Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2015, 16:50   #4
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Dni mijały sennie, mijały tygodnie, miesiące od kiedy Tugal Nidros znalazł się w Przechowalni i musiał przyznać całym sercem ni leżało mu to miejsce. Zero prywatności, podłe jedzenie i setki utrapionych dusz tylko dodawało do ponurego obrazka. Wiedział jednak, że nie może się poddawać, a brzemię które wziął na siebie było ciężkie. Bo jak tu pocieszyć wszystkich? Nie żeby robił to z czystej dobroci serca. Myślał pragmatycznie, lecz było kilka osób które znalazły cieplejsze miejsce w jego sercu, a jedną z nich była Quinn. Quinn Torm. Choć początkowo był tylko zainteresowany jej wyglądem i atutami, wszak stare nawyki nie umierają młodo, to z czasem zaczął dostrzegać w niej coś więcej, żywą osobę i ta świadomość była niepokojąca. Już dawno temu powiedział sobie, że nie będzie się do nikogo przywiązywał. To było jego credo, wyznanie wiary. Quinn była inna i musiał przyznać ta inność mu się bardzo podobała.

Tugal obudził się wcześnie. Jak zwykle, gdyż nauczył się spać krótko już dawno temu, jeszcze przed zesłaniem. Zajął się więc swoim ostatnio ulubionym zajęciem po obudzeniu, a mianowicie obserwowaniem śpiącej formy Quinn. Prawdę mówiąc i tak miał niewiele innego do roboty. Śniadanie jeszcze nie było podawane i większość spała, a w przyciemnionym świetle Przechowalni mógł spokojnie uchodzić za śpiącego. Ot, jedna z wielu drobnych rozrywek jakie miał.
Dziewczyna oddychała równomiernie, wciąż spała. Przynajmniej tak mógł myśleć póki nie oberwał łokciem między żebra.
- Obudziłeś mnie - powiedziała z wyrzutem zaspanym głosem.
- Jak mi się to udało? - zapytał ciepło z nutą zaciekawienia.
- Przestań się na mnie gapić kiedy śpię - odparła z pretensją w głosie.
- Nie wiedziałem, że nie śpisz. - odparł - Jeżeli nie chcesz mojej uwagi, mogę zamknąć oczy.
Prychnęła z niezadowoleniem na jego słowa.
- Spałam, ale twoje gapienie się mnie obudziło.
- To ciekawa zdolność… móc wyczuć uwagę poświęcaną przez drugą osobę. - odpowiedział z namysłem - Postaram się być bardziej dyskretny, choć może to być trudne zważywszy na to jak piękną kobietę mam u swojego boku.
- Nie znudzi ci się nabijanie ze mnie? - zapytała, ale widział, że ją to rozbawiło. - Jakieś plany na dziś masz, że już nie śpisz? - dodała ziewając.
- W sumie to co robię każdego ranka. Zapamiętuję wszystkie rysy Twojej twarzy pomimo faktu, że znam je już na pamięć. - odpowiedział ciepło.
- Ale nam się tu niezwykle nudzi - skomentowała jego słowa pod nosem po czym przekręciła się na drugi bok. - Co z twoimi pacjentami z wczoraj? Spotkałeś już ich dzisiaj? Czy mam cofnąć zakłady co do tego które z nich umrze pierwsze? - znów ziewnęła.
- Za dobrze i wygodnie mi by wstawać z łóżka i sprawdzać - odpowiedział z uśmiechem.
- Nom, całkiem tu dobrze póki człowiek nie obudzi się do pełni świadomości nie przypomni sobie gdzie się znajduje - mruknęła.
- Będzie dobrze. - powiedział z uśmiechem - Wiesz, od czasu do czasu przypominają mi się słowa pewnych kobiet i nie mogę wyjść z zadumy. Ot, zabawie jest patrzeć czasami w przeszłość.
- Jakie słowa? Coś w stylu słów mojej matki, że porządne panny powinny chodzić na naukę tańca, a nie lekcje szermierki? - zapytała siadając na posłaniu.
- W trochę innym stylu. - odpowiedział Tugal siadając obok niej po czy powiedział ciszej - Bardziej w stylu “naprawdę czuły z ciebie kochanek” i “nieźle całujesz”. Takie tam drobnostki.
Spojrzała na niego po czym parsknęła śmiechem.
- Fakt, uczyli mnie na uniwersytecie, że nawet najlepszy towar wymaga rozreklamowania - skomentowała. - Ale wiesz, że panie z zamtuzów każdemu to mówią - mrugnęła do niego.
- Nie wiem, nigdy nie musiałem korzystać z ich usług - odpowiedział z szerokim uśmiechem - Myślisz, że jestem towar prima sort?
Spojrzała na niego spojrzeniem mówiącym "ta, już bo uwierzę" gdy zaczął się wypierać.
- Już się tak nie ciesz z tej pochwały - udała wyniosły ton. Zakryła dłonią usta i ziewnęła przeciągle. - Ale prawdą jest, że porządny z ciebie facet. Chyba, że tylko wizja bełtów każe trzymać swoje ręce przy sobie.
- Mam swoje standardy - odpowiedział - Poza tym jestem pewny, że niejeden mężczyzna by się zabił o choć ułamek twoich względów, bądź uwagi.
Co do tego miał całkowitą rację. Odkąd dużo czasu spędzała w jego towarzystwie to nie musiała użerać się z napastowaniem jej przez innych. Jakby tak pomyśleć to z boku wyglądali i zachowywali się jak para. Pasowało jej to i było wygodne bo jak ktoś za długo jej uprzykrzał czas to wystarczyło, że podeszła do Tugala i zagadała o jakiejś pierdole.
- Wiem, wiem. Kolejna twoja zasługa, za którą się nigdy nie wypłacę.
- Nie masz u mnie żadnego długu - odpowiedział mężczyzna - Dla mnie to sama przyjemność.
- Nic nigdy nie jest za darmo. Nawet wśród przyjaciół - stwierdziła - Kochajmy się jak bracia, a liczmy... jak księgowi - zacytowała mądrość jednego ze swych wykładowców.
Tugal mruknął w zamyśleniu patrząc jej czule w oczy.
- W takim przypadku zastanawiam się jak spłacisz ten mały dług - puścił jej oczko - Nie ma pośpiechu. Może poczekasz, aż się uzbiera, a może będziesz spłacać w małych częściach… którąkolwiek opcję wybierzesz, taką przyjmę z uśmiechem.
- Już coś wymyślę zbereźniku ty - podsumowała to z rozbawieniem - Kto wie, może TAM to ja będę ci tyłek ratować i zaraz dług się odwróci?
- W sumie, nie wiem skąd pomysł z tym, co bym miał odwiedzać panie do towarzystwa… - odpowiedział z rozbawieniem - ...gdyby tak było już dawno bym był u tych pań, o których mówiłaś, że są mną zainteresowane, a jednak jestem tutaj… - zrobił krótką chwilę przerwy po czym dodał czule - ...z Tobą. Ciekawe, prawda?
Spojrzała na niego z rezygnacją.
- Nie ciekawe tylko dziwne - skomentowała - Ale daleka jestem od narzekania.
- Daleka? - zapytał z zaciekawieniem.
Quinn wzruszyła ramionami.
- Wygodnie mi z tobą - odparła rozglądając się w koło.
- Właśnie zostałem sprowadzony do roli wygodnej poduszki - skomentował z uśmiechem Tugal - Taki to mój podły los… - kiedy ostatnie słowa przebrzmiewały rzucił okiem ukradkiem na lewo i prawo szukając tego czego ona szukała.
- Ale żeby nie było, sam świadomie ten los wybrałeś - spojrzała na niego lekko uśmiechając się. - Strasznie wcześnie jest, wszyscy jeszcze śpią - zauważyła po krótkiej obserwacji.
- Krótko sypiam. - odpowiedział Tugal - Wiesz co? Nie żałuję mojej decyzji. Jesteś zabawniejsza i ciekawsza niż one wszystkie razem wzięte - co powiedziawszy puścił jej oczko.
- Ty chyba lubisz sobie dla rozrywki życie komplikować - stwierdziła z rozbawieniem.
- Może… - odpowiedział z namysłem - ...a może potrafię dostrzec nieoszlifowany brylant kiedy go widzę?
- Nieoszlifowany? No wiesz co, obraziłeś mnie tym - zmrużyła oczy udając, że uraził jej dumę.
- Oszlifowany? - zapytał z uśmiechem Tugal - Moje fachowe oko się myli? - mina przerażenia zawitała na jego twarzy. - Nie może być.
- A cóż to za fach wyszkolił to oko, hymm? - spojrzała na niego wyczekująco.
- Swoje przeżyłem - odpowiedział z promiennym uśmiechem w duchu dodając “i swoje zdobyłem”.
- To żadna odpowiedź - zmrużyła oczy niezadowolona.
- Cóż, powiedzmy, że przed trafieniem tutaj byłem aktywny w pewnych sferach i wyszło mi na dobre. - odpowiedział rozbawiony - Jak teraz o tym myślę, nie tylko mi. Świadomość tego, że można podzielić się szczęściem jest przyjemna.
Spojrzała na niego skonsternowana jego słowami.
- Co masz na myśli? - nie odpuszczała.
Mężczyzna zaśmiał się lekko i krótko następnie spojrzał na nią ciepło.
- To nie oczywiste? Lubię kobiety, ale wybredny ze mnie mężczyzna. - puścił jej oczko.
- Eeee - nie wiedziała co powiedzieć patrząc na niego pytająco.
- Wiesz, myślałem czy się nie ustatkować. Ożenić się z najmłodszą córką medyka, u którego praktykowałem. Nie miał synów, więc traktował mnie jak swoje dziecko. - wspominał z pewną nostalgią - Ale się Przebudziłem i wiedziałem, że muszę ratować własną skórę. Nie chciałem by Natalie miała problemy. Nawet jej krótki list zostawiłem. - westchnął - Mam nadzieję, że nie ma mi za złe, ale tak trzeba było zrobić. Nie udało się i jestem tutaj. Pora pogodzić się z przeszłością straconą i zrobić lemoniadę z tych gorzkich cytryn co dał los.
- Nie wyglądasz na kogoś kto chciałby się ustatkować - skomentowała nie patrząc na niego. - Czasem wydaje mi się, że ręce trzymasz przy sobie tylko ze względu na straże - wyznała. - Ale chce ci ufać - westchnęła ciężko.
- No to masz wysokie o mnie zdanie - odpowiedział uśmiechając się półgębkiem z lekkim smutkiem w oczach. - Poznasz mnie jak stąd wyjdziemy. Może bez kajdan zmienisz o mnie opinię.
- To chyba przez ten brak zajęć już głupoty mi do głowy przychodzą... - próbowała się trochę wytłumaczyć widząc jego minę.
- Brak zajęć potrafi człowieka znużyć. - przyznał jej rację, swojego rodzaju rację - Wiesz, przypominasz mi ją, ale i tak bardzo mi się podobasz będąc sobą.
- Też była niezdecydowana? - odparła z ironią w głosie niezadowolona, że porównał ją do swojej niedoszłej żony.
- Raczej uparta i pewna swego. - odpowiedział mężczyzna - Wybacz, nie chciałem porównywać. Tak wyszło. - westchnął ciężko - Jesteś cudowną kobietą, nie chciałbym byś się złościła. Po prostu, wiesz, i ja muszę sobie poukładać w głowie.
Uśmiechnęła się do niego ze współczuciem i przytuliła go przyjacielsko.
- Czyli jednak dobrze wiesz jak ja się czuję... - szepnęła mu do ucha, a w jej głosie była ulga.
- Niezła z nas para. - wyszeptał cicho do jej ucha ze spokojem - W innych okolicznościach byłoby to nawet zabawne. - zamyślił się trochę - Ciepło ci, czy chcesz się jeszcze trochę poprzytulać?
- Lepiej się nie mogliśmy dobrać - zgodziła się z nim. - Do pierwszego posiłku daleko, więc równie dobrze można się jeszcze poprzytulać.
Tugal objął ją ramieniem i przytulił do siebie ciepło szepcząc
- Wiesz, w chwilach takich jak ta mam ochotę Ciebie pocałować.
Zaśmiała się.
- Nawet się nie waż, bo wszystko popsujesz - odparła.
- Będę się pilnował. - odpowiedział z uśmiechem - Jak coś wiesz gdzie mnie szukać... obok.
- Uroczy jesteś Tugal - przytuliła się mocniej. - Musiała być wyjątkową dziewczyną, że chciałeś dla niej się ustatkować - zacisnęła pięści. - Do bani jest być zakochanym w kimś kogo już nigdy się nie zobaczy. W kimś kto teraz pewnie cie nienawidzi za to kim się stałeś, ale nadzieja podsycana dobrymi wspomnieniami nie pozwala ci w to uwierzyć. I dlatego myślisz sobie, że tęskni za tobą nie mniej niż ty za nim... - wypowiedziała ze smutkiem swoje myśli.
- To prawda. - przytaknął smutno, tuląc ją do siebie mocniej. Nie chciał jej wypuszczać z objęć - Pozostaje nam nosić te ciepłe wspomnienia do momentu, aż się z nimi pogodzimy i otworzymy na innych. Szkoda by było, gdyby taka wspaniała dziewczyna jak ty zamknęła się w przeszłości. Masz prawo być szczęśliwa.
- Byłam kochanką maga - wyznała mu.
- To musi być skomplikowane - odparł z troską - Ponoć szkolą magów dopiero po ukończenie dwudziestych urodzin na wypadek stania się Przeklętym.
Pokręciła przecząco głową.
- Jak pochodzisz z silnie magicznego rodu to wcześnie przejawiasz zdolności. Im wcześniej zaczną uczyć tym silniejszym magiem może się stać. Sporo mi o tym opowiadał.
- Ciekawe jaki byłby jego los gdyby i on się Przebudził. - powiedział z namysłem Tugal po czym westchnął - Znałem kilku magów i żaden nie przypadł mi do gustu. On musiał być wyjątkowy skoro zdecydowałaś się z nim być.
- Był. Lubił mnie rozpieszczać - nie kryła tego. - Nie groziło mu zostanie przeklętym. Przynajmniej odkąd skończył 20 rok życia. Poznałam go na uniwersytecie, w bibliotece z której korzystali wszyscy studenci, czy to magowie czy zwykli ludzie. Zawsze miał dla mnie czas. Był ze mną nawet wtedy…
Mężczyna przytulił ją bliżej do siebie. Jedną dłoń kładąc na jej głowie i delikatnie głaszcząc jej włosy.
- Był z Tobą wtedy? - zapytał ciepło, bez pośpiechu czy ponaglania.
Pokiwała twierdząco głową.
- Bronił mnie przed nimi. Prawie mu się udało.
- Myślisz, że wiedział o tym że się Przebudziłaś? - zapytał czule, z troską.
Odsunęła się od niego i przyglądała mu się zamyślona nad jego słowami.
- Nigdy o tym w ten sposób nie myślałam... - stwierdziła. - Powiedziałam mu o snach, więc może... Bardzo zależało mu na wyjechaniu ze stolicy.
- Szkoda, że wam się nie udało. - odpowiedział smutno - Mamy ten sam rodzaj szczęścia.
- Szkoda to mało powiedziane - westchnęła. - Ale może tak lepiej. Dla niego. Gdyby nam się udała ucieczka to mogłabym mu zrobić krzywdę nie panując nad swoją mocą.
- Też fakt. - powiedział przymykając oczy - Ostatecznie i tak chronimy to co kochamy. - po czym otworzył oczy i wyszeptał z troską - Jak chcesz pogodzić zemstę… z Nim?
- Zemsta nie jest prostą drogą. Będę się martwić o to jak dożyję - zmarszczyła brwi. - W moim śnie na początku ścieżki usłanej zabitymi przeze mnie leżało ciało w szatach maga. Z niego była krew na moim mieczu.
Dla Tugala było jasne kim był poległy mag i kogo to była krew na ostrzu, ale nie chciał przełamywać wieści.
- Dość ponury ten sen. - zauważył po czym westchnął - Będziemy się o to martwić jak dożyjemy.

On i ona, mieli wiele wspólnego. Przeszłość obdartą z nadziei i radości kiedy trafili do tego miejsca. Widział w swoim życiu wiele i nauczył się żyć ideą kożystania z okazji kiedy taka się nadarza. Pewnie gdyby nie ona już dawno znalazł by się w objęciach innej kobiety, lecz tak los przewrotny chciał by trafiło na nią. Z czasem dowiadywał się więcej o niej, o jej pragnieniach i przeszłości. Byli podobni, w pewnym sensie, w tłumie rozdartych dusz na pół. Ku swojej zgrozie musiał przyznać, że zależało mu na niej. Coś przed czym wzbraniał się całe życie.

Patrząc wstecz nie kochał nikogo prócz siebie. Nawet Natalie, córka medyka z którą miał dzielić swe dni nie wzbudzała w nim większych emocji. Była tylko środkiem do celu, a teraz? Teraz sam nie wiedział co myśleć. Z pozoru niewinna gra słów, żarty i docinki, ale cokolwiek by nie robił Quinn zawsze była na dystans. Otwierała się powoli jak małża kryjąca w sobie perłę i musiał przyznać znajome uczucie adrenaliny łowów dawało się we znaki. Motywowało go do działania. Tylko nie wiedział co począć kiedy już złapie króliczka. Kiedy ostatecznie sprawi, że będzie jego. Uczucia których wcześniej nie znał, a które ukrywał pod wyćwiczonymi maskami nękały go okrutnie. Chciał jej, ale też chciał by była szczęśliwa. Okrutny dylemat targał jego myślami. Gdyby nie Przebudzenie pewnie żyłby swoim starym życiem.

Starym życiem? Skakać z kwiatka na kwiatek szukając okazji do zarobku, wiedzy i władzy. Miał to na wyciągnięcie ręki od kiedy stary Hossa przyjął go na praktyki. Leczyłby zamożnych i wpływowych brylując drogę do chwały i kobiet... Lecz to była przeszłość stracona i nic na to nie mógł poradzić. Teraz jak o tym myślał jego życie było puste, nadal było, ale coś w nim pękało. NIe wiedział czy cieszyć się z tego czy trwożyć. Nie chciał myśleć, więc zepchnął te myśli w głębi niepamięci.

Wiedział, że część jego słów utrwali w Quinn dawną nadzieję na to, że jej kochanek do niej wróci, że będą razem, że się wszystko ułoży. Winił siebie za te słowa ponieaż odgradzały go od jego celu, ale padły same z siebie. Tak jakby na chwilę wyłączył myślenie. Miał tylko nadzieję, że ta nadzieja którą jej dał, nie zniszczy jej. Nie sprawi, że jej serce zacznie krwawić na nowo kiedy okaże się, że jej stary kochanek znalazł sobie nową. Nie ważne jaki był cudowny w jej wspomnieniach to wiedział, że nienazwany mężczyzna był tylko mężczyzną. Ponura perspektywa wzbierała w nim ochotę by się napić .Najlepiej miodu, lecz Przechowania nie należała do luksusowych przybytków. Z ciężkim sercem wrócił z nieschodzącym z twarzy uśmiechem do dalszego pocieszania ludzi. Przynajmniej jakieś zajęcie by nie dostać w głowę z nadmiaru myśli.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 03-01-2016 o 15:22. Powód: literówka
Dhratlach jest offline