Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2015, 22:49   #36
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

W końcu dotarli do Ordulinu. To dziwne, lecz Wesalt brakowało atmosfery stolicy mimo, że przecież wyjazd na prowincję wcale nie trwał znowu aż tak długo. Jednak gdy Bragstone zostawiło na niej wrażenie wciągającego w swe otchłanie bagna, to Ordulin napełnił ją energią.
Spotkanie z Ashką, Cioteczką, Jaegere, Krantzem po odbiór sygnetów, rozmowa z Condradem. Lecz jeszcze przed tym, chciała porozmawiać z Yorrdachem. Sam na sam.
Zarządziła jednodniowy postój w stolicy dla najemników na czas ponownego spotkania wyznaczając południe dnia następnego.
Wraz z Yorrdachem, Ortusem i Leonorą skierowała się ku siedzibie Cioteczki Mei by poprosić o nocleg. Wiedziała, że to nieco bezczelna prośba, ale biorąc pod uwagę nabytą słabostkę Mei do młodzieńca, liczyła, że ta się jednak zgodzi na przetrzymanie ich jedną noc.
Po drodze przysiadła się do Yorrdacha i pochyliła niemal do jego ucha:
- Mój drogi… wpadł mi po drodze jeden pomysł i chciałam zapytać jak się na niego zapatrujesz. Czy byłoby możliwe, by wykorzystać ożywieńca do dyskretnego usunięcia problemu z Bragstone? Jak trudne by to było?
- Dość trudne w sumie. Nieumarli są gorsi niż marionetki. Niekontrolowane bezpośrednio, w najlepszym przypadku nic nie robią… w najgorszym atakują kogo popadnie.- wyjaśnił Yorrdach i uśmiechając się kwaśno dodał - I ostatnie co możesz powiedzieć o nieumarłych to to że są subtelni bądź dyskretni.
- No nie, nie myślałam o subtelności w takim wypadku. - powiedziała Kathil z namysłem - Raczej myślałam o niespodziance po drodze. Ale nie chcę Cię bezpośrednio narażać, a wygląda na to, że musiałbyś być gdzieś w pobliżu. - westchnęła ciężko - No dobrze, zostaje mi ostatni wariant rozwiązania sprawy zatem.
- Jeśli na drodze naszych przeciwników jest jakiś cmentarz, to mogę nasłać na nich jego zawartość i uciec, ale…- zamyślił się Yorrdach.- … mam wrażenie, że twój nowy pupilek w czarnej zbroi, by tego nie pochwalił.
“Oho, zaczyna się” - pomyślała Kathil.
- Nie pupilek, tylko gość. Ty zajmujesz niepodzielnie pierwsze miejsce w rankingu
pupili moich. - przytuliła się do ramienia maga. - Nie masz powodów do obaw. Absolutnie. - bardka popatrzyła na Yorrdacha z lekkim uśmiechem i pogładziła jego dłoń. - W każdym bądź razie pomyślę jeszcze. Cmentarz jest opcją.
- Doprawdy… a nie Ortus przypadkiem? Wczoraj dość często krzyczałaś jego imię.- odparł z uprzejmym uśmieszkiem Yorrdach, ciesząc się z udanego przytyku.
- Muszę sobie jakoś radzić skoro Ciebie moje wdzięki nie interesują - bardka naburmuszyła się lekko - Dziewczyna nie może żyć wiecznymi marzeniami - przekomarzała się z sojusznikiem.
- Są zaklęcia zmiany płci…- odparł Yorrdach uśmiechając się ironicznie i wzruszył ramionami dodając.- Gdzieś tam.
- Oj to nie byłoby to samo, sam dobrze wiesz. No chyba, że - Kathil zrobiła zamyśloną minkę - chcesz by to była część prezentu urodzinowego - dokończyła pokazując magowi język ze śmiechem.
- Jak rzekłem, nie wiem gdzie są takie zaklęcia nie wspominając, że płaska mogłabyś się okazać nie tak urocza.- mruknął Yorrdach i wzruszył ramionami.- To co zrobisz z tym swoim gościem? Ja tam jestem elastyczny i nie mam parcia na zabawę zwłokami, ale ten rycerz cały sztywny pod zbroją. Co ma swój urok, jeśli jest przystojny. Jednak głos… kojarzy mi się z mięśniakiem, a ja nie jestem taki, co leci na byle wojaków. Ładną ma buźkę?
