|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-12-2015, 13:01 | #281 |
Reputacja: 1 | - No dobra. - mruknął Leuden, który sam zamierzał zostać z grupą przy stosunkowo bezpiecznej pieczarze, ale było już po słowie a kłótnia nie przysporzyłaby im autorytetu. - Tylko jak coś znajdziecie dzielimy się na pół. - warknął tak by tylko mytnik dosłyszał - Bo jak nie to... - osiłek poszukał odpowiedniego słowa, a gdy to spłynęło na niego z niebiesiech wykrzywił paskudnie gębę i dodał - ...to się wkurwię. Na odchodnem klepnął Kieskę przyjacielsko w ramię i odwrócił się do parobków szumnie tytułowanych milicją. Podzielił grupę na pół upewniwszy się, że w pośród jego ludzi znaleźli się Ci więksi i bitniejsi chłopi, po czym jeszcze raz powtórzył co będą robić. Szukać potwory, rzecz jasna, czyli połamanych drzew, śladów pazurów i nasłuchiwać porykiwań stwora, czy jakoś tak. Mają być cicho, mają być czujni i mają się nie zesrać jeśli już trafią na jaszczura. Przydałby się nasz myśliwiec. Ciekawe co u niego? |
28-12-2015, 23:00 | #282 |
Reputacja: 1 | Gunther percepcja d20 (+3 za wsparcie kmiotów -2 za warunki)= 12 porażka Olbrzym i jego grupa łowców smoków ruszyli w targaną wichurą noc. Było zimno, ciemno, mokro i prawie nic nie było widać. Od czasu do czasu pioruny rozświetlały majestatyczne skalne granie wokół nich, jednak te rozbłyski do pary z deszczową mgłą bardziej mamiły zmysły, niż wskazywały odpowiedzi. Prawię godzinę stracili na próby dotarcia do podejrzanie wyglądającej pieczary znajdującej się na skalnej ścianie, tylko po to by, okazało się, że była głęboka na jedynie paręnaście łokci i nie zamieszkałby tam nawet hobbit. Zupełnie zgubili trop, a ludzie trzęśli się już z zimna i wyraźnie złorzeczyli. Gunther wątpił, by był w stanie zmotywować ich do dalszego marszu. Kieska przekonywanie d20 (-2 wymęczenie i wymoczenie)= 15 porażka Tymczasem u Kieski wcale nie szło dużo lepiej. Zostawiono mu największe chudziny i zasmarkanych dziadów, do tego oczywiście niezbyt przygotowanych sprzętowo do bardziej skomplikowanych prac inżynieryjnych. A rozpadlina była głęboka, wiatr w niej duł tak, że ledwo dało się ustać na nogach i do tego deszcz powodował, że powierzchnie skalne były zdradziecko śliskie. Próbował jakoś kontrolować te prace wykonywane przez zdemotywowanych słabeuszy w śmiertelnie niebezpiecznych warunkach i prawie zupełnych ciemnościach, ale wyszło to beznadziejnie. O mało co nie stracił dwóch ludzi, a pierwsze drzewo, które z trudem przygotowywali poleciało z trzaskiem w rozpadlinę zmuszając ich do stworzenia "drabiny" od nowa. Gdy w końcu udało im się bezpiecznie sięgnąć półki skalnej, na której leżał Zefir było za późno. Krasnolud był martwy, cały zapluty własną krwią i wymiocinami. Nie miał przy sobie nic szczególnego poza pustym workiem po kurzych żołądkach, które wsuwał w czasie drogi, ładną metalową piersiówką krasnoludzkiej roboty i zawiniątkiem z trzema złotymi koronami. Oręż zapewne stracił w boju z poczwarą, zaś podarty skórzany pancerz nadawał się już tylko do wyrzucenia. W końcu z braku innych opcji i jakichkolwiek śladów wróciła do rozpadliny i grupa Gunterha. Mieszkańcy wioski drżeli z zimna, wielu z nich było mocno poharatanych od nieudanych prac w ciemności i ryzykownej wspinaczki w strugach deszczu. Te nieliczne pochodnie które mieli w końcu skutecznie przemokły. Nastroje były grobowe, a burza nie wyglądała jakby miała zamiar ustępować. *** Tymczasem Hans pędził jakby gnały go wszystkie demony Pustkowi Chaosu. Prosto w rozświetlany piorunami mrok okrytego burzą krajobrazu. Potężne podmuchy wiatru uderzyły w niego i konia, po chwili dołączyła do nich i gęsta ściana deszczu. Gwiazdka zarżała niespokojnie, ale posłusznie poddała się jego woli. Hans percepcja d20(-2 warunki)=8 porażka Myśliwy nie był pewny, kiedy zboczył ze szlaku. Huk wiatru i szum wody skutecznie przytłumiły jego zmysły. Kazał Gwiazdce zwolnić, krzewie wokół niego było gęste i wysokie, utrudniało orientację w terenie. Rozejrzał się wokół siebie. Czy to możliwe, by była to jakaś dodatkowa pomniejsza droga zbudowana przez brodaty lud w pobliżu głównego traktu? Gdzieniegdzie w ziemi nadal widać było pojedyncze bryły kamienia. Wydawało się, że przestaje padać, jednak chmury nadal wisiały nad okolicą grożąc pomrukami rozładowań atmosferycznych. I wtedy je zobaczył. Parę ludzkich oczu obserwujących go przez suche rachityczne krzewy. W takich warunkach było to prawie niemożliwe, jednak nie wiedząc czemu był pewny, że skądś te oczy zna. Usłyszał chłopięcy śmiech i znane mu aż za dobrze uderzenia drewnianych zabawkowych mieczy. Zakręciło mu się w głowie, gdzieś na granicy słyszalności rozbrzmiały dziwne niezrozumiałe szepty, na jego skórę wystąpił zimny pot. Ten głos z krzaków... Brzmiał jak jego najmłodszy syn Mark, bawiący się z bratem przed warsztatem dziadka. Próbował skłonić Gwiazdkę do ruchu, by mógł zbliżyć się i zobaczyć postać wyraźniej, jednak koń zastygł zupełnie przerażony. Na całą scenę padła blada poświata sącząca się upiornie przez burzowe chmury. Morrslieb przetaczał się szyderczo po nocnym niespokojnym niebie. Ostatnio edytowane przez Tadeus : 28-12-2015 o 23:18. |
29-12-2015, 10:09 | #283 |
Reputacja: 1 | Gunther nie miał pojęcia jak mogli zgubić smoka, który był wielki jak stodoła. Z drugiej strona ta stodoła gnała jak oparzona na skrzydłach w sobie znanym kierunku nad okolicą, gdzie żyła pewnie dłużej niż Leuden umiał zliczyć i każdy wykrot i rozpadlina były jej doskonale znane. Psi los z tym polowaniem, przynajmniej upewnili się, że nie zostawili skarbów na wyciągnięcie ręki, bo z tą wiedzą źle by się wykidajle spało. - Do czorta, wracamy! W tej ciemnicy własnej kuśki bym nie zobaczył, a to wyczyn byłby nie lada, he he... Chłopi zdawali się nie podzielać jego entuzjazmu, toteż olbrzym zaniechał dalszych żartów w swym niezbyt wybrednym stylu i pomaszerował w dół zbocza ku majaczącym w oddali światełkom Raumsumpf. Po kilku minutach zrównał się z Kieską. Mytnik mógł dostrzec, że towarzysz minę ma marsową, a dłoń nonszalancko opiera na rękojeści noża ukrytego pod płaszczem. - Miej oczy dokoła, jakieś orce mogły zoczyć jakeśmy se wędrowali w najlepsze, a taki moment to aż się prosi o rabunek. Rano weźmiemy ten wóz z zaopatrzeniem i heja do faktorii. Mam już dość tego parszywego miejsca. |
29-12-2015, 13:16 | #284 |
Reputacja: 1 | Hans był w lekkim szoku. Nie spodziewał się spotkać swych synów w tej dziczy i chciał, bardzo mocno chciał sprawdzić czy to oni. Wtedy uderzyło go coś mocno w jego umyśle kiedy dostrzegł kształt Morrslieba na nocnym niebie. Druga rzecz która doprowadziła do jego przebudzenia to były słowa Kentnera "...nie sądziłem, że mnie znajdzie, na poświęconej ziem... Czy jej moce sięgają i tu?". Jednak ostateczny cios przyszedł kiedy uświadomił sobie, że ma przy sobie ten pierścień... Przeraził się mocno, jego synowie powinni być bezpieczni dziesiątki mil stąd, a nie w puszczy. Cała ta scena, to wszystko, to musiała być sprawą Kirschberg... która upominała się o pierścień. Drżącą dłonią sięgnął do kieszeni wyjmując zawiniątko i rzucając je w stronę oczu, jakże znajomych, lecz to nie mogli być oni. To było niemożliwe. - Weźcie ten pierścień biesy piekielne, a mnie puśćcie! - zakrzyknął z przerażenia. Następnie próbował obrócić Gwiazdkę i czmychnąć stąd, byle daleko, byle w kierunku faktorii. Jeszcze chciał żyć, miał po co żyć, a narażanie swojego życia dla głupiego pierścienia nie kalkulowało się.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 29-12-2015 o 18:25. |
29-12-2015, 20:35 | #285 |
Reputacja: 1 | Hans Apfel pluł sobie w brodę, bo ani skarbu, ani potwora nie było, tylko śmok, trup i gówno. Pozostawało robić dobrą minę do złej gry. - No i łajno! Potwora nawet tutaj nie doleciała, zdechła po drodze, a nie znaleźliśmy jej, bo pewnie zataczała się jak pijana! Wracamy! Oczywiście "wracamy" oznaczało "wracamy jak wróci reszta". Póki co pochowali krasnala. Buc nie buc, ale coś mu się należało. A korony i manierkę Kieska zwyczajnie zahobbicił. Ba, nawet sprawdził czy krasnal nie ma złotych zębów, jak to u brodatego ludu bywa. Mógł się podzielić z Leudenem, bo czuł respekt przed osiłkiem, ale nie z rausumpfenckimi gnojokopami!
__________________ Bez podpisu. |
31-12-2015, 02:38 | #286 |
Reputacja: 1 | W końcu, wśród nocy, wiatru i deszczu, jakoś dotarli z powrotem do Raumsumpf. Towarzyszący im wieśniacy byli zupełnie przemoknięci i w oczywisty sposób mieli wszystkiego serdecznie dość. Również i Hans, który przecież nadal wycieńczony był ranami odniesionymi w boju, nie wyglądał jakby jego organizm specjalnie docenił włóczenie się po mroźnych deszczowych nocach. Kieska sprawność d20(-3 za rany +5 za łatwość)= 7 sukces Dzięki bogom chyba jednak nie złapał tej nocy żadnego choróbska i po wysuszeniu ubrań i okryciu się kocem zaczął czuć się znowu lepiej. Przy tych wszystkich trzęsących się z zimna i kichających dziadach, Gunther odziany w wilcze skóry niczym Templariusz Białego Wilka prezentował się iście niewzruszenie i wydawać się mogło, że szalejące żywioły nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Ciężko było stwierdzić jakie właściwie nastroje panowały w osadzie. Z jednej strony wyprawa chyba udowodniła, że skrzydlata bestia nie stanowi już zagrożenia, z drugiej jednak rozbudzono nadzieję miejscowych na skarb i heroiczny bój z maszkarą, które w żadnym razie się nie spełniły, a sama szaleńcza nocna awenturia o mało co nie kosztowałaby niektórych z nich życia. Gdy rano załadowano im wóz drewnem i odprawiono w drogę skromnym pozdrowieniem, tak naprawdę nadal ciężko rozgryźć było nastroje. Wioska była zburzona, zdecydowanego zgonu bestii nie stwierdzono, więc nie wiadomo było, czy był w ogóle sens ją odbudowywać, nie było nawet specjalnie materiału do heroicznych karczemnych opowieści. Mimo wszystko jednak zgodnie ze zwyczajem część mieszkańców wysupłała jakiś tam wdowi grosz i strażnicy dostali zbiorczą sakiewkę z dwudziestoma srebrnikami za fatygę. Wszystko wskazywało na to, że Smokoodporny nie stanie się jednak sławnym ludowym bohaterem. +2 PD dla Gunthera i Kieski za osłabienie zagrożenia w Raumsumpf *** Gdy myśliwy wyjął z zawiniątka pierścień ten emanował jadowitym upiornym blaskiem, który wyglądał jakby rezonował ze światłem Morrslieba. Cisnął go czym prędzej w kierunku złowrogich oczu czających się w zaroślach i spiął konia. Zarośla rozbłysły tuzinem błyszczących oczu, dało się słyszeć podniecony syk i pochrapywanie, iście jakby obdarowany został nie jeden demon, ale całe ich plugawe stado. Ale Hans nie czekał, by nasłuchiwać, pędził jak szalony, jak najdalej od diabelskiej komitywy. W końcu zziajany wypadł na trakt. Po chwili z nieba znowu spadł rzęsisty deszcz. Burzowe chmury skłębiły się odcinając blask Księżyca Chaosu. Odetchnął z ulgą. +1 PD dla Hansa za sprowadzenie eliksirów do obrony faktorii *** Do faktorii obie grupy strażników dotarły następnego dnia. Wpierw zdyszany szaleńczą podróżą myśliwy, a po nim Gunther na swoim siwym ogierze i Kieska powożący wozem pełnym potrzebnych faktorii surowców. Obronność Faktorii Baza 30 +5 za poprawki inżynieryjne Kieski +5 za sprawnego medyka w grodzie +5 za eliksiry +10 za osłabienie wiwerny +5 za dodatkowe surowce Przybyli w samą porę. Na dziurawych nadal miejscami murach jak w ukropie uwijali się żołnierze i rzemieślnicy, w osłabionych segmentach szykowano ostre palisady, do swoich miejsc przymierzali się też łucznicy. Co bardziej natchnieni odliczali krokami odległości od murów jakby szykowali nie wiadomo jaką strategię, Kieska miał jednak przyjemność współpracować wcześniej z tymi zacnymi umysłami i wątpił, by byli nawet w stanie policzyć prawidłowo do dwudziestu, a co dopiero wykorzystać taką wiedzę z krzywdą dla wroga, a nie siebie samego. Gdzieś w tym całym chaosie migała im uratowana przez myśliwego uzdrowicielka Aliara. Znalezienie utykającego sierżanta Weissberga zajęło im więcej czasu, wracał właśnie z gór po naradzie z tamtejszym lekkim odziałem zwiadowców. Przywołał ich do siebie. - Psie syny schodzą właśnie z przełęczy, zwiadowcy ledwo zdążyli się wycofać, gadają że szpica jedzie na jakichś pieprzonych diabelskich wilkach i jak utrzyma tempo, będzie tu za niespełna godzinę! - spojrzał po nich. - Gdzie u licha jest krasnolud i skąd u ciebie te siniaki, Apfel? Nie mówcie mi tylko, że mamy dodatkowe problemy! Ostatnio edytowane przez Tadeus : 31-12-2015 o 02:41. |
02-01-2016, 17:24 | #287 |
Reputacja: 1 | Zmęczony i przemoczony Hans Apfel był dodatkowo wkurwiony, bo raz, że chciałby się wyspać, a dwa - względnie spokojna służba drogowego strażnika, jakże obiecująca dodatkowymi profitami dla człowieka z dużą dozą wyobraźni i ranaldowską moralnością okazała się być gównianą frontową rąbaniną, gdzie pół na pół krew i ziąb zbierają dla Morra żniwo. Wokół trwała nerwowa bieganina, wszyscy szykowali się by zdechnąć z imieniem imperatora na ustach. Kieska splunął. Gdy meldował się starał się wyglądać na jak najbardziej skonanego i rannego, aby dowódcy nie przyszło do głowy skierować go na jakiś odcinek muru, w końcu gaszenie ogni czy noszenie rannych do lazaretu też zacna rzecz, może mniej bohaterska a konieczna. Kieska zaś na bohaterstwo chciwy nie był i z przyjemnością odstępował je innym. - Gad latający nas napadł koło Raumsumpf. Wsioków w szachu trzymał, krasnoluda zeżarł. Struliśmy draba na kislevicką modłę i odleciał, bogi dadzą to przekręcił się w jakim wykrocie. Tyle że konia mi zeżarła cholera i broń złamała.
__________________ Bez podpisu. |
03-01-2016, 15:32 | #288 |
Reputacja: 1 | Hans czekał na swoją kolej do meldunku. Wszak herr sierżant zaadresował Kieskę jako pierwszego i musiał przyznać raport zdawał się był co najmniej ponury. Oby maszkara zdechła gdzieś w krzakach aby nie musieli jej oglądać. Podczas drogi do Faktorii miał wiele czasu na przemyślenia i wszystko wskazywało na to, że Kirschberg była wiedźmą. Potężną wiedźmą która jakimś cudem wdarła się do jego umysłu i wydobyła z niego to co dla niego najważniejsze. Wzdrygnął się na tą myśl. O ile nie cierpiał i bał się magów maści wszelkiej to nie chciał narażać życia i zdrowia własnej rodziny. Lepiej przemilczeć całą sprawę. Wiedźma prędzej czy później sama trafi na stos i ktoś inny powiadomi władze. Nie miał dowodu rzeczowego, Kentner zaszył się gdzieś w górach, w skrócie? Nie jego sprawa. Musiał chronić tych których kochał. Myśliwy stanął na baczność i zasalutował w sposób który podpatrzył wcześniej od Kieski mówiąc. - Strażnik Dróg Hans Burgenhouer melduje pomyślny zwiad. Klasztor odbity z rąk banickich. Dodatkowo przywożę dekokty wzmacniające z zasobów klasztoru. Gotowy zdać pełen raport o ich właściwościach, sposobie użycia i czasu trwania ich działania.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
03-01-2016, 17:30 | #289 |
Reputacja: 1 | Gunther niezbyt chętnie opuścił sień, w której chował się przed deszczem. Kiedy akurat nie miał nic do roboty wykidajło z lubością oddawał się szeregowi czynności nie wymagających korzystania z rozumu, jak na przykład czyszczeniu paznokci końcem noża, międleniu w zębach wykałaczki, albo pocieraniu z rozmysłem podbródka patrząc przy tym w nieskoordynowanym kierunku. Wielkolud był z tego powodu wielce kontent, niestety służba publiczna co rusz wymagała od niego dopełniania uciążliwych obowiązków jak raportowanie swoich poczynań przełożonym, albo stawianie się na musztrach i apelach jak choćby teraz, gdy jedyne o czym marzył był parujący półmisek polewki serwowanej przez faktoryjnego kuka. Wielkolud nawet nie silił się by stanąć na baczność, ledwo wyprostował się, co i tak zwykle sprawiało należyte wrażenie i z tępą gębą słuchał kolegów. Kieska, który jeszcze przed momentem całkiem żywo opowiadał mu jakiś nieprzyzwoity szczegół z mytniczej służby teraz pozował na kogoś kto rychło wybiera się na żalnik, za to myśliwiec przez te kilka dni nieobecności najwyraźniej nabawił się regulaminowego kija w rzyci, tylko mu drukowanego kodeksu brakowało. Nawet buty świeciły mu się jakby bardziej, ale to raczej od padającego deszczu niźli specjalnych ku temu zabiegów. Leuden nie zagłębiał się dalej w rozważania na ten temat bo oko oficera padło na niego. - Drewno żeśmy przywieźli i trochę żarcia. - podsumował w końcu ich wypad - No i tego jaszczura przegoniliśmy. Twarde kurwie było. |
05-01-2016, 00:33 | #290 |
Reputacja: 1 | Sierżant Weissberg po wysłuchaniu raportów przyjął iście nieprzeniknioną minę. - Dobrzy z was strażnicy, niech mnie szlag, jeśli nie jedni z najlepszych z jakimi miałem do czynienia... - wycedził w końcu, obracając się w stronę gór. - Ino nie wiem, czy dzisiaj nie postradamy tu i tak wszyscy żywotów. Sami widzicie, mury nadal dziurawe jak ser, toteż pewnikiem bój przeniesie się w końcu do wnętrza faktorii, nikt nie będzie bezpieczny i każdy musi być uzbrojony i gotowy do walki. Spojrzał na poobijanego Kieskę. - Weźcie parę tych dekoktów, wam, Kieska, na pewno się jakieś wzmocnienie przyda, bo nie mogę sobie pozwolić na to, byście w tej bitwie nie robili żelazem. Chciałbym przydzielić wam już teraz pozycję, ale zielone psie syny są nieprzewidywalne, a faktoria ledwo trzyma się kupy, będę musiał posłać was tam, gdzie będziecie potrzebni, gdy zobaczymy już jaki zaplanowali atak. Możliwe, że w końcu trzeba będzie porzucić tę górę łajna i uciec w lasy z przetrwałymi, dobrze byście byli na to gotowi... I jeszcze coś... Zwiadowcy, nim przegonili ich wilczy jeźdźcy, raportowali, że wśród tłumów zielonych widzieli znacznie większe, potężne sylwetki. Na szczęście nie więcej niż dwie, czy trzy. Sigmar przysyła nam nie lada wyzwanie. Westchnął, sondując ich wzrokiem. - A teraz przygotujcie się, Aliara może próbować was podleczyć jeśli tego potrzebujecie, kwatermistrz Brauer ma jeszcze chyba parę prostych mieczy, dobrze by było byście pokazali mu też jak działają te dekokty. Ostatecznie z braku pomysłu możecie wykorzystać czas, by pogodzić się z bogami, brat Christoph chyba właśnie udziela rozgrzeszenia na murach. Spotkamy się przed strażnicą, gdy dźwięk rogu ogłosi nadejście wroga. Wiem, że nie na to się pisaliście, ale taka już dola strażnika. Jeśli to przeżyjemy nie poszczędzę wam pochwał w raporcie. Na zakończenie spojrzał jeszcze trwożnie w niebo. - I do tego jeszcze jakaś latająca bestia? Du kurwiej rzyci, Sigmar naprawdę nam sprawy nie ułatwia...! |