Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2015, 13:25   #27
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Gildiel Izunn


Gildiel całe życie spędziła pływając na żaglowcach, w koi sypiała tylko z rodzeństwem, gdy była mała, gdy podrosła zaczęła sypiać w hamaku, był dla niej niemal tak wygodny jak koja. Jednakże tutaj koja oznaczał status. Szybko doszła do wniosku, iż są dwa sposoby uzyskania tego dobra; walka i urok osobisty. Postanowiła na razie wykorzystać ten drugi, chociaż szybko też zlustrowała załogę w kojach, gdyby jednak przyszło walczyć o koję.
Uśmiechnęła się oblizała, wargi i przymrużyła oczy ukazując powieki lekko podkreślone jeszcze makijażem.
- Jak mówiłam już chłopcy, sam decyduję kogo wybieram na partnera. Na pewno rozważę kandydatury, tych którzy potrafią zadbać o kobietę. Ten kto ustąpi mi swoją koję, ma me przyjazne wejrzenie na jego osobę, lecz tylko tyle. Sama zdecyduję, gdy już wybiorę odpowiedniego.
Po tych słowach zmysłowo przeciągnęła się.
Potencjalnych kandydatów siłą rzeczy było dwunastu. Część z nich była zbyt zajęta swoimi sprawami, by zwrócić uwagę na Gildiel, część spojrzała na nią z zainteresowaniem. Podszedł do niej też bardzo barczysty i wyższy od Aventi o głowę drab z rodzaju tych, których masa mięśniowa pozbawiła całkowicie szyi.
- Ale po co ustępować, laleczko! Przecież się zmieścisz ze mną na łóżeczku, hehe! - Wyszczerzył szczerbaty uśmiech, rozbierając Gildiel wzrokiem. Kobieta za późno zorientowała się w zamiarach “byczka” i wielka łapa wylądowała na jej pośladku, ściskając go mocno, po czym “byczek” przyciągnął ją do siebie.
Gildiel próbowała wyrwać się ze ścisku dryblasa i dobyć borni, jednak przeciwnik trzymał ją mocno i pewnie, powstrzymując drugą ręką jej ruch mający na celu dobycie broni.
- Dokąd to, kurewko? - Zarechotał. - Już ja cię nauczę porządnego rżenia, mała.
To powiedziawszy, puścił ją i zamachnął się potężnie na jej policzek. Zdążyła jedynie zablokować cios przedramieniem, które eksplodowało bólem. Sam cios posłał ją do tyłu i tylko cudem się nie przewróciła.

Gildiel szybko wyszarpnęła kord.
- No widzę świnko, że dziś trzeba zabić jakiegoś wieprza ku uciesze Umberlee.
Ruszyła na olbrzyma.
Aventi wymierzyła cios, jednak w ostatniej chwili zmyliła przeciwnika i zanurkowała pod niego, wychodząc mu na plecy. Olbrzym zamachnął się zamaszyście swoim sejmitarem, tnąc ją boleśnie po udzie.
- Ludzie, dezercja! - Zakrzyknął, próbując zorientować się gdzie jest Gildiel. - Wołajcie oficera, mamy tu sa-bo-to-szy-ży..tkę!
Trudne słowo sprawiało mu wyraźne problemy, jednak wymówił je z nieukrywaną satysfakcją. W tym momencie do walki dołączył się też Tagren.
Gildiel zwietrzyła wzrokiem czuły punkt tuż pod pachwiną przeciwnika i pchnęła go tam bezlitośnie. Pirat zaryczał z wściekłości. Ktoś wybiegł z kubryku. Jedna, dwie osoby?
Przeciwnik zamachnął się jeszcze wścieklej niż poprzednio, jednak kobieta była zbyt szybka i przewidziała jego ruch.

Tagren wkroczył do akcji, próbując chwycić w dziwny sposób Gildiel za ramię. Kobieta jednak natychmiast wyszarpnęła się z jego uścisku, co wojownik skwintował szpetnym przekleństwem.

- Głupi, głupi spaślak, nie umie nawet walczyć. Mamusie woła, gówno z niego pirat. - krzykneła ponownie mając na celu ośmieszyć drągala i zdenerwować go by wypadł z rytmu.
- Ja tu twoją dupę chciałem ratować idiotko. - Tagren natychmiast uświadomił Gildiel komu przyszedł z pomocą. - Ale jak tak bardzo chcesz to proszę, śmiało, pozabijajcie się.
Gildiel nie zwróciła nawet uwagi na kręcącego sie w pobliżu człowieka. Walczyła z barczystym.
- [i] Podaj się łachmyto i spadaj z koi bo zginiesz szczórku lądowy.
Olbrzym spojrzał na nią nienawistnie, po czym uśmiechnął się paskudnie i splunął na bok.
- Nie muszę, właśnie wykopałaś sobie grób, ślicznotko. - Cofnął się o krok i mierzył ją wzrokiem, sugerując jej jednocześnie skinieniem głowy, żeby spojrzała na wejście do kubryku.
Gildiel jednak nie zareagowała na sugestię pirata i zaatakowała go raz jeszcze. Cios przez nią wymierzony byłby wręcz śmiertelny, gdyby nie skórznia, którą tamten miał na sobie.
- Idiotko, to twój koniec! - zaryczał pirat, a pozostali mu zawtórowali. Zza ściany słuchać już było dudnienie ciężkich butów i głośne przekleństwa.
Gildiel się tylko roześmiała i zatkowała gdy ten wydzierał ryj.

Kobieta wymierzyła kolejny wściekły cios w pirata, tym razem bez skutku.
Do kubryku wkroczył Czarny Ząb.
- CO. TU. SIĘ. DZIEJE?! - Wrzasnął, aż się wszystkim głucho zrobiło w uszach.
- Rzuciła się na niego z bronią! - Krzyknął ktoś.
- Chciała koję i zaatakowała Marchewę! - Potwierdził inny.
Półork zmierzył Gildiel wściekłym wzrokiem, dając jej krótką chwilę na reakcję.

Gildiel spusiła wzrok.
- Jestem płatniczka i na taką funkcję się tu mustrowałam kapitanie. Z tym wiażą się przywileje. On zaś obłapiał mnie a zapowiedziałam co zrobię z każdym, kto tego spróbuje bez mojej zgody.
Kapitan skierował swoje nienawistne spojrzenie na Marchewę.
- Noo, tak jakby ją złapałem za ten kurwi tyłek. - Powiedział, również spuściwszy wzrok. - A ta za broń łapie. To ją popchnąłem. To się na mnie rzuciła, bronić się musiałem, no...
Wzrok Czarnego Zęba znów utkwił w Gildiel.
- Zamustrowałaś się jako płatniczka i chciałem dać ci szansę do wykazania się. - Powiedział, zaś Aventi przypomniała sobie rozmowę o błyskotce z wcześniej. - Przymykałem oczy na twoje wybryki, bo masz zgrabny tyłek i niewinną buźkę. ALE! Chłopy, co robimy z tymi co mordują naszych!?
- Deska! - Zakrzyknął któryś.
- A ty głupi jesteś, suchy. Toć to ryba wstrętna, odpłynie sobie po prostu. Porąbać ją jak siekaną rybę! Ściąć! Ściąć!
- Ściąć. - Potwierdził kapitan, a dwóch piratów od razu chwyciło zszokowaną Aventi pod ręce.
Tagren stał tylko kręcąc głową z politowaniem nad głupotą tej aventi, a przecież byli rasą inteligentną. Gildiel mogła jednak zobaczyć jak bezgłośnie, samymi tylko ustami rzegna ją.
”- Niech cię fale ukołyszą siostro.” - Mimo wszystko była jedną z jego ludu, to że głupią jak strzykwa to już inna sprawa ale przynajmniej miała szacunek dla Umberlee. Może gdyby dane było mu więcej czasu nauczył by ją, że trzeba mieć nie tylko ostre kły ale też wiedzieć kiedy i kogo ugryźć.
Słowo się rzekło. Załoga piracka zmieniła się w żądny krwi tłum, który prowadził Gildiel dosłownie na stracenie. Z kapitanem na czele, wszyscy wyszli na pokład, aby tam dokonać egzekucji. "Byczek", z którym kobieta się poróżniła i który miał być jej powodem do śmierci, szedł cały czas możliwie blisko niej i wrzeszczał najgłośniej ubliżające rzeczy pod adresem "rybich kurew" i "ryboludzi" w ogóle. Nawet Tagrena to lekko ugodziło.
Kiedy doszli na wyznaczone miejsce na środku pokładu, jeden z trzymających ją piratów puścił ją na chwilę, żeby poprawić chwyt albo podrapać się po kroczu. Nieważne, miała szansę.
Z całej siły, wspieranej niemałą desperacją i chęcią życia, zerwała się z miejsca, wyrywając się drugiemu z piratów i pobiegła prosto na dryblasa. Chwyciła zaskoczonego przeciwnika w talii i przeleciała z nim przez burtę, zanim ktokolwiek zdążył chociażby wrzasnąć "O kurwa".
Krzyk wyrzuconego za burtę osiłka szybko się urwał, kiedy wpadł do wody. Ktoś wrzasnął, żeby chwycić za kusze i muszkiety. Pojawiły się pierwsze osoby z wspomnianymi brońmy i wymierzyły w czarną otchłań oceanu.
- Stać! - Wrzasnął Czarny Ząb, podnosząc znacząco rękę. - Pociągnęła go już na dno, nie marnujcie bez sensu amunicji. Ostatni raz zrekrutowałem jebanego rybo-ludzia. Rozejść się... albo gapcie się jak sroki w gnat.
Po tych słowach kapitan zmierzył jeszcze szybko wzrokiem Tagrena, po czym wrócił do swojej kajuty. Noc była wyjątkowo zimna, jednak teraz wydawała się wręcz lodowata. Oj napiłby się człowiek czegoś mocniejszego...
A ocean, jakby w odpowiedzi, rzucił wysoką falę, która polizała wszystkich będących aktualnie na pokładzie.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 31-12-2015 o 15:25.
Cedryk jest offline