujących masz tu gości. Nawet jeśli tylko Nicolas był szczerze zainteresowany rozmową, a reszta zamieniła ze mną kilka słów jedynie przez zwykłą uprzejmość, zdecydowanie każdy miał coś ciekawego do powiedzenia. - powiedział na poły do siebie, na poły do demona.
-Nurtuje mnie pewna kwestia, może Ty dasz mi na nią odpowiedź? - nie czekając na reakcję Mefista przeszedł do meritum. Najwyżej demon mu nie udzieli odpowiedzi. - Co właściwie dzieje się z duszami złych ludzi po śmierci? Pomijając tych, którzy je sprzedali rzecz jasna. Dobrzy ludzie idą do przysłowiowego nieba i mogą stać się aniołami. Teoretycznie przez analogię źli powinni trafiać tu i zamieniać się w demony. Jednakże kontrargumentem tej hipotezy jest fakt, iż demony powstały jako osobny gatunek. Zastanawiałem się nad tym od jakiegoś czasu, ale nie potrafię dojść do jednoznacznego wniosku. Jak to zatem jest?
-Cóż, odpowiedz mi na inne pytanie. Kto jest bogiem kościoła katolickiego, i kiedy ostatnio go widziałeś? - Mephistopheles skierował wzrok na Ashura.
-Cóż, kto jest Bogiem… tego nie wiem. Jednakże wiem, że potop zalał świat, plagi zostały zesłane na Egipt, a Jezus chodził i czynił cuda mocą właśnie tego Boga. Czy za jego imionami chowa się jeden z trójki bogów, czy ktoś zupełnie inny, to w sumie nieważne. Kimkolwiek jest, nie da się zaprzeczyć mocy którą włada. - odparł po chwili namysłu - Jednakże, nie ma w tym odpowiedzi na moje pytanie. Biblijne piekło jest zupełnie inne od prawdziwego. Owszem, można tu spotkać ludzkie dusze, ale zazwyczaj są to głupcy którzy dali się zwieść lub skusić i zapłacili za to najwyższą cenę.
-To kościół katolicki szerzył ideę dobrych i złych dusz. Owszem, parę fiozofii też miało tego typu idee, ale nikt inny nie mówił o piekle i niebie, co nie? - spytał retorycznie. - Jakby ci tego było mało, anioły mają więcej morderstw na rachunku od nas, chociaż wszystkie w słusznej sprawie no i przecież Jezus przybył w ich imieniu, co nie? - szczerzył zęby demon. - Powiem ci w prost: dobre i złe dusze to bujda. Nie mam pojęcia skąd są anioły ani kto je wybiera, prawie wiedziałem. Niestety dokumenty z odpowiedzią wpadły w ręce Tiberiasa który zaczął je badać na własną rękę, a ja nie byłem w stanie ich odzyskać. - wzruszył ramionami.
-Jednakże ludzie za życia są dobrzy, albo źli. Nie wpływa to w żaden sposób na ich dusze, ani na to co się z nimi dzieje? - ten wątek nie wydawał się być bez znaczenia, choć Mefisto marginalizował znaczenie dobra i zła.
-Na pewno wpływa na ich aurę i energię magiczną. Ale nie sądzę aby miało jakieś znaczenie po śmierci. Na pewno nie znam boga który by się tym przejmował, może Celty? Z nią też nigdy nie rozmawiałem, ale z tego co wiem, to śmiercią i zaświatami się nie zajmuje.
-Sprawa jest na pewno bardziej skomplikowana. Ale widzę, że uzyskanie całkowicie wyczerpującej temat odpowiedzi, będzie wymagało albo konsultacji na wyższym poziomie, albo bardzo dogłębnych poszukiwań. - odparł zamyślonym tonem. - Cóż, wiem już więcej niż jeszcze przed paroma minutami, dziękuję i za to. - Ashur zastanawiał się, czy powinien zapytać Mefista o imię tej demonicy, ale uznał że kultura wymagała by dać teraz jego rozmówcy szansę na zabranie głosu.
-Nie ma za co. - wzruszył ramionami Mephisto.
-No nic, koniec bumelanctwa. - powiedział odpychając się od barierki, po czym przeciągnął się. - Pora na małe spotkanie po latach, może być ciekawie. - głos Hindusa nie zdradzał zbytniego entuzjazmu, ale też nie było po nim widać niechęci. Nie zdziwiłoby go jakoś szczególnie, gdyby demony obecne na balu czyniły zakłady odnośnie przebiegu spotkania ojca z synem. Nicolas miał swój sposób przemieszczania przez tłumy a Ashur swój, postawił kilka kroków przemieszczając się między cieniami rzucanymi przez elementy wystroju sali balowej, by znaleźć się przy jednej z kolumn w pobliżu Birendry.
-Chyba powinniśmy pogadać… - odezwał się pierwszy.
Birenda spojrzał na Ashura. Przyjrzał się mu od stóp do głów. Bardzo powoli, analizował każdy, nawet najmniejszy detal. Mrugnął po tym, powoli. Możnaby było nazwać to oddzielnymi aktami zamknięcia a następnie otwarcia oczu. Po tym wszystkim uśmiechnął się delikatnie.
- Niekoniecznie. - stwierdził po chwili namysłu. - Na dobrą sprawę jesteśmy teraz jak zwykli nieznajomi.
-Niby tak, aczkolwiek skoro obaj jesteśmy na tym balu… chyba lepszej okazji by porozmawiać jak ludzie nie będziemy mieli. - odparł spokojnie - Nasze drogi nie rozeszły się pokojowo, to raz. A dwa… - wskazał wzrokiem na dziecko - zastanawia mnie ta młoda dama. Jest jeszcze punkt trzeci, ale on może poczekać.
-Chciałem odpocząć więc zaszyłem się w jakiejś opuszczonej świątyni. Ktoś mi ją podrzucił. - wyjaśnił się Birenda. - Żadna filozofia. - z tonu głosu Ashur mógł w prost wyczytać, że ojciec w ogóle nie jest zainteresowany tą rozmową. Fakt faktem, było mu nie swojo rozmawiać z Ashurem, ale poza tym wydzielał jedynie aurę zobojętnienia.
-I Ty, najbardziej krwiożerczy generał demonicznej armii Kali, ot tak przygarnąłeś małe, niewinne dziecko? - zapytał, dostrzegając absurdalność tej sytuacji. Wyczuwał wyraźnie niechęć ojca, ale uznał że spróbuje choć trochę pociągnąć tę rozmowę, mimo swoich niezbyt imponujących umiejętności interpersonalnych.
-Słuchaj Ashur, piekło się zmieniło. Teraz to drugi świat ludzi. Knowanie i pierdolenie. Jedyne co ja potrafię to przypierdolić. To niespecjalnie pomaga mi istnieć gdziekolwiek, więc po prostu żyję teraz sam w spokoju. - wyjaśnił. - Jeżeli jakieś małe gówno ma podobnie jak ja, to może siedzieć w okolicy.
-Wiesz, miałem swego czasu ten sam problem. Nie było mi łatwo znaleźć sobie miejsce na świecie, gdy rolą do której zostałem stworzony był awatar chaosu i zniszczenia. Wtedy też jedyne co umiałem to zabijać, ale dziś jest inaczej. - zamyślił się - Może ta mała to twój punkt zwrotny, jak krew matki w moich żyłach. Zająłeś się nią, mało tego mówi o Tobie “tata”. To znak, że jednak nie tylko przywalić umiesz. - zaśmiał się lekko. Nie miał pojęcia czemu mu o tym wszystkim mówi, zwyczajnie to wydawało mu się w tym momencie właściwe. Birendra mógł udawać oziębłego, ale po tym co Ashur usłyszał od Mefista, wiedział że staremu demonowi zależy na dziewczynce.
- Jestem za stary na punkty zwrotne, szczylu. - skrzywił się demon. - Już nic mi się nie chce. Absolutnie. Ale...w ten sposób w końcu bym zwariował. Mała jest świetnym zajęciem. Domowym zwierzątkiem. - uśmiechnął się. - W sumie nikogo nie obchodzi, ale jak trzeba nakarmić czy wyprowadzić na spacer, to przynajmniej ma się coś do roboty.
-Wolę być szczylem, niż starym grzybem. - odgryzł się Hindus - Jesteś do licha nieśmiertelny, czyli jeśli jesteś na coś za stary, to na gadanie że jesteś na coś za stary. Niezależnie od tego ile już przeżyłeś, nadal masz wieczność przed sobą, więc prędzej czy później zwariujesz od tego marazmu. W życiu coś trzeba robić, żeby nie zardzewieć. - dziwnie się czuł pouczając własnego ojca, ale widocznie nikt staruszkowi nie dał kopa w tyłek na otrzeźwienie.
Birenda wzurszył ramionami. - To gdzie teraz mieszkasz? Wpadnę na rzeź jak tak bardzo chcesz. - przypomniał swój zakres kwalifikacji. - Może za kilkaset lat coś mi się zachce, może. Póki co nie rozumiem po cholerę ktokolwiek się o cokolwiek stara.
-Po co się starać o cokolwiek? Żeby do diabła nie było nudno. - Zwrócił uwagę, a po chwili zauważył, że mogło to mieć dodatkowy, nieplanowany wydźwięk. - No i żeby nie zwariować od nicnierobienia. Jak sam zauważyłeś, piekło się zmieniło. Rzekłbym nawet, że wciąż się zmienia, więc może warto by było pomyśleć o przekwalifikowaniu się? Na przykład zostań opiekunem do dziecka. - Nie mógł się powstrzymać, musiał to powiedzieć.
-Patrz, już mi się udało. - wzruszył ramionami.
Niespodziewanie do dwójki podeszła nieznajoma...To jest, oglądana wcześniej przez Ashura kobieta o niesamowicie potężnym poziomie magicznym. Miała bardzo dumną postawę, była dość wysoka, miała bladą cerę i żółte oczy. Na głowie miała...głowę jakiejś bestii, z której żuchwy i skóry zrobiła sobie pelerynę. Dodawało jej to charakteru i powagi. Zęby na kołnierzu tego ubrania były równie szerokie co zaciśnięta pięść Ashura.
- A więc to jest niesławny syn Birendry? Wydaje mi się, że nie oddałeś mi jeszcze honorów chłopcze.
Kątem oka Ashur dostrzegał, jak stojący na balkonie Mephitopheles podpowiada mu wykonując bardzo szeroki i dostojny ukłon. Wręcz przesadnie dostojny.
Młody Hindus był w tym momencie dość konkretnie zdezorientowany, co widać było po niezbyt mądrym wyrazie jaki zagościł na jego twarzy.
-Kim ona właściwie jest? Wygląda znajomo, ale mam pustkę w głowie. - odruchowo zapytał Mefista telepatycznie.
-Jednym z dwóch najważniejszych generałów w piekle. Jednym jest Asmodeusz Belial, drugim Louise Cypher. - wyjaśnił pośpiesznie, uśmiechając się i poprawiając okulary.
Nieznajoma miała niesamowicie krótka cierpliwość, niemal natychmiast zaczynając wiercić swoją laską w ziemi, jak gdyby Ashur przez ostatnie pół sekundy strasznie się ociągał.
~No to mnie zaszczyt kopnął, zaiste to bal dla VIPów. - pomyślał chłopak już do siebie, bez cienia ironii, ale z lekkim niesmakiem. Nienawidził się kłaniać komukolwiek, w tym wypadku mógł, a wręcz powinien zrobić wyjątek by nie popłynęła krew, nieistotne czyja.
-Ah... Pani wybaczy, nie poznałem na początku. - zwrócił się uprzejmym tonem do demonicy wykonując przy tym zgrabny ukłon, nie tak zamaszysty i przesadny jak zademonstrował mu Mefisto, bo wyglądałoby to karykaturalnie, jednakże demonstrujący oczywisty szacunek. Mógł sobie myśleć co chciał o demonach jako rasie, ale Louise zasługiwała na respekt choćby ze względu na dzierżoną potęgę.
Nieznajoma uśmiechnęła się. - Jesteś z rodu Baal, możesz zwracać się do mnie po imieniu. Wypadałoby też, abyś podał swoje. - poprosiła. Stojący obok Birenda skrzyżował ręce na piersi w zamkniętym geście. Możliwe, że nie należał do jej fanów.
-Widzę, że choć piekło o mnie nie zapomniało, to z imienia się mnie nie wspomina. - zachichotał - Mam na imię Ajay, choć w dzisiejszych czasach posługuję się mianem Ashur. - przedstawił się.
-Ashur brzmi znacznie lepiej. Ajay brzmi dość ludzko. - wyraziła swoją opinię. - Mamy tutaj interesujący przypadek. Półdemon który zamiast przerosnąć swojego ojca doczekał się momentu, w którym jego ojciec zniżył się pod niego. - ilość morderczej aury w okolicy drastycznie wzrosła w ciągu jednego zdania. - Powiedz mi, co cię sprowadza do piekła? Czyżbyś w końcu zamierzał do nas dołączyć?
-Powiedzmy, że skupiałem się na innych aspektach rozwoju, niż te implikowane przez moje korzenie. - odparł na wzmiankę o przerastaniu, w wielu dziedzinach Birendra nie dorastał mu nawet do pięt, bo nie pomyślałby nawet żeby się nimi zająć - A co mnie tu sprowadza… Mephistopheles mnie zaprosił, żebym poznał demony od bardziej cywilizowanej strony. - powiedział po chwili.
-Zastanawia mnie czy to teoretycznie obelga. Czy może ty jesteś dość głupi aby w ten sposób pojąć motywacje mephistophelesa. - wzruszyła ramionami. - Czy może sam coś ukrywasz? Nie wmawiaj mi, że nie jesteś zainteresowany sprawunkami piekła? Nie jest tak stary jak twój ojciec.
-Interesuje mnie z lekka, w jaki sposób piekło chce mnie wykorzystać… Jestem pewien że Mefisto nie zaprosił mnie tu bezinteresownie. - odpowiedział sam lekko wzruszając ramionami. Wprawdzie Mefisto mówił mu więcej, ale nie było to nic zobowiązującego. - Niby nie planuje mnie do niczego zmuszać, ale kto go tam wie. - zachichotał.
Kobieta wzruszyła ramionami. - Przecież nie potrzebuje, to twój obowiązek. Jak tylko będziesz na tyle zdolny aby otworzyć stabilną bramę między piekłem a ziemią, powinieneś nam ją udostępnić. Ojciec na pewno nauczył cię takich rzeczy?
Birenda zaczął kiwać głową z poirytowaniem wymalowanym na twarzy.
-Wybacz bezpośredniość, ale nie mam wobec was żadnych zobowiązań. - odparł uprzejmie, choć twardo - Nie bez powodu jestem jak to określiłaś “niesławnym synem Birendry”. Porzuciłem tę ścieżkę dawno, dawno temu...
-Z tego dzieciaka też robisz takie gówno? - spytała Birendę w prost. Ojciec zaczął uwalniać niesamowicie dużą ilość aury, sprowadzając na siebie wzrok wszystkich zebranych bez najmniejszego wyjątku. Prawie wszyscy z nich zrobili krok w tył. Nieznajoma spojrzała na Ashura. - Nie możesz uciec od swojego dziedzictwa chłopcze, nikt cie nie pyta o zdanie.
Teraz to z chłopaka zaczęła unosić się potężna aura, bynajmniej nie dlatego, że świadomie ją uwalniał, zwyczajnie Louise zaczęła przeginać.
-Pozwól że coś Ci wyjaśnię. Nie jestem demonem, moje przeznaczenie nie jest z góry ustalone. - W jego głosie przebrzmiewało rosnące zdenerwowanie, miał cichą nadzieję że sytuacja uspokoi się zanim wybuchnie. - Dzięki ludzkiej krwi matki, sam mogę kształtować swój los i nie zamierzam być biernym trybikiem w maszynie losu.
-News time. Wszyscy tutaj najedli się dość dusz, aby uwolnić swój los. - uśmiechnęła się. - Nie myślisz chyba, że Birendra mógłby się obijać w innym wypadku? - kobieta spojrzała w tłum, na młodą dziewczynkę którą przyprowadził Birenda. Robiąc to zwiększyła poziom swojej aury w prostej groźbie. Birendra położył rękę na jej ramieniu. Szykowała się bójka.
-To nie jest dobry pomysł wierz mi… - do mrocznej aury dołączyła jego własna, moc Ashura rosła - Ja się naprawdę nie mogę denerwować, to nikomu nie wychodzi na dobre. - dokończył dość sugestywnie.
Zgromadzeni na sali zrobili kolejne dwa kroki w tył. Moment po tym aura kobiety wzrosła do poziomu, który był równy łącznej potędze Ashura i Birendy. Czy był to cały jej potencjał?
Ciężko stwierdzić. W tym momencie między postaciami pojawił się Mephistopheles. Z szerokim uśmiechem zwrócił się do kobiety. - Wybacz mi moja droga, ale jeżeli podniesiesz tutaj na kogokolwiek rękę, będzie to deklaracja wojny przeciw mojej domenie. Nawet jeżeli mam przegrać, to będę miał z tego dobry ubaw. Tobie chyba dużo bardziej zależy na stanie twoich wojsk? - zagroził. Chwilę po tym aury jej oraz Birendy wyzerowały się.
Aura magiczna Ashura zniknęła niemal natychmiastowo, jednakże mroczna moc opadała znacznie wolniej, nie miał na to wpływu.
-Twoje szanse spadają Mephistophelesie. - zwrócił się do demona, pewien że ten zrozumie aluzję. Zmierzył Birendrę i Louise wzrokiem, westchnął i spuścił głowę. Odwrócił się na pięcie i skierował w inny kąt sali, zastanawiając się czy nie powinien na tym zakończyć swojej obecności na balu.
Ashur dostał jakieś dwie minuty spokoju nim Birenda i nieznajoma demonica rozeszli się, a Mephistopheles podbiegł do półdemona. Pocierał on o siebie dłonie z uśmiechem na twarzy. - Nie obrażaj się zaraz. Ten bal bardzo dobrze się spisał. Poznałeś wszystkie istotne osoby w piekle, ich charaktery i nastawienia. Gdybyś miał tutaj kiedyś biznes, wiesz kogo unikać. - zauważył.
-Taaa… a stwierdzenie że pomogę wam, bo tak naprawdę nie mam wyboru, to mój obowiązek, przeznaczenie itd. itd. na pewno miało mnie do was zachęcić… - odparł tonem ociekającym ironią. Fakt faktem, nawiązał też interesujące znajomości, ale Louise dość skutecznie zmyła pozytywne wrażenia z balu.
-O to mi chodzi. Wiesz, że ona jest niezłą dziwką, więc nie będziesz nawet próbował robić z nią interesów. Gdybyś tego nie wiedział gdy co do czego dojdzie, mógłbyś się sparzyć. - wzruszył ramionami. - Czy może znowu doszedłeś do wniosku, że skoro jeden demon to fanatyk, to każdy z nas musi nim być? - uniósł brew.
-Jak sam wspomniałeś, Louise jest najpotężniejszą demonicą w piekle. Myślisz że nie będzie próbowała wyegzekwować tego, żebym wywiązał się ze swojego jak to określiła... obowiązku? - zapytał krzywiąc się, czuł że będzie musiał się wziąć za porządny trening, by nikt mu na głowę nie wlazł - Już większych problemów spodziewałem się ze strony Birendry, w sumie dało się z nim całkiem spokojnie porozmawiać.
-I to twoja lekcja na dzisiaj. - wzruszył ramionami Mephisto. - Ile byś się nie obawiał, nikt z nas nie może opuścić piekła bez pomocy z zewnątrz. - zapewnił.
-Zorientowałem się w tej kwestii już wcześniej, ale nie mów mi że nie potraficie działać przez pośredników. - zachichotał lekko, rozluźniając się - Czy tylko Ty w całej tej zgrai wiesz co mi ekhm… dolega? Bo Louise zdawała się całkowicie nie przejmować tym czy nad sobą panuję. - zastanawiał się.
-Jestem pewny że większość osób słyszała plotkę, ale nikt nie jest tobą aż tak zainteresowany aby badać jej prawdziwość. Z popularnością Birendy łatwo ocenić to jako bujdę. Zresztą, ktoś tak potężny jak Asmodeusz nigdy by nie stwierdził, że ktoś może mieć w sobie energię która zwyczajnie go zabije. Albo to, albo wiedziała, że będziesz nad sobą panował w obecności ludzkiego dziecka. - poprawił okulary. - Ah, właśnie. To nie była Lousie, to była Asmondes. Liczyłem że nazwiesz ją złym imieniem, to byłoby zabawne. - przyznał się.
-Dziwne masz poczucie humoru. - Ashur wzruszył ramionami - Dziwne, że po tylu latach jeszcze ktoś oprócz niego tu o mnie pamięta.
-Wszyscy chcą dusze, bez ciebie się do nich nie dostaną. Kto nie chce dusz, chce zwoje, znów powód ten sam. Większość tutaj obecnych zna każdą jedną osobę która potrafi otworzyć portal, a przynajmniej o niej słyszało. Oczywiście, nikt ci się do tego nie przyzna, po co z tobą handlować? - uśmiechnął się. - Mam nadzieję, że docenisz moją szczerość. - nie ukrywał.
-A mówiłeś że interesuje was inna droga transcendencji niż wchłanianie ludzkich dusz. Tymczasem jak rozumiem, część z was wciąż stawia na “tradycyjne metody”. - zauważył Hindus - Nie zamierzam wam pomagać w deprawowaniu ludzi, to chyba oczywiste. Co do zapisków Fausta, jeszcze się nad tym zastanowię. Mam nadzieję, że nie czekasz na odpowiedź natychmiastową w tej kwestii.
-Nie martw się, aż tak mi się nie śpieszy. Wręcz przeciwnie, możesz je sam przeczytać w pierwszej kolejności. - zasugerował. - A teraz jeżeli pozwolisz, zacznę zamykać tą imprezę zanim dojdzie do jeszcze większego bałaganu.
-Twoja impreza, więc jak chcesz zamykać to się nie krępuj. - odparł spokojnie - Acz jeśli to nie problem, to zostanę tu trochę dłużej. Chciałbym jeszcze z Tobą kilka słów zamienić, odnośnie kwestii że tak powiem technicznych. - wspomniał.
-Proszę bardzo. - nie miał nic przeciw. Szybko zabrał się za wypraszanie gości, co niestety na balu oznaczało podanie wszystkim kawy i sugerowanie, że jest już późno, albo, że są zmęczeni. Dużo więcej zachodu niż to warte.
Gościem który wyszedł ostatni był Birenda. Mężczyzna zbliżył się do drzwi sali, świadomie oddalając się od Mefista i Ashura. Dziewczynka którą trzymał za rękę wolną dłonią zrobiła koło w powietrzu, otwierając portal do świata ludzi. W pośpiechu demon przeszedł na drugą stronę, dematerializując przejście i unikając zbędnych pytań. Widzący to Mephistopheles zastygł na moment w miejscu, zdjął swoje okulary i w zamyśleniu zaczął je powolnym ruchem polerować.
-No proszę, jakie zdolne dziecko… - zamyślił się Ashur. Chciał pogadać z małą zanim Birendra odejdzie, ale widocznie zbyt długo się zastanawiał.
-Zastanawia mnie, jakim cudem ludzkie dziecko umie dokonać czegoś takiego. - powiedział na poły do siebie, na poły do Mefista.
-Mnie tym bardziej. Choć nie będę ukrywał, że mniej znam się na ludziach. - przyznał Mefisto. - Cóż, w czym mogę pomóc? - spytał zakładając okulary i uśmiechając się w stronę Ashura.
-Pytałeś mnie na początku balu, czy nie będę miał nic przeciwko gdybyś dalej mi “towarzyszył”. - zaczął - Wiesz, jest trochę argumentów przeciw. Spójrz choćby na to, jak zareagowała ta anielica, a nie jest jedyną która zdołałaby to zauważyć. Poza tym nieszczególnie lubię, gdy ktoś non-stop gapi mi się przez ramię. - wyliczył dwie najbardziej istotne kwestie - Gdybyś umiał poradzić coś na to, powiedzmy pojawiać się wtedy gdy miałbym coś do omówienia, byłoby mi znacznie wygodniej.
Mephistopheles stał przez chwilę zamyślony. Po pewnym czasie z cienia Ashura wyszedł cień demona, który wrócił do swojego prawowitego pana. Mephisto miał teraz dwa. Delikatnie zdjął on swoje okulary i podał je Ashurowi. - Jeżeli je założysz, będę przez nie widział. Nie będziemy w stanie rozmawiać, ale jest to na tyle subtelne, że nikt nie powiąże tego z wyższego poziomu demonami. To chyba znacznie wygodniejsze? - co ciekawe Mephisto utrzymywał swoje oczy w zamknięciu.
Hindus przyjrzał się temu co właśnie miał przed oczami, Mefisto całkiem dobrze znał się na magii cieni. Widać nie tylko deprawowanie śmiertelników i pakta, leżały w jego obszarze zainteresowań.
-Zdecydowanie subtelniej. A co do komunikacji, coś wymyślę. - przyjrzał się okularom dokładniej, badając to czy mają jakąś specyficzną aurę. Potem przyjrzał się Mephistophelesowi, żeby ocenić czy te zamknięte oczy są związane z jakimś efektem magicznym.
-Szczerze mówiąc jestem zdziwiony twoją zgodą i jak najbardziej wdzięczny. - wyznał. Ashur dostrzegł, że od wewnątrz rama okularów ma przeróżne magiczne symbole. Nie był do końca pewny jaką magią zaklęto czy utworzono przedmiot, ale z chwilą wolnego czasu może i by to wywnioskował.
-Cóż, o ile czegoś przede mną nie ukryłeś, to wystarczy że ich nie założę jeśli nie będę chciał czegoś pokazać. - przyznał szczerze chłopak - A kto wie, konsultacja czasem może się przydać. Tylko czemu masz zamknięte oczy? - zapytał prosto z mostu.
-Bo tak mi się podoba. - odparł równie szczerze. - Czy to problem? - spytał, niekoniecznie oczekując odpowiedzi. - Nie będę cię tutaj szczególnie zatrzymywał. Magią przejścia władasz doskonale, więc będę liczył na to, że sam do mnie przyjdziesz z odpowiedzią.
-To nietypowe, dlatego zapytałem. - wzruszył ramionami Ashur - W razie pytań też się do Ciebie zgłoszę. Dziękuję za gościnę, to było pouczające doświadczenie. - skinął demonowi. - Do zobaczenia, jestem pewien że się jeszcze spotkamy. - pożegnał się i ruszył do wyjścia, by znaleźć dobre miejsce do przeskoku.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline