Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2015, 17:29   #84
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Gorzej być chyba nie może... a nie ważne

- Cześć myszko! - Novem wydostał się z lasu. Mniejszy, bardziej przydymiony, ale wciąż mający werwę do walk. - Przyprowadziłem ci kolegę, chciał się z tobą pobawić!
Jakim cudem wytropił Raziję? Teraz nie było to tak istotne, jak to, co Novem przygotował. To co bowiem przyprowadził, wyglądało jak połączenie Optimusa, Zolosa i jakiejś biomasy, z czego wyszedł cyborg połączony z mięsem. Ustrojstwo o wysokości dobrych 3 metrów, o stosunku metali, elektroniki i mięsa “trzy do jednego”. Długa lufa wystawała z jednego ramienia, z drugiego wychodziły szyby od samochodu. Nogi miał zbudowane z mięsa oraz w jednej nodze wystawał rdzeń Zolosa. Ponadto nowo powstały potwór posiadał głowę bez oczu, ale za to nosił koronę z drzwi od samochodów Optimusa oraz fragmenty ciała Zolosa.
- Piesku, bierz ich! - Novem zawołał do tego wielkiego maszkarona, a ten zaczął biec w kierunku Raziji i Soni, która krzyknęła na tyle głośno, że usłyszał ją Zafara, którego przyćmiło gdzieś w oddali.
Okaleczona myszowata podniosła się chwiejnie na nogi, w jej czerwonych ślepkach błyszczała determinacja, nie miała już dokąd uciekać, nie miała też na to sił, postanowiła więc zginąć walcząc. Jej szare futerko rozbłysło shinsoo gdy pokryła je zbroja będąca zazwyczaj umiejętnością posiadaną przez łowców. W zdrową rękę chwyciła elektryczną półwłócznię, rozłożyła ją machnięciem i ruszyła na robota. Tymczasem Zafara wrócił do rzeczywistości a słysząc krzyk Soni otworzył sobie portal by na skróty wrócić do “czerwonego kręgu”.
Myszka natarła w kierunku Kolosa - a przynajmniej tak to wyglądało, bo wkrótce się przeteleportowała za Novema, korzystając z uprzejmości cienia rzucanego przez… to coś. Novema zaskoczyło to zagranie. Niemniej myszka zapomniała, że mackowaty posiadał po coś te wodorostowe macki. Półwłóczna zaplątała się we “włosach” paskudy, ale szczęśliwe pokopał go prąd jak należy. Novem wrzasnął wieloma warkotami, a w powietrzu rozległ się zapach palonego mięsa.
- Ty szczurze! Zapłacisz mi za to! - kilka macek wydłużyło się i pokryło energią shinsoo. Dzięki niej najbliższe “włosy” Novema stały się sztywne, twarde i ostre jak ostrza mieczy. Enchant shinsoo - sztuczka ta sama, której użyła Razija. Kilka nich śmignęło - Razija uniknęła ich tylko dlatego, bo dopisało jej szczęście - i oczywiście dzięki zwinności. Niemniej Novem zdawał się jej dorównywać w tym aspekcie.
Zafara postanowił zająć się chimerą. Nie miał jakichś szczególnie wyszukanych taktyk, jego celem stała się noga abominacji. Wielki “robot” nie był tak szybki i zwrotny jak myszka, czy choćby Zafar. Nie mniej gdyby nie to sprytne zagranie, czerwonowłosy męczyłby się z przeciwnikiem, który wyglądał na wytrzymalszego niż Novem. Zaniknęły metalowe elementy w jednej nodze. Mięso pozostałe w tej kończynie nie utrzymało ciężaru konstrukcji i reszta molocha runęła. Grawitacja załatwiła go, chociaż na chwilę.
- Ach tak, dematerializacja rzeczy. Już zdążyłem prawie o tym zapomnieć - burknął Novem, komentując to, co stało się z jego dziełem, co Razija zresztą usłyszała. Nie miała jednak czasu się nad tym zastanawiać, to była jej ostatnia szansa zanim wodorostowe miecze ją posiekają, rozpuściła więc wokół wodnika chmurę mroku dzięki, której mogła uzyskać przewagę szybkości nad jego licznymi mackami.
Zafara również nie zamierzał spocząć na laurach, dla pewności usuwając jeszcze działo powalonego kolosa, by móc wreszcie ruszyć na pomoc Raziji.
Zafara usunął działo, choć nie bez problemów, bo mięso z ogołoconej z metalu nogi rzuciło się na niego jak wyjątkowo pokraczny pająk… a raczej mięsny glut.
Novem, kiedy został zasłonięty mrokiem, nic nie widział. Nie znaczyło to, że nie zamierzał walczyć. Macki wydłużyły mu się, zalśniły energią, a sama pokraka zaczęła się kręcić wokół własnej osi. Chciała chyba za wszelką cenę sprzątnąć Raziję. Myszka wówczas skoczyła, chcąc skorzystać z nowych osiągów. Jedna z macek wzmocnionych energią uderzyła niezwykle silnie w stopę Raziji, o mały włos nie odcinając jej. Z pewnością ścięgna zostały przerwane, a kości i mięśnie zmiażdżone siłą uderzenia. Niemniej myszka nie przerwała szarży wymierzonej w Novema. Ostrze włóczni pikowało prosto w głowę potwora, z sukcesem mu ją przeszywając… Potwór na nic nie reagował, a jego oczy się wybałuszyły.
...Czyżby ta walka zakończyła się sukcesem?
Tymczasem Zafara zdematerializował się, a mięsko z Kolosa przeleciało przez niego jak przez mgłę. Brakowało tylko efektownego pisku, jak takiego wydawanego przez gumową kaczkę. Razija nacisnęła przycisk włóczni, kopiąc bez litości wnętrze Novema i nie zamierzała przestać dopóki baterie nie wysiądą albo sama nie wyzionie ducha, w zależności od tego co nastąpi pierwsze. Długouchy korzystając z tego że Novem stoi w jednym miejscu podbiegł chcąc otworzyć pod jego nogami portal prosto w przepaść.
I gdy wydawało się, że walka się zakończyła…
- Głupi szczur… - zasyczał Novem, nie tym dziecinnym głosikiem, ale tym groźniej brzmiącym - i pewnie jego prawdziwym - głosem. Jedna z jego macek wyciągnęła z własnej głowy półwłócznię, a następnie cisnęła ją w dal, prawie ją tą broń łamiąc na pół.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=-XZVeAEcqEI[/media]

Portal też nic nie dał, bowiem w tym samym czasie z głowy Novema… wyrosło osiem ogromnych, czarnych, pajęczych odnóży - ich rozpiętość była na tyle wielka, że Novemowi nie groziło wpadnięcie do portalu. Brama nie była na tyle szeroka, by pomieścić takiego potwora w swoim wnętrzu.
Oponent roześmiał się… jego głos przemienił się w legion przerażających śmiechów, a ciało Novema wisiało nad ziemią, podtrzymywane odnóżami. Potwór nic nie zrobił sobie z przejścia, nad którym sobie zwyczajnie przeszedł, niczym parodia gigantycznego pająka. A kiedy przemówił - to tymże samym głosem, którym się zaśmiał.
- Myślałeś, że mnie załatwisz jak tego psa sprzed tygodnia? - Novem skierował pytanie do Zafary. - Wiem o tobie znacznie więcej niż ci się zdaje. Obserwowałem ciebie od dawna.
-Zobaczymy.-odpowiedział długouchy któremu wzmianka o potwornym psie dała kolejną iskrę do działania, pająk szedł a nad niego przesunęły się dwa całkiem spore kawały niematerialnego żelastwa by się nad nim zmaterializować i ruszyć w dół siłą obojętnej grawitacji.
Te bloki Novem jednak ominął całkiem szybko. Co prawda drugi blok urwał tylne odnóża, ale oponent wcale się tym nie przejął, bowiem na jego miejscu wyrosły nowe. Zarechotał, gdy bloki sterczały w ziemi.
- Czy mówiłem już, że jestem najlepszym łowcą w Wieży? Chyba już ci to wystarczająco udowodniłem. Wiem o was bardzo wiele, w każdym razie dla was za dużo, jak dla mnie nie - to że ich jeszcze nie zabił, świadczyło o tym, że Novem traktował ten test jak zabawę. - Żadne z was nie da mi rady. Jeśli chcecie zginąć, to mogę to spełnić w mgnieniu oka. Jak ci się podobał ten mój pies? Ładny był, prawda? - zarechotał upiornie Novem, gawędząc sobie z Zafarą.
Razija leżała na ziemi ranna a może nawet martwa, Soni uciekła z krzykiem, a duch pustyni cofał się przed zbliżającym się potworem nie mając pomysłu jak go pokonać. Portale były zbyt małe by pomieścić ośmionogą kreaturę, antybuilder na nią nie działał, a żeby oberwać blokiem materii spuszczonym z góry była zbyt zwinna i zdecydowanie za szybko się regenerowała żeby przyniosło to pożądany skutek. Długouchy miał ciężki orzech do zgryzienia, w desperacji posłał na Novema tuman piasku, a raczej ziemi i drobinek ściółki, by chociaż odrobinę uprzykrzyć mu życie.
-Czego ty właściwie chcesz?- zapytał poczwarę, w nieudolnej próbie grania na czas. Jednocześnie wołając w myślach do współlokatora swojego umysłu:
“Jeśli chcesz z niego zrobić swojego sługę, nie krępuj się.”
Mmmm, ciekawy z niego osobnik. Tak, bardzo ciekawy… ale odkąd to się ciebie słucham, sługusie?” - zarechotał Ar Afaz.
- Ja? Tego, co wszyscy - szukam potęgi - Novem uśmiechnął się parszywie, ukazując kilka rzędów ostrych zębów. - Byłeś interesujący, tak. Pamiętam, że oferowałem ci miejsce u mego boku, a ty to odrzuciłeś. Dlaczego nie chciałeś dołączyć do Novema? - powtórzył to tą samą intonacją i głosem jak wtedy, kiedy on i Zafara spotkali się pierwszy raz.
Kurz coś pomógł, poczwara nie przepadała za zasłoną z piasku i dymu.
- A tak, piach i kurz… taaaa, dobry pomysł, ale czy uważacie, że przede mną uciekniecie?
-Nie dołączyłem do ciebie bo zanim mi to zaproponowałeś ktoś wtargnął do mojego umysłu i sprawiał mi tyle kłopotu że postanowiłem zrezygnować z testu. - wyjaśnił cierpliwie długouchy, ale nie byłby sobą gdyby nie dodał- No i od początku cię nie lubiłem. Po czym zamknął oba portale umożliwiające ominięcie zdechłej hydry na moście i otworzył je ponownie pod Novemem tak żeby cztery odnóża wpadły do jednego a pozostałe cztery do drugiego. Biorąc pod uwagę że oba portale stanowiły parę powinny kompletnie poplątać paskudzie nogi.

Tymczasem u Quena i reszty załogi…

Żmij był głodny, Żmij był zły. Żmij był kutafonem… nie, on zawsze był kutafonem, nie tylko od dziś.
Duchowa bestia zaszarżowała, a wtedy Quen wystrzelił w kierunku dziesięć bełtów pokrytych shinso. Jako że celność miał znakomitą, to niemal wszystkie przeszły przez energetyczną bramę stworzoną przez latarnie. Wzmocniony atak poprzeszywał bestię, acz to jeszcze nie wystarczyło. Przez cały obszar zaczęła się roztaczać gęsta mgła, przez którą coraz trudniej było cokolwiek upatrzeć. Ansara cisnęła w jego kierunku topór wzmocniony shinso, jednak słaba widoczność sprawiła, że toporniczka nie mogła nocy… tej walki uznać za bardzo udaną. Może ledwo drasnęła duchowego potwora. Teraz zaczęło się dopiero robić gorąco w kwestii walki.
Żmij wkrótce zmienił się w istne wodne tornado, które pochłonęło Quena, Denetsu i Ansarę prosto do rzeki.
Tymczasem Soni i Zafara mogli się cieszyć względnym spokojem, gdy chodziło o walkę. Nikt ich nie atakował. Znajdowali się bardzo daleko od mostu, przy którym rozgrywało się starcie między Quenem, a Mglistym Żmijem.

Później…

Denetsu, Quen i Ansara obudzili się na brzegu. Cali mokrzy i zziębnięci.
Ciekawe, gdzie ich zniosło. Quen poczuł, jak ktoś go ciągnie do brzegu. Kiedy wszyscy się ogarnęli, spotkali Króliczkę. I tylko ją, wyglądała istotnie na zmęczoną i niechętną do walki.
- Przepraszam was wszystkich za tamtą sytuację. Ja naprawdę nie chcę z wami walczyć - uszata powiedziała to desperackim głosem.
- Spoko, później to sobie wyjaśnimy. Teraz idziemy wybić drużynę Novema. - latarnik był wściekły. Ten pierdolony szaman znowu utrudniał test. I jeszcze skurwysyny postanowiły zabijać innych. Bo testu nie można było spokojnie zdać. - Ciekawe czy Książę i S-Drow gdzieś są, czy już zdali test. Przydaliby się. - westchnął chłopak. - W górę rzeki, co nie?
- Tak, ech… W górę rzeki - westchnęła Króliczka. - Nie mam łuku, a przydałby mi się - zmartwiła się.
- Z kuszy potrafisz strzelać? - zapytał, patrząc jednocześnie na Ansarę, by upewnić się, że to dobry pomysł uzbrajać uszatą.
- Właściwie, jaką mamy gwarancję, że nas nie zdradzisz? - Ansara spytała uszatą.
- Taką samą, jak to, czy oni cię zdradzą - uszata wskazała na szermierza i “brata” Ansary.
- Wiesz, że to moja siostra? - Quen uśmiechnął się szeroko, można powiedzieć, że z lekka zaczepnie. - Podtrzymujesz więc swoje zdanie?
- Jakoś ci nie ufam - Ansara mruknęła.
- Ej, czy tam w oddali to ta brama z testu? - Denetsu puknął w ramię Quena i wskazał na dolinę, gdzie krzyżowało się parę rzek.
Latarnik zobaczył białą, lewitującą platformę, do której prowadziły cztery mosty, oraz bramę, która pod warunkiem posiadania klucza, pozwoliła opuścić teren czym szybciej.
- To ty zdobyłaś klucz? - Quen zwrócił się do Króliczki.
- Nie, klucz miał Zolos - westchnęła Hyyva. - A co?
- W takim razie nic. Dobra, masz… - latarnik rzucił jej kuszę. - Srebrzatek, bądź tak miły i się pokaż. Wiem, że nie lubisz tego żmija, ale w sumie powinieneś go mieć gdzieś. W końcu jesteś rzeczną trawą.
- Jestem, jestem! - pisnął duszek znad głowy Quena. - To idziemy w górę rzeki?
- Tak. Ty przemieszczasz się na głowie Hyyvy. Jak coś będzie kombinować to ją spacyfikuj, dobra?
- Popieram - włączył się Denetsu.
- Ale co ja mam niby kombinować? Jestem tutaj tylko ja, nie ma tu nigdzie mojej drużyny. Pewnie tam zostali, gdzie zostali i walczą z tym szamanem.
- Popilnuję - Srebrzatek dał słowo harcerza i wskoczył na głowę Hyyvy, na co dziewczyna “pochwyciła” duszka.
- Nie żeby coś, ale nie chcę, żeby siedział mi na głowie - burknęła zwiadowczyni.
- Nawet go nie poczujesz. Nic nie waży. Nie będzie cię też gryzł, ani nic z tych rzeczy. No chyba, że wolisz, by był na twoim ramieniu. - Quen specjalnie się nie przejął skargami króliczki, tylko ruszył w górę rzeki. Nie mogli tracić czasu. Trzeba było w końcu przeżyć ten test, a to oznaczało zabicie kilku cholernie silnych kolesi.
- Ale czemu musimy z nimi walczyć? - żachnęła się Króliczka. - Czemu nie możemy gdzieś się ukryć? Mogą pomyśleć, że nie żyjemy.
- Bo tam została moja drużyna. I jej drużyna. Jeśli będziemy w kilku grupkach łatwiej nas pokonają, gdy nas znajdą. Lepiej ich wyeliminować zanim oni zrobią to z nami.
- Nie zostawimy ich. Jeśli chcesz, możesz się ukryć - szermierz wytknął zwiadowczyni.
- Na pewno nie zostawię cię samej. Albo idziesz z nami albo cię zabijamy i sami idziemy dalej - Ansara postawiła stanowcze ultimatum Króliczce. - To jak będzie? - kości w łapie wojowniczki strzeliły w charakterystyczny sposób, który sygnalizował zrealizowanie groźby.
Denetsu milczał i obserwował uważnie dziewczynę z króliczymi uszami.
- Chyba nie dajecie mi wyboru - odparła Króliczka. - Idę z wami.
- To ja muszę ci siedzieć na głowie - oświadczył Srebrzatek. - Albo Ansara da ci klapsa w tyłek! - duszek pogroził paluszkiem Hyyvie.
- No to załatwione. W drogę.
Czwórka regularnych udała się w górę rzeki. Było im w jednym momencie bardzo pod górę, ale ostatecznie zyskali piękny widok na platformę z bramą wyjścia oraz… na drużynę Księcia. Była ich czwórka, w blasku bramy odbijała się zbroja S-Drowa. Świecące fioletowym światłem punkciki musiały być latarniami Księcia.
Nie znaleźli natomiast mostu, którym mogli przejść na inny ląd. W oddali Hyyva zobaczyła most, na którym leżała rozwalona hydra (której kawałek zjadł wcześniej wygłodniały Denetsu). Głód zaczął dokuczać Quenowi i Ansarze.
- Prosimy ich o pomoc czy lepiej nie ryzykować? - spytał chłopak wyciągając z ATSu kanapki, dzieląc je między siebie i Ansarę. - Chyba ich więcej powinno być. Ciekawe czy też dostali łomot od Novema.
W oddali błyskało coś niebieskiego - była to latarnia Soni. Unosiła się w okolicach mostu, na którym leżała martwa bestia.
- Żyją, całe szczęście. - Quen posłał w stronę sześcianu przedszkolanki swoją latarnię. Druga cały czas krążyła dookoła nich szukając wrogów.
Latarnia znajdująca się najbliżej niebieskiego sześcianu Soni odebrała sygnał od Soni:
- Halo, słyszycie nas?
Po chwili Quen się obudził - urwał mu się film na chwilę. Hyyva wyglądała na taką, co chciała zwiać, bo nie wiedziała, o co chodzi.
- Poczekaj, ty jesteś Quen czy Alice? - Króliczka spytała się blondwłosego latarnika.
- Nieważne - Denetsu urwał wątek Hyyvie. - Ciekawe, czy Książę też miał styczność z Novemem… Nie przepadam za Księciem, ale S-Drow mógłby nam pomóc w walce z Novemem.
- Na razie dbajmy o to, by Novem do nas nie dotarł - zdecydowała Ansara. - Gdzie ostatnio był Novem? - bez wahania wojaczka zadała takie pytanie Soni, bez zwracania uwagi na dziwactwa ostatniej chwili.
-Był w płonącej wiosce.- odpowiedziała Razija bo to ona widziała go ostatnia. -Wypuścił jakieś czerwone macki jakby z mięsa. Oplótł nimi martwe roboty żeby nimi sterować.- dodała więcej szczegółów.
- Hmmm - mruknęła Ansara. - Poślijmy wiadomość do Księcia, czy jest za ewentualnym sojuszem w walce z Novemem - podsunęła myśl Quenowi.
- Nie kojarzysz, co pisało na latarni, którą Książę podesłał Starlet przed testem? Mnie się pytał czy chcę być z nimi w sojuszu.
- Napisał, że będzie gotowy na nawiązanie sojuszu z nami.
- To zobaczymy jak bardzo się to teraz zmieniło. - jedna z latarni Quena ruszyła w stronę drużyny Księcia. Dla pewności tuż przed nimi miała zamrugać ścianką zwróconą w ich stronę.
Trochę to trwało, tylko to, że nowo powstała “drużyna” miała dobry widok z góry, mogli dostrzec część grupki Księcia. W końcu otrzymali wiadomość od drużyny Księcia.
Zadecydowaliśmy, że nie będziemy szli na Novema.
- Chyba im przekopali dupę. - westchnął Quen, przekazując swojej paczce wiadomość od Księcia. - No chyba że tam pójdziesz i użyjesz swojej “perswazji” by ich przekonać do zmiany zdania. - dodał. W normalnych warunkach byłby to wredny docinek, ale teraz bliżej temu było do stwierdzenia faktu.
- Nie warto, szkoda energii schodzić tam na dół. Pewnie się cykają Novema - mruknęła Ansara. - Możemy spróbować zaatakować Novema, gdy sam się tego nie będzie spodziewał.
- Czekaj, spróbuję jeszcze jednego.
Na latarni przy Księciu pojawił się napis:
“Novem ma jeden z kluczy.”
”Klucze nas nie interesują.”
”To powodzenia w dalszym teście.” - po wyświetleniu ostatniego napisu latarnia powróciła do Quena.
- Jesteśmy zdani na siebie. Trudno. Szaman dostanie wpierdol. Novem za to co zrobił Raziji też dostanie wpierdol. Dzięki temu reszta drużyny nie zda testu. I dobrze. - Quen snuł plany na przyszłość, kierując się w stronę, gdzie była reszta jego drużyny. - Dasz radę skontaktować się z Starlet? - zapytał Ansary.
- Niby w jaki sposób? - prychnęła Ansara.
- Ej, wy tam. Patrzcie, kogo tam widzę - odezwała się Króliczka, pokazując palcem na portal.
A tam kto? O wilku mowa - Wernyhora wraz ze swym duchem. Tylko że ta dwójka znajdowała się w okolicach bramy. Szaman szedł do bramy - czyżby to on miał klucz?!
- Nawet się nie waż ciulu. - mruknął pod nosem. - Nie uciekniesz mi tym razem. - Quen ruszył w stronę bramy. Szedł jednak ostrożnie. Zgaszone latarnie skanowały przed nim teren. To mogła być pułapka albo samego Wernyhory i reszty jego drużyny, albo obu drużyn.
Quen otrzymał informacje, że ten teren został wyeksploatowany przez drużynę Księcia. Nie widać było jednak żadnych pułapek ze strony jakiejkolwiek drużyny. Tymczasem ktoś jednak postanowił stanąć Wernyhorze na drodze - S-Drow.
Jednak blondas musiał bardziej uważać pod nogi, bo o mały włos nie ześlizgnął się na sam dół, prosto pod nogi czy raczej pod wózek Księcia. Zdawało się mu, że kątem oka widział S-Drowa - czy raczej srebrzystą smugę, która ruszyła z miejsca S-Drowa - prosto na Wernyhorę.
Quen nie miał zamiaru przyglądać się z boku. Co prawda przy użyciu tylko jednej kuszy, ale miał zamiar zaatakować Żmija. Świetlista brama zwiększająca obrażenia znów się pojawiła, a magazynek został opróżniony.
Wernyhora utworzył mgłę dzięki wiernemu Żmijowi, jednak patrząc na plamę krwi - S-Drow chyba uderzył w szamana. Quen znajdował się zbyt daleko, by bełty mogły trafić choćby do bramy. Z jego latarni dobiegł wrzask Soni - z tego co tam usłyszał w tle, wywnioskował, że dziewczyny mają kłopot z Novemem. Z drugiej strony znacznie bliżej miał do Wernyhory, który znajdował się paręset kroków od niego.
- S-Drow, wypatrosz go! - krzyknął w stronę walczących, po czym zmienił kierunek biegu. Kierował się do miejsca, w którym jego drużyna zaczęła test. Prywatne porachunki były mniej ważne niż bezpieczeństwo drużyny.
Po drodze natknął się na drużynę Księcia.
Po drodze natknął się też na małą, fioletową latarnię.
- Jeśli chcecie naszej pomocy przy Novemie… to możemy ją udzielić, ale nie za darmo - Książę przemówił. - Jeśli masz klucz, to w zamian za klucz możemy wspólnie ruszyć na tamtego gnojka.
- Z tego co wiem, to ma go Novem. Wiemy o platformie na południu. Może Starlet odda klucz, ale tego nie gwarantuję. - odparł Quen bez ogródek.
- Eee, tak to nie gramy - Książę machnął ręką. - Nie ma takiego zagrania. S-Drow, dokop tamtemu gnojowi! - krzyknął w kierunku mgły, w której wciąż dochodziło do starcia. Chyba Wernyhora w ramach desperacji zwiększył moc zaklęć związanych z mgłą, turbulencje w chmurze znacznie się zwiększyły.
Liść oplatający nadgarstek chłopaka wypuścił dodatkową odnogę, na której pojawiła się biała chryzantema. Quen oderwał listek razem z kwiatkiem i przyłożył do latarni Księcia, która została oplątana przez roślinkę.
- Niech S-Drow to zerwie. Przyda mu się. Reszta niech lepiej się odsunie. Ma to trochę zasięgu. Powodzenia życzę. - chłopak przestał skupiać się na innej drużynie, całą swoją uwagę poświęcając drodze przed sobą. Jedna z jego latarni pofrunęła do Ansary z informacjami o celu.
Chłopak biegł dalej. Wbiegł już na lśniący pomost, kiedy ktoś zastawił mu drogę. Był to lisek z drużyny Novema.
- Cukierek albo psikus! - krzyknął do Quena i zachichotał ze świstem.
- Masz cukierka. - latarnik niewiele myśląc opróżnił kolejny magazynek celując w Zora. Ten zaś zaskoczony został przeszyty strzałami… Cóż, to sobie długo pograł na tym teście. Idiota.
Chłopak również był zaskoczony. To poszło zdecydowanie za szybko. Latarnia, która przy nim była przeskanowała okolicę, w czasie gdy on przeładowywał kuszę.
Nagle coś szarpnęło chłopaka za nogawkę. Quen stracił równowagę i wpadł do wody.
No tak, czego było się spodziewać po członku drużyny Novema. Na pewno nie tego, że będzie grał czysto. Z liścia wystrzeliło czerwone pnącze, które oplotło gałąź jednego z drzew. Chłopak nie tracił czasu, szybko wydostał się z rzeki. Drużyna Księcia przeszła dalej, za bramę, nie pomagając rywalowi.
Kiedy Quen wydostał się na brzeg, znowu był cały mokry. Co do liska - coś było z nim nie tak. Dokładnie to samo, co z tym tankerem, który o mały włos przed paroma dniami nie posłał do krainy umarlaków. Zor powstał z podłoża, bełty wypadły mu z brzucha. Jego futro było inne, bardziej czerwone, a na ciele przybyło mu ciemnych pasów. Gdyby miał z nim bliższy kontakt, zobaczyłby u Zora całe czerwone oczy.
- Cholerne utrapienia z wami ciule. - westchnął Quen.

*~*~*~*

- Quen ma kłopoty. Ok, normalka - toporniczka odczytała bezemocjonalnie wiadomość przesłaną czarną latarnią Quena. - Idziemy mu pomóc. - orzekła to bez większego zastanowienia.
- U was to… hm… normalne? - Den jedynie tak skomentował z lekka olewniczą postawę orczycy, mimo to ruszył za nią.
- Ano - rzuciła Ansara. - Hyyva, Srebrzatek, chodźcie - Hyyva nie miała wyraźnej ochoty, ale jedno spojrzenie toporniczki starczyło, żeby uciąć dalsze pyskowanie.
- Idę, idę! Hyyva też idzie! - Srebrzatek potraktował Króliczkę takim samym spojrzeniem co Ansara, acz duszek nie robił na długouchej zwiadowczyni takiego wrażenia.
Czwórka pobiegła szybko na dół, zjeżdżając momentami po zboczu. Zor, gdy tylko zobaczył Armię Zbawienia, uciekł - nie wyglądał na takiego, co był sobą. Miał inne umaszczenie, a z oczu źle mu się patrzyło. Mimo to trójka regularnych i duszek pobiegła na pomoc Quenowi. Denetsu wyciągnął latarnika na brzeg.
- Ymm… jesteś cały? - zapytał szermierz.
- Tak. Jakoś się trzymam. - Quen był wyraźnie zły. - To Novem za tym stał… Ciul jeden. Zabiję tego gnoja. Niech sobie nie myśli, że będzie innych zarażać i robić z nimi co mu się żywnie podoba. - gniew wręcz wylewał się z blondyna. - Idziemy do Raziji i reszty. Uważajcie na Zora. Zabiłem go, ale nie chciał być martwy.
- Brzmi jak Yortsed - mruknął Denetsu.
- My też spotkaliśmy Yortseda - Ansara rzekła to do Denetsu.
- Nie. To nie Yortsed, co nie Alice? To coś zupełnie innego. - rzucił latarnik. - Ale jak tylko dojdziemy do tamtych rozwiążemy ten problem.
- Nie wiem, o kim mówicie - Hyyva dała znak o swojej obecności. - Ten cały Novem w ogóle mi się nie podoba, ale reszta jego drużyny wcale nie jest lepsza. To ten cały Wernyhora o mało mnie nie utopił.
- Później ci wyjaśnię o co biega. Wernyhorą zajmuje się S-Drow. My zajmiemy się Novemem. Wydaje mi się, że przejął kontrolę nad resztą swojej drużyny.
- Racja, skoro zaraził Zora i przejął jego, to czemu też nie reszty swojej drużyny? - zgodziła się Ansara, widać, że bardzo się jej nie podoba ta sytuacja. - Nie możemy dopuścić do tego, żeby zdali test. Ale też tego, żeby wyszli żywcem z tego testu. Problem w tym, że Wernyhora sam z siebie już był problemem, a teraz…
- S-Drow powinien sobie poradzić. Nawet nie widziałem jak się na niego rzucał. Poza tym trochę go wspomogłem. Jak mądrze to wykorzysta, to powinien wygrać. Dobra, mniej gadania, więcej chodzenia. Idziemy. - Kierunek był oczywisty. Tam gdzie Novem, czyli do miejsca rozpoczęcia testu.
- Czyli dokąd? - żachnęła się Hyyva, która była zmęczona i testem, i nadmiarem tajemnic. - Możecie po wspólnemu mi wytłumaczyć, dokąd mamy iść?! - dodała ze złością.
- Do miejsca, gdzie moja drużyna zaczęła test. Tam jest reszta mojej grupy i Novem. O tym, że Optimus i Zolos nie żyją i prawdopodobnie zginęli z macek wodorostowego wiesz? - Quen nie miał specjalnie ochoty i czasu owijać w bawełnę.
- Pewnie sami się powystrzelali - stwierdziła Ansara.
Hyyva westchnęła z rozczarowaniem, ale widać było, że niespecjalnie przywiązała się do dwójki robotów.
- Czyli zawaliłam test… No trudno, teraz muszę się skupić na tym, by wydostać się stąd cało - nie podobał się jej jednak wynik, który ewidentnie świadczył, że Króliczka przegrała test. - Ma ktoś z was mapę tej całej dżungli, jakąkolwiek? - spytała się towarzystwa, kładąc ręce na biodrach.
- Quen ma! - wyrwało się Srebrzatkowi.
Latarnik wyświetlił ją na jednej ze swych latarni. Naniósł miejsce, gdzie rozpoczęli test i pokazał króliczce.
- Tam się kierujemy. - powiedział jej, po czym postarał się skontaktować z Soni.
Króliczka przejrzała na szybko mapę.
- Chodźcie za mną - mruknęła, lekko kiwając ręką. - Nie bójcie się, nie oszukam was - rzuciła do grupki, sama zaś podążyła naprzód, na północ.
Ansara, pełna wątpliwości, niechętnie podążała za długouchą, podobnie jak Denetsu. Srebrzatek pilnował Hyyvy, żeby ta nie wykroiła im jakiegoś numeru. Okazało się jednak, że Hyyva wcale ich nie wykroiła w pole.
Quen już zrozumiał, dlaczego Króliczka została zwiadowcą. Dawno, a może w życiu nie spotkał kogoś z tak niesamowitym wyczuciem kierunku i biegłością w poruszaniu się po trudnym, leśnym terenie. Wiedziała, jak omijać pułapki i niebezpieczne stwory tak, że po pół godziny marszu grupka dostała się do mostu, który pozwoliłby się im przedostać na drugą stronę. Królica prowadziła ich dalej.
- Chcecie dojść do swoich, tak?
- Tak, zanim Novem ich zabije. - stwierdził stanowczo Quen.
- Znam skrót, żeby tam dojść szybciej. Ale coś za coś. Świadczę wam usługę - wyjaśniła Hyyva. - Chce minimum 100000 kredytów, a za to zaprowadze was do waszych.
Latarnik pytająco spojrzał na Denetsu.
- Niech będzie - odparł Denetsu. - Nie traćmy czasu.
- Słyszałaś. Pośpiesz się. Jeśli nie przeżyją nie dostaniesz nic. - rzucił blondyn.
- Póki co, i tak muszą sobie na razie sami poradzić - rzuciła sucho długoucha i pobiegla naprzód.
Pół godziny później króliczka stwierdziła, że dalej nie idzie. Pewnie widok wielkiego pająka będącego Novemem sprawiło, że tak postanowiła. Zażądała opłaty, oddała kuszę i poszła swoją drogą.


 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline