Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2015, 20:41   #621
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Mijanie się w ciasnym korytarzu z innymi to z reguły prosta sprawa. No chyba, że jest to ogr zajmujący jego większość. Wtedy, jak się to okazuje, nie jest to już taka najprostsza sprawa. nie było nawet miejsca aby odbić się od ściany, bo cielsko przeciwnika tak dobrze tamowało korytarz. Czyli plan wyminięcia przeciwników się nie powiódł. Udało się jednak znaleźć w sytuacji dogodnej do użądlenia przeciwnika, co Dirith bez wahania wykorzystał uderzając pod kolano ostrymi pazurami.Na niewiele się to jednak zdało. Cios okazał się zbyt płytki żeby coś wskórać poza zdenerwowaniem ogra. Tlatego jak stał w korytarzu tak stał w nim nadal. Tylko tyle, że zaczął się wydzierać co tylko rozjuszyło jego kolegę i sprowokowało do ataku. Na szczęście wszystko skończyło się na tarczy aż wilczyca została odepchnięta do tyłu. A trochę szkoda, że cios nie odbił się od tarczy i trafił w ścianę. Mogłoby to otworzyć przejście dające obejście tych dwóch niewygodnych problemów. Póki co było jednak dobrze. Żedne z nich nie oberwało, a ogr miał już jako tako uszkodzoną nogę. Kto wie czy po drugim takim ciosie już by jednak nie padł, więc trzeba będzie wykorzystać tą możliwość. A potem to już tylko uważać na drugiego ogra i tego pierwszego coby nie wpadło mu do pustej czaszki żeby się czołgać. Był jednak jeszcze jeden plus... albo i minus, zależy jak na to spojrzeć. Elf zaczął ponownie gadać. O ile Dirith za bardzo nie był już skory do rozmowy i najchętniej wydobył informacje z elfa przy pomocy rozgrzanego do białości pręta, to jeszcze nie miał do tego dogodnej pozycji. Wypadałoby więc raczej zagrać na czas, jakiego za bardzo nie miał, tak więc mimo wszystko podjął temat chcąc wyczekać na dogodną okazję do ponownego ataku.

- Pytasz się mnie dlaczego chce ubić tego gada. Wiesz, że lubie walczyć i zabijać dla czystej przyjemności z tego płynącej i wiesz, że zginę na pewno jeśli nie nie uda mi sie go ubić. I jeszcze nie wiesz dlaczego? Bo jak mam do wyboru między pewną śmiercią, a prawie pewną śmiercią przy dobrej zabawie, to bez wahania wybieram to drugie. - Dirith zakończył uśmiechając się zawadiacko jedną stroną pyska

- Ym – elf uśmiechnął się lekko. – Wiesz, co jak podają pisma, powiedziała kiedyś Almanakh? Powiedziała „jedno wiem o tych, którzy lubią zabijać – cholernie nie boją się śmierci, ale cholernie nie chcą zginąć, aby móc żyć i dalej zabijać. Oni nie uznają czegoś takiego jak pewna śmierć. Oni nie są w stanie uwierzyć, że ona istnieje, tak bardzo chcą żyć i zabijać. Wiem, gdyż wojownicy Bieli robią dokładnie to samo, zamienili jedynie „zabijać” na „chronić”.

- Trochę mnie to dziwi, myślałem, że to całe tchórzostwo i hipokryzje wyznawcy bieli wynieśli właśnie od tych swoich ikon... ale cóż, nie ma to jak nie mieć odwagi przyznać się do tego kim się jest, i jeszcze do tego nazywać się tym "dobrym".

- A prawie robi wielką różnicę. Bo mój twórca stworzył mnie tak, żebym działał według kilku prostych zasad. Działałem według nich tak dobrze, że zaczął się mnie bać i zdecydował mnie unicestwić, właśnie wysyłając samego do samodzielnego wyrżnięcia innego drowiego domu. Nie udało mu się to. Prawie mu się to później udało... ale skończyło się tak, że rozszarpałem go na nierozpoznawalne strzępy mięsa. A jeśli nie udałoby mi się to, albo nie uda mi się zabić Timewalkera? To przynajmniej zdechnę dobrze się bawiąc - stwierdził rozszerzając uśmiech na cały pysk prezentując kły skore do ponownego rozszarpania Riktela lub uwieszenia się na gardle smoka.

Elf skrzyżował ramiona na piersi.
- Nie wierzysz w to, prawda? Gdybyś w to wierzył nie szedłbyś tam. Gdybyś w to wierzył Hell Light nie chciałby z tobą iść.

- Wierze. Bo jak zdechne, to dopiero w walce z Timewalkerem, a co za tym idzie dobrze się bawiąc.

- Może i są łatwiejsze cele, na przykład po prostu zabijanie wszystkiego w zasięgu wzroku zanim skończy się mój wyznaczony czas. Byłoby to także zabawne i skończyłoby się na wyludnieniu nie jednego miasta lub oddziału straży lub wojska... ale próbując go ubić mam szanse tego dokonać i przeżyć żeby móc bawić się dalej i dłużej.

- A do tej walki potrzebuję wiedzy. Jakie Tiewalker ma słabe punkty? Czym on faktycznie jest, demonem, smokiem czy czym? Czy żeby użyć Hell Light potrzeba robić coś dodatkowego, czy po prostu on sam zadziała przy śmiertelnym ciosie?

Elf uśmiechnął się krzywo.
- Nikt nie mógł przewidzieć czym on będzie kiedy się zbudzi. Jeszcze go nie widziałem. Hell Light jest… - elf zerknął z tęsknotą na ostrze. – Nie potrzeba niczego dodatkowego, nie słyszałem przynajmniej o tym. Zakładam, że nie. Nie było o tym mowy.

- I przy okazji, jakie ty masz zamiary co do Hell Light i Timewalkera jeśli wszedłbyś w jego posiadanie? Stajesz sie jego Bounderem po tym jak mi się skończył czas i co? Zapewne miałbyś ten sam problem co ja, nie miałbyś nad nim żadnej władzy ani nie czytałbyś jego myśli. Tego jestem pewien, że żaden bounder Timewalkera tego nie osiągnie. Masz sposób na osiągnięcie nieśmiertelności albo przeżycie tego co stanie się po jego zabiciu bez nieśmiertelności? Masz sposób na przeżycie tej walki, co tak mi wypomniałeś?


Elf uśmiechnął się z litością ale i nutką sympatii.
- Jesteś jednym z tych, którzy wzięli Hell Light do ręki, zapewne wiesz, po co się to robi… […<poczucie humoru MG, no comments…] Zapewne mamy podobne zamiary… Ah, widzisz, jednak nie jesteś aż tak ciemny na jakiego wyglądasz… [<elfickie rasistowskie poczucie humoru, no comments…] Mnie również intrygowało to, dlaczego bounder Timewalkera nie zna i nie czyta jego myśli. Dlaczego. Czy można to zmienić. Tak, mnie też to intrygowało. Wielokrotnie pytałem o to Chaos, ale oczywiście nie mógł mi odpowiedzieć, nie słyszał o co pytam. Albo nie chciał słyszeć. Hm – zerknął na trupa na podłodze. – Nieśmiertelność, powiedzmy. Jak zapewne wiesz, można również przeżyć skupiając tę potężną energię w jakimś artefakcie. Nie jest to łatwe. Pewnie łatwiej byłoby po prostu, gdybyś mi go oddał… nie musiałbym wszystkiego tłumaczyć… Widzisz, ja… ja mogę poczekać. Na pewno pożyję dłużej, na pewno wcześniej minie wyznaczony ci termin. Prawda? Czy znasz konkretny powód, konkretniejszy niż to – wskazał na ciało na podłodze – abym miał tłumaczyć ci to wszystko? Hell Light wrócił do mnie, dlaczego miałbym pozwolić ci z nim odejść i zabić Timewalkera? Hm? Dlatego, że to lubisz? Nie zależy mi na śmierci Timewalkera, dlaczego miałoby mi zależeć?

Dirith przez chwilę przemyślał jak się sprawy mają. Nasuwała mu się jedna myśl, ale za bardzo mu się nie podobała.
- Chociażby dlatego, że dając mi spróbować pierwszemu będziesz mógł sprawdzić, czy twoje założenia i metody zadziałają. Jak to sam powiedziałeś, nikt nie wie za wiele o Timewalkerze, więc jak na tej podstawie da się pewny plan działania? Dlatego wytłumacz mi co wiesz, a być może jeśli mi się nie powiedzie i nie dam rady zaimprowizować czegoś innego co zadziała dostarczy ci to wystarczająco informacji aby na pewno osiągnąć swój cel. Bo szczerze mówiąc to przypuszczam, że wiesz o Hell Light i Timewalkerze więcej, to nie znaczy że wiesz na pewno że jakikolwiek plan jaki masz się powiedzie. Znam procedury działania magów. Miesiące badań i eksperymentów tylko po to, żeby potwierdzić poprawne działanie elementów odpowiedzialnych za jedną małą część z planu. Nawet działając na podstawie pewnych informacji czasami coś zwodzi, coś przy połączeniu przetestowanych elementów zawodzi i trzeba próbować od nowa. A nie uwierze w to, że masz pewność odnośnie swojego planu. Tak na prawdę działasz na podstawie nie przetestowanych, albo nie możliwych do przetestowania założeń. Albo wyjdzie albo nie... a jak często plany tego kalibru wychodzą zgodnie z założeniami za pierwszym razem? [i]

- A dlaczego nie zamierzasz zabić Timewalkera? Nie muszę czytać w jego myślach żeby wiedzieć, że jak sobie przypomni o Hell Light to będzie starał się go odzyskać samemu i zabezpieczyć przed ponownym użyciem aby mieć pod kontrolą chyba jedyną rzecz jaka może do zabić. Jak się dowie kto go ma, to założę się, że nie będzie przebierał w środkach aby go odzyskać. Fanatycy również.

- Twierdzisz, że masz czas., ale ile razy umierał bounder kiedy Timewalker był obudzony? A sądzę, że nikt na prawde nie wie co się stanie jak skończy mi się czas... Czy Timewalker nadal będzie żył i siał zniszczenie aż pojawi się kolejny bounder i tym razem go zabije lub sam zostanie zabity przed upływem czasu? Powróci do letargu aż pojawi się nowy Bounder? Czy może jednak zginie razem z końcem wyznaczonego czasu? Tego też pewnie nikt nie wie. Dlatego pewnie prędzej czy później Timewalker będzie próbował mnie zniewolić i pozostawić w hibernacji. Albo inaczej zapewnić mi nieśmiertelność, żeby przypadkiem nie zginąć. Jest tylko jedno ale. Nie wie, że nie ważne co zrobi i tak zginę po skończeniu czasu. Nie jest też powiedziane, że po skończeniu czasu ginę ja, zabieram do grobu Timewalkera i Hell Light traci swoją całą moc... Ale czy jest to niemożliwe? Albo, że straci ją po zabiciu Timewalkera... Tak więc tak za dużo czasu to jednak możesz nie mieć...

- Dlatego po co ci ten miecz jeśli nie zamierzasz go użyć? Żeby zdechnąć w płomieniach albo z ręki jakiegoś fanatyka? Spróbować zadać to jego promieniowanie? Tylko nie sądzę, żeby Hell Light na to pozwolił. Został stworzony do zabicia gada, więc pewnie tego bardziej chce niż być badanym. Czy inaczej pozwoliłby aby Bounder go odnalazł, albo pozwolił na to, aby bounder ponownie wszedł w jego posiadanie po tym jak się od niego uwolnił?
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline