Sen, wizja, proroctwo czy też próba. Erilien nie był pewien co też powinien myśleć o obrazach jakie nawiedziły jego udręczony umysł. Chwilę zajęło mu nim otrząsnął się z szoku i dokonał szybkiej inspekcji siebie i otoczenia. Czy to było miejsce do którego pragnął się dostać? Nie był przekonany. Co więcej bardzo niepokoiło go dlaczego to Aeron trzyma jego miecz.
- Coś przegapiłem? - Zaczął lekko by nie poazać po sobie zmartwienia, tylko tego by brakowało by brat dostrzegł w nim wahanie własnie teraz gdy są tak blisko celu.
Aeron uczepił na powrót bukłak z wodą do pasa, ale nie oddał miecza Erilienowi.
- Ta teleportacja… Musiało pójść coś nie tak. - usiadł na ziemi obok elfa - Musiałem stracić przytomność i obudziłem się kawałek stąd. Kręciło mi się w głowie, ale jak tylko zebrałem się w sobie ruszyłem cię szukać i na szczęście znalazłem; maga niestety nie. - spojrzał uważnie na Eriliena - Dobrze się czujesz?
Paladyn zagryzł wargi mierząc się z ciężkim dylematem moralnym lecz po chwili rozwiązanie przyszło samo pod postacią logicznego rozumowania.
- Poszukamy go, choć mam nadzieję, że wrócił bezpiecznie. - Oznajmił bratu po czym dodał jeszcze. - Może odnajdziemy też siebie.
- Odnajdziemy też siebie…? - Aeron spojrzał podejrzliwie na brata, ale zaraz dodał - Nie wiem czy powinieneś ruszyć w tej sekundzie. Majaczyłeś trochę.
- Mogę tu siedzieć a nawet leżeć ale nic nam to nie da. Nie wiemy gdzie jesteśmy więc musimy się odnaleźć czyli ruszać… w dowolnym kierunku skoro i tak nie mamy wskazówek co do tego gdzie iść. - Wyjaśnił bratu sytuację. Była to jedna z ważniejszych lekcji jakie otrzymał będąc giermkiem. Kiedy nie wiesz gdzie iść idź gdziekolwiek zawsze to większa szansa się odnaleźć niż siedzenie w miejscu i czekanie na cud. “Corellon pomaga tylko tym którzy sami sobie pomagają.” Mawiał jego senior.
- Nie zmienia to faktu, że nie wyglądasz za dobrze. Może dwa zaklęcia, które przebiegły niekoniecznie tak, jak powinny, a zakładam, że to takim było, nadwyrężyły cię za bardzo? - Aeron rozejrzał się po okolicy - Byłeś kiedyś w Cormanthorze?
- Mam nadzieję, że to mój pierwszy raz. - Wyraził się dość dokładnie Erilien.
Pół elf milczał przez chwilę, po czym odezwał się ponownie.
- Przypomnij mi, bracie. - spojrzał uważnie na Eriliena - Dlaczego nie poczekaliśmy na osobę, która zna Cormanthor i jego okolice jak własną kieszeń i teraz wiedziałaby gdzie jesteśmy?
- Nie czas teraz na jałowe spory Aeronie. - Skarcił brata.- Ruszajmy lepiej póki nie opadliśmy z sił.
- Oczywiście… - mruknął Aeron i podał Erilienowi dłoń, w której nie trzymał Dhaerowathila - Możesz w sumie iść?
- Sądzę, że dam radę. - Odparł paladyn przyjmując pomoc. - Zresztą nie mamy zbyt wielkiego wyboru.
- Zbyt wielkiego nie… - westchnął pół elf - Wesprzyj się na moim ramieniu, tylko nie za bardzo - uśmiechnął się - bo nie chcę testować jak gruby jednak jesteś z tego obżarstwa.
- No wypraszam sobie. - Oburzył się paladyn. - Kruchy elfi organizm wymaga regularnych i pełnowartościowych posiłków. - Ukradkiem jednak sięgnął za pazuchę gdzie miał schowanego na czarną godzinę suchara z mięsem, posiłek lekki a pożywny.
- Taaak sobie to tłumacz. - Aeron przyjął na siebie trochę ciężaru elfa pomagając mu iść - Ale, uch, ja tam ten pełnowartościowy posiłek właśnie odczuwam. I spójrz na mnie. Ja też jestem elfem, bardziej niż człowiekiem, uwierz mi, a nie potrzeba mi tyle w żołądku i mogę się ograniczać nawet do zera przez pewien czas.
- Lecz kiedy nie ma takiej potrzeby musimy należycie dbać o potrzeby tak ducha jak i ciała. - Co powiedziawszy zmówił ktutką modlitwę dziękczynną pod adresem Corellona po czym wyciągnął z za pasa pasek suszonej wołowiny i zaczął go żuć z oddaniem godnym wyższej sprawy.
Aeron westchnął przeciągle i poprawił chwyt na Dhaerowathilu.
- Twoje obżarstwo dorównuje mądrości bogów.
- Zawsze jestem gotów zjeść mój ostatni posiłek. To cecha godna pochwały nie żartów. - Odparł Erilien spokojnie lecz nieco niewyraźnie z powodu przeżuwanego mięsa.
- Cieszę się, że najwyraźniej czujesz się już lepiej, skoro napełniasz swój żołądek bez dna. Obawiam się tylko, żebyś jak dotrzemy do innych elfów witających Corellona, o ile dotrzemy, nie przejadł zapasów całej społeczności. -odparł pół elf, ale widać było, że coś go martwi.
Paladyn połozył dłonie na ramionach brata, spojrzał mu głęboko w oczy i przeciągle westchnął.
- Na pewno są dobrze zaopatrzeni. - Rzekł prosto z mostu. - To w końcu Tel’Quessir.
- Mhm. - mruknął Aeron, po czym zapytał - Myślisz, że on będzie wśród nich?
- Wierzę. - Odparł Erilien.
Aeron odwzajemnił wejrzenie w oczy Eriliena.
- Nie mówię o Corellonie.
Erilien wpatrywał się w brata próbując dociec kogóż też Aeron może mieć na myśli.
Aeron natomiast westchnął, a zaraz rozwiał niepewnoć brata mówiąc cicho.
- Myślę o moim ojcu…
- Tak to możliwe…- Przyznał paladyn po krótkiej zadumie. - Lecz nie nastawiaj się na to, bardziej prawdopodobne, iż został na Evermeet.
Rudy mieszaniec skinął powoli głową.
- Może i tak będzie lepiej. - stwierdził Aeron - Może i lepiej… - zerknął na trzymany miecz Eriliena - Och. Zapomniałbym. Leżał kawałek od ciebie. - uniósł broń i podał ją Erilienowi.
- Witaj. - Rzekł niemal czule do miecza. - Znów będziemy razem podóżować. |