Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2015, 00:43   #45
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Trakt, wcześniej...


Krasnolud z typowym dla tej rasy zaparciem, razem z Tyralyonem pognał w ciemność. Wbrew rozkazom Revalda, wbrew logice. Elfka nie ruszyła za nimi, zamiast tego przytknęła dłoń do czoła w geście beznadziei. Westchnęła głęboko i unosząc się do pionu po niedawnych wariacjach żołądkowych, uderzyła otwartą dłonią o udo.

- Selekcja naturalna.. - zabrzmiała oschle, jakby była nieco podirytowana.

Siedziała już z powrotem w siodle, patrząc wciąż w stronę gdzie wyruszyła dwójka jej towarzyszy. Elfka nie miała zamiaru za nimi wyruszać, ale za chłodną maską obojętności którą przybrała kryła się ukryta troska. Jakby patrzyła na małe dzieci, które popełniają błąd i choć mogłaby je powstrzymać, musi pozwolić im nauczyć się wprost z doświadczenia. A może cena mogła być zbyt wysoka? Gdzieś wewnątrz pragnęła by wrócili, nawet jeśli nic ich nie łączyło. Bała się jednak dołączyć i pomóc. A może to ona była tu przestraszoną małą dziewczynką?

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=cvSe8BNktoE[/MEDIA]

Wiatr i deszcz smagał nieubłaganie sprawiając że włosy Lairiel zlepiły się ze sobą i przylgnęły do pleców niczym ramiona ośmiornicy które zdobiły jej uda. Zresztą nie tylko to, ale całe ubranie, odbierając jakiekolwiek poczucie komfortu. Podczas gdy tunika chłodnym ciałem otuliła jej piersi, drażniąc pod skórzanym pancerzem, buty przemokły i zaczęły piszczeć z głupawym wydźwiękiem. Delikatne, elfie dłonie złączyły się w poddenerwowaniu.
Długoucha nie mieszała się w ludzkie pochówki i nie zamierzała nikogo pouczać jak to robić, ale wyszeptała w rodzimej mowie krótką modlitwę za zmarłych. Wzrok mimowolnie wrócił w stronę gdzie odszedł krasnolud i rycerz, ale wciąż była tam tylko pustka. Zastanawiała się czy i ich będzie trzeba pogrzebać, czy w ogóle jeszcze ich zobaczy. Zacisnęła zęby i nerwowo odgarnęła mokrą taśmę włosów gdzieś za ucho, byle dalej.

Devren wcale nie było miejsce które chciałaby oglądać elfka, a jednak patrząc na ich obecną sytuacje zdawało się być bezpiecznym schronieniem. Błękitne oczy uniosły się na przekór ciskanym ostrym wiatrem kroplom. Lairiel była cała mokra, jak wszyscy zresztą tyle że jej łuk w tą pogodę nie nadawał się na wiele. To martwiło Hirayos która teraz wyczekiwała czegoś sama nie wiedząc czego. Czy był to powrót Gnoriego i Tyralyona? Czy inna decyzja...

Zadarła swe szpiczaste uszy gdy las przeszył ryk czegoś w oddali, przeraziło ją to. Otulona rękawicą dłoń pogłaskała konia po szyi kojąco, ale zaraz cofnęła się by dobyć długiego miecza.
Lairiel nie czuła się gotowa ani pewna siebie. Zamiast walczyć miała ochotę galopem, a może i cwałem uciec stąd jak najdalej. Podczas gdy drużyna ustawiła się w gotowości do walki, ona tylko po części, po drugiej zaś już do ewentualnego odwrotu. Nie była zaprawioną wojowniczką, była daleko od domu i nie ufała tu nikomu. Poczuła się strasznie samotna..


Drobny uśmiech pojawił się na jej twarzy gdy dostrzegła że krasnolud i rycerz wrócili cali. Zszedł on jednak gdy zobaczyła dziecko, uratowane przez nich. Dziecko które zginęłoby, gdyby nie tych dwóch szalonych głupców. Poczuła się z tym źle, choć przecież nie wiedziała że świetlik w oddali będzie ocalałą dziewczynką. Skrzywiła się i odwróciła wzrok zawstydzona głaszcząc zwisający z szyi talizman. Przymknęła na moment powieki.

- Biedne dziecko... - rzuciła pod nosem w elfiej mowie, sama do siebie.


Devren


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=wCtV4DYZkK0[/MEDIA]

Typowe ludzkie warunki, bród i ciągnący się za nim smród nie były miejscem o którym marzyła elfka. Już zapomniała prawie jak wyglądały izby w jej własnym mieście, gdzie pośród fenomenalnych, eleganckich konstrukcji wszystko wyglądało gustownie. Ludzie nie przywiązywali uwagi do szczegółów jak elfy, dlatego ich rzemiosło nigdy nie mogło równać się w jakiejkolwiek konkurencji oprócz czasu wykonania i ceny. Lairiel zasłoniła nos paluszkami i szła za Krullem. Jej wyraz twarzy mógłby sugerować że chce się już wyspać i odpocząć, albo że właściwie nie wie co tutaj robi. Wiedziała jednak, wiedziała że musi. Zadarła w górę nos, dumnie i silnie choć tak się nie czuła.

Wdrapali się na piętro gdzie Revald miał swoją izbę, aż cud że ta wydawała się zadbana. Była szansa na odzyskanie wiary w ludzi. Tymczasem wszyscy jako tako się rozgościli, jednak Lairiel czuła się tu tak samo obco jak na zewnątrz. Jedynym plusem było to że nie lało na nią, lało się tylko z niej. Ubranie i tobołki tak przemokły że gdzie elfka nie postawiła kroku zostawiała za sobą mokrą plamę, i chociaż chętnie przebrała by się w coś suchego, to nie miała po prostu innych ubrań. Westchnęła.

Przyszedł czas na decyzję co począć dalej. Lairiel wydawało się że Ratikowi bardziej na rękę będzie jednak jeśli Izabelle przeżyje, przynajmniej na razie. Oznaczało to że nie będzie musiała wybierać między życiem szlachcianki, a jej ojca.
Rozpoczęła się dyskusja, ale długoucha nie mogła się skupić na słowach. Patrzyła na Kaeasę i nie dowierzała własnym oczom, a usta na moment wygięły się jej w lekkiej odrazie. Wpierw jednak zadarła wysoko jedną brew, widząc czuły dotyk jej dłoni na ramionach Revalda. Potem było już tylko gorzej. Ta sztuczna słodycz, flirt w głosie i poufałość z jaką zachowywała się jej „siostra” pasowała bardziej do kapryśnej dziwki niż elfki. Po co? Czemu? Tylko przez moment zaprzątała sobie tymi pytaniami myśli. Jeśli Kaeasa chciała kleić się do każdego faceta który się napatoczy i robić teatrzyk emocjonalny to miała do tego prawo. Lairiel słyszała że elfy które mieszkały poza domem, zmieniały się czasem, ale nie sądziła że będzie to tak przykry widok. Nie zdziwiłaby się gdyby wyszło że Kaeasa by osiągnąć swój cel, z równą zwinnością zrzuciłaby bieliznę jak i godność.

Hirayos przyklęknęła przy dziewczynce którą trawiła gorączka, zdziwiona obojętnością niektórych którzy zupełnie tego nie zauważyli, albo nie chcieli zauważyć. Wyjęła ze swoich przemokniętych tobołków mały kłębek materiału który służył do osuszenia ciała po kąpieli. Teraz cały zmoknięty, zimny przytknęła delikatnie do czoła i skroni dziecka by uśmierzyć nieco gorączkę.

- Tratwa i łódź byłaby o tyle lepszym rozwiązaniem że można na nich też odpocząć. Rzeka nie sięga jednak do samego celu naszej podróży, a jeśli zostawimy konie, reszta drogi czeka nas pieszo... - mówiła spokojnym głosem.

Przecierając promieniującą ciepłem twarz dziecka była jakby oddalona myślami i pełna troski. Uniosła wzrok i mimowolnie rzuciła okiem na Kaeasę, potem dopiero wymownie na całą resztę.

- Dziewczynka potrzebuje pomocy, jest rozpalona.

Wstała, przecierając czoło, a jej oczy nie miały wyrazu gdy ruszyła do drzwi.

- Idę się przewietrzyć... - rzuciła.

Elfka zeszła na dół ciężko, bo miała już tego wszystkiego dość. Wyszła na zewnątrz i ukryta pod daszkiem wygrzebała z plecaka maleńką, elegancką fajkę. Nabiła ją jakąś resztką tytoniu i próbowała rozpalić, lecz hubka którą miała najwyraźniej zamokła. Kolejne próby na nic się nie zdawały, więc westchnęła tylko z irytacją, gryząc fajkę w ustach i opierając się o ścianę.


.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 28-12-2015 o 03:30.
Kata jest offline