Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2016, 16:58   #26
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Argen Alethi zgarnął zaliczkę do wilczej łapy i skinął na towarzystwo, opuszczając pokój. Schodząc na dół zauważył, że jego prawdziwa “pracodawczyni” opuściła już karczmę. Wilkołak chciał przekazać jej zebrane na górze informacje, ale widocznie to miało poczekać. Warspine wzruszył ramionami i skierował się na zewnątrz. Kątem oka zauważył, że po bójce krasnoluda i wilkołaka nie było już ani śladu. Zdziwiło go to, w jaki sposób miejscowi przechodzą nad śmiercią. Nie żeby Nocny Kieł miał z tym jakiś problem. Śmierć była częścią jego obowiązków jako łowcy bestii. Po prostu zawsze wierzył, że ludzie i inne stworzenia skupiające się w miastach takie jak Barduk są bardziej cywilizowane i zabójstwa traktują z większą powagą. Argen stwierdził, że brak w tym honoru, jednak nie pozwolił tym myślom odwrócić swojej uwagi.
Wychodząc z budynku zaczerpnął świeżego powietrza. Przebywanie w jednym pomieszczeniu z tyloma istotami było dość niekomfortowe, jeśli weźmie się pod uwagę wyostrzony węch wilkołaków i mieszankę zapachów ludzkich - i nie tylko - ciał. Odszedł kawałek od drzwi wejściowych “Kogucika” i oparł się o ścianę, czekając. Nie trwało to długo. Wkrótce jego “ofiara” się pojawiła, wychodząc z karczmy. Moonria. Istota, na którą Inseri kazała mu mieć oko. Argena zastanawiała jednak jedna rzecz. Tuż za istotą z kocimi uszami wyszedł ten dziwny mężczyzna w pancerzu i ze szponami zamiast prawej dłoni. Wyglądał i zachowywał się jak prywatny ochroniarz Moonrii, na co więc w tym wszystkim była potrzebna uwaga wilkołaka?
Kto tam zrozumie czarta, prychnął, przyglądając się, jak ta dwójka kieruje się w stronę pobliskiej ulicy. Znajdował się tam swego rodzaju zadaszony targ, który pomimo późnej pory i wspinającego się srebrzystego księżyca na nieboskłonie wciąż pozostawał czynny. Można nawet rzec, że zapadający wieczór wręcz zachęcał do zakupów. Nocy Kieł podążył za nimi, trzymając dystans. Wiedział, że nie wtopi się w tłum - nie z jego posturą. Pozostało mu tylko nie rzucać się zbytnio w oczy i obserwować cel.
Zatrzymał się, przechodząc obok jednego ze straganów. Krępy mężczyzna z ogromnym jak ziemniak nosem ledwo wystawał zza stołu, który dosłownie uginał się pod wszelkiego rodzaju jadłem. Po bokach jego straganu były wywieszone przetwory mięsne, a za plecami sprzedawcy przyjemnie pachniał grill. Wilkołak poczuł, jak coś go ściska w żołądku. Przypomniał sobie, jak dawno już nie jadł, a instynkt wilka nakazywał mu rzucić się na to mięsiwo bez pytania. Z trudem zapanował nad sobą, uświadamiając sobie, gdzie się znajduje. Argen rzadko jadał w miastach. Większość swojego życia spędził przemierzając wzgórza i lasy Matr, gdzie też polował na swoje posiłki. Poza tym dobrzy wieśniacy z Matr czasami częstowali wilkołaka swoimi zapasami, kiedy ten wykonywał dla nich zlecenia. Rzadko jednak dysponował gotówką, którą miałby przeznaczyć na jedzenie. Jednak jeśli mają wyruszyć do Lust, Argen będzie potrzebował prowiantu. Na całe szczęście dostali od wróżek zaliczkę, toteż miał okazję dobrze ją spożytkować.
- Masz tu wiele przysmaków - zwrócił się do mężczyzny, który wydawał się lekko zaniepokojony obecnością uzbrojonego wilkołaka. Zwłaszcza takiego, który szczerzy kły w uśmiechu. - Tak się składa, że ja mam wilczy apetyt…


Kilkanaście minut później Warspine znalazł się z powrotem w “Koguciku”. Moonria i jej towarzysz zrobili tylko krótkie zakupy i wrócili do karczmy. Argen nie miał do załatwienia wiele spraw na mieście, toteż po uzupełnieniu prowiantu podążył za nimi. Zdawali się nie zwracać na niego większej uwagi, choć nie wątpił, że wiedzieli o jego obecności.
Argen odłożył swój bagaż w wynajętym pokoju na drugim piętrze. Z premedytacją wybrał lokum, które znajdowało się tuż obok pokoju zajętego przez Moonrię i jej domniemanego ochroniarza. Czy istniała możliwość, że tę dwójkę łączyło coś więcej? Wilkołak tego nie wiedział i szczerze dużo go to nie obchodziło. Siedział natomiast pod ścianą i nasłuchiwał.
Poszedł, mruknął do siebie, po czym ostrożnie wyjrzał na korytarz. Argen czekał, aż człowiek opuści jej pokój. Wilkołak chciał porozmawiać z Moonrią w cztery oczy. Nie chodziło o zawiązywanie znajomości, a o odpowiedzi na nurtujące go pytania. Dlaczego była taka ważna dla demonicy? Kim był ten mężczyzna? Czy zna demona, na którego poluje? Na te i inne pytania miał nadzieję odnaleźć odpowiedzi. Wilkołak nigdy nie był zbytnio dociekliwy, ale przebywanie w cywilizacji oddziaływało na niego w taki sposób. Jeśli Argen nauczył się czegoś przez siedemdziesiąt dwa lata swojego życia, to tego, że w dziczy przetrwanie zapewnia szybkość oraz siła. W społeczeństwie natomiast najcenniejsze były informacje.
Nie tracąc czasu podszedł do drzwi Moonri i zapukał.
Na otwarcie drzwi musiał chwilę poczekać. Moonria, co zdołał usłyszeć, informowała kogoś, iż zaraz wróci i dopiero po owej informacji rozległ się dźwięk odsuwanego skobla a drzwi uchyliły się nieco, ukazując jej zaciekawioną twarz.
- Wilk szuka Daske? - zapytała, wyraźnie zdziwiona.
Wilkołak starał się wyglądać jak najmniej groźnie, o ile było to możliwe. Przyzwyczaił się do lękliwych spojrzeń wśród istot, które rzadko miały do czynienia z jego rodzajem. Jeśli ta cała Moonria się bała, to nie dała tego po sobie poznać.
- Właściwe to przychodzę do ciebie. Można? - zapytał, wskazując pyskiem na znajdujący się za jej plecami pokój.
- Do Dzwonka? - zapytała zdziwiona, jednak otworzyła szerzej drzwi i odstąpiła do tyłu, by mógł przejść. - Daske nie wie. Daske będzie zły - dodała, nieco zmartwiona owym faktem.
Argen wszedł jak do siebie, po czym stanął na środku pomieszczenia, rozglądając się wokół i węsząc. Jak widać te siedemdziesiąt lat nie nauczyło go jednak dobrych manier. Pokój wiele się nie różnił od jego, poza tym, że były tu dwa łóżka, przy czym na jednym z nich spoczywała bańka, jakby szklana kula, w której uwięziony był kruk. Wilkołak widział, jak Moonria uwięziła ptaszysko w tej pułapce. Czy ono miało w ogóle czym oddychać? Argen spojrzał tylko krzywo, ale nie skomentował tego. Instynkt bestii, bo wszak nią był, drżał na myśl o uwięzieniu. Istoty powinny być wolne. To ludzie zniewalają. Barbarzyńcy.

- Dzwonek - wypowiedział jej imię, odwracając się do niej. - Nie musisz się bać. Nie zrobię ci krzywdy. Twój Daske na pewno to zrozumie. Jest twoim ochroniarzem, tak?
- Dzwonek się nie boi - odpowiedziała, zamykając drzwi i ponownie je ryglując. Dzwoneczki w jej uszach wydały z siebie wesołe dźwięki, gdy odwróciła się do wilkołaka, bynajmniej na wystraszoną nie wyglądając. - Daske dba o Dzwonka. Dzwonek o Daske.
- Pilnujecie siebie nawzajem. Rozumiem - wilkołak westchnął i usiadł na jednym z dwóch foteli znajdujących się w pokoju, starając się wyglądać przy tym jak najbardziej naturalnie. Jednak widok wilka korzystającego z mebli zawsze wywoływał komiczne reakcje. - Długo się znacie? Gdzie go poznałaś? Nie wygląda na pospolitego towarzysza.
- Dużo pytań. - Stwierdziła podchodząc do łóżka, którego nie zajmował kruk i wskakując na nie, przy wtórze dzwonków. - Długo. Dzwonek nie jest pewna jak długo. Daske wie, wilk może go zapytać. Daske i Dzwonek poznali się w Vole Kes. Złe miejsce. Dzwonek go nie lubi - wspomnienie w sposób wyraźny ją zasmuciło, jednak smutek ów długo nie trwał. - Daske dobry towarzysz.
Warspine pokiwał pyskiem. Czas przejść do konkretniejszych pytań.
- Znasz Inseri? Demon, z którym siedziałem przy stoliku, kiedy na dole trwała… bójka tego krasnoluda i wilkołaka. - Argen przyjrzał się jej uważnie, próbując zaobserwować jej zachowanie na to pytanie. Łudził się, że potrafi rozpoznać blef.
Moonria potrząsnęła głową w geście zaprzeczenia.
- Dzwonek nie zna. Powinna?
- Interesujące… - mruknął do siebie. Kim była dla tego czarta? Czy ochrona tej Moonri to tylko kaprys tej przeklętej istoty? Wcale by się nie zdziwił. - Czy ostatnio miałaś kontakt z jakimkolwiek demonem?
- Daske nie lubi demonów. Dzwonek nie powinna się z nimi spotykać. Szukasz jakiegoś? Dużo pytań o demona.
- Powiedzmy, że szukam. Jedna z tych gnid zalazła mi za skórę i pragnę wymierzyć jej sprawiedliwość. Wiesz jak to jest, kiedy ktoś krzywdzi twoich bliskich?
- Złe wspomnienia. - Potrząsnęła głową, jakby chcąc się owych pozbyć, co najwyraźniej się udało, bowiem w chwilę później klasnęła w dłonie z wesołym uśmiechem na twarzy. - Dzwonek pomoże. Dzwonek umie znajdywać rzeczy. Dzwonek znajdzie demona.
Wilkołak wyszczerzył zębiska w uśmiechu. Współpraca z Moonrią przebiegała o wiele łatwiej niż z czartem. To mi się podoba.
- Przede wszystkim muszę się dowiedzieć, jak go zwą. Kiedy widziałem go ostatnim razem, zauważyłem, że jego lewy róg jest w połowie odłamany, a twarz jego szpeciła paskudna blizna. To jednak nie powstrzymało go przed noszeniem… eleganckich ubrań, że tak to ujmę. - Wilkołak zamyślił się, opisując demona. Za każdym razem czuł wzrastający gniew na wspomnienie tego przeklętego stworzenia. - Jeśli pomożesz mi go odnaleźć, to ja zatroszczę się o ciebie i twojego Daske. Nigdy dość ochrony. Co ty na to?
- Daske nie lubi obcych przy Dzwonku. Nie będzie szczęśliwy. - Oświadczyła wstając z łóżka i podchodząc do wilkołaka. - Dzwonek potrzebuje imię. Może dotknąć wilka?

Warspine spojrzał na Dzwonka i spróbował się “cofnąć” na fotelu. Nie wiedział czemu jej propozycja nie przypadła mu do gustu. Może po prostu nie lubił, jak ktoś go dotyka, a może nie ufał na tyle tej całej Moonrii, żeby pozwolić jej coś kombinować.
- W jakim celu? - udało mu się uniknąć warknięcia, wciąż przyjmując maskę potulnego wilka.
Jej pełna zapału twarzyczka przybrała na chwilę zaskoczony wyraz.
- Dzwonek nie skrzywdzi. Dzwonek potrzebuje znaleźć imię. Wilk może sam dotknąć Dzwonka. Nie boli - powiadomiła go wyciągając dłoń w jego stronę.
Argen zastanawiał się jeszcze przez chwilę. Właściwie czart obiecał mu imię demona za wydanie celu podróży i pracodawcy wróżki. Ale skąd mógł mieć pewność, że demon go nie oszuka? Sama wspominała, że to jeden z jej braci. Może dobrze mieć zapasowe źródło informacji dla porównania.
- Niech będzie - powiedział, wyciągając łapę na spotkanie jej dłoni.
- Widzi? Nie boli - uśmiechnięta twarz Moonrii była nagrodą za jego odwagę. - Teraz Dzwonek poszuka. Wilk się nie boi Dzwonka - poprosiła, przymykając oczy.
Wstążki, włosy, a nawet dzwoneczki przy uszach obudziły się do życia niczym unoszone wiatrem, którego jednak wilkołak nie miał okazji czuć.
- Wilk spotkał kobietę demona - oświadczyła mu łagodnym głosem. - Nie Inseri. Złe imię. Sine. Dzwonek zna Sine. - Uśmiech istoty nieco się pogłębił. - Sine lubi zabawy. Wilk… Nieładnie… Wilk nie powinien się zgadzać na propozycję Sine. Teraz Dzwonek znajdzie imię demona. Sine go zna. Mestir Sones. Zły demon. Poszukać złego demona?
Wilk przyznał rację Moonri. Zabieg był bezbolesny, chociaż Argenowi wydawało się, że czuje “dotyk” na swoim umyśle. Bardzo delikatny, ale mimo to sprawił, że chciał wyrwać się z dotyku Dzwonka. Wytrzymał to jednak, gdyż żądza zemsty wciąż się w nim nie wypaliła.
- Mestir Sones... - powtórzył, zapamiętując to imię. Pętla się zaciska. Wkrótce cię dopadnę. Warspine podniósł wzrok znad splecionych rąk na twarz Dzwonka. Mogłem od razu do niej przyjść i nie polegać na tym cholernym czarcie. Jednak umowa to umowa i nie zamierzał jej łamać. Rodzina Alethi do dziś szczyci się swoim honorem, a ich słowo nadal jest coś warte.
- Potrafisz go… wytropić? - zapytał z niejaką nadzieją w głosie.
- Dzwonek potrafi - potwierdziła spokojnie. - Zły demon w wielu wspomnieniach. Nie można ukryć się przed Dzwonkiem. Dzwonek znajdzie wszystko i każdego.
- Będę wdzięczny za każdą informację o miejscu jego pobytu. Mój trop urwał się za granicą Matr. Musi mieć gdzieś swoją kryjówkę, tu, w Alezi.
- Demon nie w Alezii - zaprzeczyła po chwili. - Demon wrócił do Matr. Dziwny demon… Szuka wilków. Teraz w Selis, podąża do stolicy. Dzwonek nie wie czy tam dotrze.
- To… bardzo przydatne. Dziękuję, Dzwonku. Czy potrafisz go znaleźć w każdej chwili? - Wilkołak był pod wrażeniem dokładności jej informacji - o ile nie były wyssane z palca. Tak czy owak lepiej będzie jeszcze poczekać i zobaczyć, co Inseri, czy raczej Sine ma do powiedzenia w tej sprawie. Może porównując ich dane dojdzie do jakiejś sensownej konkluzji.
- Dzwonek potrafi - potwierdziła, cofając dłoń. Zarówno włosy jak i wstążki opadły na swoje miejsce, jedynie dzwonki dzwoniły jeszcze przez chwilę. - To męczące - poskarżyła się, jednak uśmiech nie zniknął z jej twarzy. - Dzwonek teraz głodna. Daske przyniesie ciastko.
Jak na wezwanie rozległo się puknie do drzwi.
- Ciastko - klasnęła w dłonie, biegiem ruszając, by owe drzwi otworzyć.

Nocny Kieł poruszył się w fotelu. Pukanie mogło oznaczać tylko jedno - Daske wrócił. I jeśli wierzyć słowom Dzwonka, nie będzie zadowolony z wizyty wilkołaka. Argen wstał i podszedł kilka kroków w stronę drzwi, prostując się na ile pozwalało mu jego wilkołacze ciało i splatając łapy za plecami.
Moonria najwyraźniej doczekać się nie mogła, by owe wspomniane ciastko dostać w swoje łapki. Jej ogon podrygiwał nerwowo gdy odsuwała skobel i otwierała drzwi.
- Ciastko? - zapytała z nadzieją w głosie, a nim wilkołak zdążył dostrzec stojącego w drzwiach człowieka, rozległ się jej pełen radości pisk. Ciasto najwyraźniej faktycznie było. Radość istoty nijak się jednak miała do wściekłego oblicza jej towarzysza, gdy ten spostrzegł niezapowiedzianego gościa.
- Wszystko w porządku? - Zwrócił się wpierw do Moonrii, która pokiwała ochoczo głową.
- Dzwonek znalazła demona. Dzwonek teraz głodna… - poskarżyła się.
Widać było, że Daske najchętniej sięgnąłby po miecze, jednak zamiast tego ograniczył się do podania jej talerza z ciastkami. Pozbywszy się przeszkadzającej istoty, która z owym talerzem w rękach ruszyła w stronę łóżka, zwrócił się do wilkołaka.
- Czego tu chcesz?
Alethi musiał przyznać, że czuje lekkie zakłopotanie, co było dziwne, jak na nieustraszonego łowcę bestii, który rzucał wyzwania najgroźniejszym stworom Zaris. Jak na wilka jednak przystało, zmierzył mężczyznę twardym wzrokiem.
- Moje interesy nie są twoją sprawą. Powiedzmy, że chciałem poznać lepiej towarzyszy wyprawy.
- Od Dzwonka trzymaj się z daleka. - W głosie mężczyzny wyraźnie słychać było groźbę. - Wynocha.
Wilkołak otworzył pysk, by coś jeszcze odpowiedzieć, szybko się jednak skarcił w myślach. Zwady nie były jego celem. Nie porzucając swojej wyprostowanej postawy ruszył w stronę wyjścia. Chciał jakoś podziękować Dzwonkowi za pomoc, ale uznał, że jeszcze będzie miał do tego dużo okazji. Wyszedł na korytarz i ostatni raz spojrzał na Daske.
- Dobrej nocy wam życzę - wysilił się na zachowanie kultury, po czym zniknął im z oczu. Za plecami usłyszał głośne trzaśnięcie drzwi. Urocza para, mruknął Argen.


Chwilę później znalazł się w pokoju. Było już naprawdę ciemno, a wilkołak nie zostawił zapalonej lampy. Jednak jego wilczy wzrok oraz węch szybko wyłapały czyjąś obecność w pokoju. Natychmiastowo dobył miecza, pochylił się i warknął groźnie. Zaraz też się rozluźnił, widząc znajomą sylwetkę stojącą na tle okna.
- Inseri… Zaskoczyłaś mnie.
- Doprawdy? Zaskoczyłam wilkołaka? Ten świat na psy schodzi. - Odwróciła się, zasłaniając okno swymi skrzydłami, przez co w pokoju zrobiło się ciemniej. - Jakie masz wieści dla mnie, wilczku?
Nocny Kieł schował miecz, po czym podszedł do swoich bagaży. Wyciągnął z nich sporych rozmiarów bukłak. Wkrótce woda w nim przechowywana została połknięta kilkoma haustami. Długa rozmowa z Dzwonkiem go wyczerpała. Nigdy nie wypowiedział tylu słów w tak krótkim czasie. A teraz czekała jeszcze na niego pogawędka z czartem.
- Ta cała Naresii pracuje dla niejakiego księcia Patoriana, brata króla Orfusa, czego się dowiedziałem. Celem tej wyprawy jest odnalezienie zaginionej korony królowej Hasiry. Podobno w całe zaginiecie, czy raczej kradzież jest zamieszana Sontia, nekromantka z Lust. Sporo płacą za odzyskanie tej błyskotki.
- I nie nabrali żadnych podejrzeń co do ciebie? - To wydawało się interesować ją bardziej, niż wieści które jej przekazał.
Argen warknął gniewnie ukłuty jej uwagą.
- Dla wszystkich wilkołaki są podejrzane.
- Nie złość się, futro ci się stroszy - prychnęła, niewiele sobie robiąc z tej jego złości. - Dobrze jednak, że nie podejrzewają, iż nie idziesz za nimi z innego powodu niż złoto. Utrzymaj ten stan rzeczy, a będę zadowolona. Ustalili już, w jaki sposób zamierzają dostać się na wyspę? - Zadając pytanie ruszyła w stronę łóżka, na którego brzegu usiadła, przyglądając się wilkołakowi z ciekawością.
Łowca bestii odłożył bukłak i stanął przed Inseri, świdrując ją spojrzeniem.
- Najpierw imię.
- Nudny jesteś, wilczku - odchyliła się nieco, by nie tracić jego twarzy z widoku. - Skoro jednak nalegasz… Demon którego szukasz to Mestir Sones. Zadowolony?
Argen pokiwał łbem, wyraźnie zadowolony. Wyglądało nawet, że obdarzył czarta uśmiechem.
- Silyen, towarzysz elfiej księżniczki Zaliseny, ma kontakt w stolicy. Załatwi nam transport przez morze. Mamy się spotkać w Tasir, mieście portowym u ujściu Mestr. Planów na odzyskanie samej korony jeszcze nie omawialiśmy. Póki co chcemy się dostać na Lust.
- Zalisena… - Demonica skrzywiła się nieprzyjemnie. - Ona może sprawiać problemy. No cóż, będę musiała poinformować odpowiednich ludzi. Dzięki za informacje, wilczku. O dziwo wydajesz się być przydatnym nabytkiem.
Wilkołak mruknął gniewnie, puszczając sposób, w jaki się do niego zwraca mimo uszu.
- Kiedy następne spotkanie i przekazanie reszty informacji o pobycie tego całego Mestisa?
- Lokalizację dostaniesz, gdy zadanie będzie wykonane. A może to o głowę chodziło. Drobne szczegóły. Nie martw się jednak, znajdę cię, gdy zajdzie taka potrzeba. Ty się zajmij swoją robotą, a resztę zostaw mi. Dasz sobie chyba radę, prawda, wilczku?
- O to nie musisz się martwić, czarcie. Wilkołak zawsze dotrzymuje umowy - odpowiedział, odwracając od niej wzrok i podchodząc do okna, by wyjrzeć na zewnątrz. Na całe szczęście pełnia nie była tak dawno temu. Miał tylko nadzieję, że nie będzie wtedy zamknięty na okręcie, kiedy przyjdzie ponownie, rozmyślał, spoglądając na księżyc.
- I tego się trzymajmy - głos demonicy dobiegł go z nieco większej odległości. - Nie zapomnij także o drugiej części umowy, wilczku.
- Wydaje mi się, że Moonria ma już swojego ochroniarza. Ale wedle danego przeze mnie słowa, będę miał ją na oku. Chociaż ten cały szponiasty może utrudniać mi robotę - powiedział, odwracając się w jej stronę.
Demonica stała już przy drzwiach, najwyraźniej nie mając ochoty pozostawać w jego pokoju dłużej, niż było to konieczne.
- W razie potrzeby zabij go, nie zależy mi na tym czy przeżyje czy nie.
- Zrobię, co będzie konieczne, by zapewnić jej bezpieczeństwo - skinął łbem, wpatrując się w nią i czekając, aż w końcu opuści jego pokój.
Czekać długo nie musiał. Bez pożegnania otwarła drzwi i po chwili je za sobą zamknęła zostawiając go samego.

Nocny Kieł westchnął, pozwalając, by opuściło go napięcie. Za dużo gadania jak dla niego. Zwłaszcza konwersacje z czartem były wyczerpujące. O ileż łatwiej wszelkie rozmowy rozwiązywało się mieczem. Może nawet dostanę jej głowę po wykonaniu tej roboty? pomyślał, uśmiechając się szpetnie.
Noc się zbliżała, pora przepełniona wilczym życiem. Argen nie był jednak w dziczy i musiał zachowywać ustalony przez społeczeństwo tryb życia, choćby wiązało się z tym spanie w ciągu nocy. Rano musiał być pełny sił. Nie zwlekał więc, zaryglował drzwi, zdjął pancerz i legł na swoim posłaniu.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline