Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2015, 17:16   #82
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Bo łatwo być nie może

[Zafara] Kroczył naprzód. Temperatura zdawała się stopniowo rosnąć. Oby nie okazało się, że trafił na okolice jakiejś żyły wulkanicznej, pełnej gorącego powitania przybyłych regularnych…
Kiedy Zafara trafił na miejsce, wszystko się wyjaśniło. Niestety, to “wszystko” wyniuchało jedzonko, które przybyło do jego domku.
Bestia, wysoka jak słoń, smukła i długa na dobre parędziesiąt kroków poruszyła się i mruknęła. Świecący sześcianik ułatwił zaś robotę w szukaniu pożywienia. Tak samo jak dwunożnemu “jedzeniu” oświetliło tego sporego maszkarona.



W niektórych światach takie potwory zwano bazyliszkami, acz ten przypominał skrzyżowanie kobry i robaka. Zafara nie miał zamiaru sprawdzać, czy jego wzrok zmieniał wszystko w kamień. Czarna łuska lśniła w niebieskawym blasku latarni Soni, tak samo jak długie jak szable Raziji kły potwora.
Wyglądało na to, że potwór był wygłodniały. Zafara nie miał zamiaru się dowiadywać, jak długo go głodzono. Zresztą nie miał na to czasu, ponieważ bestia zaszarżowała.
Z początku szło gładko prosty tunel z porozrzucanymi co jakiś czas niby okruszki chleba skrzynkami, zapewne tak jak okruszki mającymi wabić nieostrożne zwierzątka chcące je spałaszować prosto w pułapkę. I wreszcie okazało się że zarówno jego przypuszczenia jak i latarnika, a także Raziji okazały się prawdziwe, stanął oko w oko z monstrum. Na szczęście był na to przygotowany tak szybko jak tylko zdołał otworzył portal łączący się z tym przed wejściem do jaskini i czmychnął do niego. Owszem sam mógłby się zwyczajnie schować w ścianie, ale wtedy najprawdopodobniej Soni straciłaby latarnię.
Zapobiegawczość Zafary uratowała mu skórę. Zdołał otworzyć portal, choć z małym trudem. I jeszcze okazało się, że potwór potrafi ziać kwasem. Obłoki jasnozielonego dymu zasnuwały obszar, o mały włos nie trawiąc szaty czerwonowłosego. Zafara wydostał się na zewnątrz, a za nim przebiły się też chmury kwasu. Potwora za nim nie podążyła... czy raczej popełzała. Niemniej reszta drużyny po jakimś czasie usłyszała rumor w oddali.
- Zafara - niebieski sześcianik rozbrzmiał koło głowy Zafary. - Co tam jest?
Tymczasem Denetsu przygotował się do walki. Wyciągnięty miecz był tego znakiem.
- Wychodźcie stamtąd jak najszybciej, znalazłem jedną z sześciu bestii, nie wiem jak daleko zechce oddalić się od klucza, ma do was jakieś 300 kroków.- długouchy czym prędzej ostrzegł towarzyszy.
- Klucze nas nie interesują co nie? - Quen bardziej stwierdził fakt niż zapytał. - Soni prowadź, ja będę ubezpieczać tyły. - rzucił do towarzyszy. Na jego lewym nadgarstku pojawił się srebrny liść.
Drużyna zdecydowała się wycofać. Soni wraz z bazą operacyjną odlatywała w kierunku wyjścia.
- Co zamierzasz zrobić, Quen?! - zawołał Denetsu. Tymczasem jedna niebieska latarnia pozostała przy nim.
- Spieprzać tuż za wami a w razie czego postarać spowolnić bestię. Mam w zanadrzu coś spowalniającego. Walczyć nie mam zamiaru.
- Uwaga na oczy - zakomunikowała latarnia, która lewitowała w pobliżu Denetsu. Usłyszał to też Quen i Razija, zaś bestia nieuchronnie się zbliżała. Razija już w oddali dostrzegała zarysy potwora. Jeszcze tylko kilkadziesiąt kroków… a i już nie tyle. Bestia była zwinna i szybka. Kwestią czasu było to, że zaatakuje ich grupę.
-Szybciej, już to widzę.- ponagliła towarzyszy zwiadowczyni.
Na srebrnym liściu pojawił się szary kwiat chryzantemy. Obok ręki pojawił się natomiast pomarańczowy okrąg, dowód na to, że Quen użył pierwszej techniki swego ducha. Kwiat został zerwany i rzucony w stronę bazyliszka. Nawet jeśli stwór widział w mgle, ta powinna go skutecznie spowolnić.
Wkrótce Razija zobaczyła paskudny pysk potwora, w tym czasie Quen już wyrzucał kwiat chryzantemy, a Denetsu zdecydował rzucić się do ucieczki. Gęsta chmura zasnuła korytarz, a Quen mógł wydostać się z tego obszaru bez problemu. Zasłona dymna była tak gęsta, że wręcz unieruchomiła potwora. Niestety, przy okazji usztywniła też Raziję i Denetsu.
Latarnik zaklął pod nosem. Nie do końca tak to miało wyglądać. Pochwycił dwójkę swoich towarzyszy i pociągnął do wyjścia.
Szczęśliwie udało mu się wyciągnąć Raziję i Denetsu, chociaż chłopak musiał się wysilić, a dawny ból w ręce dawał mu się we znaki.
- Dzięki, mogłeś mnie uprzedzić z tą sztuczką? - mruknął szermierz, idąc za latarnikiem.
- Wybacz, myślałem, że lepiej wyceluję. Mamy chwilę, więc lepiej skupmy się na ucieczce, a pogadamy później. - zasugerował biegnąc - czy też co bardziej pasowało do sytuacji - spierdalać do wyjścia.
To że zyskali jednak trochę na czasie, dało im szansę oddalić się od maszkarona. Zawsze coś. W dodatku za nimi unosiła się niebieska latarnia.
- Dacie radę dalej po ciemku uciekać? - Soni skontaktowała się z Raziją, Denetsu i Quenem przez sześcian.
-Tak.-odpowiedziała Razija i chwyciła zarówno Quena jak i Denetsu za ręce by móc ich lepiej poprowadzić w mroku.
- Uwaga na oczy, nie odwracajcie się za siebie - kolejny komunikat wypłynął z latarni. Tak więc team kulturalnie spierdalał przed siebie, a za ich plecami po jakimś czasie korytarz utonął w łunie oślepiającego światła. Quen wiedział, co to było - Light formation, jedna z podstawowych, ale często przydatnych technik latarników.
Drużyna zawzięcie uciekała, nawet gdy w piersi zaczęło brakować tchu. Może poza tymi, którzy płuc nie posiadali lub lecieli w bazie operacyjnej - jak Soni. Bestia w oddali gdzieś zaryczała, ale wciąż była szansa uciec z jaskini. Jeszcze tylko sto… kilkadziesiąt… parędziesiąt kroków, w oddali majaczała już leśna gęstwina.
- Jakiś plan mamy, czy uciekamy na ślepo? - zapytał drużyny latarnik, wybiegając z jaskini.
Odpowiedź pojawiła się przed jego oczami w postaci otwartego portalu, Zafara najwyraźniej nie siedział całkiem bezczynnie.
Quen nie zamierzał zastanawiać się gdzie portal prowadzi. Zwyczajnie w niego wbiegł.
Drużyna zaryzykowała, wbiegając do portalu Zafary.
I tak wrócili do punktu wyjścia, czyli do miejsca, z którego zaczęli test.
- To gdzie teraz idziemy? - spytał Denetsu resztę drużyny.
- Na pewno nie tam, gdzie przedtem - odpowiedziała Soni.
Zaraz jak tylko wszyscy członkowie drużyny przenieśli się w bezpieczne miejsce przejście zostało zamknięte, portal po ich stronie co prawda dalej stał na swoim miejscu, nie prowadził już jednak donikąd, był jedynie owalem emanującym delikatnym niebieskim światłem.
-Zaraz, a gdzie Zafara?- zainteresowała się zwiadowczyni.
Długouchy tym czasem postanowił wykorzystać szansę jaką dawało mu to, że bazyliszek żeby wrócić do swojego gniazda musiał przebyć całą jaskinię z powrotem i skorzystał z drugiego przejścia wprost do jego leża gdzie miał nadzieję znaleźć klucz.
- Nie mówcie mi, że tam został… - Quen niespecjalnie był zachwycony zniknięciem shinsoisty. - Jak myślicie, powinniśmy tam wrócić?
-Nie, na pewno nie powinniśmy.- tego Razija była pewna.-Ma tu portal więc pewnie niedługo sam się pojawi.- wyraziła nadzieję.
- Więc czekamy. Pół godziny? - spojrzał pytająco na resztę - Jak się nie pojawi do tego czasu idziemy mu z odsieczą.
-Lepiej żeby się pojawił, bo jak nie to jak go znajdę uszy mu powyrywam.- myszowatej chyba niespecjalnie podobało się nagłe zniknięcie przyjaciela, nie pierwsze zresztą w historii ich znajomości.
Tymczasem Zafara trafił do środka legowiska potwora, które było obecnie opustoszałe. Poza tym, że nie znalazł tam potwora, to nie znalazł też platformy z kluczem. Ale skoro skrzynki były poukrywane pod ziemią to pewnie i klucz nie leżał na widoku. Nie zrażony czerwonowłosy wyostrzył swój zmysł shinsoo poszukując wszelkich anomalii mogących naprowadzić go na cel. Mimo to dalej nie znalazł klucza.
-Soni. Jestem w legowisku bazyliszka, miałem nadzieję że znajdę klucz, ale nie potrafię określić gdzie jest i czy w ogóle.- długouchy przemówił do niebieskiego sześcianiku.
- Quen, jak twoje latarnie? Wydaje się, że masz lepsze latarnie niż moje - Soni spytała się blondwłosego latarnika.
- Mam klasy D. - to nie było chwalenie się, lecz informacja. - Tylko wszystkie mam tutaj. Musiałby otworzyć portal bym mógł do niego przypisać jedną.
- Zafara, możesz na chwilę otworzyć portal? Quen podeśle tu swoje latarnie - Soni skomunikowała się z Zafarą. - Szybciej ci powiemy, czy jest tam klucz.
W odpowiedzi świecący owal ponownie zamienił się w otwarte przejście i teraz każdy mógł zajrzeć wprost do legowiska potwora.
-Tylko szybko, zaraz pewnie wróci.
Obie latarnie przeleciały przez portal. Quen w tym czasie przywołał swoją bazę operacyjną by mieć lepszy wgląd w dane przesyłane przez sześciany.
Wtedy okazało się, że w jamie rzeczywiście nie ma żadnego klucza, ani żadnych znaków, które miałyby świadczyć o jego obecności.
- Nic tam nie ma. - stwierdził chłopak. - Niepotrzebnie ryzykujesz. To może być ta “zwykła” bestia. - przekazał informacje Zafarze.
Długouchy wzruszył ramionami i wrócił do reszty zamykając za sobą portal w legowisku.
-Przynajmniej trochę zarobiliśmy.-podsumował swoją wyprawę i zaczął rozdzielać kredyty na poszczególnych członków drużyny, teraz każdy był bogatszy o 34 tysiące.
- Idziemy w głąb dżungli, czy trzymamy się krawędzi i idziemy na południe? - zapytał latarnik, nie opuszczając jeszcze swej bazy operacyjnej. Latarnie krążyły w pewnej odległości od drużyny, by w razie czego wychwycić zbliżające się kłopoty.
-Chcę zobaczyć granicę.- oznajmiła właścicielka nastroszonych wąsików, ciekawość nigdy jej nie opuszczała.
Razija postanowiła zaspokoić ciekawość i sprawdzić, co jest poza areną. Ale jeśli miała już zaspokoić ciekawość, to nie mogła tego zrobić sama. Jak już sama - to wszyscy razem. A tam - drużyna ujrzała przepaść. Albo zagęstniałe shinsoo, które zachowywało się jak przepaść. Musiała przy tym przebyć kilkaset kroków, by otrzymać odpowiedź na to pytanie. Oraz znaleźć po drodze jedną żółtą skrzynię.
-Tego się nie spodziewałam.- przyznała myszowata podnosząc patyk i ciskając go w dół. Patyk poleciał w dół. I tak leciał, i leciał… i leciał. Jak spadł, to już nie wrócił na górę. Przepaść nie była zatem iluzją stworzoną z shinsoo, naprawdę należało na nią uważać.
- Czyli trzymamy się jej, tylko tym razem idziemy na południe? - upewnił się Quen - Jeśli tak to proponowałbym się chociaż na te kilkaset kroków zagłębić w dżunglę. Mniejsza szansa, ze ktoś nas tutaj zepchnie.
-Zgoda.- duch pustyni poparł Quena chociaż akurat jemu nie groziło ze strony przepaści żadne niebezpieczeństwo, przy okazji wpadł też na pewien pomysł. -Rozejrzę się z góry.- zaproponował i w swej niematerialnej postaci poszybował nad powierzchnię gruntu.
- W sumie to ta czołgistka poszła nam na rękę. Wszyscy skupią się na portalach, a pominą inne możliwości Zafary. Swoją drogą, dobry jest. - pochwalił swojego towarzysza Quen.
Duch pofrunął w górę, a tam musiał się przebijać przez roje owadów. Te okazały się bardziej upierdliwe niż szkodliwe, musiały się nieco nasączyć shinso czy innym energetycznym gównem. Aczkolwiek - udało się, Zafara przebił się przez gęstwinę owadów i gałęzi z liśćmi oraz inszej zieleniny. W promieniu ponad kilkuset kroków - las gęstszy lub jeszcze gęstszy. Lecz na wschód, jakieś 300-400 kroków od ich bazy startowej płynęła rzeka, o szerokości ponad kilkudziesięciu kroków. Po drugiej stronie rzeki ciągnął się kolejny busz, gęstwina i las - Zafarze bardzo przypominało to wejście do jakiegoś labiryntu.
Po tym krótkim rzucie oka na dalszą okolicę były dżin wrócił na ziemię.
-Wszędzie dookoła drzewa, na wschód od nas płynie szeroka rzeka.- poinformował.
- Czyli na południe. Wszyscy za? - upewnił się Quen, przystępując jednocześnie do modyfikowania swych latarni. Skoro byli w dżungli pasowało, by miały one bardziej roślinne kolory. Chwila obserwacji i pracy sprawiły, że teraz były zielone i świeciły światłem, przypominającym to, przenikające przez korony drzew.
-Za. Chodźmy już, błąkamy się od godziny i jeszcze nie znaleźliśmy tego małego pchlarza.- zrzędziła Razija, Zafara zaś przez dłuższa chwilę wpatrywał się w przepaść by ostatecznie zdecydować się na niecodzienny krok, podleciał mianowicie poza jej krawędź i postawił tam portal, wyglądał przy tym na zmartwionego.
-A to po co?- zdziwiła się zwiadowczyni, jakoś nie mogła sobie wyobrazić by chciała skorzystać z tego przejścia, długouchemu znalezienie się w tym akurat miejscu również nie dawało żadnych korzyści. Czyżby?
-Na wszelki wypadek.- odparł Zafara potwierdzając przypuszczenia myszowatej.
Quen wysłał we wskazanym kierunku swoje latarnie. Pilnował przy tym, by gdy tylko to możliwe były skryte wśród liści.
Drużyna udała się więc na południe. Po drodze napotkała… drzewa. Drzewa. Przeszli już setki kroków, niebo stopniowo ciemniało - “słońce” zachodziło.
Po drodze znaleźli dwie żółte skrzynie. Oraz znaleźli… drzewa. Chociaż powietrze już gęstniało od shinso… ciekawe czemu.
- Zaczyna przybywać w okolicy shinso. Nie tak jak przy spotkaniu z tamtym czymś? - zapytał latarnik.
-Nie, to shinsoo jest inne, emituje je przedmiot, a nie żywa istota.- podzielił się swymi odczuciami Zafara.
-Ok, wy tu poczekajcie, tym razem ja pójdę to sprawdzić. To zadanie dla zwiadowcy.- oznajmiła Razija patrząc wymownie na swojego kolegę z akademii.
-Quen dasz mi latarnię? Tylko zgaszoną!-zapytała.
Zielony sześcian podleciał do myszowatej.
- Będę skanował nią okolicę i informował cię na bieżąco. - poinformował zwiadowczynię.
Razija podjęła się wyzwania. Poszła naprzód. Jako że posiadała świetny wzrok, myszka szybko mogła wybadać dalszy teren. Dobrze, że to ona poszła - odkryła, że dalsza droga skończyłaby się na urwisku. Przy okazji zdobyła świetną bazę obserwacyjną. W oddali, jakieś ponad paręset kroków w dół oraz paręset kroków naprzód, na południowy wschód zobaczyła złocistą platformę ze znakiem klucza - a więc znalazła jeden z sześciu kluczy! Ponadto w oddali myszka zobaczyła delikatną, pomarańczową łunę - tam gdzie roztaczało się ta aura, mogła nawet dostrzec pojedyncze, pomarańczowo-złociste błyski, niczym miniaturowe gwiazdki. Wiedziała, że to dobre ponad tysiąc kroków od jej stacji badawczej, a kto wie, czy między terenem z platformą, a źródłem świetlików nie będzie płynęła rzeka i to zapewne porywista.
-Dotarłam nad skraj urwiska, na dole widzę klucz i niczego co by go pilnowało. Dalej coś się błyska na pomarańczowo ale to daleko. Możecie podejść.- zdała krótki raport do zielonego sześcianu. Co też pozostali zrobili.
- Warto ryzykować dla tego klucza? - spytał Quen - I tak nie planowaliśmy ukończyć testu przed czasem. Chociaż zawsze możemy pułapkę koło niego założyć czy coś.
-Zeby skończyć przed czasem musielibyśmy zdobyć pięć kluczy, nie ma co sobie tym zawracać głowy, no chyba że faktycznie nic by go nie pilnowało a w to nie chce mi się wierzyć.-myślała na głos zwiadowczyni. -Możemy się jeszcze trochę pokręcić po tej stronie, a jak nam się znudzi zejdziemy.- zaproponowała.
- Ok. Może uda nam się znaleźć jeszcze jakieś skrzynki. - latarnik przystał na propozycję myszowatej.
Drużyna podjęła się wycieczki wzdłuż urwiska, jednak po drodze nie znaleźli żadnej skrzyni. Za to znaleźli bezpieczniejszą drogę na dół - można było zjechać z góry na pazurki. Przy okazji dotarli do rzeki, którą wcześniej upatrzył Zafara. Była bardzo porywista i pewnie też głęboka. Koryto miało szerokość ponad dobre kilkadziesiąt kroków.
Quen zaproponował, by dokładnie zbadać teren po tej stronie rzeki. Reszta na to przystała, a Zafara postawił portal umożliwiający im błyskawiczny powrót nad urwisko kiedy tylko zabraknie im zapału do dalszej eksploracji. W pierwszej kolejności postanowili powrócić do miejsca, w którym zaczęli test, by odkryć pozostały teren.
Minęła kolejna godzina, a potem kolejna. Drużyna Zafary i Quena podjęła się zadania eksploracji terenu po “ich” stronie rzeki. Poza tym że znaleźli cztery żółte skrzynki, to część drużyny zaczęła odczuwać głód i pragnienie.
- Wiecie co? Robię się głodny - oświadczył Den.
-Mnie też już od tego łażenia burczy w brzuchu, jeszcze chwila i usłyszą to na drugim brzegu rzeki.-poparła go Razija. -Przerwa na jedzenie!- oznajmiła wesoło, teren był bezpieczny przed chwilą go zbadali więc nic nie stało na przeszkodzie żeby sobie trochę odpocząć.
- Ktoś chce? - Quen wyjął z ATSu kanapki, których nie zjadł przed testem. - Ja jeszcze trochę wytrzymam bez jedzenia.
-Też mam małe co nieco gdyby ktoś miał ochotę.- zaoferowała zwiadowczyni wyjmując z ATSu różne dziwne przysmaki. Zafara jako że jeść ani pić nie musiał stanął na warcie przeczesując okolicę swoim zmysłem shinsoo.
- Do szóstej rano jest jeszcze dużo czasu. Chyba nie minęła nawet połowa testu - Denetsu oświadczył. - Ranker mówił, że w dżungli możemy spotkać pomniejsze bestie. Chciałbym jakąś upolować.
- Jeśli chcesz. Tylko w okolicy nie ma żadnych bestii, na które mógłbyś zapolować. Pewnie musielibyśmy przejść przez rzekę. - odparł Quen.
- Nie wiem, czy jest tu coś ciekawego w tych stronach. Chyba że chcemy zdobyć klucz - gdybał Denetsu.
- Jedyna bestia, o której wiemy, to ten wężowaty w jaskini. A i nie wiem, czy on nadaje się do jedzenia. Co do klucza, to nie jest to dla nas aż takie kluczowe - oświadczyła Soni.
-Nawet jeśli jest najpyszniejszym stworzeniem na świecie i tak nie zamierzam na to coś polować.- oznajmiła Razija, nie wiedząc na ile poważnie latarniczka mówi o konsumpcji bazyliszka.
- Idziesz ze mną na polowanie? - zwiadowczyni otrzymała pytanie od drużynowego łowcy.
-Jeśli nie będziemy mieli po tamtej stronie rzeki niczego ważniejszego do roboty to czemu nie.-zgodziła się.
- Też pójdę polować. Ten bazyliszek był podobny do potworów z mojego świata. Może uda mi się ulepszyć zdolności mego ducha, lub znaleźć coś ciekawego. - stwierdził Quen.
- W moim świecie też polowałem na bestie - oznajmił Denetsu, który dotychczas nie miał okazji zaprezentować swoich umiejętności.
- Więc jak odpoczniemy to ruszymy na polowanie. Pewnie wszyscy, bo nie ma sensu się rozdzielać. - mówiąc to, spojrzał pytająco na Zafarę i Soni.
Dżin wzruszył ramionami, nie szczególnie obchodziło go jakieś tam polowanie, nie miał nic przeciwko zachciankom innych, ale sam był pacyfistą i nie zamierzał im pomagać.
Drużyna podjęła decyzję, aby zapolować na bestie po drugiej stronie rzeki. Most, który łączył oba lądy, był zbudowany z lian i desek. Wydawał się kruchy, byle jaki i delikatnie się huśtał. Z drugiej strony nie było widać innego przejścia w promieniu ponad kilkuset kroków. A jeśli było - nie wydawało się ono bezpieczniejsze od tego, które widzieli. Mimo pozornej wadliwości piątka regularnych w miarę bezpiecznie przeprawiła się na drugą stronę. Do plątaniny krzew i drzew mieli już tylko jak rzutem siekierą.
Quen posłał w kierunku labiryntu swoje latarnie. Miały zbadać okolicę w poszukiwaniu wszelkich śladów życia, skrzynek czy pułapek z shinso. Razija tymczasem sprawdziła grunt w poszukiwaniu śladów bytności jakichś stworzeń bądź regularnych. Wkrótce drużyna dowiedziała się, że w ich pobliżu znajduje się żółta skrzynka. Cóż jednak z tego… skoro ktoś ją wcześniej już odkopał? Teraz ta bryła była dla ich piątki bezużyteczna? Jakaś drużyna była tu co najmniej godzinę temu i sprzątnęła solidną część labiryntu. Ci, którzy to zrobili, wyszli z niego najbardziej prawą odnogą. Na pewno nie było tu Novema, tego Zafara był pewien. Nie było tu też Yoto. Zafara dzięki swemu rozwiniętemu zmysłowi shinso dotarł do tego, że to zasługa… Króliczki i jej kompanów.
-To była drużyna Hyyvy.- oznajmił Zafara.
- Sprawdzamy co pominęli, czy idziemy ich odnaleźć? - spytał Quen. - Czy olewamy i skupiamy się na odnalezieniu jadalnej bestii?
- Na głodzie nie da się łatwo i wydajnie zdawać testu - stwierdził Denetsu.
-Przecież niedawno mieliśmy przerwę na posiłek, mogłeś się częstować moimi zapasami.- Razija owszem często myślała o jedzeniu i nie marnowała żadnej ku temu okazji, ale nawet ona musiała przyznać że do szóstej rano z głodu nie pomrą, a zanim sama znowu zacznie odczuwać ssanie w dołku minie jakiś czas.-Poszłabym ich poszukać, zawsze to łatwiej spytać gdzie byli, co znaleźli niż przeszukiwać jeszcze raz ten sam teren. Wymienicie się danymi z latarni czy coś. Może widzieli też jakieś jedzenie?-próbowała przekonać resztę a w szczególności szermierza do swojego pomysłu.
- Daj spokój, nie będę ci podbierać jedzenia. To trudno, przeżyję przecież jakiś czas bez jedzenia - zaperzył się Denetsu, gdy Razija wspominała o jedzeniu, z którego nie skorzystał sobie szermierz. - Lepiej by było znaleźć drużynę tej Hyyvy - dodał.
- Ta drużyna wyszła stamtąd - Soni wskazała na prawą odnogę “labiryntu”. - A potem poszła tamtędy - wskazała na brzeg rzeki. Okazało się, że za zielonym murem nadal jest ląd.
- No to idziemy. Tylko ostrożnie. Nie wiadomo, czy nie zmienili zdania na temat współpracy z nami. - rzucił Quen. Standardowo przed nim poruszały się jego latarnie.
Zespół blondynów (poza jednym) zdecydował się ścigać królika. Takiego dużego królika z cyckami. Prowadziły ich latarnie Quena. Drużyna musiała przedrzeć się przez chaszcze lub się ich niekiedy trzymać, jeśli nie chcieli wpaść do porywistej wody. Udali się więc południowo-wschodnim traktem. Po drodze minęli 2 czy 3 żółte skrzynki - co prawda zakopane, ale i tak wcześniej tknięte, czyli bezużyteczne. Po kwadransie biegu piątka dotarła do następnego mostu, podobnego, przez który przeszli wcześniej, ale tym razem… na tym pomoście leżał nieżywy potwór. Niektórzy nazwaliby go hydrą - miał bowiem 3 głowy i cielsko podobne do jaszczurki. Ale teraz leżał zdechły i nieco utrudniał przejście na drugą stronę.
- Zafaro, będziesz tak miły i oszczędzisz nam pływania? - latarnik uśmiechnął się do shinsoisty, a samemu przeskanował ciało potwora. A nuż może miał w sobie jakąś kość, która wzmocniłaby jego duchowe moce.
Zafara posłusznie zamknął portal nad urwiskiem by ponownie postawić go przed bestią, potem przeleciał nad nią na drugą stronę rzeki i otworzył drugi.
-I jak Den, czy ten stwór nadaje się do zaspokojenia twojego głodu?- zapytała myszka oglądając sobie dokładnie poczwarę, właściwie to na nią weszła i przeszła się po niej.
Most niebezpiecznie zazgrzytał, wydawało się nawet, że się zerwie w każdej chwili. Stwór, wbrew legendom, jakie o nim krążyły, raczej do jedzenia się nadawał. Chociaż problem był w tym, jak go przytaszczyć na brzeg. Nikt z ich grupy sam z siebie nie dysponował na tyle nadludzką siłą, by samemu go przytaszczyć przez pomost.
- Zjadłbym, ale nie wiem, czy się nadaje do jedzenia - stwierdził Denetsu. - Tylko uważaj, ten most wygląda na niezbyt em, wytrzymały - zawołał do myszki.
Razija nie przejmując się brakiem zdecydowania kompana wyjęła szablę i postanowiła odciąć kawałek mięsa na wypadek gdyby jednak się zdecydował, a potem ostrożnie wróciła do niego niosąc potencjalny posiłek.
Myszka wróciła do towarzystwa w miarę cała. Zaś Soni się wtrąciła:
- Mogę zbadać, czy to mięso nadaje się do jedzenia?
-Jasne.- ucieszyła się zwiadowczyni podając ociekający krwią połeć przedszkolance.
Baza operacyjna cyborga skanowała zdobycz Raziji i badała jego właściwości. Soni wydała werdykt, że mięso jest zdatne do spożycia.
- To dobrze. Resztą mogę się zająć...
Szermierz oprawił mięso wedle uznania. Musiał przeżyć jakoś to, że będzie nieprzyprawione i nieosolone. Mięso opłukał w rzece.
- Ech, jak to mówili, na bezrybiu i rak ryba - westchnął pod nosem, nie chcąc się przyznać, że na smażonego pająka nie miał wielkiej ochoty. Eh, męska duma. We własnym zakresie załatwił sobie patyki i dwa kamienie do krzesania ognia, i zaczął majstrować przy iskrzeniu.
Tymczasem latarnie Quena stwierdziły, że hydra to gad jak każdy inny tego typu gad. Nic w sobie specjalnego nie miał, choć pewnie za życia był zawzięty i wredny. Jednak parę pociągnięć z działa i celny strzał z łuku w jeden z łbów - poprzez oczodół - przesądziły o losie potwora. Zafarze tymczasem znudziło się czekanie na drugim brzegu, wrócił więc żeby zobaczyć co zatrzymało jego towarzyszy i chyba nie do końca spodobała mu się kolejna przerwa na jedzenie, jak zwykle postanowił to jednak zachować dla siebie. Razija natomiast z uwagą obserwowała Dena przygotowującego mięso, nie mogła przecież przegapić właściwego momentu by zapytać jak mu smakuje.
- Chcesz sobie spróbować? Tylko ostrzegam, że nie jest przyprawione - ostrzegł Denetsu. - Chyba że znajdziecie jakieś zioła w tym terenie.
- Możemy poszukać jeśli trzeba. - Quen przeskanował najbliższą okolicę w poszukiwaniu odpowiednich roślin, a przynajmniej roślin, które nadawałyby się do jedzenia. Udało mu się znaleźć kilka chwastów, które latarnia uznała za zioła oraz kilka innych, z których dało się pozyskać sól.
- No nieźle. Nie spodziewałem się, że takie rzeczy mogą znaleźć się w dżungli. - stwierdził, dając Denetsu swoje znalezisko. Które zanim szermierz był w stanie cokolwiek z nim zrobić dokładnie obwąchała Razija, nie omieszkała też spróbować kilku listków które pachniały najbardziej apetycznie.
-Dorzuć tego, to jest dobre, a to… tego bym nie dawała.- chętnie dzieliła się swoimi spostrzeżeniami.
- Jesteś pewna, jadłaś to już kiedyś? - spytał się latarnik, przyglądając się poczynaniom szermierza.
-Tak. - odpowiedziała myszowata pokazując Quenowi zielony od właśnie przeżutych roślinek język.
- Mam nadzieję, że mamy podobne smaki. - chłopak przeszedł przez portal na drugą stronę mostu, by ustawić swoje latarnie kilkadziesiąt kroków od rzeki. Ogień po ciemku z pewnością kogoś przyciągnie. Lepiej wykryć takich ciekawskich zanim oni wykryją ciebie.
Gdy głód został zaspokojony a nowe doświadczenia kulinarne zdobyte, drużyna ruszyła w dalsze poszukiwanie króliczki.
Trop prowadził na wschodni szlak, a potem musieli skierować się na północny wschód. Tam znaleźli kolejny most z kolejnym ukatrupionym potworem - kolejna hydra, może trochę większa od poprzedniej, oraz - co więcej - Razija dostrzegła w oddali sylwetkę Królicy. Ona znajdowała się po drugiej stronie rzeki. Zatem drużyna Zafary i Quena znajdowała się jakby na półwyspie.
Jedna z latarni Quena na chwilę zalśniła jasnym światłem. Miało to przykuć uwagę Hyyvy, by ta nie strzeliła zaskoczona nagłym pojawieniem się drużyny. Następnie ruszył w jej stronę. Sześciany oczywiście skanowały okolicę. Ostrożności nigdy za wiele. Razija i Zafara również zachowali czujność chociaż oboje nie wyglądali jakby obawiali się czegoś ze strony króliczki, a raczej innych stworzeń które mogły dostrzec błysk.
Królica wkrótce zniknęła między dalszymi drzewami. Quen wykrył, że tego potwora nie zabiła jednak drużyna Hyyvy. To było dzieło drużyny Starlet - tym razem zgładzili go wyposażeni w broń dalekiego zasięgu, chociaż ostateczny cios zadała Ansara. W dodatku to Starletowcy uprzedzili poprzednią drużynę. Obie drużyny udały się na północ - czyżby tam było coś ciekawego?
Razija w oddali zobaczyła kilka białych kul światła i łunę światła, jakby z wielkiego ogniska.
- Miejmy nadzieję, że to uczta, a nie pochówek. - rzucił pod nosem Quen. Wbrew wszelkim logicznym przesłankom bał się o swoją siostrę.
-Musimy to sprawdzić. Chcę wiedzieć co tak świeci i czemu wszyscy tam poszli.- Razija nie miała wątpliwości co do dalszego postępowania.
Zafara, Quen i reszta zdecydowali się przeprawić przez niepewny most za śladem Króliczki i jej kompanii. Gdy znaleźli się na drugiej stronie, nieopodal odkryli złotą platformę, gdzie ukryty był klucz. Nie warto było tam się udawać, ponieważ ktoś już stamtąd zabrał ten przedmiot.
Dzieło Starletowców.
Kiedy piątka znalazła się koło złotej platformy, Razija dostrzegła znacznie więcej białych świateł, a łuna stała się lepiej widoczna. Było dotychczas bardzo spokojnie, kiedy ciszę przerwał huk, a potem krzyk Starlet. Drużynę blondwłosych z jednym wyjątkiem od źródła hałasu dzieliło ledwie paręset kroków, na północny wschód - tam, gdzie latały te białe kulki światła.
Quen zachował się tak, jak z pewnością nie powinien się zachować prawdziwy latarnik. Pobiegł w stronę, z której dobiegał krzyk. Wynikało to z jednego prostego faktu. Obecnie w nosie miał test. Liczyło się dla niego bezpieczeństwo Ansary, a skoro Starlet krzyczała, to znaczyło, że mieli poważne kłopoty.
-No to skończyły się podchody.- zawołała zwiadowczyni i wyjmując obie szable pobiegła za latarnikiem, gotowa do akcji, na czymkolwiek miałaby ona polegać. Zafara nie mając większego wyboru również udał się w tym samym kierunku, ale biegał znacznie wolniej od myszowatej.
- Ej, nie idźcie tam sami - dołączył do nich Denetsu. Natomiast Soni spojrzała pytająco na Zafarę. Ten zatrzymał się w miejscu, nie wiedział co zrobić, nie chciał pozwolić Raziji wpakować się w kłopoty i nie potrafił zostawić Soni w tyle.
- Jeśli chcesz, to i ja pójdę - zadeklarowała Soni. - Nie chcę, by im się coś stało, a możemy im się przydać.
-Dobrze, chodźmy.- zgodził się, ale nie gnał już tak do przodu postanawiając trzymać się latarniczki i zadbać żeby nic się jej nie stało.
W końcu cała drużyna dobiegła na miejsce. W międzyczasie w oddali rozlegały się huki, wrzaski i strzały. Quen pełen złych myśli i niepokoju dobiegł na miejsce.



Latarnik zobaczył płonące namioty podobne do indiańskich. Dziury w ziemi jak po bombardowaniu. Tam, gdzie wcześniej stały namioty, prócz popalonych szkieletów tych schronień Quen zobaczył również poszarpane przez eksplozję ciała - najpewniej “tubylców”. Ostrzału i bombardowania dokonali Optimus Prime i Zolos. Starlet leżała na ziemi podtrzymywana przez Strife’a, a w jej pobliżu leżał Xinxin - patrząc na zmasakrowany przez deszcz ołowiano-energetycznych pocisków łeb - martwy. Coś jednak było nie tak. Ansara stała w gardzie, tak samo jak białowłosy rogacz, ale nie atakowali tych drugich. Brakowało jeszcze ośmiorniczego człowieka, którego Razija nigdzie nie dostrzegła.
Hyyva wycelowała łuk w Quena, potem w Raziję, ale szczęśliwie nie puściła strzały. Ansara zauważyła swego przyjaciela, wybiegła w jego kierunku i zasłoniła go przed Hyyvą.
- Ich nie ruszajcie! - krzyknęła toporniczka.
- Co się tutaj dzieje? - zapytał swojej przyjaciółki. - Czemu walczycie między sobą?
- Xinxin i ci w namiotach zaczęli się zachowywać dziwnie, jak tylko tamci przybyli - burknęła Ansara.
- To nie nasza wina! - krzyknęła Króliczka, a Strife wrzasnął do nich.
- Chuj prawda! - i wyciągnął snajperkę. - Spróbujcie czymś strzelić, to was wszystkich rozpierdolę!
- Wykrywam zagrożenie - Optimus zaprzestał niszczenia wioski i skierował działa przeciw Strife’owi.
Hyyva zaś rozpuściła chmurę mroku w tym samym momencie jak Strife zainicjował strzelaninę razem z Optimusem. Ansara pociągnęła Quena w kierunku gęstwiny leśnej.
- Siedźcie tutaj lepiej - syknęła do Quena. - Nie wiem, co tu się dzieje, ale jeśli tego nie powstrzymamy, to się wszyscy powystrzelają.
- To wygląda zupełnie jakby opanował ich Yortsed. - podsunął chłopak - Jak ty idziesz coś zrobić to ja też. Nie będę patrzył jak ryzykujesz życie. Mogę użyć technik ducha by ich spowolnić, wtedy łatwiej się ich spacyfikuje.
Wybuchy nie ustały, jeśli chodzi o stronnictwo Hyyvy. Jednak tylko Optimus i Zolos dokonywali masakry. Strife, Starlet i Asad zrobili taktyczny odwrót w kierunku zachodniego lasu - ktoś z nich wypuścił magiczną ciemność. Acz jeden z pocisków któregoś z robotów poleciał w las i uderzył w drzewa, koło których skryli się Quen, Ansara i Razija, przy okazji inicjując pożar.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline