Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-12-2015, 20:41   #621
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Mijanie się w ciasnym korytarzu z innymi to z reguły prosta sprawa. No chyba, że jest to ogr zajmujący jego większość. Wtedy, jak się to okazuje, nie jest to już taka najprostsza sprawa. nie było nawet miejsca aby odbić się od ściany, bo cielsko przeciwnika tak dobrze tamowało korytarz. Czyli plan wyminięcia przeciwników się nie powiódł. Udało się jednak znaleźć w sytuacji dogodnej do użądlenia przeciwnika, co Dirith bez wahania wykorzystał uderzając pod kolano ostrymi pazurami.Na niewiele się to jednak zdało. Cios okazał się zbyt płytki żeby coś wskórać poza zdenerwowaniem ogra. Tlatego jak stał w korytarzu tak stał w nim nadal. Tylko tyle, że zaczął się wydzierać co tylko rozjuszyło jego kolegę i sprowokowało do ataku. Na szczęście wszystko skończyło się na tarczy aż wilczyca została odepchnięta do tyłu. A trochę szkoda, że cios nie odbił się od tarczy i trafił w ścianę. Mogłoby to otworzyć przejście dające obejście tych dwóch niewygodnych problemów. Póki co było jednak dobrze. Żedne z nich nie oberwało, a ogr miał już jako tako uszkodzoną nogę. Kto wie czy po drugim takim ciosie już by jednak nie padł, więc trzeba będzie wykorzystać tą możliwość. A potem to już tylko uważać na drugiego ogra i tego pierwszego coby nie wpadło mu do pustej czaszki żeby się czołgać. Był jednak jeszcze jeden plus... albo i minus, zależy jak na to spojrzeć. Elf zaczął ponownie gadać. O ile Dirith za bardzo nie był już skory do rozmowy i najchętniej wydobył informacje z elfa przy pomocy rozgrzanego do białości pręta, to jeszcze nie miał do tego dogodnej pozycji. Wypadałoby więc raczej zagrać na czas, jakiego za bardzo nie miał, tak więc mimo wszystko podjął temat chcąc wyczekać na dogodną okazję do ponownego ataku.

- Pytasz się mnie dlaczego chce ubić tego gada. Wiesz, że lubie walczyć i zabijać dla czystej przyjemności z tego płynącej i wiesz, że zginę na pewno jeśli nie nie uda mi sie go ubić. I jeszcze nie wiesz dlaczego? Bo jak mam do wyboru między pewną śmiercią, a prawie pewną śmiercią przy dobrej zabawie, to bez wahania wybieram to drugie. - Dirith zakończył uśmiechając się zawadiacko jedną stroną pyska

- Ym – elf uśmiechnął się lekko. – Wiesz, co jak podają pisma, powiedziała kiedyś Almanakh? Powiedziała „jedno wiem o tych, którzy lubią zabijać – cholernie nie boją się śmierci, ale cholernie nie chcą zginąć, aby móc żyć i dalej zabijać. Oni nie uznają czegoś takiego jak pewna śmierć. Oni nie są w stanie uwierzyć, że ona istnieje, tak bardzo chcą żyć i zabijać. Wiem, gdyż wojownicy Bieli robią dokładnie to samo, zamienili jedynie „zabijać” na „chronić”.

- Trochę mnie to dziwi, myślałem, że to całe tchórzostwo i hipokryzje wyznawcy bieli wynieśli właśnie od tych swoich ikon... ale cóż, nie ma to jak nie mieć odwagi przyznać się do tego kim się jest, i jeszcze do tego nazywać się tym "dobrym".

- A prawie robi wielką różnicę. Bo mój twórca stworzył mnie tak, żebym działał według kilku prostych zasad. Działałem według nich tak dobrze, że zaczął się mnie bać i zdecydował mnie unicestwić, właśnie wysyłając samego do samodzielnego wyrżnięcia innego drowiego domu. Nie udało mu się to. Prawie mu się to później udało... ale skończyło się tak, że rozszarpałem go na nierozpoznawalne strzępy mięsa. A jeśli nie udałoby mi się to, albo nie uda mi się zabić Timewalkera? To przynajmniej zdechnę dobrze się bawiąc - stwierdził rozszerzając uśmiech na cały pysk prezentując kły skore do ponownego rozszarpania Riktela lub uwieszenia się na gardle smoka.

Elf skrzyżował ramiona na piersi.
- Nie wierzysz w to, prawda? Gdybyś w to wierzył nie szedłbyś tam. Gdybyś w to wierzył Hell Light nie chciałby z tobą iść.

- Wierze. Bo jak zdechne, to dopiero w walce z Timewalkerem, a co za tym idzie dobrze się bawiąc.

- Może i są łatwiejsze cele, na przykład po prostu zabijanie wszystkiego w zasięgu wzroku zanim skończy się mój wyznaczony czas. Byłoby to także zabawne i skończyłoby się na wyludnieniu nie jednego miasta lub oddziału straży lub wojska... ale próbując go ubić mam szanse tego dokonać i przeżyć żeby móc bawić się dalej i dłużej.

- A do tej walki potrzebuję wiedzy. Jakie Tiewalker ma słabe punkty? Czym on faktycznie jest, demonem, smokiem czy czym? Czy żeby użyć Hell Light potrzeba robić coś dodatkowego, czy po prostu on sam zadziała przy śmiertelnym ciosie?

Elf uśmiechnął się krzywo.
- Nikt nie mógł przewidzieć czym on będzie kiedy się zbudzi. Jeszcze go nie widziałem. Hell Light jest… - elf zerknął z tęsknotą na ostrze. – Nie potrzeba niczego dodatkowego, nie słyszałem przynajmniej o tym. Zakładam, że nie. Nie było o tym mowy.

- I przy okazji, jakie ty masz zamiary co do Hell Light i Timewalkera jeśli wszedłbyś w jego posiadanie? Stajesz sie jego Bounderem po tym jak mi się skończył czas i co? Zapewne miałbyś ten sam problem co ja, nie miałbyś nad nim żadnej władzy ani nie czytałbyś jego myśli. Tego jestem pewien, że żaden bounder Timewalkera tego nie osiągnie. Masz sposób na osiągnięcie nieśmiertelności albo przeżycie tego co stanie się po jego zabiciu bez nieśmiertelności? Masz sposób na przeżycie tej walki, co tak mi wypomniałeś?


Elf uśmiechnął się z litością ale i nutką sympatii.
- Jesteś jednym z tych, którzy wzięli Hell Light do ręki, zapewne wiesz, po co się to robi… […<poczucie humoru MG, no comments…] Zapewne mamy podobne zamiary… Ah, widzisz, jednak nie jesteś aż tak ciemny na jakiego wyglądasz… [<elfickie rasistowskie poczucie humoru, no comments…] Mnie również intrygowało to, dlaczego bounder Timewalkera nie zna i nie czyta jego myśli. Dlaczego. Czy można to zmienić. Tak, mnie też to intrygowało. Wielokrotnie pytałem o to Chaos, ale oczywiście nie mógł mi odpowiedzieć, nie słyszał o co pytam. Albo nie chciał słyszeć. Hm – zerknął na trupa na podłodze. – Nieśmiertelność, powiedzmy. Jak zapewne wiesz, można również przeżyć skupiając tę potężną energię w jakimś artefakcie. Nie jest to łatwe. Pewnie łatwiej byłoby po prostu, gdybyś mi go oddał… nie musiałbym wszystkiego tłumaczyć… Widzisz, ja… ja mogę poczekać. Na pewno pożyję dłużej, na pewno wcześniej minie wyznaczony ci termin. Prawda? Czy znasz konkretny powód, konkretniejszy niż to – wskazał na ciało na podłodze – abym miał tłumaczyć ci to wszystko? Hell Light wrócił do mnie, dlaczego miałbym pozwolić ci z nim odejść i zabić Timewalkera? Hm? Dlatego, że to lubisz? Nie zależy mi na śmierci Timewalkera, dlaczego miałoby mi zależeć?

Dirith przez chwilę przemyślał jak się sprawy mają. Nasuwała mu się jedna myśl, ale za bardzo mu się nie podobała.
- Chociażby dlatego, że dając mi spróbować pierwszemu będziesz mógł sprawdzić, czy twoje założenia i metody zadziałają. Jak to sam powiedziałeś, nikt nie wie za wiele o Timewalkerze, więc jak na tej podstawie da się pewny plan działania? Dlatego wytłumacz mi co wiesz, a być może jeśli mi się nie powiedzie i nie dam rady zaimprowizować czegoś innego co zadziała dostarczy ci to wystarczająco informacji aby na pewno osiągnąć swój cel. Bo szczerze mówiąc to przypuszczam, że wiesz o Hell Light i Timewalkerze więcej, to nie znaczy że wiesz na pewno że jakikolwiek plan jaki masz się powiedzie. Znam procedury działania magów. Miesiące badań i eksperymentów tylko po to, żeby potwierdzić poprawne działanie elementów odpowiedzialnych za jedną małą część z planu. Nawet działając na podstawie pewnych informacji czasami coś zwodzi, coś przy połączeniu przetestowanych elementów zawodzi i trzeba próbować od nowa. A nie uwierze w to, że masz pewność odnośnie swojego planu. Tak na prawdę działasz na podstawie nie przetestowanych, albo nie możliwych do przetestowania założeń. Albo wyjdzie albo nie... a jak często plany tego kalibru wychodzą zgodnie z założeniami za pierwszym razem? [i]

- A dlaczego nie zamierzasz zabić Timewalkera? Nie muszę czytać w jego myślach żeby wiedzieć, że jak sobie przypomni o Hell Light to będzie starał się go odzyskać samemu i zabezpieczyć przed ponownym użyciem aby mieć pod kontrolą chyba jedyną rzecz jaka może do zabić. Jak się dowie kto go ma, to założę się, że nie będzie przebierał w środkach aby go odzyskać. Fanatycy również.

- Twierdzisz, że masz czas., ale ile razy umierał bounder kiedy Timewalker był obudzony? A sądzę, że nikt na prawde nie wie co się stanie jak skończy mi się czas... Czy Timewalker nadal będzie żył i siał zniszczenie aż pojawi się kolejny bounder i tym razem go zabije lub sam zostanie zabity przed upływem czasu? Powróci do letargu aż pojawi się nowy Bounder? Czy może jednak zginie razem z końcem wyznaczonego czasu? Tego też pewnie nikt nie wie. Dlatego pewnie prędzej czy później Timewalker będzie próbował mnie zniewolić i pozostawić w hibernacji. Albo inaczej zapewnić mi nieśmiertelność, żeby przypadkiem nie zginąć. Jest tylko jedno ale. Nie wie, że nie ważne co zrobi i tak zginę po skończeniu czasu. Nie jest też powiedziane, że po skończeniu czasu ginę ja, zabieram do grobu Timewalkera i Hell Light traci swoją całą moc... Ale czy jest to niemożliwe? Albo, że straci ją po zabiciu Timewalkera... Tak więc tak za dużo czasu to jednak możesz nie mieć...

- Dlatego po co ci ten miecz jeśli nie zamierzasz go użyć? Żeby zdechnąć w płomieniach albo z ręki jakiegoś fanatyka? Spróbować zadać to jego promieniowanie? Tylko nie sądzę, żeby Hell Light na to pozwolił. Został stworzony do zabicia gada, więc pewnie tego bardziej chce niż być badanym. Czy inaczej pozwoliłby aby Bounder go odnalazł, albo pozwolił na to, aby bounder ponownie wszedł w jego posiadanie po tym jak się od niego uwolnił?
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 05-01-2016, 14:05   #622
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Verion?
- Hm?;3
- Jak tam jest? W Piątym Wymiarze?
- Oh...
* * *
- Wypowiedzą nam wojnę.
- Nie mogą.
- Oh my, je-heees, they can!
- Myślą, że Astaroth zginął?
- Wiedzą, że przeżył. Wiedzą, że stracił Legion. Jeśli wypowiedzą nam wojnę, Mistress zbudzi Legion.
- Po co?
- Potrzebujemy armii.
- Mamy armię! Wszędzie!
Verion uśmiechnął się wyrozumiale i błysnąwszy fioletowymi ślepkami zbliżył twarz do ucha czarnowłosego.
- And who will lead it, hm? - szepnął z rozbawieniem. - Na tym szczeblu hierarchii walczyć może tylko Shabranido albo Astaroth, a zgadnij po co to całe zamieszanie... Znasz go nawet lepiej ode mnie, Astaroth nie zechce innej armii, zechce tylko Legion. A Mistress zechce tylko Jego. Astaroth nie odda Legionu Staremu Shabranido, a nic tak nie zbudza ze snu jak zdrowa rywalizacja, hm?;3 Któż oparłby się puszczonemu luzem Legionowi?;3
- Dziwny rodzaj treningu...
- Oh my, wszystko co najlepsze dla najlepszych! To tylko jedna z możliwości.
- Skąd wiesz o wojnie?
- Bramy są stale otwarte.
Czarnowłosy pokręcił przecząco głową.
- Nie prowokuj ich.
- Prowokuję tego, kogo Czarna Zorza rozkaże prowokować. Miałeś pilnować Wojownika.
- Pilnuję.
- Może się zamienimy?;3
- Może lepiej nie.
- Nie, Może najlepiej.
- W sumie tak. Jaka jest szansa na tę wojnę?
- Może jej nie będzie.
- A jak bardzo Może temu zaradzić?
- Na tyle, że dziś już miałem wolne. Pilnuj go. On wielu rzeczy nie wie.
- Mam nie dopuścić do kolejnych takich sytuacji?
- Oh my, nie, bardzo dobrze, że drow oberwał. To ich obu wiele jeszcze nauczy.
- Legion zaczyna przemawiać.
- Słyszałem. Póki mówi, Mgły są spokojne.
* * *
- Well... umm... Jest tam całkiem... fajnie...
- Co to znaczy fajnie, demonie!?
* * *
(retrospekcja z piątego wymiaru)
- Il?
- Ymh...?
- Słońce zachodzi. Chyba musimy się zbierać.
Półprzytomny drow wydał z siebie serię nieartykułowanych pomruków niezadowolenia. Elfka pogłaskała go po karku i zaczepnie poczochrała srebrne włosy. Drow jednak ani drgnął tym razem, zamruczał tylko znowu.
- Nie chcę... jeszcze... iśśśśśdź... – wymamrotał.
Delikatnie podrapała go po karku paznokciami, wiedziała, że niezmiernie mu się to podobało, gdyż obracał leniwie głowę, nadstawiał się do dalszych pieszczot i pomrukiwał cicho, wyzywająco marszcząc brwi.
- No podnieś się, spóźnimy się i będzie obciach albo gorzej, Gate tu przyjdzie po nas. Wstawaj – ostatni raz przesunęła ręką po jego nagich plecach i zaczęła wiercić się, próbując wymknąć się spod ciepłego i bezwładnego ciała.
Drow dźwignął się chwiejnie, zaspany i niechętny do współpracy.
- Wstawaj, wstawaj – ponagliła ciepło, choć sama wyglądała jakby zaraz miała zasnąć a jej ruchy były leniwe i niespieszne.
Pogłaskała go po policzku, obrócił twarz w jej stronę i spojrzał jej w zielone oko, uśmiechając się nie po drowiemu, z uznaniem, bez agresji, ze słodkim zmęczeniem i jedynym pragnieniem zaznania znów ciepła i snu. Zauważywszy jednak że tym razem się nie wymiga, przeciągnął się znowu.
- Gdzie do cholery jest moja zbroja...? – wymamrotał ledwo zrozumiale, półprzytomnie rozglądając się.
Elfka leżała wciąż, zasłaniając się po szyję kołdrą, podczas gdy drow nie kłopocząc się zbytnio nagością swojego torsu przysiadł i zaczął grzebać w fałdach zmaltretowanej pościeli wokół siebie. Wyjął włochate kajdanki i obojętnie odrzucił precz, grzebał dalej. Wyjął z pościeli dwa opakowania po melisie w proszku, obrożę z kolcami, paralizator, snajperkę i dmuchaną kaczuszkę zabawkę do kąpieli.
- Tego sobie nie przypominam – wybałuszył oczy.
- Dawaj! – elfka wyrwała kaczuszkę i ukryła pod pościelą.
Drow wygrzebał spod kołdry czarne stringi.
- Ej, to moje, dawaj! – jęknęła elfka. – Zaraz, moje były chyba różowe....
Zaczerwieniony drow niewiele myśląc cisnął gacie zbite w kulkę za siebie, przez okno.
- Po jakiego Astarotha żeś to zrobił? – mruknęła z niezadowoleniem elfka, szukając wokół rozpaczliwie własnej bielizny.
*
Z karczmy wyszedł kompletnie zalany dwarf i kompletnie zalany elf, obejmowali się jak kumple i śpiewali, krasnolud trzymał jeszcze wielki kufel w ręku.
- Jednak wy elwwwwwy nie jesteście takie złe, hyk! – wymamrotał dwarf. – O kurde, szszsznurówka... – zauważył spoglądając na swoje buty. – Tszszszymaj no na chwilę.. – podał elfowi kufel.
Półprzytomny elf przytrzymał kufel. Nie zauważywszy, że coś wypadło z okna i chlupnęło do kufla.
- No... – dwarf wyprostował się i sięgnął po swój kufel, zaciągnął potężny haust.
- Za przyjaźń elficko-dwarfią!^^ - elf radośnie wyciągnął do dwarfa rękę.
Ale krasnolud splunął tylko piwem, dławiąc się, i wypluwszy mokre elfickie stringi obdarował elfa fangą w brzuch.
* * *
Kocham Biel równie mocno jak i Chaos. Ale wychował mnie ktoś, kto był wyznawcą Bieli. Jestem mu coś winna.
* * *
Wciąż popełniali ten sam błąd. Utożsamiali „dobro” z Bielą i „zło” z Fioletem. Sytuacja ta była o tyle bezsensowna, że tak samo jak nie można zbiorowo ujmować pojęcia „życie”, tak samo nie można ujmować pojęć dobro i zło. To pojęcia indywidualne i abstrakcyjne. Nauka za młodu że dobre jest dobre - nie boli, nie zabija, nie krzywdzi – a złe jest złe – zabije, kradnie, krzywdzi, boli – tak naprawdę nadaje sens temu, czego mamy unikać by było nam wygodnie. Tak jak Almanakh czy Mistress wzdrygają się gdy ktoś nazywa ich ‘bóstwami’, tak dzieci Światła otrzepują się gdy ktoś określa ich mianem ‘dobrzy’. Istoty Bieli mają bowiem zabijać i niszczyć. Niszczyć Chaos i niszczyć zło. Wiedzą o tym i wiedzą że dążą do pokoju poprzez krew. Biel nie jest określeniem kodeksu etycznego czy molarności, tak jak Fiolet opisuje tylko pewien schemat zachowań i ideologię. Biel i Fiolet mogą dokonywać czynów uznanych za dobre czy złe, ale jednych i drugich tak naprawdę to nie obchodzi. Ważna jest sama idea, sam schemat zachowań. Biel reaguje tak, Chaos inaczej, ale nie można orzec, czy dobrze czy źle. Biel bardzo różni się od Fioletu, ale nie można rzec że jest lepsza czy gorsza, dobra czy zła. Reaguje inaczej. Poznanie tych reakcji utwierdza tylko w przekonaniu, że dobro i zło nie istnieje. Są tylko pewne ramy, idea i schemat, wyznaczające granicę między Bielą a Fioletem. Pewnych rzeczy robić nie wolno. Znaczy można, z Wolną Wolą oczywiście, ale rzeczy te sprawiają, że Biel i Chaos przestają dbać o tych, którzy ich zapominają. Niestety, nie można mieć wszystkiego. Wolna Wola to wielka odpowiedzialność i straszna męka. Można z niej korzystać do woli, tak by było wygodniej, ale każde odchylenie od Idei i schematu sprawia, że Biel i Chaos zapamiętują jaką ścieżkę wybraliśmy. O ile przebaczenie nie jest aż tak nieosiągalne, o tyle skażenie duszy i wspomnienia ciągną się przez życie, zachęcając do kolejnych odchyleń ze szlaku Światła lub Chaosu. Jest wiele dróg. Nie można iść nimi wszystkimi jednocześnie. Można mieć tylko jedną. Biel i Chaos mogą się połączyć, ale nie wymieszać.

Elf Almanakh idący ulicą natychmiast kojarzony jest z łukiem, strzałami, z zabijaniem, oraz z poświęceniem dla słabszych nawet za cenę swojego życia, przez obie strony, Białą i Fioletową! Ale najpierw z łukiem i zabijaniem. Elfy Almanakh tak naprawdę niewiele rzeczy robiły poza zabijaniem, śpiewaniem na cześć Światła i byciem razem. ‘Bycie razem’ oznaczało wszystko to, co w elfach najlepsze i ‘dobre’. Być razem z bliskimi, z rodziną, przyjaciółmi, innymi wyznawcami Bieli, opiekować się nimi, razem z nimi cieszyć się i płakać, w tym elfy jak i wszyscy Biali byli ‘dobrzy’. Ale elfy Almanakh głównie zabijały i nazywały to twardo zabijaniem demonów i chaotów, nie krucjatą, nie tępieniem ‘zła’, tylko zabijaniem. W tym akurat przypadku, w spotkaniach Bieli ze starym Chaosem, to Biel była stworzona zawsze by Niszczyć Chaos, a Chaos był Twórcą. I wszyscy o tym wiedzieli, obie strony to akceptowały.
* * *
- Martwisz się?
- Czym!?
- Hym!;3
Kiti zjeżyła się.
- Tym, kim jesteś.
- Wredny demonie, co!? Nie wódź mnie na pokuszenie!
- Tak tylko pytam, ostatnio miewasz wątpliwości czy jesteś właściwą elfką na właściwym miejscu, hm?;3
- Co ja nie co nie prawda! – wyjąkała.
- Słuchasz o czym rozmawiają i zastanawiasz się jak daleko Dirith pójdzie, hm?;3 Co zrobi. Kogo zabije. Czy dokona tego dzięki temu że leczysz jego rany. Sytuacja wymyka się spod kontroli, hm?;3
- Nie, nie nie wcale nie ja tylko...
- Zastanawiałaś się kiedyś jak wygląda przyjaźń demona z Wojownikiem Światła?;3
- Co coooooooo nie nie nie, haha, wredny demonie, nie wódź mnie!!! To obrzydliwe plotki i oszczerstwa, nie zamierzam tego słuchać!!!
- Oh. Nawet Almanakh kocha Biel równie mocno jak i Chaos. Wiesz, dlaczego chciała mnie wysłuchać? Ponieważ potrafi zobaczyć. Dlatego nazywają ją Oko Światła. Tak jak ja, potrafi zobaczyć.
* * *
- Wiem, że ufam ci bardziej niż powinnam.
- To dobrze, że jesteś tego świadoma ;3
- Bawi cię to, prawda? To wszystko, co dzieje się wokół... między nami.
- Ciebie... nie bawi...?;3
- Nie przywykłam do takiego... spoglądania na świat.
- Nie gniewam się;3 Ale mogę wciąż spoglądać na ciebie, prawda? You’re irresistible. Chciałbym pokazać ci lustro.
- Lustro?
- Yhym. Lustro, w którym mogłabyś zobaczyć to, co ja widzę spoglądając na ciebie.
- Co to za lustro?
- Bardzo niebezpieczne. Przecudowne. Nie jesteś jeszcze gotowa by w nie spojrzeć. Ale pewnego dnia zabiorę cię tam, jeśli zechcesz. W mgły chaosu. Nie wyobrażasz sobie nawet jakie są przepiękne.
- Nie, uuhh... nie obraź się, ale nigdzie się nie wybieram.
- Nie mówię o tym. O śmierci, opętaniu, nie o tym. Chciałbym zabrać cię tam jako kogoś, kogo warto tam zabrać. Kogoś, komu warto pokazać wszystko to, co się ma. To, jakim się jest. To, co się „kocha”, hm?;3 To, czego nie pokazuje się nikomu innemu.
- ...
- Spodobałyby ci się. Pewnego dnia – mrugnął do niej przyjaźnie. – Jeśli tylko zechcesz, pozwolę ci ujrzeć to, czego w sobie nie dostrzegasz. Nie możesz poznać samej siebie, znając tylko swoją praworządną połowę, hm?
- Nie mam innej połowy!!! Jestem praworządną wojowniczką! Wojowniczką światła!!!
- Owszem. Więc skąd to wahanie?;3
- Nie wa...!
- Skąd te wyrzuty sumienia, hm?;3
- Nie mam...!
- Skąd ten ból?
- Nic-mi-nie-jest!
- To ‘nic’ można zobaczyć mając takie oczy – wskazał na swoje.
- Może... kiedyś...
- Będę czekał. Jestem bardzo cierpliwy i bardzo młody.
* * *
- No i!?
- Bałabyś się?;3 Zobaczyć?;3
Kiti otrzepała się.
- Nie! Doskonale wiem kim jestem demonie i nie wódź mnie!!!
- Oh my. O tym właśnie mówię!;3 Śmiertelnicy...;3 Wiedzą wszystko o czymś, czego nigdy nie widzieli!;3
- Nie wódź mnie!!! – warknęła Kiti.
- Myślisz, że to zrobiła?;3
- Co?
- Myślisz, że Almanakh spojrzała w Mgły?;3
- Nie wódź mnie!!!
Verion zaśmiał się uroczo.
- Nigdy nie wyjdę z podziwu dla śmiertelników! Rodzicie się nie wiedząc kim jesteście, nie wiedząc po co tu jesteście, żyjecie tak i nie chcecie tego zmieniać! Wymyślacie sobie zastępcze teorie, kłamstwa, bóstwa, wymyślicie sobie wszystko, co tylko chcecie, byleby nie stawiać czoła prawdzie. Ciekawe dlaczego. Ciekawe kto was tak bardzo przekonał, że prawda boli, może was zabić...? Dlaczego tak bardzo się jej boicie? Dlaczego tak bardzo boicie się nieznanego nawet jeśli może się ono okazać zupełnie niegroźne a nawet dobre, przyjemne, pożyteczne? I dlaczego wszystko co dobre, przyjemne, pożyteczne potraficie nauczyć zła, bólu i nienawiści? To naprawdę zabawne, obserwować was.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 11-01-2016, 19:21   #623
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith, Kiti;
Elf zamyślił się na chwilę.
- To dość ryzykowne puszczać kogoś przodem, jeśli jest szansa, że dojdzie dalej niż ty. Być może dzieci Bieli lubią tak robić i jest im to na rękę, te wszystkie wiesz, „jeśli mi się nie uda, ktoś inny to zrobi”, „jeśli ja nie pokonam wroga i zginę próbując, ktoś przyjdzie mnie pomścić i on go pokona” i takie tam… - elf poprawił znów włosy. – To ich zadanie, elfów Almanakh, ja nie rozumiem tej filozofii, nie bawi mnie ona za bardzo, jest przydatna, być może, jest szlachetna, być może, mnie osobiście za bardzo męczy takie myślenie. I tak nie czeka mnie po śmierci to co czeka na przeciętnego elfa Almanakh, więc średnio opłaca mi się umierać ich śmiercią. O drowach mówią różne rzeczy, ale że lubią i potrafią zabijać, to akurat dość oczywiste. Nie spodziewałem się drowa. Każdego innego bym odesłał. Ale ty wyglądasz na poważnego kandydata. Dość krótko się znamy… powiedzmy, że…? Wiesz, być może jesteśmy w stanie pomóc sobie nawzajem… Umówmy się, że porozmawiamy o Timewalkerze, ale chciałbym, żebyś coś dla mnie zrobił. Jeśli zamierzasz zmierzyć się z Timewalkerem, nie powinno to stanowić dla ciebie problemu. Z kolei dla mnie jest to dość kłopotliwa sytuacja… - westchnął i poprawił znów włosy. – Stworzyłem jakiś czas temu prototyp golema, ale coś poszło nie do końca tak jak powinno. Właśnie z doprowadzaniem planów do końca według planów i harmonogramów, to jest, tak, uh, kłopotliwe, masz rację. Problem w tym, że golem został ustawiony tak, iż blokuje mi dostęp do pewnych ważnych dla mnie rzeczy w tym czegoś, co być może ci się przyda. Niestety, przestał reagować na komendy. Rozumiesz. To jak zostawić psa obronnego u drzwi, a potem okazuje się, że pies przestał nas słuchać i nie wpuszcza do domu nikogo, łącznie z właścicielem. Pracowałem nad rozwiązaniem tej sytuacji, ale golem jest dość… powiedzmy… solidny, a ciężko znaleźć kogoś zdolnego – z westchnieniem zerknął na swoje ogry. – Chciałbym, żebyś go dla mnie wyłączył. Uszkodził na tyle, żeby przestał działać. Może to nie być łatwe, ponieważ był stworzony po to aby być solidnym i mało wrażliwym na obrażenia. Byłbym wdzięczny za asystę przy tym problemie. Dowiodłoby to że nie jesteś oszustem tylko poważnym kandydatem i jest o czym z tobą rozmawiać. Eh nie sądziłem, że będę kiedykolwiek prosił drowa o pomoc, ale możemy osiągnąć obustronne korzyści, tak? Ten golem to naprawdę spory problem. Jest tu, w piwnicy. Uruchamia się automatycznie kiedy tylko ktoś przekracza próg. Problem w tym, że został zaprojektowany aby nie mieć słabych punktów. Trzeba go po prostu zarąbać aż przestanie działać. Niestety jest pokryty bardzo wytrzymałą powłoką. Chciałbym się go pozbyć. Mógłbyś wtedy zyskać odpowiedzi na swoje pytania. Więc jak? Mogę cię tam zaprowadzić. Schodami w dół. I w dół. Ukryte, zabezpieczone drzwi. Mały korytarz i kolejne drzwi. Za tymi drzwiami jest piwnica z golemem. Pomieszczenie na planie koła o promieniu 10 metrów. Golem stoi w centrum i uruchomi się kiedy tylko ktoś przekroczy próg. Czasem uruchamia się już kiedy otwiera się drzwi. Reaguje nawet na machanie ręką w powietrzu za progiem. Nie ma broni dalekiego zasięgu, jest wyposażony w dwa obrotowe ramiona, którymi sięga do samych ścian. Ściany są pokryte tą samą powłoką co golem. Wiesz, względy bezpieczeństwa, nie chciałbym aby dom się zawalił. Golem jest nieruchomy i nie jest w stanie się przemieszczać, ale ramionami sięga do ścian i może bez trudu rozmazać mnie na ścianie. Nie jestem do końca pewien, dlaczego czasem reaguje natychmiast, czasem nie. Czasem natychmiast atakuje przedmioty wrzucone do piwnicy, czasem dopiero po chwili. Jego najsilniejszą bronią są jego obrotowe ramiona, którymi może bez trudu połamać żywą istotę. Jego ramiona są przyłączone magnetycznie do reszty golema i mogą nawet czasowo się od niego oderwać na niewielką odległość, jest w stanie z powrotem je do siebie przyłączyć o ile są wystarczająco blisko.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 16-01-2016, 18:47   #624
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti przysłuchiwała się rozmowom Diritha i elfa. Elf spoglądał na nią co jakiś czas ze złośliwym rozbawieniem i wiedziała, że nie uda się jej długo udawać zwykłego białego wilka. Kiedy wtrącił coś o elfach Almanakh i bacznie obserwował jej reakcję, była już pewna, że on czeka na jej odpowiedź w tej sprawie.
– Nie wiem kim jesteś, że nie jesteś elfem Almanakh to raczej oczywiste – odezwała się w końcu, na co się uśmiechnął tryumfalnie. – Kim jesteś i po czyjej stronie stoisz?
- Ah. No tak – mruknął z rozbawieniem, poprawiając znów włosy. – Po której stronie, tak… Rozumiem, toczy się tu mała wojenka, jak zwykle, dwie strony, ci z racją mojszą i druga strona z racją najmojszą. To naturalna kolej rzeczy, tak, oczywiście. A po której ty jesteś stronie? – spytał z rozbawieniem. – To tak niegrzecznie nagabywać gospodarza w jego własnym domu…
- Nie opowiadam się zbytnio po stronie bo nie wiem co to za wojna, ale zdecydowanie jestem bardziej po stronie tych dobrych. Przynajmniej się staram.
- To nie jest odpowiedź, wiesz o tym, prawda? Dobro jest pojęciem względnym. Oczywiście, są klasyczne zachowania uznawane za dobre czy złe, pożyteczne lub grzeszne. Pytanie co jest pożyteczne w tym przypadku. Czy zbudzenie Timewalkera było pożyteczne? Czy to że jego bounder żyje jest pożyteczne? Czy to, że nie macie pojęcia gdzie on jest i co robi jest pożyteczne? Zakładam, że tak, inaczej chyba nie byłabyś tutaj…? – uśmiechnął się zjadliwie. – A zatem jesteś po tej stronie, która uznaje zbudzenie Timewalkera za pożyteczne. Czyli jesteśmy po tej samej stronie, prawda?
- Widzę to torcie inaczej…
- Czyli jesteś po przeciwnej stronie? – uśmiechnął się jeszcze bardziej zjadliwie. – Nie wydaje mi się. Nie. Nie wydaje mi się – powtórzył i przeczesał włosy. Ty też nie jesteś elfem Almanakh, prawda?
- Nie.
- Jesteś po ich stronie? Dlaczego nie jesteś teraz z nimi, dlaczego jesteś tutaj?
Kiti zjeżała się coraz bardziej i bardziej.
- Wiem jak to wygląda, ale nie licz na wsparcie w swoich niecnych planach – nastroszyła się.
- Nawet ich nie znasz. Nawet mnie nie znasz – uśmiechnął się słodko. – Nawet nie znasz siebie. Spytałem, po której jesteś stronie i nawet tego nie wiesz.
- A ty po której jesteś stronie? Dlaczego tak zależy ci na Timewalkerze? Jeśli potrzebujesz pomocy, na pewno będę w stanie coś dla ciebie zrobić! – zmieniła nagle temat. – Wiem jak działa promieniowanie Hell Light i wiem że byłeś przez długi czas poddany temu promieniowaniu. Mogłabym ci pomóc, zniwelować skutki tego promieniowana i cię wyleczyć.
Elf zaśmiał się krótko.
- Ja nie jestem chory. Nie rozumiem z czego zamierzałaś mnie wyleczyć i nie sądzę, aby było mi to potrzebne.
- Możesz nie zdawać sobie z tego sprawy, możesz nie być świadomy odczuwania skutków.
- Ah, tak. Innowiercy również nie wiedzą, że są innowiercami i nawracanie im pomoże. Na czym miałaby polegać ta pomoc i to leczenie?
- Promieniowanie Hell Light nie jest zdrowe, musisz o tym wiedzieć skoro tyle o nim wiesz!
- Proszę, będzie mnie pouczał ktoś, kto nie ma pojęcia po której stronie się opowiada i dlaczego? – zaśmiał się. – Nie wiem czy zauważyłaś, ale jestem dość zdrowy i żywotny – skinął z rozbawieniem na trupa, z którym niedawno uporał się Dirith. – Czuję się świetnie i wolę trzymać się daleko od noszy...
- Jak to zrobiłeś!? Jesteś demonem, jesteś opętany? W tym też mogę ci pomóc!
- Ah, nie wątpię! – zaśmiał się. – To niech pozostanie moim sekretem, dobrze? – skinął znów na trupa. – Naprawdę wolałbym porozmawiać o tobie i tym dlaczego ty tu jesteś, w moim domu, z kimś, kto ma mój Hell Light, a zwłaszcza o tym, dlaczego nie chcecie mi go oddać i opuścić mojego domu.
- To że tak bardzo jesteś uzależniony od Hell Light znaczy, że jesteś chory od jego promieniowania! Nie widzisz tego!? Jesteś od niego uzależniony, napromieniował cię tak bardzo że jesteś od niego uzależniony i on dyktuje ci co masz robić!
- Póki co raczej wy to robicie… - uśmiechnął się złośliwie. – Hell Light nie dyktuje mi co mam robić, to jest tylko broń, to ja nim władam! – wyraźnie się zirytował. – Nikt nie dyktuje mi co mam robić, ani Biel, ani elfy Almanakh, ani Chaos, ani Hell Light, nikt!
- Jesteś bardzo chory.
Elf zaśmiał się z politowaniem, ale był podirytowany.
- Wiem co dla mnie dobre, nie sądzisz? – skinął znów na trupa. – To moje życie, pozwolisz, że będę je wiódł według swoich zasad, tak? To ty jesteś w moim domu i nie będziesz mi mówić, jak mam żyć!
- Chcę ci tylko pomóc, potrzebujesz pomocy i nie zdajesz sobie z tego sprawy! Hell Light zrobi sobie z ciebie ofiarę, jego promieniowanie jest bardzo szkodliwe i zmienia postrzeganie świata! Powiedz kim byłeś wcześniej, kim byłeś kiedyś? Kim byłeś 50, 100, 150, 250 lat temu!? Albo 500 lat temu!? Kim byłeś wtedy zanim zobaczyłeś po raz pierwszy Hell Light!?
Elf nagle zaniemówił i na jego twarzy widać było wyraźną konsternację.
- To chyba nie jest twoje… to nie jest twój problem!... – zająknął się i wyraźnie poirytował.
- Przecież możesz to przyznać przed samym sobą! Byłeś kimś innym, co innego sprawiało ci radość, miałeś inne plany, inne marzenia, byłeś kimś innym! Hell Light cię zmienił, jesteś bardzo chory, nie jesteś sobą!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 03-02-2016, 23:05   #625
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Podstawową zasadą jest, że rzeczywistość jest twoją percepcją. Wszystko co odbierasz jako rzeczywistość, jest tak naprawdę twoją percepcją. Jeśli uważasz, że kamień na drodze stanowi rzeczywistość, to uważasz tak dlatego, że twoje zmysły zarejestrowały ten kamień, a twój umysł przetworzył ten sygnał i zapisał informację o kamieniu na drodze. To jest część fizyczna rzeczywistości, którą odbierasz zmysłami. Chociaż nawet ta rzeczywistość może mieć elementy względne i postrzegane różnie przez różne istoty. Daltoniści widzą kolory inaczej. Jednemu jest zimno, innemu ciepło w tej samej temperaturze. Dźwięki. Naprawdę myślisz, że dany dźwięk brzmi tak, jak ci się wydaje? Każdy słyszy ten sam dźwięk inaczej. To, że kamień leży na drodze, jest postrzegane przez wszystkich jako fakt, ponieważ leżący kamień jest fizyczną częścią rzeczywistości i prawem tego świata. Prawem świata jest że kamień, położony i nie niepokojony, leży tam, gdzie leży. Dlatego postrzegasz, że kamień leży. Postrzegasz fizyczne prawa tego świata i względne elementy fizycznej rzeczywistości. Na fizyczne prawa tego świata i wiele części fizycznej rzeczywistości nie masz żadnego wpływu i nie jesteś w stanie ich zmienić. Jeśli uważasz za rzeczywistość to, że dana osoba jest dla ciebie niemiła, to dlatego, że twoje zmysły usłyszały jej słowa a twój umysł uznał je za niemiłe i obraźliwe dla ciebie. To jest twoja rzeczywistość; że ta osoba jest niemiła. Równie dobrze twój umysł może uznać te słowa za nieistotne, nieważne i zignorować je. Wtedy rzeczywistością będzie, że ta osoba jest neutralna, lub niewarta, by jej wysłuchiwać. Równie dobrze twój umysł może być rozbawiony jej słowami. Wtedy w twojej rzeczywistości osoba ta będzie zabawnym idiotą. Twoją rzeczywistością jest to co odczuwasz i to co twój umysł myśli, nie ma dla ciebie innej rzeczywistości niefizycznej. Musisz to zrozumieć i zaakceptować. Bez tego, możesz przyjmować cudze postrzeganie rzeczywistości niefizycznej, tej zależnej od ciebie. Ktoś powie ci kim jesteś. Powie, że jesteś głupi, brzydki, niewystarczająco dobry, nieuważny, nudny, niewartościowy. Powie ci co powinieneś robić, jak żyć. Powie ci co inni robią i co masz robić aby być częścią ich rzeczywistości. I będziesz częścią ich rzeczywistości, nie własnej. I będziesz ignorował to co czujesz, to co myślisz. I będziesz nieszczęśliwy, będziesz żył cudzą rzeczywistością. Nie dasz rady żyć cudzą rzeczywistością. To co działa dla innych nie podziała dla ciebie, oni nie mają twoich zmysłów, twoich uczuć, twojego umysłu, twoich doświadczeń, wspomnień, twojej podświadomości.

Sanctuary by Arktoss on DeviantArt

Oczywiście, możesz bronić się stwierdzeniem, że to manipulacja i oszukiwanie siebie, że lepiej przyjąć bolesną prawdę i szarą rzeczywistość niż przytulać drzewa i udawać, że świat jest piękny i dobry, że to nieprawda, to oszustwo i naiwność. Oczywiście, jest to pewnego rodzaju przyjęcie takich wartości i takiej strategii, a nie innej. Ale jeśli ludzie cale życie męczą się i gonią za szczęściem, są w stanie zamęczać się i cierpieć, żeby zdobyć szczęście, a i tak większość z nich ODCZUWA, że go nie ma – to czy to naprawdę takie straszne, przyjąć wersję rzeczywistości, w której mniej cierpimy? Wersję rzeczywistości, w której jesteś szczęśliwszy? Lepszy? Mniej cierpiący? Bardziej zadowolony? Mniej zestresowany? Mniej zirytowany rzeczywistością – swoją własną rzeczywistością? Albo cudzą rzeczywistością – którą ci narzucili i którą przyjąłeś, tylko po to, żeby „pasować do reszty”? Żeby paskować do ich cierpienia, głupoty, lęku, stresu, gniewu? Dlaczego ludzie całe życie zamęczają się żeby mniej cierpieć i być bardziej szczęśliwymi, a jeśli mogą przyjąć własną rzeczywistość, w której mniej cierpią i są szczęśliwsi – zapierają się przed tym twierdząc, że to oszukiwanie siebie bo świat jest zły, podły, niesprawiedliwy? A co w takim razie uznają ci ludzie za prawdę? Urodzili się nie wiedząc kim są i po co tu są. Co więc uznali za prawdę? To, czego zostali nauczeni i całe życie powielają wzorce według tego, czego ich początkowo nauczono. A mieli inny wybór? Nie! Nie mieli innego wyboru jako dzieci, które były pod opieką istot przekazujących im wiedzę o rzeczywistości. O swojej rzeczywistości. Bo to jedyna rzeczywistość jaką się ma. Uznają za prawdę niefizyczną to, czego ich nauczono, nauczono ich jak mają reagować i co myśleć. Rzeczywistość niefizyczna jest stworzona przez umysł, istnieje tylko w naszym umyśle i podlega nam, to my ją zmieniamy. Dzieci nie mając żadnej rzeczywistości nie mogą jej zmieniać, dopóki nie nauczą się jakiejś rzeczywistości. Potem dopiero decydują, czy chcą ją zmienić na lepszą, czy nie. Większość istot tego nie potrafi i zostaje na zawsze z tym czego raz się nauczyła. Nasza podświadomość czerpie sygnały z naszej świadomości, a ona z naszych zmysłów i naszych świadomych myśli. I o ile oczywiście nic nie poradzimy na to że zmysły zaboli, kiedy dotkniemy ognia – to już mamy wpływ na to, czy nasz umysł uzna ogień za zły, przerażający i szalenie niebezpieczną rzecz którą trzeba tępić, czy też uzna ogień za rzecz z którą trzeba obchodzić się rozważnie, ale która jest niesamowicie przydatna i pożyteczna w odpowiednich warunkach. Prawdą jest, że tylko my tworzymy naszą niefizyczną rzeczywistość i choć ona nie zmieni bezpośrednio praw świata, nie sprawi że ogień będzie zimny, to ona zmieni nasze zachowanie w świecie fizycznym i to, w jaki sposób obchodzimy się z ogniem. A to już może zniwelować naszą irytację, nasz lęk, naszą agresję, naszą frustrację i stres, co uczyni nas spokojniejszymi i bardziej zadowolonymi z tej sytuacji i „otaczającej nas rzeczywistości” – ogień nadal nas parzy, ale nasza rzeczywistość, nasze rozumowanie i nasze zachowanie wobec ognia się zmieniło! I nie jest to oszukiwanie siebie, nadal przyjmujemy prawdy świata, ogień parzy. Nie oszukujemy się, że nie parzy. Nasza rzeczywistość niefizyczna pozwala nam być lepszymi i szczęśliwszymi nawet kiedy ogień parzy i parzyć będzie wiecznie.

Percepcja
AT: Catching raindrops by Zietro on DeviantArt
nie jest czymś, z czym powinno się żartować.
It's gettin' dark... by Zietro on DeviantArt

Demony o tym wiedzą jak nikt inny, wiedzą że rzeczywistość śmiertelnych istot jest ich percepcją. Wiedzą, że ciało ogranicza śmiertelnych i że bez ciała, dusza tych istot będzie ograniczona tylko percepcją. Dlaczego to takie zabawne? Dlatego, że demony potrafią zabić duszę w żyjącym ciele ale jeszcze bardziej lubią patrzeć jak ona sama umiera, w rzeczywistości którą sobie stworzyła, a przy tym wydziela negatywne emocje i ból, którym demony się żywią. Mogą wtedy nawet obiecać ukojenie.
Inspiration gone by Alaiaorax on DeviantArt
Najczęściej demon jest przyciągany zapachem pożywienia, nie przychodzi sam.

Dlaczego demony są tak niebezpieczne i tak upierdliwe? Ponieważ nie mają wolnej woli, a od Mgieł którymi są własnym jestestwem, usłyszały: idź, jesteś niepokonany, to czy zginiesz nie ma znaczenia, idź i rób co ci rozkażę. I one to robią. One nie zastanawiają się dlaczego, ponieważ nie mają wolnej woli. Zabawne? Do momentu, kiedy zdasz sobie sprawę, co tobie powiedzieli. Nie nadajesz się od tego. Nie potrafisz tego. Robisz to źle, nic z ciebie nie będzie. Jesteś problemem. Denerwujesz mnie. Nikt ciebie nie zechce. Musisz ciężko pracować żeby zarobić na sukces i być szczęśliwym. Musisz być lepszy od innych żeby być szczęśliwym. Musisz mieć pieniądze żeby być szczęśliwym. Nie dasz sobie rady sam. Wszyscy tak robią. Jesteś gorszy od innych. Musisz robić to co wszyscy. Nigdy nie nic nie osiągniesz jeśli nie będziesz lepszy od innych. Świat jest zły. Życie jest ciężkie. Zgadnij co się dzieje, kiedy demon z przekonaniem „jestem niepokonany i nic nie jest w stanie mnie zatrzymać” spotyka człowieka „jestem do niczego, nie dam rady, mam wszystkiego dosyć”. Wiele istot zastanawia się jakim cudem dzieci Chaosu i dzieci Bieli przez tyle wieków koegzystują i jeszcze "nie znalazły sposobu" na to żeby unicestwić "tych drugich". Odpowiedź jest dość banalna, typowa rozmowa wygląda tak:
- Hai!;3
- Nie boję się ciebie, demonie. Żyję i pozwalam żyć istotom, które nie zakłócają równowagi. Nigdy się nie poddaję. Nie prowokuj mnie. Jeśli stanę z tobą do walki będziesz miał problem.
- Oh ;( Rly?
- Yup.
- Oh ;( Nie boisz się śmierci?
- Nie. A jeśli mnie zabijesz, przyjdą inni aby mnie pomścić i zamienią twoją egzystencję w piekło.
- Jesteś pewien?
- Tak.
- Oh ;( Ale waszym zadaniem jest bronić inne istoty, right?
- Tak.
- Więc dopóki nie sprawiam, że ktoś potrzebuje obrony przede mną, nie musisz nikogo przede mną bronić, więc dasz mi święty spokój?
- Tak.
- Więc jeśli ja nie zabiję ciebie, a będę cię jedynie dręczyć dla zabawy i z tym nie przesadzę, i nie będę nękał żadnej dobrej istoty na tyle, żeby wzywała pomocy i potrzebowała obrony przede mną, [lub przekonam ją, żeby dała się opętać i nie wzywała pomocy, ekhym] to wszystko będzie ok?
- Tak.
- ok! ^___^

The Darker Side Of Me by CanisAlbus on DeviantArt

Niektórzy pytają „jaki to ma sens, po co to wszystko skoro i tak świat jest zły, pełen cierpienia i umrzemy w cierpieniu”? Oczywiście, że umrzecie w cierpieniu, to prawo tego świata! Ogień jest gorący, a wy jesteście śmiertelni, umrzecie w cierpieniu, takie jest prawo tego świata! Ale masz do wyboru żyć jak najszczęśliwiej i umrzeć w cierpieniu albo żyć w cierpieniu i umrzeć w cierpieniu. Więc jaki sens ma wybieranie tego drugiego, jeśli wszyscy narzekają, że brakuje im szczęścia? Narzekają że chcą być szczęśliwi ale wybierają życie w cierpieniu, ponieważ tworzą swoją niefizyczną rzeczywistość, swoją odczuwalną rzeczywistość, pełną bólu i cierpienia, wypełniają swoje myśli i uczucia negatywnymi rzeczami, bólem, cierpieniem, nienawiścią, gniewem. I widzą w tym sens. Widzą w tym większy sens niż w wypełnieniu swojej rzeczywistości rzeczami dobrymi. Tylko dlatego że "świat jest zły". Świat boli. Oczywiście, że świat boli, to prawo tego świata, że są na nim rzeczy, które fizycznie zadają śmiertelnemu ciału ból! One są i się zdarzają! Na wiele z nich nie mamy wpływu, w inne pakujemy się sami prosząc się o fizyczny ból. Ale jaki jest sens w zadawaniu sobie samemu niefizycznego bólu, poprzez świadome przyjęcie niefizycznej rzeczywistości, która jest zła, bolesna, pełna cierpienia, nienawiści, kłamstwa, bólu, stresu, lęku? Jaki ma sens potem narzekanie że świat jest zły? Oczywiście że postrzegasz go jako złego, skoro przyjąłeś taką wizję i taką rzeczywistość! Czy zło istnieje? Oczywiście! Czy ból istnieje? Oczywiście! Czy jest go pełno? Oczywiście! Czy ogień parzy? Oczywiście! Jak często parzysz się ogniem? Czy umrzesz w cierpieniu? Oczywiście! To nie znaczy że nie możesz żyć szczęśliwiej póki żyjesz. Świat jest względnie zły, ty go tak postrzegasz przez swoją rzeczywistość. Jest niesprawiedliwy, w ludzkim pojęciu, oczywiście, to prawo tego świata! Nie ma dwóch identycznych istot, dwie istoty nie będą miały identycznie w życiu, nie ma sprawiedliwości, takie jest prawo! To nie przeszkadza temu aby stworzyć własną szczęśliwszą rzeczywistość. Wiele ludzi po prostu nie potrafi tego zrobić, dlaczego? Ponieważ nikt ich tego nie nauczył. A kiedy przyjęli cudze wizje rzeczywistości nie mieli szans samemu się tego nauczyć.

Now we are older by Lycanium on DeviantArt

Naprawdę myślisz że masz w pełni władzę nad sobą, swoim umysłem, odruchami, podświadomością? Nie myśl o różowym psie. I jak poszło? Zobaczyłeś go, prawda? To niesamowite jak tanimi sztuczkami można programować czyjąś percepcję i rzeczywistość. Niesamowite jak bardzo możemy zmienić swoją własną rzeczywistość i jeszcze bardziej niesamowite, że nie chcemy.
Spotkałam kiedyś niesamowitą istotę. Zawsze kiedy ktoś podnosił głos i krzyczał robiłam to samo aż krzyczeliśmy oboje. Kiedy zaczęłam krzyczeć przy tej istocie, on w milczeniu zrobił zaskoczoną minę i czekał, a gdy w końcu też zamilkłam, spytał w zdumieniu szeptem, dlaczego krzyczysz? Po chwili zastanowienia odparłam, też szeptem, przez zęby, ponieważ jestem wkurzona. Z porażająco zatroskana miną ni stąd ni zowąd pogłaskał mnie czule po policzku i szepnął, dlaczego? Trochę niezadowolona, wyszeptałam ponownie przez zęby wyjaśnienie, które przed chwilą wykrzyczałam. Uśmiechnął się czule i z lekkim rozbawieniem szepnął; „nie musisz krzyczeć, słucham cię, nawet wtedy, kiedy cię nie słyszę”. Zatkało mnie. Zaśmiał się i szepnął „a ty, potrafisz samej siebie słuchać? Dlaczego jesteś wkurzona? Potrafisz usłyszeć dlaczego jesteś wkurzona?”. Westchnęłam. „Są rzeczy, które wkurzają wszystkich” – powiedziałam. „Lubisz być wkurzona? – szepnął łagodnie. – Lubisz krzyczeć? Przywykłaś do tego? Nikt nie mówił do ciebie ciszej?”. Pokręciłam przecząco głową, nie mogąc znaleźć słów.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 07-02-2016, 23:32   #626
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith zastanowił się przez chwilę. W zasadzie opcje były dwie. Albo się nie zgodzi, postawi na swoim i spróbuje ponownie przebić się do elfa żeby go zabić, albo zgodzi się na propozycję i chwilowo zawrze pokój. Przynajmniej do odpowiedniej okazji do postawienia na swoim i zmuszenia gościa do kooperacji. Prawda była taka, że ta pierwsza możliwość raczej nie skończyłaby się dobrze. Nadal trzeba było się przebić się przez dwa ogry w pomieszczeniu zupełnie nie pomocnym do tej czynności. Tym bardziej, że jeśli faktycznie trzeba było się dostać do jego skarbca, to i tak czy siak musiałby się przebić przez wspomnianego golema. Nie mówiąc o czasie jaki potrzebował do zlikwidowania dwóch przeszkód w niedogodnych warunkach. Wybierając drugą opcję tego czasu marnował mniej. Nie wspominając o tym, że jeśli uda się rozdzielić maga z ogrami miał zdecydowanie lepsze szanse. Tak więc czy chciał czy nie i czy mu się to podobało musiał zgodzić się pomóc elfowi.

- No dobra, to prowadź do tego golema. Tylko przodem, ogry też, bo chyba nie masz mnie za głupca mającego wystawić plecy do mało zaufanego towarzystwa?
Po drodze rozglądał się za jakimiś przedmiotami jakie mógłby łatwo chwycić i pod dotarciu do pomieszczenia z golemem sprawdzić za ich pomocą czy faktycznie golem nie aktywuje się za każdym razem oraz czy jednak dałoby się wykryć dlaczego się nie aktywuje. Jednak nie zamierzał zabierać i tachać ze sobą połowy domu, ot po prostu zobaczyć czy to coś da.

Elf uśmiechnął się. Wyraźnie ucieszył się, że to przerwało niewygodną rozmowę z Kiti. Coś go dręczy.
- Zapraszam – dworskim gestem wskazał drogę i odpędzająco machnął na ogry.
Ogry odeszły do głównego holu i nie podążyły za wami. Elf ruszył przodem.
- Zróbcie coś z tym – rzucił jeszcze do ogrów, a te ponuro ruszyły w kierunku zakrwawionego ciała na podłodze.
Elf poprowadził was do dużych drzwi pod schodami i dalej schodami. Schodziliście w dół dość długo, aż przystanął i poruszył jeden z kamieni. Otworzyły się tajne drzwi. Zaszliście jeszcze w dół.

Korzystając z okazji Dirith postanowił wypytać trochę bardziej o szczegóły dotyczące tego golema
- Jak ten golem, zbudowany jest w środku? Powłoka odporna, ale jak z jego mechanizmem?

Elf uśmiechnął się.
- On nie ma mechanizmu. Jest animowany.
Zaraz...? Czy Silversting...?
- Mniejsza z tym – mruknął elf. – Golem składa się z litych kawałków skały i jest pokryty powłoką ochronną. Nie ma mechanizmu który by go wyłączył.

- Czyli jest to ożywiony magicznie kawał tego odpornego materiału?

Elf wydawał się trochę zaskoczony.
- Nie starczyło materiału na całego golema – przyznał. – Więc jest nim jedynie pokryty, we wnętrzu składa się ze skały.

- Czy w tym jego pancerzu są jakiekolwiek szczeliny oraz jak zbudowane są te ręce?

- Unikałem tworzenia szczelin. Jego ramiona to po prostu dwa walce, bez chwytnych przydatków ani broni. Nie zdążyłem go dokończyć. To po prostu dwa obrotowe, magnetycznie dołączone walce, które mogą, powiedzmy, lewitować z jego najbliższym sąsiedztwie, nie stykając się z resztą golema. Są po prostu cholernie ciężkie i cholernie twarde, do tego obracają się szybko i nie są zbyt przyjemne w kontakcie. Coś tak ostrza tej nowoczesnej gnomie maszyny, „blendera kuchennego”.

- Czy można uszkodzić te magnetyczne zaczepy czy na czym się tam one trzymają?

- Myślę że tak. Nie udało mi się. Gdybyś urwał mu te ramiona byłby praktycznie nieszkodliwy, nie ma innej broni. Sięgnięcie zaczepów może być jednak problemem, póki ramiona nie są odłączone od reszty golema i nie lewitują, nie ma dostępu do nich.

Usłyszeliście jakiś trzask z góry. Elf westchnął.
- Jak widzisz ciężko o dobrą służbę... – mruknął, wkurzony.

Po dotarciu do pomieszczenia z golemem przez dłuższą chwilę przyjrzał mu się oceniając jego możliwości. Szczególnie pod względem poziomu na jakim były te ramiona. Zastanawiało go czy jest w stanie zmienić poziom na jakim posługuje się tymi ramionami. Szczególnie czy mógł być w stanie machnąć nimi nad swoją głową. Jeśli nie, to mógł być kolejny słaby punkt dający się wykorzystać.
Jeśli po drodze dało się zgarnąć jakieś rzutki to teraz właśnie spróbował je wykorzystać. W zależności od ich ilości, rzucił najpierw starając się przerzucić jedną nad golemem, potem do niego nie dorzucić a następną rzucić lekko w bok. Wszystkie reakcje uważnie obserwował i kontynuował powtarzać ten cykl dopóki nie skończyły mu się rzutki, albo zauważył przy którym kolejnym rzucie cyklu golem się nie aktywował się po raz drugi. Dzięki temu wiedział kiedy zacząć atakować i jak ten pierwszy atak poprowadzić.
- Rób swoje i tarczą przypilnuj elfa żeby nic nie kombinował, ja zajme sie tym golemem. - powiedział do Kiti woląc spróbować walczyć z golemem tylko licząc na lecznicze zdolności, niż wciągać do pomieszczenia kleryka z tarczą odsłaniając tym samym oboje pleców do elfa mogącego cały czas chcieć wbić w nie sztylet, czy ognistą kulę.

Atakując zamierzał wpierw spróbować dostać się jak najbliżej golema. Dzięki temu miałby więcej czasu na reakcję na poczynania ramion oraz ewentualne uderzenia mogłyby mniej boleć niż jakby oberwał walcem poruszającym się szybciej w zewnętrznej części pokoju. Jeśli golem nie obracał się przy atakowaniu to spróbował wskoczyć na niego i sprawdzić czy golem jest w stanie go dosięgnąć. Jeśli nie, to wtedy walka byłaby prosta, gdyż wtedy elf miałby machać rękami aby go aktywować i sprowokować do próby uderzenia czegoś przy wejściu. Odsłoniłoby to łączenia dzięki czemu Dirith mógłby spróbować rozbić je za pomocą młota bojowego uformowanego z Tysiąca Ostrzy. Taki młot nie byłby za ciężki bo nie dało się uformować odpowiednio ciężkiej głowicy na odpowiednio długiej rękojeści, ale do rozbicia kamienia jakikolwiek młot czy młotek jest lepszy niż nóż czy miecz.

Jeśli jednak nawet i na golemie mógłby dostać ramieniem albo nie dałoby się na nim pozostać to i tak starał się trzymać blisko niego. W tym przypadku również potrzebowałby pomocy elfa do wywabienia ramion w zewnętrzne okolice pokoju.

Do końca jednak mu nie ufał, dlatego to jego właśnie prosił o pomoc aby w razie czego Kiti mogła odpowiednio zareagować, podczas gdy on skupiał się na unikaniu wszelkich ruchów golema. A unikanie to była praktycznie jedyna możliwość jeśli nie chciał korzystać z tarczy do ich blokowania. Samemu blokować nie zamierzał, bo takim bloku tylko i wyłącznie połamałby sobie kości.

Kiedy jedno z ramion zostało wywabione wtedy zamierzał zaatakować albo uderzając, albo po prostu wsadzając głownię swojego "młota" pomiędzy ramię a jego mocowanie i pozwolić aby golem sam siebie uszkodził cofając ramię do siebie.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 22-02-2016, 19:06   #627
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Wszystko co robimy jest kwestią przyzwyczajeń, naszego myślenia. Pamiętam jak pewna bardzo cierpiąca, chora i smutna istota zła ulicą ze swoim najlepszym przyjacielem. On wiedział jak bardzo chora i smutna ona jest, wiedział jak pełne bólu i cierpienia są jej myśli. Poprosił ją: powiedz mi coś pozytywnego, chociaż jedną rzecz, spróbuj zauważyć chociaż jedną rzecz. Jedną rzecz, która ci się podoba w tym, co widzisz. Była sfrustrowana, ponieważ nienawidziła swojego otoczenia i wszystkiego co widziała. Wszystko było brudne, paskudne, drażniło ją i wkurzało. Szła w ciszy, wreszcie zobaczyła jakiś kwitnący chwast, wystający z spomiędzy płyt chodnika i powiedziała: „tu rośnie kwiatek”. On był zachwycony tym, że coś znalazła, okazał wiele radości i pochwalił ją. Widział jak była w szoku. Nikt nigdy nie pochwalił jej za coś takiego. Kilka dni później poprosił ją, aby wymieniła trzy dobre i fajne rzeczy, które widzi. Powiedziała „są ładne chmury, ładny ptaszek siedzi na tamtym drzewie, tamten dom ma ładny kolor”. Kilka tygodni później, gdy spytał ją o to samo, powiedziała: „była ciepła noc, wyspałam się, czuję się rześko, świeci słońce i jest przyjemnie ciepło, niebo ma ładny kolor, tam szedł fajny, puszysty pies, po płocie szła ładna biedronka, świeże liście ładna pachną, na tamtym krzewie są ładne pąki. Ten budynek ładnie odbija się w tamtej kałuży, podoba mi się kolor włosów tamtego mężczyzny, nie ma wiatru i jest przyjemnie”.
Mówią „jeśli chcesz poznać prawdziwy charakter człowieka, daj mu władzę.”. I działa to w drugą stronę, najczęściej istoty dążące do władzy nie wiedza kim są i nie znają same siebie. Często planują co zrobią i co będą mogły zrobić kiedy zdobędę władzę. To oznacza, że nie wiedzą kim są i do czego są zdolni, ponieważ gdyby wiedzieli, robiliby to z władzą, czy bez. Wiesz co to jest potęga? – spytał mnie ktoś kiedyś. Znałem kiedyś naprawdę potężną istotę. Naprawdę potężną. Istotę wielkiego serca i wielkiego ducha. Istotę niepokonaną i zdolną do wszystkiego, która nie odczuwała strachu przed nikim i przed niczym, istotę której nic i nikt nie mógł zatrzymać kiedy dążyła do obranego przez siebie celu. Pewnego dnia istota ta zaatakowała swoich odwiecznych wrogów, na których wreszcie mogła zemścić się po latach. Wtedy na drodze stanął jej jeden człowiek, zwykły śmiertelnik, nawet nie wojownik, istota, która nigdy nawet nikogo nie zabiła. Stanął na drodze niepokonanej maszyny do zabijania i bez słowa wyciągnął dłoń, by ją powstrzymać. A ona zatrzymała się, natychmiast. Zatrzymała się i zawróciła, podążając za nim i opuszając swych wrogów.
To jest władza.
Był on tylko mędrcem. Mędrcem, który niegdyś przygarnął małą, bezbronną istotę i był jej najlepszym przyjacielem, a poprzez swoją miłość, akceptację i dobro stworzył istotę niepokonaną. Istotę, która wiedziała, że ten mędrzec zawsze chciał dla niej tego co najlepsze i zawsze robił dla niej to, co najlepsze. Ich wzajemne zaufanie było o wiele potężniejsze niż gniew, urazy i żądza zemsty. Jak mawiał pewien poeta, przyjaźń poznaję po tym, że nie można doznać zawodu. Czasem zamiast tępić zło lepiej jest szerzyć dobro. A najlepiej robić oba na raz, oczywiście. Uśmiechał się wtedy do niej. Istota, która potrafiła zmieść z powierzchni ziemi całe armie, układała się do snu przy zwykłym śmiertelniku, kiedy tylko ten zaczynał jej śpiewać kołysankę. Istota której nic i nikt nie mógł powstrzymać, której nic i nikt nie mógł przeszkodzić, przychodziła do niego i mówiła „przy tobie czuję się wolna”. Przy nim czuła się wolna. Przy nim nie musiała niczego udowadniać, niczego udawać, niczego robić, poza byciem sobą. Istota, która miała cały świat swych stóp, przychodziła do mędrca, do jego małego pokoju ze zwykłym łóżkiem, zwijała się w kłębek na kocu u jego stóp i zasypiała, drapana czule za uchem. Ponieważ tam, na w tym pokoju, na tym kocu, była wolna. Tam była szczęśliwa. Ponieważ przy nim była wolna. „Pamiętaj, że gniew i żądza zemsty sprawiają ze jesteś związana z tymi, których nienawidzisz” – mówił. – Dopóki jesteś z nimi związana, mają nad tobą kontrolę ponieważ mogą wpływać na ciebie poprzez twój gniew i twoją nienawiść., przysłaniając ci to, co w życiu dobre i piękne i przyjemne, czyniąc cię istotą mniej wolną, mniej szczęśliwą i bardziej cierpiącą”
*
Kiedy ją znalazł, nie miał pojęcia co to za istota. Nigdy takiej nie widział i nie wiedział czego się spodziewać.
Dlatego nie spodziewał się niczego.
Nie miał żadnych oczekiwań. Nigdy, odkąd ją znalazł, nie miał żadnych oczekiwań, nie stawiał wymagań, których nie mogłaby spełnić. Dlatego nigdy nie był zawiedziony, cokolwiek zrobiła.
A ona to widziała.
Widziała to od pierwszej chwili kiedy ją znalazł, widziała to jego oczach, w jego uśmiechu, czuła to całą sobą. Czuła, że kochał ją bezwarunkowo. Kiedy rosła, zauważał jej kolejne pojawiające się cechy, jej możliwości, różniące się od możliwości innych istot. Ale nadal nie wiedział co to za istota i nadal nie miał wobec niej wymagań, aby stała się kimś konkretnym, kiedy dorośnie. Uczył się jej, zauważał co lubi, co potrafi, i wspierał to w niej. Wspierał jej dobre cechy, a ona widziała i czuła, że on jest z jej dumny i że jest z nią szczęśliwy, więc robiła to, co sprawiało, że się uśmiechał, śmiał. Kiedy przypadkowo zrobiła coś nowego, coś co mogłoby rozwinąć się w zły nawyk, on nie krzyczał, on był zdziwiony, a czasem nawet przestraszony. Pytał dlaczego to zrobiła. Czasem odpowiadała dziwnie, a wtedy rozmawiali. Zdał sobie sprawę, że jest istotą o ogromnej sile, która jest zdolna zabijać. Ale nigdy nie chciał, aby polubiła zabijanie i aby wierzyła, że wolno jej zabijać niewinne istoty.
I ona to widziała i czuła.
Nigdy nie chciał jej okłamywać i nigdy jej nie okłamał. Nie okłamał jej też co do jej siły i zabijania. Nie chciała, żeby był przestraszony, czy smutny. Wiedziała, że on zawsze chciał dla niej tego, co najlepsze. Ta świadomość sprawiła, że często mijała śmiertelne istoty i spytana dlaczego ich nie zabiła, mówiła „nie wolno mi, to nie jest dobre, on byłby smutny i przestraszony, chcę żeby był szczęśliwy”. Pytana czy czuła wobec niego dług i powinność, ze zdumieniem odpowiadała „nie. Kocham go, chcę żeby był szczęśliwy”. On kochał ją i chciał aby była szczęśliwa, zawsze, od momentu kiedy się poznali.
Dla niej zawsze był ponad światem i ponad wszystkim innym.
Dlatego, że zawsze dawał jej to, czego pragnęła i potrzebowała w życiu; miłości, zaufania, bezpieczeństwa, spokoju. Nie musiała tego szukać, musiała jedynie o to dbać i tego pilnować. I robiła to w ten sposób.
*
Znałem też istotę, którą niektórzy mogliby określić mianem psychopaty. Istota ta nie miała generalnie problemów z unicestwianiem wszystkiego co ją otaczało i nie potrafiła racjonalnie określić dlaczego odczuwa chęć i potrzebę zabijania innych istot. Ciężko było określić co konkretnie przeżyła, co wyzwoliło z niej takie reakcje - a być może, po prostu jej system nerwowy miał jakieś uszkodzenie i nie potrafiła inaczej. Istota ta jednak znalazła sobie przypadkiem kogoś, wobec kogo nie odczuwała tego co wobec reszty świata. Znalazła istotę, którą tolerowała i ignorowała, jakby ta w ogóle nie istniała, i nie żywiła do niej nienawiści. Kiedy ją pytano dlaczego nienawidzi i zabija, mówiła "ponieważ mogę". Kiedy ją spytano dlaczego tej jednej istoty nie traktuje jak pozostałe, był bardzo zdumiony, a po chwili powiedział "ona mi nie przeszkadza" a potem dodał "to jedyna istota, która zawsze uśmiecha się na mój widok". Powiedział "to coś, co robi, mi nie przeszkadza. Nie drażni mnie" Potrafił jednak zabić istotę, która nawet na niego nie spojrzała, tylko dlatego, że "jej istnienie go drażniło". Dlaczego tolerował tamtą istotę? "Wiem, że mnie rozumie. Czuję przy niej namiastkę spokoju, ponieważ dokładnie wiem, co wyznaje i mogę dokładnie przewidzieć co zrobi. Nie wiem czy to jest zaufanie, ale lubię mieć bezpieczne plecy. Przy niej czuję się bezpiecznie".
*
Dirith;
Po drodze zabrałeś kilka przedmiotów jako wabik na golema. Jakiś dziwny wazon, jakąś małą ozdobną rzeźbę ze stolika. Elf zauważył to ale zdawał się to zupełnie ignorować. Rozmowa z Kiti zajęła go bardziej i był wyraźnie poirytowany i niespokojny.
Zobaczyłeś golema. Hm. Wyglądał raczej mało imponująco, jak bałwan którego dzieci lepią na zimę, tyle, że bardziej bezkształtny. Siedział faktycznie przyklejony szczelnie do podłoża, bez żadnych nóżek. Wyglądał jak kamień, nad którym nikt się szczególnie nie produkował co do kształtu i piękności. Po lewej i po prawej leżały na ziemi dwa długie na kilka metrów, grube kamienne walce, łapki golema.
Zastanawiałeś się czy golem jest w stanie zmienić poziom na jakim posługuje się tymi ramionami.
Rzuciłeś przynętę. Golem natychmiast się uruchomił a jego ramiona błyskawicznie podniosły się z ziemi same z siebie i przyczepiły się do jego ciała po czym zaczęły się obracać jak śmigła. Przynęta którą rzuciłeś została trafiona w locie i rozbita w pył. Po wykonaniu jeszcze kilku obrotów, golem znieruchomiał i jego ramiona opadły na ziemię.
Czy mógł być w stanie machnąć nimi nad swoją głową. Był. Kurde. Kiedy rzucałeś kolejne rzutki, golem reagował na nie bardzo szybko. Problemem było też to, że nie zatrzymywał się natychmiast po trafieniu celu i wykonywał jeszcze kilka obrotów nim się „uspokajał”. Elf obserwował z zaintrygowaniem twoje poczynania. Kiti coś do niego przemawiała. Elf wydawał się coraz bardziej zniecierpliwiony tym rzucaniem w golema wazonami i kamyczkami i tym gadaniem Kiti, a zwłaszcza gadaniem Kiti. No nic. Plan jest, pora spróbować swoich sił...
https://www.youtube.com/watch?v=I8cVqozZoug
* * *
Kiti;
Wydawało się, że elf wbrew pozorom słucha i słyszy o wiele więcej niż by chciał. Miałaś wrażenie, iż twoje słowa wykręcają go i przypomina sobie rzeczy, o których pamiętać nie chciał. Chciałaś zastosować dalsze techniki relaksacyjne, ale do tego musiałabyś odejść z nim w ustronne miejsce, a wtedy nie mogłabyś leczyć Diritha. Dirith zaatakował i po krótkiej chwili zmagań, delikatnie mówiąc, oberwał jednym z ramion golema w czaszkę i padł nieprzytomny. Zdążyłaś zasłonić go tarczą, w którą ponownie huknęło rozkręcone ramię golema, z impetem odpychając tarczę wraz z Dirithem za nią pod drzwi. Przynajmniej nie rozgniotło go o ścianę... Gdyby rzucił się na golema ot tak, pewnie byłby rozsmarowany już po ścianach. No cóż, przynajmniej próbował, nikt nie mówił że to będzie łatwe...
Elf westchnął i przewrócił oczami. Wyglądał na rozgniewanego, spodziewał się chyba jakichś cudów. Spojrzałaś niego niepewnie, nie wiedząc czy kontynuować terapię dla elfa, czy zbierać Diritha. Ostatecznie i tak rzuciłaś czar uleczenia na Diritha. W tym samym niemal momencie, zauważyłaś kątem oka, że ktoś stoi za wami, na schodach. Elf również go zauważył i obejrzał się na niego, wyraźnie zaskoczony i przestraszony.
Assassin by aditya777 on DeviantArt
- Co ty tu robisz?! – warknął zaskoczony elf, teraz wściekły jeszcze bardziej. – Jak się tu dostałaś?!
Zabójczyni przyglądała się bez słowa białej wilczycy i nieprzytomnemu drowowi.
- Jak się tu dostałaś, co tu robisz?! – ponowił głośniej i wścieklej elf.
- Spokojnie... – mruknęła w końcu.
Wyraźnie się znali.
- Jak tu weszłaś?! – denerwował się elf.
- Spokojnie, przez dach – bąknęła w końcu. – Te twoje kraty znowu się zacięły.
- Chyba żartujesz – warknął. – Co tu robisz, czego chcesz?!
- Naprawdę mam ci wszystko wyjaśniać przy nich? – skinęła na wilczycę i drowa.
- Co robisz w moim domu?! – gorączkował się elf, ignorując wszystko. – Mówiłem nie przychodź tu!!!
- Szukałam schronienia.
Elf aż się zapowietrzył.
- Mówiłem nie przychodź tu!!! Przed kim?! – dodał po chwili. – Wyjdź stąd, mówiłem nie przychodź do mojego domu!!!
- W katedrze pojawiły się demony.
Elf zaniemówił i zbladł.
- Zabijają wszystkich – szepnęła.
Elf pokręcił przecząco głową.
- Wyjdź!!! Wyjdź stąd!!! – wrzasnął. – Opuść mój dom w tej chwili!!! – zasłonił jej sobą widok na wilka i drowa, wyraźnie zaniepokojony. – Powiedziałem, wyjdź stąd!
- Kim oni są?
- Nikim! Opuść mój dom, tyle razy mówiłem...!!!
- Byli w katedrze zanim pojawiły się demony.
Elf znów się zapowietrzył i poczerwieniał na twarzy.
- Jak... jak one...? Wyglądają? – wyjąkał w końcu elf. – Te demony...?
- Jak wynaturzone zwierzęta. Jak psy.
Elf odetchnął.
- Myślę, że szukają ich – powiedziała zabójczyni.
- Co...?
- Myślę, że te demony ich ścigały. Próbowali schronić się w katedrze. Ale to nie jest ostoja boskiej mocy ani Bieli. Demony weszły tam za nimi i mordują wszystko co znajdą.
- Wyjdź... z mojego... domu... – jęknął elf, nerwowo przecierając twarz dłonią.
- Dajmy im to czego szukają.
- Co?
- Niech ich wezmą i odejdą.
Elf nastroszył się.
- Oni nie mają z tym nic wspólnego!
- Tak...? – mruknęła.
- Wiem o tym!!! Wiem! Nie mają z tym nic wspólnego!!! Rzucenie ich demonom na pożarcie nic nie da!
- Skąd o tym wiesz?
- Wiem o tym!!! – wrzasnął elf. – Wiem! Demony nie pojawiły się tu przez...
Zamilkł nagle. Hell Light. Demony. Tak. Hell Light zostanie z nim! A demony zabiją boundera Timewalkera! A wtedy Hell Light zostanie z nim! Hell Light będzie jego! Jeśli demony wiedzą kim jest bounder Timewalkera i zależy im aby żył, nie zabiją go a jedynie uwięzia gdzieś... tak! Gdzieś z dala od Hell Light! A Hell Light będzie znów jego! Bounder Timewalkera nie pokonał nawet jego golema, jak ma pokonać Timewalkera? Tak...
- Zanim przybyli do miasta ta burza pojawiła się znikąd...
- Tak! – przerwał jej elf. – Tak, możesz mieć rację!...
Zabójczyni była trochę zaskoczona.
- Co z nimi zrobić jeśli to oni przyzywają te demony?
- Nie przyzywamy żadnych demonów!!! – krzyknęła oburzona Kiti. – Jestem klerykiem Bieli, klerykiem Bieli, klerykiem Bieli!!! Nie przyzywam żadnych demonów i nie mamy z nimi nic wspólnego!!!
- W takim razie nie ma problemu, aby to udowodnić, prawda? – uśmiechnął się elf.
* * *
Dirith, Kiti;
Ouch. No cóż...
Kiedy świadomość do was wróciła, dyndaliście. Dosłownie, dyndaliście. Ze związanymi rękami/łapami, nogami, z zawiązanymi oczami. To raczej oczywiste, że nic nie widzicie i nie możecie otworzyć oczu. Żeby było zabawniej, jesteście zakneblowani kawałkiem jakiegoś zawiązanego materiału [a z racji tego, zaślinieni i ogólnie zniesmaczeni. Ehh]. Dyndacie na jakichś... hakach? Na czymś umocowanym do więzów na waszych plecach. Nie możecie się wykręcić tak żeby sięgnąć tego na czym dyndacie. Niespecjalnie też możecie się ruszać, Kiti wisi w pozycji związany wilk, z łapami wiszącymi na dół, związanymi wszystkie cztery razem, z zawiązanym pyskiem i oczami, Dirith wisi z zawiązanymi oczami, zakneblowany, z rękoma związanymi za plecami, nogi wiszą mu w dół, z wiązami na kostkach i na kolanach.
Ogólnie miło. Co zabawne, nic nie widzicie. Zdajcie sobie sprawę, że wisicie w pomieszczeniu oboje, jakieś kilka metrów od siebie, ale nie widzicie siebie nawzajem i nie wiecie co jest wokół. Co jest na dole. Jak daleko w dół?... Wokół panuje cisza. Jest chłodnawo, powietrze się nie rusza, nie ma przeciągu.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 11-03-2016, 21:00   #628
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirithowi nie podobał się przebieg testów. Może nie tyle przebieg, co nie podobały mu się zbytnio wyniki. Szczególnie to, że golem był w stanie sięgnąć ponad swoją głowę. Czyli nie będzie możliwości uspokoić walkę chowając się na golemie. Nic wielkiego. W końcu przyszedł czas na spróbowanie swoich sił. Tygrysołak wziął więc krótki rozbieg i wparował do pomieszczenia z golemem. Ten zareagował dość szybko, ale Dirithowi udało się uniknąć pierwszego ramienia przeskakując nad nim. Był to jednak kiepski pomysł, bo będą w powietrzu już nie był w stanie za dużo zrobić z drugim ramieniem mierzącym prosto w niego. Jedyne co zdążył zrobić to spróbować w nie uderzyć jednocześnie próbując się zasłonić… i to tyle co pamiętał.

Kiedy się obudził przywitał go dość solidny ból głowy. Do tego stopnia, że zastanawiał się czy jedna połowa jego głowy nie leży na jednym ramieniu a druga na drugim. Dlatego przez pierwsze chwile starał się okiełznać swoje zmysły i dojść do siebie. W miarę jak to następowało wyczuł więzy, przesadne, jakby ktoś miał do nich jakiś fetysz. A nie pamiętał żeby po rozpoczęciu walki z golemem była jakaś impreza z Maginią, żeby kończyć się w tak dziwny sposób… Racze… Chyba…

Nie dało się jednak ukryć, że wisiał na związany na jakiejś linie z opaską na oczach i czymś w gębie. Trzeba było coś na to poradzić, więc w miarę jak odzyskiwał zmysły zaczął się na nich skupiać aby wybadać otoczenie. Najpierw spróbował co da się wywęszyć. Okazało się, że jest w jakimś pomieszczeniu, w którym przebywają czasem ludzie. Do tego jakieś dziwne zwierzęta, no i lekko zalatywało elfem. Nie było go jednak w pomieszczeniu. Kolejnym nie dającym się ukryć zapachem był wilk. Czyli Kiti była w tym samem pomieszczeniu. Potwierdził to słuch i jakieś dziwne jęki i stęki Wilczycy, również wiszącej na linie. Dirith wolał nie wiedzieć co wyprawiała, że lina tak trzeszczała i wydawała z siebie takie odgłosy. Dosłyszał również myszy, a poza tym nikogo więcej. Dlatego przyszedł czas na dalsze oswobadzanie się.

Drow przemieścił pos skórą Tysiąc Ostrzy na swoją głowę. Nie było to zbyt przyjemne i nie był do końca przyzwyczajony go przemieszczania Ostrza po swojej głowie, jednak było konieczne i dało się znieść. Wysuwając je ze swojej brwi pod opaską uformował je w mały haczyk aby spróbować podnieść trochę opaskę i móc obejrzeć otoczenie bez ujawniania swojej przytomności. Nie udało się za pierwszym razem, więc zmienił haczyk na cienkie ostrze i naciął nim lekko opaskę ruszając brwią góra-dół. Następnie znowu spróbował użyć haczyka i…

Swoim wiernym Tysiącem Ostrzy udaje ci się przeciąć i lekko odsunąć opaskę na oczach. Kiedy nie zauważasz, nie słyszysz ani nie zwęszyłeś nikogo w pomieszczeniu, nacinasz ją jeszcze trochę, aby lepiej się rozejrzeć.
Wokół i tak jest bardzo ciemno. Dyndasz doczepiony do mechanizmu do którego podłączona jest też dyndająca Kiti i jakieś odważniki. Masz wrażenie że działa to jak waga i równoważnia, jeśli ty pójdziesz w dół, za sprawą zwolnienia odważników i podejrzanego mechanizmu Kiti pójdzie w górę. Nad wami na suficie jest jakieś uh... paskudztwo. Jakieś czarne, glutowate bąble, coś jakby jajka wielkości kuli armatnich poprzyczepiane glutami do sufitu niedaleko nad wami.
Coś... coś łazi po grzbiecie Kiti.
Geyser Diver Shrimp by SirenD on DeviantArt
Wielkości gołębia, taki mały syfek. Uh. Kiti nie wydaje zadowolonych odgłosów i wydaje pytające pomruki co jakiś czas.
Jesteście w jakieś malej grocie...? Wygląda jak grota zaadoptowana na stare labrotatorium które zostało następnie zniszczone i w ekspresowym tempie osunięte. Nie ma okien oczywiście, ale są jedne drzwi, zamknięta metalowa płyta. I teraz najlepsze, na podłodze leży Hell Light! Wth...?! Czy to... czy to jest Hell Light?! Po prostu tam leży, a pod nim leży jakiś zwinięty w rolkę pergamin.

Po pierwszych oględzinach postanowił odciąć ją kompletnie po czym rozejrzał się ponownie tym razem bez przeszkód oraz wykorzystując infrawizję. Zdziwiony był jednak bardzo, że Hell Light ot tak sobie leżał na ziemi sześć metrów pod nim. Spodziewał się bardziej, że elf go odbierze i tylko go widział, ale czegoś tak głupiego jak pozostawienie go w tym samym pomieszczeniu się nie spodziewał. Nie zmieniało to faktu, że trzeba się pozbyć reszty więzów i ruszać dalej. Trzeba wszak było odwiedzić ponownie elfa, ale to później. Teraz pewnie będzie na niego przygotowany… później będzie przygotowany jeszcze lepiej, ale teraz raczej nic nie wskóra. Przynajmniej dopóki nie znajdzie czegoś lepszego do uporania się z ogrami. Jedyny plus, to że wiedział jak wygląda i kogo potem będzie musiał znaleźć dlatego postarał się dobrze zapamiętać jego zapach. Poza tym jeszcze musiał znaleźć sposób na stanie się nieśmiertelnym w ciągu miesiąca. Większości nie udawało się to przez całe życie, ale co tam. Chociaż w cumie jakby wykorzystać piąty wymiar… ale to nie pewne rozwiązanie. Jeśli Hell Light nie zadziała przy pierwszym zabiciu Timewalkera, to będzie musiał go zabijać do skutku aż doprowadzi go do pięciu dusz na minusie, co może trochę potrwać. I to dość długo, bo gad ze swoją siłą nie będzie miał najmniejszych problemów z uzupełnieniem swojego licznika dusz. W sumie to wtedy Dirith musiał by zabić go tyle razy, ile istot w nim jest razy pięć, co mogłoby trochę potrwać.

Ale to po przecięciu więzów przy dłoniach, za które wziął się następnie. Chwilę to potrwało, bo nie chciał się przypadkiem zaciąć. Potem przeciął więzy na nogach i w końcu pozbył się knebla. Kiti szybko połapała się, że coś się dzieje i przez cały czas jeszcze bardziej nie spokojnie pojękiwała.
- To tylko ja. Do ziemi jest sześć metrów, więc nie wierć się tak mocno, bo chyba, ale tylko chyba mam blade pojęcie jak działa mechanizm, na którym wisimy. Albo zrzucisz z siebie tego krewotko-pająko podobnego nowego pupila. - rzucił spokojnie, co chyba nie było najlepszym pomysłem. Szczególnie wspominanie o tej krewetce. - Zakładam, że połamane nogi to dla kleryków nie problem?

Trzeba było zacząć działać dalej. Jeszcze raz spojrzał na mechanizm i sufit mając nadzieje, że właścicielka tych jajek nie pojawi się tu za szybko albo się teraz nie wyklują. Swoją drogą to co w nich było? Takie same krewetki jak ta na Kiti? Ale mniejsza o to, trzeba było dostać się na ziemie. Dirith ocenił więc czy da się rozbujać tak aby dosięgnąć do liny Kiti. Jeśli tak, to za nią złapał i oswobodził jej łapy oraz resztę opasek. Krewetki jednak nie zrzucał, żeby przypadkiem nie okazało się, że to faktycznie jakiś nowy pupil tej dziwnej wilczycy. Potem złapał ją za linę na której wisiała tuż nad nią i uformowanym sztyletem w drugiej ręce odciął linę. Jeśli było to możliwe, to postarał się ją tak odciąć aby odważniki pozostały przywiązane do liny co spowolniłoby ich start ku ziemi. Zamierzał je jednak również odciąć w odpowiednim momencie, tak aby odważniki nie uderzyły w sufit j znajdujące się na nim jaja, czy coś. Oczywiście odważniki również zaczęły spadać, więc już po fakcie poinformował Kiti żeby po wylądowaniu szybko odskoczyła.
- Odskocz.
Nadal ją przytrzymywał, aby spróbować zamortyzować lekko jej upadek starając się ją utrzymać. Co prawda nie był to mądry pomysł żeby robić to jedną ręką i to ze zwierzęciem tej wielkości i masy. Miał jednak nadzieję, że będzie to wystarczające aby nie połamała sobie kompletnie łap. Samemu zamierzał zamortyzować swój upadek przez przewrót, jednocześnie próbując odepchnąć Kiti na bok aby nie oberwała odważnikami. W końcu kto zająłby się jego połamanymi nogami jak nie da rady dobrze wylądować?
Jeśli nie dało się pozostawić odważników na linie, to trudno. Ale jeśli nie dało się dosięgnąć do Kiti przed odcięciem liny, to i tak czy siak Dirith postarałby się rozbujać i odciąć własną linę tak, aby zostać wyrzuconym w stronę Kiti. W tym wypadku oswobodziłby jej tylko łapy i może pozbyłby się opaski z oczu jeśli starczyłoby mu na to czasu. Co prawda odcięcie łap to nie problem i wtedy na pewno mógłby pozbyć się opaski na czas aby wilczyca widziała kiedy ląduje, jednak wolał tego rozwiązania uniknąć. Bo po co komu kleryk leczący tylko samego siebie?

Tak czy inaczej po znalezieniu się na ziemi, ze złamanymi nogami czy też całymi, jak najszybciej postarał się odzyskać Hell Light. Dopiero po jego inspekcji zabrał i przeczytał zwój a dopiero potem zabrał się za lepsze oględziny pomieszczenia oraz wyjścia.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 21-03-2016, 17:19   #629
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Nie, żeby było nieciekawie. Dirith był chyba po prostu zmęczony, ona sama w sumie nie pamiętała kiedy ostatnim razem jadła czy spała. Ciągle w biegu. Dirith oberwał a ona stała i obserwowała, jak elf dyskutuje ze swoją koleżanką. Nie było za bardzo sensu uciekać no i Diritha nie mogła tak zwyczajnie zostawić. Jej lecznicza energia była w stanie utrzymać go przy życiu. Próbowała jeszcze dokończyć swoją rozmowę z elfem ponieważ widziała, że coś go bierze. Wiadomo że takie rzeczy nie puszczają łatwo i nie puszczają od razu. Miała jednak nadzieję, że coś w nim w końcu pęknie (pomijamy tutaj komentarz MG…) Dowiedziała się przy okazji od Almanakh wielu nowych i mądrych i ciekawych rzeczy.
White Angel by sandara on DeviantArt
Wartość danej istoty jest czymś, co nie istnieje w rzeczywistości. Jest to tylko myśl, koncept, istniejący w świadomości tej istoty.
- Gdzie jest twoja ręka?
- Tutaj [można ją zobaczyć, dotknąć, a nawet dostać nią w zęby]
- Gdzie jest twój nos?
- Tutaj [można go zobaczyć, dotknąć, itd., cokolwiek by to miało oznaczać]
- Gdzie jest twoja wartość? Pokaż mi ją, gdzie ona jest, jak ona wygląda?
- No widać, jestem zadbany, wysportowany, mam dom i pracę…
- To jest twoje zadbane ciało, nie twoja wartość. To jest twój dom, nie twoja wartość. To twoja praca, nie twoja wartość. Co to jest? [pokazuje dom]
- Dom.
- Powiedziałeś że to twoja wartość. A to?
- Moja kurtka.
- A nie twoja wartość? Za kilka lat twoja wartość będzie stara, zniszczona, pobrudzona, będzie wymagała remontu. Ekipa remontowa będzie naprawiała twoją wartość?
- To że mam dom świadczy o mojej wartości.
- Nie, to że go masz świadczy o tym że go kupiłeś.
- To że mam pieniądze świadczy o mojej wartości.
- Nie, to świadczy o tym że je zarobiłeś, znalazłeś albo ukradłeś. Czyli że masz sille które sprawiają że umiesz zarabiać, kraść lub miałeś fuksa i znalazłeś.
- Myślę, że jestem wartościową istotą, ponieważ jestem zdolny i utalentowany.
- Tak? Ale tylko ty tak myślisz.
- Tak uważam ponieważ jestem uzdolnionym muzykiem.
- Tak? A po czym to poznałeś?
- Kiedy gram wszyscy się zachwycają i biją brawo.
- Tak? Czy to że klaszczą znaczy, że się im podoba? A jeśli klaszczą z grzeczności? Jeśli ktoś im zapłaci, żeby nie klaskali i cię wygwizdali, czy to oznacza, że już nie jesteś wartościową istotą? Jeśli można tak pogrążyć twoje poczucie własnej wartości, to znaczy że jesteś bardzo kruchą istotą, z którą Chaos będzie miał wiele frajdy ponieważ warunkujesz poczucie własnej wartości od otoczenia. Czy to, że tworzysz ładną muzykę znaczy, że jesteś wartościową istotą? Nie, to znaczy, że masz zdolność tworzenia ładnej muzyki. Czy ta zdolność jest wartościowa czy nie, to twoja myśl, twój koncept. Jeśli opierasz na takich rzeczach swoją wartość, za każdym razem gdy będą klaskać jesteś wartościową istotą, za każdym razem kiedy nie klaszczą jesteś nie wartościowy. Po drugie szczęście nie zależy od twojej wartości. Wmawiali ci, że jeśli będziesz wartościowy, będziesz szczęśliwy. Że jeśli będziesz bogaty, miał dobrą pracę, umiał ładnie grać, będziesz szczęśliwy. Nie, nie będziesz. Ludzie mają ogromne sukcesy, ogromne bogactwa, piękne kochanki i nie są szczęśliwi, a niektórzy nawet popełniają samobójstwa mimo że mają ogromne bogactwo i to wszystko.
- Lepiej być menelem, bezdomnym, bez wartości?
- Wartości nie ma. Czy lepiej być menelem, bezdomnym? Nie. Aby nie być menelem, bezdomnym, potrzebne są pewne sille, nie wartość. Skille do przetrwania, inteligencja. Wartościowość nie jest tym samym co zdolności przetrwania, ludzki umysł myli te koncepty i uznaje je za to samo. Przez tę pomyłkę niektórzy myślą, że jeśli są bezwartościowi, nie ma sensu, aby żyli. Wartość nie istnieje. Menel jest po prostu niedouczony w pewnych sillach, lub leniwy, lub chory, uszkodzony, to nie ma nic wspólnego z wartością. Wartość stworzyły istoty ludzkie, dla jednych złoto ma wielką wartość, dla innych złoto jest tylko kolorowym kamykiem. Ale czy to zmienia fizyczne właściwości złota? Nie.
- Nie warto być wartościowym?
- Nie ma wartości, nie da się być wartościowym.
- Jeśli ktoś jest zdolny, dobry, kocham go, jest dla mnie wartościowy.
- Jest wartościowy dla ciebie ponieważ tak go określasz swoimi myślami i uczuciami. Dla kogoś innego może być bezwartościowy. Dlaczego kochasz go za wartość? Nie kochaj go za wartość, wartość nie istnieje. Jeśli dzieci nie spełniają oczekiwań rodziców, ci kochają je mniej. Dzieci są uczone, że jeśli nie mają wartości i nie spełniają oczekiwań, są bezwartościowe, nie zasługują na miłość, na nic. Całe życie gonią za wartością zamiast za szczęściem.
- Nikt nie chce kochać ani być z kimś bez wartości.
- Ale oni nie mają wartości. Oni mają cechy, które uznajesz za wartościowe. A cech można się wyuczyć. Cech można się oduczyć. Wartość zależy od myśli, od tego czy klaszczą czy nie, wartość zależy od otoczenia, a na otoczenie nie mamy wpływu. Nie jesteś w stanie sprawdzić i zweryfikować swojej wartości bez odniesienia się do opinii i myśli innych. Nie wiesz czy jesteś wartościowy póki nie zagrasz i nie zobaczysz czy klaszczą czy nie. Nie wiesz póki nie zobaczysz czy ktoś inny nie gra lepiej. To, że się im podoba jak grasz nie znaczy że jesteś wartościowy. To że klaszczą nie znaczy nawet, że się im podoba. Mogą być przekupieni, mogą to robić z grzeczności. Nigdy nie wiesz co otoczenie myśli o tobie i jaką masz dla niego wartość.
- Jak można być szczęśliwym myśląc że nie ma się żadnej wartości?
- Twoja wartość nie ma wpływu na twoje szczęście, szczęście nie zależy od twojej wartości. Szczęście zależy od braku dyskomfortu. Dyskomfort tworzą głównie myśli. Jeśli masz myśli o braku wartości, jesteś nieszczęśliwy. Jeśli przestaniesz o tym myśleć, nie odczuwasz braku wartości. Myślenie o swojej niskiej wartości nie ma sensu gdyż wartość nie istnieje. Jeśli na przykład nie masz dobrej pracy to nie znaczy, że nie masz wartości. To znaczy, że nie masz sillów aby mieć lepszą pracę. Jeśli je zdobędziesz możesz mieć lepszą pracę.
- Ludzi uznają że ci z dobrą pracą, ładni, zdrowi, zdolni są wartościowi.
- Ludzie tak robią gdyż tego ich nauczono, że mają tak robić. Ale czy ci bogaci, ładni, zdrowi, są szczęśliwi? Nie. Szczęście nie zależy od wartości.
- Lepsza praca sprawia że będzie mi łatwiej i będę szczęśliwszy.
- Nie. Sprawi że będziesz miał więcej pieniędzy, ale na widok kogoś zarabiającego lepiej znowu będziesz czuł się bezwartościowy.
- Czy można być bezwartościowym i szczęśliwym?
- Wartości nie ma, ale w waszym rozumieniu, można być szczęśliwym i bezwartościowym ponieważ bezwartościowość jest twoją własna myślą, sam tworzysz swoja bezwartościowość. Czy istoty szczęśliwe są postrzegane jako wartościowe? Oczywiście że tak. Kiedy pytają czego być chciał w życiu, odpowiadasz „chcę być szczęśliwy”, nie „chcę być wartościowy, chcę mieć wartość dla społeczeństwa”. Można jak najbardziej być szczęśliwym i bezwartościowym, jeśli tylko umiesz odróżnić „wartość” od „cech, umiejętności” i od „szczęścia”. Większość goni całe życie za wartością myśląc ze wartość automatycznie zapewnia szczęście. Nie.
* * *
Nie wiedziała co ją ścięło, ale coś ja ścięło. W sumie w takich chwilach cieszyła się że jest wilkiem (facepalm i chichot MG w tle). Kiedy odzyskała świadomość, dyndała. No tego jeszcze nie było. Przynajmniej nie dyndała sama, obok dyndał Dirith.
Nie wiedziała w jakim był stanie a ona czuła się całkiem znośnie, poza związaniem, kneblem takimi tam. Rzuciła więc na Diritha zaklęcie uleczenia.
Poczuła że coś ją dotyka. Na plecach. Coś po niej chodziło. Jakieś małe zwierzątko, wielonożne. Na pewno niezbyt ładne i przyjazne zwierzątko. Starała się nie wiercić za bardzo żeby go nie sprowokować. Z drugiej strony próbowała dogadać się ze zwierzątkiem, może pomoże uwolnić się jej z więzów. Albo chociaż nie pogryzie jej ani nic z takich. Wolała chyba już nie widzieć jak to wygląda. Próbowała się z nim dogadać tak jak mogła w tej chwili, zachowując spokój, lekko wykręcając się i wydając pomruki. Jednocześnie próbowała poluzować więzy na pysku i sięgnąć ich łapami. Nie było lekko i wisiała jak kabanos, licząc na wsparcie z zewnątrz.
Usłyszała głos Diritha. Dobrze, dobrze, dobrze!!!
Co on powiedział!?
Źle, źle, źle!!!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 26-03-2016, 10:51   #630
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dzięki Tysiącu Ostrzy Dirith nie miał większych problemów z uwolnieniem się. Po chwili też Kitit rzuciła na niego czar uleczenia, nie żeby go jakoś wyjątkowo potrzebował, ale nie widziała w jakim stanie był drow, więc na wszelki wypadek to robiła. Przy okazji blask od czaru rozjaśnił sytuację.
Znajdowaliście się w czymś co przypominało zapuszczone i opuszczone laboratorium, w połowie ewakuowane, urządzone w grocie. Po rozbłysku światła od leczenia można było dostrzec miejscami na ścianach i przy suficie jakieś podejrzane znaki i symbole, czy zdobienia. Zatarte, szczątkowe i zniszczone, jakby w starożytnych ruinach. Być może znajdowały się tu niegdyś antyczne zabudowania, które później ktoś przerobił na laboratorium. Teraz wszystko wyglądało jak zapuszczona grota, z resztkami podejrzanych fresków, z resztkami zniszczonego sprzętu, ot, jakaś beczka w kawałkach, połamany stół, potłuczone szkło. Nie mieliście zbyt wysoko do podłogi więc tragedii nie było.
Rozhuśtawszy linę, Dirith zdołał też dosięgnąć Kiti i rozciąć jej więzy. Kiti nie była zachwycona widokiem swojego krewetkowa tego towarzysza i w panice go z siebie zrzuciła.
Zejście na ziemię do przyjemnych nie należało. Ale co to dla Takich Jak Wy. W końcu pomiatały wami smoki, hydry, demony, burze, sztormy, meduzy… Co tam upadek z kilku metrów, dziecinada. Znane są co prawda przypadki, kiedy doświadczeni łowcy potworów ginęli od ciosu wieśniaka widłami, ale to takie tam szczegóły.
Nie połamaliście się, ale lądowanie trochę bolało. Po dotarciu na podłogę i ogarnięciu się sprawdzacie tylko, co wyprawiają jestestwa na suficie. Nic nie wyprawiają. Są tam nadal i zajmują się sobą.
Podejrzany jest Hell Light i skrol. Ktoś wam go tak po prostu zostawił?! Mało prawdopodobne. Czy to na pewno on?! A jeśli to podróbka i po tygodniach ścigania Timewalkera w końcu go dopadniecie, wbijecie semita w jego łuski i… nic? I okaże się, że to nie Hell Light, tylko sejmitar made in China? Ostrożnie oglądacie więc Hell Light. Wygląda jak wyglądał. Promieniuje delikatną poświatą, tak jak promieniował. Można nawet wilczym nosem sprawdzić, czy ostał się ma nim wasz zapach.
Rozwijacie skrol.
„Zrozumiałem pewne rzeczy. Jeśli tak ma być, zabierzcie Hell Light i czyńcie swoją powinność. Jeśli nie zdołacie, Hell Light będzie tu czekał na kolejnego właściciela. Jeśli mnie wezwie, być może będę to ja. Póki co pozostawiam go wam. Pytaliście o słabości Timewalkera. Jeśli planujecie go faktycznie zabić, a jesteście śmiertelni, potrzebny będzie artefakt aby zgromadzić w nim energie duszy Timewalkera, by ta nie rozerwała na strzępy cielesnej powłoki boundera. Artefakt powinien dotykać się do ostrza Hell Light w momencie gdy ostrze zabije smoka i zacznie pochłaniać jego energię. Można go przywiązać do ostrza na przykład. Na północ stąd jest miasto Dallas, pewien bogaty szlachcic ma tam prywatną kolekcję kilku ciekawych artefaktów. Możecie od niego coś wypożyczyć. Z moich studiów wynika, że nadaje się do tego Aurora, artefakt stworzony przez elfy Almanakh. Wygląda jak niewielki biały kryształ. Powinien zachować energię Timewalkera i uwięzić ją, nie rozpraszając jej. Hell Light powinien zamknąć energię Timewalkera w Aurorze jeśli ta będzie dotykać jego ostrza w momencie śmierci Timewalkera. Tak przynajmniej wskazują moje studia. Jeśli chodzi o słabości Timewalkera, to trudno powiedzieć, jak wygląda teraz jego fizyczna manifestacja i czy coś poza Hell Light jest w stanie go zranić. Czy coś poza Hell Light jest w stanie go skrzywdzić, nie wiem. Nie miałem pojęcia jak będzie wyglądał i na co będzie wrażliwy kiedy powróci. Dlatego szukałem gdzie indziej. Odkryłem ciekawą rzecz, smoki jego rodzaju mają pewne charakterystyczne zachowanie. Otóż kiedy smoczyca składa jaja, pilnuje ich a czasem odlatuje, aby żerować – kiedy powraca, z daleka ogłasza swój powrót donośnym rykiem. Smoki, te co wykluwają się z jaj, pamiętają ten ryk przez całe swoje życie i słysząc go są zdezorientowane. Potrafią znieruchomieć i zupełnie się wyłączyć, zapomnieć o wszystkim na chwilę. Mój plan polegał na wykorzystaniu tego zachowania. Miałem problem ze znalezieniem źródła ryku smoczej matki, a tym bardziej ryku matki Timewalkera. Nie wiem w jakim stanie jest Timewalker, czy ryk obcej smoczych również by go zmógł. Rozwiązanie pozostawiam już wam.”
Hm. Taaak. Chyba do końca mu na głowę padło. Albo też wydarzyło się coś, po czym stwierdził, że jednak woli nie przebywać w pobliżu Hell Light.
Kiti szybko wyjaśniła Dirithowi, co się działo, kiedy ten leżał nieprzytomny na podłodze i liczył gwiazdki. Wspomniała o pani zabójczyni i wieści o demonach w katedrze.
W pomieszczeniu nie znajdujecie już nic ciekawego. Badacie masywne drzwi. Opornie, ale przy użyciu odrobiny siły, otwierają się. W kolejnym pomieszczeniu jest zupełnie ciemno. Dirith dzięki swoim drowim zmysłom widzi, Kiti ma z tym większy problem. Coś strasznie cuchnie. Pomieszczenie jest duże, zdaje się że podłoga ma kształt koła o średnicy ok. 30 metrów. Wykute w kamieniu, znów przypomina starożytne, opuszczone ruiny. Znów leżą tu miejscami śmieci pozostawione przez kogoś. Ale...
Ożesz.
O fuj.
Wyjątkowo paskudny i niesympatyczny koleś. Wyjątkowo paskudny. Uwaga na żołądki [na szczęście dawno nie jedliście]

Lusus Naturae by Erebus88 on DeviantArt

Przystojniak być może był kiedyś człowiekiem, ale teraz jest nienaturalnie wyrośnięty i zajmuje prawie jedną trzecią podłogi. Uh. Fuj. Ciężko na niego patrzeć, ale wstępnie można ocenić, iż nie posiada nóg i po prostu leży na podłodze. Co lepsze, wydaje się, że śpi i w żaden sposób póki co nie zareagował na waszą obecność. Na jego ciele miejscami widać bąbelki jakiejś wydzieliny, ropy czy czegoś eeeh fuj. Całość jest po prostu obrzydliwa. Ciężko powiedzieć, czy to jeszcze „żyje”, ponieważ nie oddycha, ale skoro „trzyma się kupy” to pewnie żyje-porusza się-może zrobić kuku. Skąd to tutaj, dlaczego, jak, trudno powiedzieć. Tak czy inaczej średnio macie ochotę z tym rozmawiać. A Może By Tak go nie budzić...?
W pomieszczeniu waszą uwagę przykuwa zegar na jednak ze ścian.

clocks by corpuscruentus on DeviantArt

Zegar...? Po diabła komuś w takim miejscu zegar o tarczy średnicy metra wykuty w ścianie?! Zegar znajduje się tuż przy podłodze, krawędź tarczy dotyka prawie podłogi. Zegar pokazuje godzinę 16.45. Zdaje się, że nie chodzi.
Dziwaczne jest też to co jest nad wami, sufit pomieszczenia jest kopułą. Prawdopodobnie znowu pozostałości po starożytnych ruinach, tym razem w miarę dobrze zachowane, widać zarysy obrazów naokoło.

http://www.globtroter.pl/zdjecia/wlo..._sw_piotra.jpg

Obrazy przedstawiają różne postacie i krajobrazy. Na ścianach miejscami widać resztki rozkruszonych kamiennych schodków naokoło kopuły. Tak jakby kiedyś schody prowadziły na górę do samego szczytu kopuły. Obecnie schody są szczątkowe i nie da się po nich wejść.
W pomieszczeniu nie ma okien ani drzwi. Nie wyczuwacie ciągu powietrza. Ogólnie jest zimno, dość wilgotno no i niezbyt ładnie pachnie... O!

The Key by Melindee on DeviantArt

Na podłodze, tuż obok przystojniaczka, leży klucz na łańcuszku! Zabawne, bo nie ma nigdzie drzwi, ani w tym pomieszczeniu, ani w tym, w którym moment temu sobie dyndaliście. Gdzie was ten szalony elf uwięził, i lepsze pytanie, jak on stąd wyszedł?!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172