- Nieee… Ty lecisz na kuchcików - Kathil odsunęła się na wszelki wypadek, by móc uniknąć podstępnego ataku nekromanty. Nigdy nic nie wiadomo co mu strzeli do głowy: foch, kuksaniec czy może jeszcze coś innego. - Chyba nie w Twoim typie. Poza tym preferuje blondynów z niebieskimi oczami. A co zrobię? Pokażę okolicę i ugoszczę. A jeśli przyjdzie pora na użycie Twych mocy, porozmawiam wcześniej. Albo odeślę by nie prowokować wielkiego konfliktu. Póki co, muszę pomówić z jedną osobą i połączyć wszystkie elementy układanki. - Kathil powtórzyła Yorrdachowi plan, który poprzedniego wieczora zaprezentowała Loganowi.
- To lepszy plan… rozpal ich lędźwie, niech się zagryzą między sobą.- mruknął Yorrdach z uśmiechem. Zamknął oczy i zamyślił.- Ale strzeż się ich doradców. Nie ty jedna podróżujesz ze świtą. Hmm… może mają kurtyzany, które mogłabyś przekupić? Albo uwieść? Jeśli to prostaki z prowincji, z pewnością tęsknią za subtelnym dotykiem.
Kathil rzuciła spojrzenie na Ortusa zajętego widokami stolicy.
- Z obu mam się przespać? Nie dam rady uwieść wszystkich doradców i wujów. Przynajmniej nie w te kilka dni, na jakie ich planuję zaprosić. Mogę natomiast wynająć dziewczynki. Ale to z kolei będzie zbyt jawne zagranie. Z drugiej strony, rozpalenie obu Vilgizów pod nosem Condrada podoba mi się. Może się uda całą trójkę zaangażować i niech się kłócą między sobą. - Kathil zacytowała Ortusa - Obawiam się jedynie o bezpieczeństwo Ortusa. Ale to załatwiłabym z Loganem, tak myślę.
- Ja bym odradzał przespanie się z nimi. Za to sugerowanie iż… mogłabyś być dla każdego z nich taką nagrodą, o ile wyeliminuje konkurenta. Kobiety ponoć z chęcią rozkładają nogi przed zwycięzcami.- uśmiechnął się ironicznie nekromanta.- A za ochroniarza daj tego rycerzyka. Nic się mu nie prześlizgnie między nogami. I odpuść sobie dziewki od cioci Mei, szkoda pieniędzy na polepszanie wujom nastroju, niech sami sobie płacą za dodatkowe rozrywki.
Wesalt słuchała porad maga, biorą je sobie do serca. Nie pierwszy raz Yorrdach pomagał jej w planowaniach.
- Jedyny problem jaki widzę, to kwestia mego zamążpójścia. Jeśli mam im dyndać marchewką, na pewno padnie pytanie co z młodzikiem. Taka “zachęta” zapewne zmotywuje wujów do podjęcia tematu. Chociaż … - Kathil zamyśliła się - ...raczej nie będą postrzegać Ortusa jako zagrożenie większe niż drugi brat. No dobrze… - nabrała powietrza z uśmiechem - … zaczynam pleść pajęczynkę. Dziękuję.
- Odeślij Ortusa na czas przyjęcia…- mruknął Yorrdach, co sprawiło że młodzian podejrzliwie spojrzał na nekromantę.- .. będzie ci łatwiej pleść bajeczkę, że nie tego się spodziewałaś, że chcesz wymienić młodego męża na bardziej dojrzały i męski model. “Mąż wyjechał w interesach, nie wiem gdzie…”: Taka wymówka powinna wystarczyć i uwiarygodni twoje poszukiwania najlepszego z Vilgitzów. I tak się nie kochają, nie potrzebują zbyt wiele zachęty, by rzucić się sobie do gardeł.- kontynuował mag nie przejmując się spojrzeniem Ortusa.
- Hmm… - spojrzała na Ortusa badawczo - … to nie jest taki głupi pomysł. Z Leo byłby bezpieczny. Lub też z akrobatami…. Zdecydowanie opcja to rozważenia - dodała wciąż przypatrując się mężowi.
- Czuję się teraz bezużytecznym pionkiem na szachownicy…- burknął Ortus, a Yorrdach wzruszył ramionami.- Przynajmniej nie jesteś pionkiem do poświecenia.
- Nie do końca. Będę mieć dla Ciebie zadanie. - rzuciła Kathil - Bardzo konkretne i bardzo użyteczne. Opowiem Ci szczegóły przed Twym wyjazdem.
- Zgoda.- mruknął Ortus już będąc w nieco lepszym nastroju.
“Mężczyźni” - pomyślała bardka a na głos dodała:
- Dojeżdżamy. Yorrdachu, idziesz z nami na herbatę do cioteczki?
- Po co… przecież tam są same kobiety, gadające i ocierające się o mnie. Jedna nawet próbowała mnie szczypać w zadek…- wzdrygnął się nekromanta i spojrzał podejrzliwie na Kathil.- Mam wrażenie, że ktoś ustanowił jakąś nagrodę dla nich… dla pierwszej która zaciągnie mnie do łóżka. Nie wiesz czegoś na temat przypadkiem?
Kathil zrobiła zbulwersowaną minkę:
- Skąd miałabym wiedzieć? Ja szanuję Ciebie i Twe wybory. - spojrzała na maga oczkami wcielonej niewinności. - Może Logan lub Ashka będą coś wiedzieć?
- Może. - czarownik nie dał się jednak całkiem nabrać na tą niewinność.- Ja się tam jednak wolę trzymać z dala od tego siedliska nieestetycznej rozpusty. Kobiece ciała są takie… nooo…. bulwiaste.
-Bulwiaste… - Kathil nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem - A męskie ciała to takie zupełnie pozbawione ...wypustek niby tak?
- Męskie ciała to wykute w brązie przez bogów, idealne proporcje między siłą a delikatnością… z wyjątkiem barbarzyńców. To chodzące góry mięsa. I krasnoludów… to chodzące kupy mięsa. I gnomów… to… istoty… zbyt dziecinne… z wyglądu…- mruknął Yorrdach.- Gdyby elfy byłyby bardziej męskie, to byłyby tak idealne jak półelfy.
- Zapamiętam tę przyspieszoną lekcję na temat ideału Yorrdacha. A jaka gama kolorystyczna jest idealna?
- Nie jestem jak twój rycerzyk, by mieć z góry ustalone gusta… cenię naturalne piękno cherubów.- westchnął smętnie Yorrdach.- Niestety w piekłach i otchłani też gustują w mięśniakach, a niebiańskie plany są przesłodko grzeczniutkie.
Wesalt nie znalazła na te słowa odpowiedzi więc jedynie poklepała maga pocieszająco po dłoni.
- Widzimy się zatem jutro? - zmieniła temat.
- Albo pojutrze… zależy co złowię na mieście.- odparł Yorrdach.- Chyba mam dobrą passę od czasu powrotu z Bragstone.
-Przyślesz mi wiadomość zatem? - dziewczyna dopytywała się z uśmiechem.
- Z pewnością.- stwierdził Yorrdach, po czym uderzeniem w dach zatrzymał powóz dodając żartobliwie.- Ślicznego chłopca z różą w zębach i z napisem. “Mój ci on” na płaszczu. Żebyś mogła pozazdrościć i pozachwycać się.
- Nie wiem, czy mąż mój wyraziłby zgodę na zachwycanie się innym - Kathil spuściła skromnie oczka, rzucając rozbawione spojrzenia to Ortusowi to Yorrdachowi - … ale powodzenia w łowach.
- Nawz… aaa no tak. Niech no znowu sprawi, ze będziesz jęczała.- odparł speszony przez chwilę nekromanta. Przez chwilę tylko.- Do jutra.


Kathil pożegnała maga ze śmiechem i sama wraz z Ortusem zaczęła wysiadać z karocy.
- Leo, Ortusie, zobaczymy, czy uda się nam tu znaleźć nocleg. - rzekła i ruszyła ku bocznemu wejściu. Poprosiła o widzenie z cioteczką, próbując nie zwracać uwagi na minę obojga towarzyszących jej osób.
Trudno było ocenić minę Leonory, która zwracała uwagę dam do towarzystwa bardziej niż czerwieniejący się coraz bardziej Ortus. Młodzian ledwo dukał na widok tylu ślicznotek i nie bardzo wiedział jak odpowiadać. Był beznadziejny… co nie znaczy, że Leonora była pod tym względem reszta, starając się uprzejmie odmawiać zsunięcia kolczego kaptura.
Kathil zaś temu się przyglądała przez chwilę, zanim służka powiadomiła, że Mea już czeka na nią.
- Chodźmy. - ruszyła, rozganiając ciekawskie kokietki cioteczki - Dajcie im przejść. Potem będziecie się zachwycać dwójką nowych gości!
Poprowadziła zaskoczoną parę za sobą, zastukała do komnaty i sprawdziła, czy Mea jest odpowiednio ubrana czy przyjmie ją w negliżu.
- Ciociu, mam ze sobą gości. Mają zaczekać?
- To zależy… po co przybyliście?- spytała półelfka ubrana w stonowany strój elegantki i czytając jakieś dokumenty.- Bo przybyliście z jakiegoś powodu?
- Potrzebuję noclegu na jedną noc. Czy możemy się zatrzymać tutaj? Czy będziemy przeszkadzać? - Kathil weszła do pokoju wprowadzając pozostałą dwójkę.
- Cóż… trochę was sporo, ale myślę że dwa pokoje mogę dla was wygospodarować, o ile nie przeszkadzają wam hałasy w nocy?- zapytała Mea z uśmiechem.
- Z tego co wiem… nikt z nas nie jest pruderyjny. - Kathil odpowiedziała uśmiechem. - Dziękuję, cioteczko.
- Ortusie, Leonoro, poczekacie na mnie? W korytarzu jest wygodna sofa. Zaraz do was wrócę, dobrze? - Kathil nie chciała załatwiać kwestii zlecenia Mei przy tej dwójce.
- Dobrze…- odparła diabliczka wyciągająca czerwonego na twarzy Ortusa z komnaty. Młodzian z pewnością rozpoznał Meę.
- Ciociu co się dzieje na mieście, że taka wrzawa? - spytała Kathil, gdy Leonora i Ortus opuścili pokój.
- Nie znam wszystkiego, ale ponoć testament zmarłego Kendricka Wysokiego narobił kłopotu najbardziej wpływowym członkom rodziny. Selkirkowie zaczynają knuć… i to nie tylko Miklos z Mirabetą.- wyjaśniła ciocia Mea cicho.- Młodsze rodzeństwo Miklosa nabrało wiatru. Zapowiadają się… ciekawe czasy.
- Hmm… - zamyśliła się Kathil - … a co konkretnie narobiło problemu? Wiadomo?
- Podział majątku. Miklos i Mirabeta zostali nieco pominięci, tak jak niemal wszyscy członkowie rodziny… Jest więc co podważać w sądach.- wyjaśniła ciocia.- Tak szłyszałam… na razie wszystko jest utajnione, łącznie z okolicznościami śmierci namiestnika.
- Ciekawe kogo wyszczególniono w testamencie. Nieszczęśnik będzie mieć ciężki los. Nie zazdroszczę “wybrańcowi”. - Kathil pokręciła głową. - Spróbuję się dowiedzieć czegoś więcej. A co ze zleceniem?
- Aż tak ci pilno do spłaty długu? Ufam więc, że sprawy męża już załatwiłaś?- spytała z ciepłym uśmiechem ciocia Mea i dodała z uśmiechem.- A i pewna kapitan straży pytała się o ciebie.
- Sprawy męża to dłuższa sprawa - zasępiła się bardka - To straszna ruina ten jego majątek. Ale poradzę sobie. Nie spieszno ale wolę mieć takie drobnostki z głowy by nie musieć się nimi martwić. - po czym ze zdziwieniem spytała - Favetta? Kiedy?
- Mimochodem, na pewnym przyjęciu przedwczoraj. -ciocia podrapała się po podbródku. - A co do spłaty długu, jutrzejszą noc miałabyś wolną?
- Wyślę posłańca i sprawdzę. Dam odpowiedź niedługo? Dobrze? A o coś konkretnie pytała? - dociekała bardka.
- O to gdzie się podziałaś. Wspominała, że nie widuje na ulicach Ordulinu twego powozu. Nic konkretnego…- stwierdziła Mea.- To sprytna kobieta, umie ukrywać swoje intencje.
- Nie wątpię. A co jej powiedziałaś? Wolę ujednolicić wersje. - Kathil uśmiechnęła się do kurtyzany.
- Prawdę… Powiedziałam, że wybrałaś się na romantyczny wypad w rodzinne strony twego męża.- odparła z uśmiechem Mea, sięgając po karafkę i dwa kielichy, ukryte w biurku.- Czasami prawda jest najlepszym wyborem. No… opowiadaj co widziałaś i co odkryłaś.
Wesalt zdała pełny raport z pobytu w Bragstone oraz przedstawiła po krótce swój plan.
- Zastanawiam się dodatkowo nad włączeniem w to Jaegere. W zamian za pomoc, zaoferowanie mu na przykład rocznego pobytu w Bragstone jako bazy do budowania ramienia. Przy okazji można by odbudować miasteczko i okoliczne tereny. W końcu musiałoby być reprezentacyjne.
- Nie jestem pewna czy akurat złodzieje są najlepszym materiałem na budowniczych, ale muszę przyznać… oferta hojna, nawet jak na skórę dzieloną na niedźwiedziu. Z drugiej strony, czyż Jaegere nie szuka właśnie takich aktywnych wspólniczek z inicjatywą. Samą propozycją możesz mu zaimponować. Na mnie robi duże wrażenie.- nalała trunku do kielichów dodając.- A co zrobisz z mężem?
- A co mam z nim zrobić? Zostawię dla siebie. - sięgnęła po jeden kielich i pociągnęła wina - Ortus miał ciekawą propozycję, by wysłać tam Condrada. Ale jeśli Jaegere zgodzi się pomóc, to ta opcja odpadnie. Będę musiała kursować między stolicą, a Bragstone zapewne. Mąż musi się zacząć szkolić. Póki co… - zawiesiła głos i dokończyła lekko pobłażliwie - ...chce szukać skarbów.
- Jak to miło być młodym i naiwnym.- zachichotała Mea i upiła nieco trunku.- Ale czemuż mam wrażenie że najchętniej szuka skarbów pod twoją spódnicą?
Kathil roześmiała się serdecznie.
- No cóż… zapewne dlatego, że te skarby są faktycznie bezcenne. - mrugnęła do Mei. - Muszę wysłać umyślnego do Jaegere. Czy będziesz miała zbędną suknię by pożyczyć mi na spotkanie z półelfim amantem?
- Tak. Oczywiście. Jaką tylko chcesz.. a co do pomysłu twego męża, to… Cieniści Złodzieje z Amm, działają z cienia właśnie… więc Jaegere raczej nie interesowałby się zarządzaniem Bragstone i jego okolicami, a raczej budowaniem własnych struktur niezależnie.- oceniła Mea.- Ze złodziei są marni zarządcy majątku.
- Dlatego ich pobyt byłby jedynie tymczasowy. Zarządzaniem musiałabym zająć się sama. Lub porozumieć się z Jaegere w sprawie połączenia obu kwestii pod jednym ….pantofelkiem. - stwierdziła Kathil skrobiąc wiadomość do Ashki z prośbą o podanie aktualnego miejsca pobytu Jaegere.
- Jesteś pewna, że zdołasz wciągnąć Condrada pod swój pantofelek? Może być odwrotnie.- mruknęła Mea.
- Nie, akurat tego nie jestem pewna. Dlatego chciałabym porozumieć się z Jaegere i zacząć budować sobie plan awaryjny. By mieć jakąś asekurację i nie pozostać na łasce i niełasce nestora.
- Dobrze…- mruknęła Mea zamyślona.- Co mam zaś zrobić z twoim mężem i tą rycerką, gdy ty będziesz negocjować?
I przywołała dzwoneczkiem swoją służkę, by ta wzięła wiadomość od Kathil i przekazała ją jednemu z łobuziaków podległych Ashce.
- Ortusowi mogłabyś podesłać tę czarnulkę, Anyę chyba.... Chyba się jej spodobał. A rycerce… blondynkę, która nie boi się wyzwań. Chociaż nie wiem czy akurat Leonora skorzysta. Na pewno kąpiel i kolacja byłaby mile widziana.
- Zgoda… choć nie Anyę. Twój młodzik jest… beznadziejny jeśli chodzi o podbijanie kobiecych serc. Wybiorę taką która go sama zdobędzie.- uśmiechnęła się Mea.- Nie należy przed nim stawiać wyzwań, którym nie podoła. Weź sobie różową komnatę na przygotowania. Też chcesz kąpiel i posiłek?
- Kąpiel poproszę, i coś lekkiego. - Kathil pochyliła się by cmoknąć Meę w czoło. - Może powinnam zostawić Ortusa tutaj na dłużej. Obawiam się tylko, że rozpuściłybyście go jak dziadowski bicz.
- Och… nie sądzę. No idź, idź.- uśmiechnęła się ciepło Mea.
 
corax jest offline