Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2016, 21:49   #18
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Cytat:
Napisał Anonim Zobacz post
OK, to Bimbromanta miał ten gwizdek Złomoklety cały ten czas.No Koliba już wówczas opuści więzienie. 22 grudnia 2015 roku... tylko musiałbyś dać ponownie kartę (albo napisać inne statystyki niż wcześniej) i podać powód, dla którego prof. Koliba pojawi się na imprezie Krakowskiego i kto go właściwie zaprosi (możesz wymyśleć kogoś z najbliższego otoczenia Krakowskiego kto ma zgodę na zapraszanie). Dodatkowo jego stosunek do Złomoklety i Bimbromanty.
Podejrzewam, że niemało będzie na tej imprezie sił niemieckich, więc będzie miał Profesor kogo zwalczać.

A i wrzucam coś z czegoś może MG skorzysta.

Przez ostatni rok domena się w pewien sposób zmieniła. Fala rzeczywistości kształtowała się dostosowując do nowego Pana na dzielnicy. Berło Władzy, które Bimbromanta uzyskał poprzez wybranie w drodze wyścigu, oferowało niesamowitą moc. Przede wszystkim właścicielowi zaczęło dopisywać szczęście.

Już na Nowy Rok, Pan Rysiu jakimś tajemniczym zbiegiem okoliczności pozyskał klitkę w bloku komunalnym. Co prawda kibel i łazienka były na korytarzu, a na niektórych piętrach stężenie patologii na metr kwadratowy przerażało, ale dla Ryszarda Kocięby były to prawdziwe luksusy. Wkrótce jednak zaczęli znikać najniewygodniejsi mieszkańcy bloku, aż pozostały sami ludzie, którzy szanowali autorytet Pana Rysia.

Niestety wielkość autorytetu współgrała z wielkością odpowiedzialności i obowiązków. Trybuty spływały szeroką rzeką, ale średnio raz na tydzień wybuchał kryzys, któremu trzeba było zażegnać. A to smerfni postanowili podreperować statystyki na łapaniu bezdomnych? Trzeba było im podsunąć inną ofiarę, dość łatwą, a jednocześnie dość soczystą, aby się odczepili. Wampir grasował w nocy po ciemnych uliczkach? Nasłało się na niego Maków, aby zamienili go w tą swoją mag(y)ię (co prawda nikt nie chciał tym potem przyprawiać zupy, ale odsprzedało się Chinolom z restauracji). Dość szybko Pan Rysio zdał sobie sprawę, że sam tego całego burdelu na kółkach nie ogarnie i że konieczne było wyznaczenie. Konieczne było więc dobranie sobie zaufanych podwładnych. Niestety mało który z jego przyjaciół pozostał na wolności. Trzeba było jednak wybierać.
Zenon Piętka jako potrafiący zagiąć nawet gliniarzy został mianowany Wojskim.
Marian, przybyły do miasta rolnik, został mianowany Porucznikiem Borewiczem.

Bimbromanta długo rozważał komu zaś powierzyć odwieczną rolę Wujka Dobrej Rady. W końcu wyprawił się do człowieka, który był doskonałym zarządcą, wiedział zawsze co się w mieście dzieje, a i porad dawał niemało.
Ojciec Bonifacy z Parafii św. Judy Tadeusza, patrona spraw beznadziejnych, od wielu lat był tak naprawdę jednym z AA. Tak dobrze zarządzał swoją parafią, że mało kto wiedział o życiu ojca Bonifacego "po godzinach pracy". Tak światły człowiek nadawał się w sam raz na zastępcę Pana Rysia. No.. i mógł też czasem dopomóc z tymi nadnaturalnymi problemami, których zaczęło się coraz więcej pojawiać od kiedy domeną zaczął władać mistrz wyższych procentów.

Trudno by wymienić wszystkie dziwne istoty, które nawiedziły domenę Pana Rysia. Niektóre były nastawione przyjaźnie. Inne nie. Te drugie nauczyły się jednak, że z Panem się nie zadziera. Choć była pewna istota na którą w ogóle nie działał autorytet Bimbromanty.

Była to jego żona.

Tak się stało kilkanaście lat temu, że Ryszard poszedł do pośredniaka i dostał pracę ciecia w bibliotece. Nocnymi godzinami mógł studiować ukryte w murach biblioteki okrutne tomy poświęcone nadprzyrodzonym rzeczom. Przyłapała go jedna z bibliotekarek, której wpadł w oko. Nie wiedział co go podkusiło, aby zacząć się z nią zadawać, a potem ją poślubić. Była bardzo ładna, młodsza od Ryszarda, a jego wiek wydawał się jej w ogóle nie przeszkadzać. Jak się okazało, brak bacznej lustracji kobiety z jego strony był to jeden z wielu życiowych błędów Kocięby.
Helena była bowiem czarownicą. U jej boku prawie stał się całkowicie porządnym człowiekiem, szczególnie po tym jak urodziła im się córka. Tylko czasem późno w nocy schodził do piwnicy, aby z kumplami obalać flaszki. Wtedy też jego żona wychodziła na dach, aby odprawiać swoje niecne czary. Kiedyś Rysiek właśnie na dachu (a nie jak zwykle w piwnicy) spił się i zasnął, a kiedy się obudził zobaczył swoją nagą żonę rysującą runiczny krąg i rzucającą paskudny urok na sąsiada co zawsze wiertarką wiercił popołudniu. Tajemnica się wydała i to podwójnie ponieważ Ryszard nie rozpoznał swojej kobity i na dzień dobry chciał jej sprzedać Siarę bojąc się że to widmo czy inny upiór. Starcie mocy pijackich i okultystycznych było straszliwe, jak to przystało na domową kłótnię. Kiedy emocje opadły było głupio. No ale pomimo wszystko jakoś chcieli to poukładać. Wytrzymali pół roku. Rozochocony tym, że nie musiał się już kryć Ryszard pił coraz częściej, czym wkurzał niemiłosiernie Helenę. Ta w końcu wyrzuciła go z domu. Bimbromanta wiele lat później doszedł do wniosku, że żonę tak naprawdę wkurwiło to że nie potrafiła wyssać z niego tej całej magicznej energii i że od początku to właśnie o to chodziło.

Duch przeszłości, mara z odmętów ogniska domowego, zdołała go jakoś namierzyć po tych wszystkich latach i dopaść w jego mieszkaniu, kiedy odpoczywał po wyjątkowo ciężkim uzupełnianiu promili. Wyglądała jakby się nie zestarzała, ale wiadomo - cholerna czarownica. Swoim wyglądem bardzo nie pasowała do meliny Pana Rysia, ale to był szczegół. Głównym problemem było to, że ich córka została uprowadzona przez Krakowskiego, jedną z największych kanalii w historii miasta, i ktoś musiał ją wydostać z łap perfidnego zboczeńca. Oczywiście w mniemaniu żony była to wina Pana Rysia, który spierdolił zamiast wrócić i błagać o litość oraz jego pijackich genów przez które małolata dała się zwabić obietnicą darmowej imprezy. Bimbromanta nie był jednak w ciemię bity, a i miał więcej pewności siebie niż kiedyś. No i miał insygnia Pana, z których mocą musiała się liczyć nawet taka zołza jak jego żona.
Ciągnąc kobietę za język zdołał wywnioskować wiele innych rzeczy i okoliczności sprawy o których z początku ta nie chciała powiedzieć. Na przykład to, że nieletnia Marysia polazła do willi Krakowskiego na złość matce.
Czemu jednak sama Helena nie zajęła się odbiciem córki? Bimbromanta podejrzewał, że może kryć się za tym jakaś głębsza intryga - na przykład Helena chciała po prostu nie brudzić sobie rąk. Jednak Pan Rysio swoje wiedział - jędza po prostu była za słaba na przeprowadzenie jakiejkolwiek akcji, a przekląć kogoś o tak obleśnej i złej aurze jak Krakowski nie było sposób (na same składniki musiałaby odłożyć kilka pensji)

Tak czy tak Pan Rysio nie miał wyboru. Zbliżały się Święta i jego nadprzyrodzone zmysły przepowiadały mu, że właśnie to wydarzenie jest tym na co czekał. Kolejny supeł przeznaczenia zawiązał się tyle że tym razem bezpośrednio na nim. Krakowski był blisko związany z pedofilską mafią, którą od zeszłych Świąt Pan Rysio starał się zwalczać aktywnie, jak obiecał Złomoklecie (z resztą i bez tego miał zamiar to robić - za bardzo lubił nadeptywać zwyrolom na odcisk).

Wpierw posłał więc Pan Ryszard swojego najwierniejszego wojaka na zwiad. Niestety Marian nie powrócił z tej wyprawy. Udało mu się jednak przekazać raport. Bimbromanta z trwogą odsłuchiwał co i rusz nagraną wiadomość.

Jedno było pewne...

Zapowiadała się batalia znacznie cięższa niż przypuszczał.
 
Stalowy jest offline