Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2016, 00:29   #6
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Clay początkowo ucieszył się gdy ludzie którzy go pochwycili nie byli strażnikami miejskimi. Gdy zorientował się w sytuacji pożałował tegoi. Przeszukali go i ku zdziwieniu zostawili to i owo. “Amatorzy” Pomyślał o Czarnych Skrzydłach, czerpiąc chociaż tyle satysfakcji z sytuacji w jakiej się znalazł. Bywał już w gorszych miejscach niż ten loch ale tylko przelotnie i w celach zawodowych. Posturę miał wręcz doskonałą na szczurołapa, niskawy zwinny z blizną na gębie i niedbale pozaplatanymi w warkocze długimi włosami. Właśnie jak kończył robotę to go zwinęli. Jak zwykle wychodził z magazynu tylnym wyjściem i jak zwykle miał glejt od właściciela przybytku. To że przy okazji przytulił też paczkę przypraw to już inna sprawa. Także do Przechowalni trafił w swoim “roboczym” ubraniu. Zostawili mu solidne wysokie buty, pas z rzemyków, brązowy wzmacniany łatami z grubej skóry sznurowany z boków bezrękawnik z wysokim przypominającym obrożę kołnierzem oraz niebieska koszula i portki. Przyprawy zabrali.
Tutaj… był pierwszy raz, nie z własnej woli i zdecydowanie nie w celach zawodowych. Były niewątpliwie plusy. Nie zabili i karmili. Kiepsko ale zawsze. Słyszał już kiedyś plotki o tym co się dzieje z takimi co tu trafiają. Teraz miał sprawdzić to na własnej skórze. Kilka dni obserwacji pozwoliło mu wyrobić sobie zdanie o tym miejscu oraz zaobserwować formując się grupki. “Plan A.” odpadał ilość strzelnic i punktów z których mogli go obserwować nawet w sraczu nie napawała optymizmem. Pozostawał “plan B” Usiadł w swoim koncie wyciągną prosty drewniany flet, którego mu nie skonfiskowano i zaczął grać. “Ciekawe czy sami się zgłoszą czy będę musiał się pofatygować?”
Po półgodzinie muzykowania bez żadnego efektu stracił cierpliwość. Zawsze go to dziwiło w robocie miał całe pokłady cierpliwości. Przy kontaktach z ludźmi wręcz /przeciwnie.
Rozejrzał się jeszcze raz za kolesiem którego miał na oku od kilku dni, podszedł do niego.
- Jery co za lokal, tyle grania i nawet żadnych drobniaków nikt nie rzucił. Jak wy tu wytrzymujecie?

- Najprzedniejszy lokal w całej okolicy. “Łzy i Rozpacz” dla tych co się zastanawiają nad nazwą. Mamy wszystko czego dusza zapragnie. Niewolę, depresję, brak nadziei i samoumartwienie ciała i duszy. - odpowiedział z szerokim uśmiechem Tugal - W czym mogę pomóc przyjacielu?

- Widzę że się zadomowiłeś tutaj już całkiem dobrze. O bali z ciepłą wodą nie słyszałeś czasem? - zapytał z równie szerokim uśmiechem. - Dobrze że jeszcze ktoś tu zachował w miarę cały kręgosłup. Domyślasz się kiedy coś z nami zrobią? Żarcie spoko, wystrój też ale odmiana by się jakaś przydała.

- Poczekasz, zobaczysz. Mój strzał to trzymają nas tutaj, aż będzie komplet by nas zesłać na Ostatnią Przystań. Wesoła perspektywa, prawda? Słyszało się legendy o tym miejscu, będzie ciekawie. - odpowiedział z nie znikającym entuzjazmem dawny uczeń medyka.

- Eee… - rozejrzał się - z frekwencją nie będzie problemu. Co bardziej niewyżyci chyba już odpadli. Reszta leży jak naleśniki. - wskazał na puste twarze większości pensjonariuszy tego przybytku. - Ale gorzej chyba nie będzie.Może przynajmniej dalej dach będzie cały.I to żelastwo nam zdejmą. Widziałeś tutaj jakiś ważniaków w aksamitach?

- Był jeden, ale szybko doprosił się o uspokajający kawałek drewna - odparł ze wzruszeniem ramion - Nie słuchał się mnie, więc nie mam co rozpaczać. Jest wiele osób potrzebujących pomocy.

- Acha - mrukną filozoficznie - To jednak aksamity też biorą? A myślałem że to rozrywka tylko dla maluczkich. No chyba mi zaimponowali.

- Nie widziałeś jeszcze cudów tego miejsca - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem - Jak porozmawiasz z ludźmi to ciekawe rzeczy można się dowiedzieć, a i miła pani lub dwie też się znajdą.

- Miłe panie powiadasz… - pogładził brodę - ...mmm… może i warto pójść w miasto puki człowiek świeży i rześki. Poza tym co tu innego do roboty liczyć dziury w ścianie? Długo już tu kwitniesz?

- Od piątego miesiąca - odpowiedział - Ale nie liczę dni. To strata czasu, są ważniejsze rzeczy do roboty niż użalanie się nad sobą.

- Uu... grubo. mamy koniec ósmego. A co tu jest jeszcze innego ciekawego poza podrywaniem samotnych zamożnych i niewątpliwie nadobnych panien?


- Nie znam się i nie wyznaję, mam już moją panią - odpowiedział z uśmiechem - Jak chcesz możesz spróbować szczęścia, jest wiele samotnych kobiet w tym miejscu.

- Nie wierz mu. "Samotnych zamożnych" nie uświadczysz - odezwała się dziewczyna, która podeszła do nich, gdy byli zajęci rozmową. - Takie pierwsze są by przedwcześnie skończyć swój żywot w tym miejscu - dodała ze znudzeniem. - Tak naprawdę to nie ma tu nic do robienia poza słuchaniem opowieści innych czy czekaniem na jedzenie. Od święta ktoś komuś w mordę da, ale lepiej wtedy trzymać się z daleka, bo w straży nie zawsze mają na warcie strzelców wyborowych.

- Witaj moja droga… - powiedział Tugal odwracając się do niej bokiem z ciepłym uśmiechem na ustach - ...właśnie odebrałaś biednej duszy nadzieję. - puścił jej oczko z tymi słowami.

- Lepiej wcześniej niż później - prychnęła i wzruszyła ramionami.

- Czy mi się zdaje, czy jesteś bardzo niezadowolona z naszej małej rozmowy? - zapytał przyjemnym głosem w akompaniamencie z szerokim uśmiechem Nidros.

Spojrzała przelotnie za siebie. Pokręciła głową.
- Nie. Taki jeden mnie zdenerwował - odparła od niechcenia. - Nie ważne z resztą. Ale słyszałam waszą rozmowę - spojrzała po obu.

- Chcesz żebym się nim zajął? - zapytał unosząc ciekawską brew do góry. Wszak wystarczyło tylko poprosić kilkoro z tych których pocieszał, a człowiek nie dożyłby kolacji… w niesamowitej ciszy agonii.

- No można jeszcze trochę pograć. Za całusa zagram wszystko… co umiem - dodał zaczepnie. - A który to Cię tak nagabuje. Na sposoby są sposoby. - zaproponował swój udział w misji pacyfikacyjnej.”W sumie wolał bym się nie mieszać, ale jakoś trzeba zacząć organizować krąg wzajemnej adoracji.” Pomyślał składając propozycję.

Spojrzała po nich i przewróciła oczami.
- Potrafię o siebie zadbać - powiedziała jeszcze bardziej zeźlona. - My się chyba nie znamy - spojrzała na Claya zmieniając temat.

- A no tak. Clay Hamelin ale możecie mówić na mnie “Orkiestra” - Wyciągną do niej rękę. - A wy? - Zapytał.

- Quinn - przedstawiła się dziewczyna ściskając jego dłoń.

- Tugal Nidros - przedstawił się z uśmiechem mężczyzna. Tylko skrzyżowane na piersi ręce w pozycji zamkniętej nie pasowały do uśmiechu.

- A skąd ten przydomek? Człowiek orkiestra co to wszystko potrafi czy po prostu umiesz grać? - zapytała chłopaka z lekkim zainteresowaniem.

- Poza fujarką umiem grać jeszcze na nerwach. - odparł tak jak by to miało wszystko wyjaśnić. - O ale zdarzało mi się jeszcze przydzwonić od czasu do czasu. - Otaksował Tugala wzrokiem - No ale w tej dziedzinie to ty też nieco umuzykalniony, nie?

- Cóż, najlepiej zapytać o to innych. - odpowiedział z uśmiechem Tugal - Dobrze, że mi przypomniałeś, muszę zająć się ratowaniem morale ludzi nim wszyscy zwariujemy. Do potem - I z tymi słowami ruszył w tłum starając się zracjonalizować nowe nękające uczucie, które było mu obce całe życie.

- Grać na nerwach to każdy potrafi - odparła Quinn patrząc jak Nidros odchodzi. - I nie polecam tego szlifować w tym miejscu - spojrzała na Claya. - To ty grałeś jeszcze chwilę temu?

- No, a bo co? Jeszcze? Poza żuciem chleba i drapaniem w tyłek nie ma za bardzo co robić a tak chociaż paluchy mi nie zdrętwieją a może faktycznie poderwę jakąś panienkę. Bo na większą potańcówkę nie ma tu co liczyć.


- Taa, jeszcze straże by to uznali za zamieszki - uśmiechnęła się lekko. - Całkiem dobrze ci idzie gra. A na panienki uważaj, niektóre zrobiły sobie rozrywkę z uwodzenia i krzyczenia - mrugnęła do niego.

- No weź się, - odparł jakby nadąsany - psujesz zabawę. Tugal miał racje, odbierasz biednej duszy nadzieję. Zagrać ci coś? I tak nie mam co robić a teraz jeszcze nie będę mógł nikogo poderwać…

- Nie jestem taką optymistką jak on - wzruszyła ramionami - No i jestem tu dłużej niż on - dodała. - Ale nie trać nadziei, nawet w takim padole rozpaczy możesz poznać miłość swojego życia - poklepała go po ramieniu przyjacielsko. - Jasne, zagraj coś.

- Tu nie o optymizm chodzi. Im dłużej będziesz się nakręcać tym dłużej pociągniesz. Jak im pokażesz że masz ich w dupie to wygrałaś. Trzeba znaleźć jakiś powód do satysfakcji i nie dać go sobie zabrać. Mi udało się przemycić fujarkę i teraz będę grał im na złość. Bo mogę. - i zagrał “Wlazł kotek na płotek” a zaraz potem przeszedł na melodię sprośnej przyśpiewki “Szła dzieweczka do laseczka a za nią gajowy... u ha ha

- Jak tak będziesz fałszował to cię prędzej jakiś osadzony uciszy - powiedziała z rozbawieniem Quinn.

- O widzisz znowu to robisz. Jak on z tobą wytrzymuje? Jak nie przestaniesz to chyba pójdę mu pomóc podnosić morale. - Niemniej znów zagrał najpierw jakąś wesołą melodyjkę potem znów jakieś bezeceństwa zapodał - Eeej a może zaśpiewasz?.

- Nidros na pewno się ucieszy z takiej pomocy - stwierdziła ze śmiechem - Nieee, ja śpiewać nie zamierzam - uniosła ręce w geście poddania. - Jeszcze pomyślą, że ktoś tu kona. Skąd pochodzisz? - dodała na koniec zmieniając temat.

- Marreno, takie miasto portowe. Nie żadna metropolia ale dość duża by mieć magazyny i nawet cech tragarzy. Skromny ale zawsze. A Ty i Nidros?

- Jesteśmy ze stolicy - odpowiedziała. - Widziałam, że niedawno tu trafiłeś. Długą miałeś drogę?

- A ja wiem? Za dwa może trzy dni. Trochę nieprzytomny byłem a oni delikatnością nie grzeszyli. - odparł nieco zakłopotany.

- Na różnych można trafić - stwierdziła mając na myśli Czarne Skrzydła - Ja to w sumie nawet nie najgorzej trafiłam, bo mi ubranie przynajmniej załatwili inne niż piżama, w której byłam jak mnie z łóżka wywlekli. Czym się zajmowałeś? - pytała dalej.

- Głównie pilnowaniem magazynów, żeby szczury nie puściły co poniektórego kupca z torbami. Spokojna robota. Zwinęli mnie jak wracałem z magazynu do domu. A jak było z tobą?

- Lato było, wakacje. Zgarnęli mnie zanim zdążyłam się dobrze obudzić - wzruszyła ramionami. Pewna doza znużenia w jej głosie wskazywała, że nie pierwszy raz to opowiadała. - A miałam zostać księgową. Ledwo co skończyłam praktyki z wyróżnieniem - mówiąc o tym lekko się skrzywiła.

- No to, to się nieco różni od wygodnego kantoru nie? Nie to żeby mi się tu podobało ale mój stary mawiał “tsza być twardym a nie mietkim” Tsza się ogarnąć, dostosować i ostatecznie urządzić najlepiej jak się da. Żadna filozofia ino praktyka. - zakończył potakując filozoficznie głową.

Prychnęła na wspomnienie degradacji jej warunków bytowych.
- Nawet sobie nie wyobrażasz - skomentowała to wymijająco. - Z nudów prowadzę sobie statystyki. Najwięcej samobójstw tu popełniają ci o wyższym statusie społecznym.

- A co się dziwić. Im wyżej wleziesz tym bardziej boli jak spadniesz. Zwłaszcza jak jednemu z drugim wydaje się że świat się kręci wokół nich.

- Też racja - zgodziła się z nim dziewczyna. - Poza tym nie przywykli, że muszą sami o siebie zadbać.

- Nie to co my, nie? - I znów zaczął grać. Po kolejnej przyśpiewce odezwał się. - Wiesz ten twój znajomy to wcale nie taki głupi facet. Może pokazanie im - wskazał na otwory strzelnicze - że nas przeklętych nie da się tak łatwo złamać. Puki co dla samej perwersyjnej przyjemności i zdrowia psychicznego pokazać im środkowy palec. - Z tymi słowy wstał i ruszył między uwięzionych przygrywając skoczne piosenki.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline