Obudziło ją liźnięcie, jakim obdarzył ją Seiki. Nie był to jednak wyraz sympatii, ani też pobudka, bowiem przez okno w najlepsze zaglądał księżyc.
Po ułamku usłyszała ciche skrzypnięcie podłogi i równie ciche stukanie do drzwi.
- To ja, Paros. - Szept był prawie niesłyszalny.