Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2007, 21:54   #264
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Astaroth;
Powoli przyjdzie ci odkrywać sekrety egzystencji demonów. W planie astralnym nie istnieje materialność. Istoty tu żyjące wyglądają tak jak wyglądają tylko dlatego, że jakiegoś rodzaju instynkt nakazuje im nadać swej energii „jakiś” wygląd, z czystej „wygody”. Tak naprawdę każdy jest tutaj tylko energią. Starsze demony zerwały z dawnymi przyzwyczajeniami i nauczyły się egzystować jako energia – z każdej części swej energii potrafią zrobić „kończynę”, „oko” czy „ucho”, a raczej „coś” co funkcjonuje podobnie jak wspomniane, więc nie zdziw się, jeśli jakiś demon „chwyci coś okiem” albo „odezwie się do ciebie ręką”, tudzież zauważy cię stojąc do ciebie „plecami” XD Plan astralnego ciała jest w każdym punkcie jednolity – tutejsze istoty to chmury życiowej energii, nie podzielone na organy. Jeśli wydrapiesz tu komuś „oko”, ten natychmiast wypełni dziurę w swej energii energią przelaną z innej części swego jestestwa i tak będzie regenerował „oko” póki starczy mu na to mocy. Same czynności takie jak „dotykanie” i „chwytanie” są w świecie astralnym abstrakcją – są tylko formą interakcji między energią demona, a energią tego co „dotyka”. Demony, i ty sam, nie mają w świecie astralnym ciała, więc wyrwanie kręgosłupa wroga sprowadzi się raczej do próby zmącenia jego energii twoją własną. Jedynie poprzez rozpraszanie energii, dostateczne odcięcie jej od właściciela, można „zranić” demona w planie astralnym. Jeśli „tniesz szablą”, energia twojej szabli odcina energię wroga od centrum jej skupiska, i sama głębia chaotycznego świata pochłania ją – tymi odciętymi resztkami żywią się właśnie tutejsi, i ty sam, regenerując swe rany.

Tak więc odpada opcja z kręgosłupem. Demon starszy, a więc silniejszy od ciebie. Jeśli przebijesz jego jestestwo swoją „ręką”, jego silniejsza energia zmąci twoją bardziej niż ty jego, w efekcie ciebie „zaboli” bardziej. Jeśli wbijesz w niego swoją szablę, „obiekt” o innej energii niż twoja (bo był kiedyś materialnym, nieżywym przedmiotem), jest większa szansa, że zaboli wroga, tym bardziej że szabla nie odczuwa bóluXD.

Próbujesz wyrwać się z uścisku demona na zasadzie teleportacji. Udało się. Wbijasz szablę w „plecy” demona, przeszła na wylot. Lidreal... odwraca się twarzą do ciebie, choć wizualnie szabla nadal tkwi w jego ciele. Niewiele myśląc przebijasz go drugą szablą. Białooki patrzy na ciebie z niepokojącym spokojem, fioletowa mgła zaczyna parować wokół niego.
- Nie, ostatnim razem tak mówiłaś, że zaraz wrócisz, kochanie... – szepcze złowieszczo.
Wyrywasz szable z ‘ciała’ demona i cofasz się, szykując się znów do ataku.
Znikąd zjawia się Amon-Wen, jego broń-kosa świsnęła białą smugą i przepołowiła Lidraela! Ten zaś, nieruchomo stojąc w miejscu, zdaje się niebzyt tym przejęty, a jego rozdarte ciało zespala się w całośc.
- Wynoście się! – warknął i pomknął ku Amon-Wenowi, po drodze jednak zaatakował ga Crim, strzelając we wroga dziwną purpurową błyskawicą.
Lidrael pokoziołkował po niewidzialnym gruncie, ale wstał i sapiąc wsciekle każdego z was po kolei zmierzył wzrokiem.
- Nie chcemy wam przeszkadzać – zapewnia Crim.
- Nie, chcemy tylko, żebyś wiedział, że się mylisz – dodał Amon-Wen.
- Ona wróciła, tak jak obiecała.
Lidrael z bolesnym jękiem złapał się za głowę.
- I będzie wracać, zawsze, czekaj cierpliwie – zapewnia Crim.
- Wysłuchaj jej teraz, i daj je odejść, bo wróci – prosi Amon-Wen.
- Wróci. To nie Asgaravahill ją zabił. Prawda? – Crim spogląda porozumiewawczo na Astarotha. – Powiedz mu, kto cię zabił.
- Kto?! – sapnął gniewnie Lidreal, wpatrując się w ciebie wyczekująco. – Który cię tknął?!?!??!

Thomas; Akarenthal; powoli zaczyna świtac;>

Thomas; podpalasz własny zardzewialy miecz ubabrany świństwem wyciekłym z przebitego ghula. Na ile pozwala ci gęsty gąszcz, okładasz ghula plonącycm mieczem (urocza scena – jakby żonka okladała wałeczkiem męzulka który wrócil do domku po północyXD). Ghul zajął sę ogniem i zaplątawszy się w zwisajace liany, płonie sobie i wymachuje łapkami, a ty tłuczesz go mieczem. Ostatecznie zamienia się w kupkę popiołu której nie warto już tłuc. Bajorko nadal sobie płonie i chyba ghule w nim źle skończyły.
- Dzikujemy, dziękujemy! – cieszy się Valveron wskakując znów na twoje ramię.
Ochłonąłeś chwilę po walce. Świta, robi się coraz jaśniej.
Zwierzasz się, ze chcialbys wykuc sobie nowy mieczJ ten jest zardzewiały i teraz jeszcze w błotku
- Dokąd teraz się udasz? – pyta zaciekawiony Valveron. – Chcesz odpłynąc z tej wyspy? Mogę popłynąc z tobą? Jestem już dorosły, i niedługo i tak musialbym opuścic rodzinną wyspę. Miałbym chociaż towarzysza! Zgadzasz się? Ale wpierw muszę pożegnac się z moim przyjacielem! Chodź ze mną!
Valveron kieruje cię nad piękne jezioro w dżungli.
http://peffis.com/msgstore/26946_112...mistylake2.jpg

Na swych skrzydłach zaczyna krązyc ponad wodą popiskujac. Woda zaczyna bulgotac i nagle wyskakuje się z niej dziwny stwór.
http://ic3.deviantart.com/fs6/i/2005..._by_kian02.jpg

Valveron chwilę z nim „rozmawia” popiskując, po czym zwraca się do ciebie:
- Mówi, że w świątyni smoków pojawili się jacyś obcy, i błądzą po niej szukając czegoś. Zmory są zaniepokojone, to znaczy, że są to jacyś godni ich przeciwnicy, przynajmniej niektórzy. Wiesz, że pod tymi skałami na drugiej stronie jeziora jest świątynia smoków? – pyta Thomasa. – Ta ze zmorami o których ci mówiłem. Można dostać się do świątyni przez jezioro, pod wodą! Mój przyjaciel często tam zagląda, zmory boją się wody i nie podchodzą do niej. W świątyni został podobno jeden smok, pilnuje Żywego Ognia. Mój przyjaciel bardzo się martwi, chciałby sprawdzić kim są ci obcy, ale nie może wyjść z wody! Ja bym mógł sprawdzić! Pójdziesz ze mną? Mówiłeś, że chcesz nowy miecz, Thomasie. Żywy Ogień da ci płonące ostrze, taka jest legenda! Nie znam jej za dobrze, ale... ale tak mówią!

Gengi; starasz się zawrzeć układ ze zmorą. Zmora słucha cię i zdaje ci się, iż wie, że o wiele łatwiej byłoby cię po prostu stratować i wziąć sobie smakołyk z twoich zwłok, ale zachowałeś się jak rytuał przykazał, częstując zmorę na słowa „czego żądasz”, więc koń zdaje się jako tako chętny do współpracy. Gdy kończy jeśc jej oczy znów błyszczą i słyszysz:
- Chodź więc za mną.

Astral; podróżowanie ze zmorą niesie ze sobą pewien dyskomfort, niestety, więc starasz trzymac się nieco z tyłu.

Gengi, Astral; Zmora rusza przodem i idzie korytarzem prosto. Idziecie za nią starając się omijać miejsca w których jej kopyta dotykały ziemi – te miejsce są gorące jak diabli. Idziecie dość długo, mijając po drodze różne rozwidlenia. Przy końcu jednego z tuneli zmora zatrzymuje się i prycha.
- Cały czas prosto – poucza was. – Ja zostaję tutaj. Woda.
Wyglądacie lekko z korytarza i widzicie zniszczoną komnatę z połamanymi kolumnami. Po lewej duża wyrwa w podłodze, zalana wodą. Widzicie też wielką czaszkę, chyba smoka, zgniecioną przez jedną ze zwalonych kolumn.
Po drugiej stronie komnaty zaczyna się nowy korytarz, zbudowany przez smoki.

Akarenthal;
Raniony jaguar daje za wygraną i znika w gąszczu. Szukasz tego, który cię przed nim ostrzegł. Wreszcie dostrzegasz na którejś gałęzi dziwne zwierzątko. Valveron!
- Nic ci nie jest? – pyta.
Draśnięcie, ale nic wielkiego. Tłumaczysz, że szukasz wioski.
- Wioska! Idź za nami! – woła i zwinnie skacze od drzewa do drzewa.
Idziesz, bo nie wiesz jak samemu trafić do wioski
Niedługo docierasz na miejsce. Słońce wstaje i Valveron wydaje się nagle zmęczony. Znika, wspinając się po którymś pniu.
Stojąc ukryty na skraju wioski, widzisz jak z chaty szamanki wychodzi jeden z wojowników i szybko się oddala.
Wkraczasz do wioski. Zdaje się, że trwają rytuały pogrzebowe. Cześć wojowniczek spożywa śniadankoXD
Wszyscy podejrzliwie ci się przyglądają.
- Rany, ale kobitki! – słyszysz nagle zadowolone głosy towarzyszów – duchów.
Tubylcy słysząc głosy w panice uciekają jak najdalej od ciebie. Ari, nowa szamanka, jest zdumiona twoim powrotem i tymi głosami.


Vriess;
Stwierdzasz że możesz sprzymierzyć się z Valagaavem, ale...
- Ale musimy mieć jakąś rękojmię że nas nie powyrzynasz kiedy się tylko do Ciebie odwrócimy plecami. Poza tym, nie bądź taki pewny swoich umiejętności. Osobno może i byś nas pokonał; kiedy jesteśmy razem, możesz nam co najwyżej buty wypolerować.
Valgaav wzdycha tylko. Chyba coś go boli i nie ma siły się śmiać. Zerka na ciebie złotymi oczyma i pyta w zaintrygowaniu:
- Co to jest „cieć zbożowy” ?
Aenis zerka na nekromantę karcąco.
- Takie powiedzonko wyniósł z Akademii – wtrąca się. – To pochwała twojej fryzury, ten twój włos jest jak łany zbóż, taki rozczochrany, ale jednak na swój sposób powabny i harmonijny jak wszystko w przyrodzie.@@
Valgaav uniósł jedną brew. Kościany smok ma „kropelkę” XD
- Nie wszystkim się podoba, ale mnie tak – wzrusza ramionami Aenis. – Ta fryzura podkreśla twoje smocze rysy twarzy@@ Ale końce ci się trochę rozdwajają, spróbuj maseczki z jajek i miodu...
- Dość! – jęczy udręczony Valgaav. – Po prostu bądź już cicho! ;(
- ;3

Valgaav wzdycha znów i masując swoje prawe czarne skrzydło rusza korytarzem na wschód. Korytarz ten jest na tyle wysoki i szeroki, że kościany smok zmieści się w nim bez problemu. W korytarzu stoją posągi przestawiające smoki.

Na końcu korytarza znajduj się zamknięte drzwi, a przed nimi 2 inne smocze figury. Każda z nich trzyma jedną łapę sugestywnie wyciągniętą, niczym dźwignię. Valgaav podchodzi do drzwi i czyta napis na nich; „pomiędzy nimi piętnaście”. Po prawej i po lewej od drzwi wystają ze ścian rzeźbione łby smoków. Valgaav dotyka jednego, jego oczy zapłonęły. Dotyka drugiego, oczy zapłonęły, po czym oczy obu głów zgasły, a drzwi są nadal zamknięte. Valgaav podchodzi wiec do dużych posągów smoków i czyta zamazane pismo. „Siedem” – i owszem, posąg ma siedem głów. Drugi posąg ma głów jedenaście ale trudno odczytać pismo na nim. Valgaav pociąga za łapę pierwszego posągu. Wszystkie siedem głów powoli i miarowo obniżają się, aż dotykają pyskami podłogi. Wracają wówczas gwałtownie do pierwotnego położenia.
PS – brak pomysłu? zwiedzac świątynię
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline