Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2016, 23:08   #5
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację

Wśród najętych do obrony karawany najemników szedł obskurnie wyglądający krasnolud. Jego wydawałoby się wiecznie ponura twarz naznaczona była wieloma bliznami, które były świadectwem wielu stoczonych za dawnych lat walk. Nie był stary, na pewno nie według rachuby jego ludu, choć łysiejący czerep i liczne zmarszczki na twarzy, które były tak głębokie, że czasem czasem trudno było odróżnić je od śladów po cięciach goblińskich toporów szpecących jego lico, mogły mówić co innego.

Na pierwszy rzut oka nie można było powiedzieć o nim zbyt wiele, poza dość oczywistym faktem, że sprawiał wrażenie doświadczonego wojownika, o czym świadczyła nie tylko jego poorana twarz, ale także potężny krasnoludzki wojenny topór dyndający u pasa oraz stalowa tarcza zawieszona na plecach.
Bardziej obeznany w kulturze innych cywilizacji osobnik mógłby też łatwo wywnioskować, że ma do czynienia z kapłanem Moradina, na co wskazywała kolczuga w kolorze ziemi i posrebrzany hełm, który przez większą część podróży krasnolud kurczowo trzymał w rękach. Jakby to wciąż budziło u kogoś wątpliwości to ręcznie wystrugany symbol młota i kowadła zawieszony na szyi w formie amuletu powinien rozwiać już każdą niejasność.

Khergal Talgast był pokornym sługą Moradina, choć jego obecność tak daleko na południe od wojen z goblinoidami wydawała się być co najmniej podejrzana, lecz krasnolud miał ku temu dobry powód i nie miał zamiaru nikomu się z tego tłumaczyć.
Z pewnością nie wyglądał na wygadanego jegomościa. Jak większość jego pobratymców był na co dzień dość gburowaty i daleko byłoby mu do kipiących poczuciem humoru gnomów, choć kilka kropli alkoholu na języku potrafiło zdziałać cuda, a tego właśnie najbardziej brakowało mu tak daleko od domu.
Okropieństwa wojennych działań w kopalniach odebrały mu wiele, ale zamiłowanie do porządnego piwa czy też krasnoludzkiego sikacza było czymś co nadawało sens jego życiu i nie sposób było mu odebrać, pomimo że ktoś o jego statusie społecznym powinien raczej wzbraniać się od pokaźnych ilości alkoholu. Nie było to jednak możliwe kiedy wiodło się ponury żywot awanturnika, kiedy niejednokrotnie skosztowało się krwi swoich wrogów i doświadczyło wszystkich okrucieństw wojny. Alkohol był i jest dla tego ponurego krasnoluda magicznym eliksirem, który pozwalał o tym wszystkim zapomnieć. Choćby na chwilę…


Khergal chwycił za ręcznie wystruganą przez siebie fajkę, po czym nabił główkę swoim ulubionym fajkowym zielem, a było to ostatnia znajdująca się pod ręką partia.
- Cholipka… Ledwo co żem Kaledon opuścił, a już nie mam co palić - zaczął z przekąsem krasnolud, węsząc po swoich kieszeniach w poszukiwaniu zaginionego zioła. W ogóle nie przejmował się faktem, że inni mogą go przyłapać na rozmawianiu ze sobą. Być może był tak bardzo osamotnionym typem, że w ogóle nie przywykł do towarzystwa innych osób.
- Mogło być gorzej... - burknął pod nosem, po czym w końcu zapalił fajkę i zaciągnął się mocno, po to by zaraz wypuścić spod swej kasztanowej brody kilka smolistych kręgów. Uśmiechnął się mimowolnie. Ani kropli piwa pod ręką, to samo można powiedzieć o fajkowym zielu, a najbliższa osada kilka dni drogi stąd. Dlatego właśnie warto było zostać awanturnikiem - te wszystkie wydawałoby się przyziemne pragnienia nabierały na znaczeniu, stając się czymś niemalże mistycznym. Bo czegoż można było pragnąć bardziej po długiej podróży od ciepłego łóżka, kąpieli i odrobiny komfortu? To właśnie na trakcie każdy mógł poczuć, że żyje i tak właśnie było z krasnoludem, który o poranku rozkoszował się ostatnimi buchami swojego ulubionego zioła.

Pomimo, że na pooranej twarzy Khergala malował się szczery uśmiech, nie mógł on ukryć wszystkich obaw, które dręczyły go tego dnia. Karawana, do obrony której się najął złożona była w dużej większości z uchodźców, głownie rannych żołnierzy i rodzin, którym wojna na północy odebrała majątki. Nie wróżyło to nic dobrego jego miastu i zastanawiało to krasnoluda, czy po tym wszystkim będzie mieć już do czego wrócić. W końcu w tradycji jego rodziny był powrót w chwale i sławie po zakończonym sukcesami awanturniczym życiu.
Tak, kapłan Moradina pochodził z rodziny, której we krwi płynęła iskra awanturnictwa. Znany w Królestwie Pięciu Miast ród Talgastów wydał na świat kilka pokoleń sławnych poszukiwaczy przygód, a Khergal chciał być jednym z nich i tak jak oni móc wrócić u progu swej kariery do rodzimego miasta z bagażem złota i doświadczenia. By tak jak jego dziadunio jemu; opowiadać swoim licznym wnukom o stoczonych walkach i przeżytych przygodach w tym dzikim i tajemniczym świecie. Tak, to oraz wieczna służba Moradinowi było tym co kierowało go przez życie. Miał tylko nadzieję, że kiedyś doczeka momentu, kiedy przejdzie przez wrota prowadzące do Kaledon i spotka się z resztą swojej rodziny. A nawet jeśli nie to umrze godnie, walcząc o to co uważa za słuszne…
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline