Hans Apfel pluł sobie w brodę, bo ani skarbu, ani potwora nie było, tylko śmok, trup i gówno. Pozostawało robić dobrą minę do złej gry.
- No i łajno! Potwora nawet tutaj nie doleciała, zdechła po drodze, a nie znaleźliśmy jej, bo pewnie zataczała się jak pijana! Wracamy!
Oczywiście "wracamy" oznaczało "wracamy jak wróci reszta". Póki co pochowali krasnala. Buc nie buc, ale coś mu się należało.
A korony i manierkę Kieska zwyczajnie zahobbicił. Ba, nawet sprawdził czy krasnal nie ma złotych zębów, jak to u brodatego ludu bywa. Mógł się podzielić z Leudenem, bo czuł respekt przed osiłkiem, ale nie z rausumpfenckimi gnojokopami!
__________________ Bez podpisu. |