Zmęczony i przemoczony Hans Apfel był dodatkowo wkurwiony, bo raz, że chciałby się wyspać, a dwa - względnie spokojna służba drogowego strażnika, jakże obiecująca dodatkowymi profitami dla człowieka z dużą dozą wyobraźni i ranaldowską moralnością okazała się być gównianą frontową rąbaniną, gdzie pół na pół krew i ziąb zbierają dla Morra żniwo.
Wokół trwała nerwowa bieganina, wszyscy szykowali się by zdechnąć z imieniem imperatora na ustach. Kieska splunął.
Gdy meldował się starał się wyglądać na jak najbardziej skonanego i rannego, aby dowódcy nie przyszło do głowy skierować go na jakiś odcinek muru, w końcu gaszenie ogni czy noszenie rannych do lazaretu też zacna rzecz, może mniej bohaterska a konieczna. Kieska zaś na bohaterstwo chciwy nie był i z przyjemnością odstępował je innym.
- Gad latający nas napadł koło Raumsumpf. Wsioków w szachu trzymał, krasnoluda zeżarł. Struliśmy draba na kislevicką modłę i odleciał, bogi dadzą to przekręcił się w jakim wykrocie. Tyle że konia mi zeżarła cholera i broń złamała.
__________________ Bez podpisu. |