Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2016, 15:26   #25
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Karczma - pokój na piętrze

Naresia cierpliwie wysłuchała co do powiedzenia mieli, krzywiąc się jedynie nieznacznie gdy Ksenocidia wspomniała o jedzeniu. Na propozycję elfa przystała jednak od razu. Niema oferta pomocy ze strony księżniczki zdawała się dopełniać planu podróży. Przynajmniej do momentu, w którym głos zabrała Glynne. Nie było wątpliwości co do tego, że jej propozycja oszczędziłaby im sporo czasu. Wróżka pytającym wzrokiem obrzuciła Silyena.
- Czy ten ktoś dałby radę spotkać się z nami w tym porcie? - Wskazała na miasto znajdujące się u ujścia jednej z większych rzek Alezii, Mestr. Tasir, tak bowiem zwało się owe miasto, było znanym ośrodkiem handlowym, z którego korzystali kupcy chcący oszczędzić sobie czasu i dostarczyć swe dobra do stolicy drogą morską, która bez wątpienia była szybszą i wygodniejszą niż lądowa.
- To zależy tylko od tego, jak szybko dostanie wiadomość - odparł zapytany. - Jeśli zaś chodzi o inne statki - spojrzał na Glynne - to zapewne będzie dość trudne i kosztowne znalezienie kogoś, kto popłynie na Lust. To miejsce nie cieszy się ani popularnością, ani dobrą sławą.
- Wiadomość otrzyma jeszcze dzisiaj, tym nie musisz się martwić, Silyenie - Zalisena uspokoiła swego towarzysza, podnosząc się ze swojego miejsca. - Wypłać zaliczki Naresio, póki wciąż jest czas by mogli uzupełnić swe zapasy.
Wróżka nie zamierzała sprzeczać się z księżniczką. Jak się okazało otrzymała dość złota by na każdego przypadło po dwanaście złotych riv’ów. Nie było to dużo w porównaniu do całej puli nagrody, jednak same w sobie stanowiły pokaźną sumę. Godzina co prawda późna była, jednak Barduk nie należało do miast, które spać idzie wraz ze zgaśnięciem ostatnich promieni słońca.
Daske, który do dalszej rozmowy się nie wtrącał, z niechęcią przystał na to by Moonria zatrzymała złapanego ptaka, który usilnie próbował wydostać się ze swojego więzienia. Istota zdawała się być nad wyraz szczęśliwa. Obietnica nowych wstążek, którą cichym, jednak nie dość cichym dla większości uszu głosem, złożył jej towarzysz, sprawiła że uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Kruk też towarzyszyć będzie. Prawda kruku? - Zwróciła się do niego, unosząc kulę na wysokość oczu i niewiele sobie robiąc z jego krakania i prób odzyskania wolności. - Zaliczka dla kruka?
Na jej pytanie odpowiedziała Zalisena, która w towarzystwie elfa i swego ochroniarza, kierowała się już do drzwi.
- Jeżeli sobie tego życzysz, Dzwonku. Poczekamy jednak, aż kruk sam zgłosi takie życzenie. Naresia z pewnością wypłaci mu wtedy odpowiednią kwotę, co ty na to?
Wyrażające zgodę skinięcie głowy Dzwonka zakończyło sprawę funduszy dla ptaka. Daske także nie miał zamiaru dłużej czasu marnować. Gdy Moonria złapała go za rękę, ruszył śladami elfów.
- Spotkamy się rano - oświadczyła wróżka wydając pozostałym ich złoto.


Reszta nocy należała do nich. Jak ją spędzili, jakich zakupów dokonali, czy był to czas spędzony na sił czerpaniu czy też na piciu - to już od ich wolnej woli zależało.




Amir

Niestety, szczęście mu najwyraźniej nie sprzyjało. Co prawda były i inne okna, dokładnie trzy, jednak ich stan uniemożliwiał dojrzenie co też kryło w sobie wnętrze “Ponuraka”. Z braku innego wyjścia skorzystać musiał z drugiej opcji. Ta zaś nie należała do zbyt bezpiecznych. Powszechnie wiadomym było, że bywalcy tej karczmy stanowili zgraję, która w świetle dnia z rzadka jedynie swe oblicza pokazywała. Nawet straż miejsca nie zaglądała do tego przybytku, a to już samo w sobie mówiło dość.
Amir jednakże do strachliwych nie należał i bez dalszego zwlekania próg “Ponuraka” przekroczył. Uwaga zebranych natychmiast na nim spoczęła, jednak wzrok ich utkwił w nim ledwie na jedno serca uderzenie. Ciekawość nie była mile widzianą cechą w tym towarzystwie. Kolejną był zwyczaj mycia się, do czego stwierdzenia nie potrzeba było specjalnie czułego węchu. Lepiąca się do podeszwy butów podłoga także wiele do życzenia pozostawiała, stanowiąc swoistą mozaikę opisującą życie i śmierć tutejszych bywalców oraz wszystko pomiędzy.
Śledzony przez niego mężczyzna nie był trudnym do odnalezienia. Znalazłszy się w sali przybytku, bez problemu odszukał jego postawną sylwetkę. Specyficzne cechy, z którymi się urodził, pozwoliły wypatrzeć go, pomimo mroku panującego w “Ponuraku”, gęstszego w miejscu, w którym nieznajomy siedział wraz ze swym towarzyszem.


Drugi mężczyzna, także człowiek, a przynajmniej na pierwszy rzut oka na przedstawiciela owej rasy należał, wyglądem swym i zachowaniem przedstawiał obraz typowego najemnika, jakich wielu spotkać można było na drogach Zarisu.
Wybranie stolika w pewnej odległości od nich wydawało się rozsądne i tak też Amir uczynił. Co prawda siedząc przy szynku miałby odrobinę lepszy widok na nich jednak stolik stanowił opcję nie dość, że dyskretniejszą to i pozwalał na zmniejszenie odległości, która oddzielała śledzącego od śledzonej osoby. To, że przy okazji mógł łatwiej usłyszeć o czym rozmawiali, było jedynie dodatkowym plusem.
Mówili zaś o... wszystkim w sumie. Kobiety, konie, walka, która odbyła się w “Koguciku”, a którą to najemnik był niezwykle zainteresowany. Ani słowo jednakże nie padło, które by się wróżki tyczyło, czy chociażby lekko o demonicę zahaczało. Wyglądało na to, że cały jego wysiłek włożony w śledzenie nieznajomego okazał się płonnym. Jedynymi informacjami, których do tej pory nie posiadał, a które uzyskał były imiona. Człowiek, którego śledził zwał się Juster, a jego towarzysz Symeon. Padło także trzecie imię - Mesena. Na pytanie o tą osobę, Juster jedynie wzruszył ramionami i rzekł iż zapewne wkrótce się pojawi.
Nim jego słowa na dobre przebrzmiały w uszach Amira, drzwi “Ponuraka” po raz kolejny zostały otwarte, wpuszczając istotę, której pojawienie się nawet w tym miejscu wywołało pewne poruszenie.


Upadli nieczęsto odwiedzali Alezię. Królestwo to w sposób szczególny było im nieprzyjazne, ustępując jedynie Usterowi. To jednak zdawało się nie przeszkadzać nowoprzybyłej, która nic sobie nie robiąc z owych spojrzeń, które w większości niechęć wyrażały, ruszyła prosto do stolika, który Amir zajmował.
- Amator - prychnęła, siadając na krześle i skinięciem głowy witając Justera i Symeona. Ruch ten był dla mężczyzn znakiem, po którym wstali niespiesznie i rzuciwszy na stół należność za zawartość kufli, które nietknięte stały na stole, ruszyli do wyjścia, nie poświęcając Amirowi, oraz jego towarzyszce większej uwagi. Także bywalcy zaczęli powracać do swoich spraw. Upadła czy nie, interesy musiały się kręcić.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline