Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2016, 06:04   #63
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Ostatni krzyk spaczeńca bolał. Nie wwiercał się w uszy, nie zdawał się rozrywać czaszki na drobne kawałki, ale osiadał jakoś na sercu. Patrzyła na Charesa ciężko opartego o ścianę budynku i widziała złamaną przyjaźń. Patrzyła ku bramie kamienicy Bezuchego i widziała stracone szansy. Patrzyła na martwych z placu egzekucyjnego, patrzyła na uciekających i widziała zapowiedź chaosu, który ją przerośnie. Krzyk spaczeńca był krzykiem skazanych, w którym starym ciężarem budziły się w niej wyrzuty sumienia: kłamstwa zbyt prawdziwe i powiedziane w złym momencie, szczerości nietrafione, pierwsze zdrady, wydane wyroki, samotne noce i wyczekiwanie noża wbitego w plecy. Krzywiła wargi, czując na języku smak żółci, a w głowie rozlewającą się czerwień i głód popielca. Jej i nie jej jednocześnie. Jak szept cudzy, odbijający się uszach niechcianym echem.

Nie przywykła do tego ciężaru.

Przestąpiła z nogi na nogę. Krótkie “zapierdalaj po ścierwników” wyszło jej z gardła suchym warknięciem. Splunęła na bruk, tuż koło trupa ciemnowłosej kobiety w sukience niebieskiej jak letnie niebo. Po jej wpół otwartych wargach już przechadzały się tłuste gomygi i Nekri z odrazą myślała o jajeczkach, które złożą w ścierwie. Przegoniła je machnięciem buta, gdy jedna z nich próbowała wpełznąć pod powiekę.

Czekała, a minuty dłużyły się jej jak wieczność. Czekała na kolejny okrzyk przycupniętych na dachu anakratoi, na działanie archigosa, na Białego, na Zamkowych, których wciąż nie widać było na placu, na Najwyższego Kurdupla przytulającego policzek do szorstkich desek bramy tak mocno, jakby chciał połączyć się z nią w jedno. Na otchłań, która pochłonęłaby ich wszystkich wraz z przeklętym słońcem zalewającym całe miasto niemiłosiernym skwarem.

Gdy w końcu Cemil wykrzyczał: “Biały na placu”, to co miało się wydarzyć, wydarzyło się szybko. Diatrysi odsunęli się od bramy, anakratoi cicho zmienili pozycje na dachu, resztki tłumu opuszczały plac w pośpiechu, gdy zgrzyta ciężka zasuwa i odrzwia kamienicy otworzyły się powoli. Dopiero wtedy uderzył ją metaliczny zapach przelanej juchy, bzyczenie gomyg przedziwnie wyraźne w nagłej ciszy, przytłumione skrzeczenie koragów dobiegające z ptaszarni na Przyzamczu. I wyraz twarzy Białego, który odbił się w niej ostrym refleksem jakiegoś wyrzutu. Jakby to była jej wina, że wykonał swoją pieprzoną robotę. Jakby wykpiła się od tej juchy, która pokrywała jego prosty miecz i wierzchnią tunikę. Jakby rzuciła mu na ramiona brzemię, które nigdy nie należało do niego. Splunęła ponownie, tym razem w odpowiedzi na jego “Nawet, kurwa, nie próbuj!” Wykrzywiła wargi, a w jej oczach odbiło się wyraźnie “zapamiętam”. Ale odstąpiła.

Odstąpiła, kurwa.

Gwizdnęła krótko na przycupniętych - jak kamienne maszkary na wschodniej ścianie zamku - na dachu anakratoi. Gestem ręki nakazała obserwować. Splunęła trzeci raz. Na Zamkowych, którym najwyraźniej w dupach się poprzewracało i bezpieczeństwo rady oraz archigosa mieli za nic. Szara jak popielnik plwocina wylądowała na ręce jednego z trupów.

- Amit - rzuciła, mrużąc powieki i ocierając usta wierzchem dłoni. - Złap Kurusha. Niech rozpuści swoich. Chcę wiedzieć co się mówi. Chcę wiedzieć co wydarzyło się w środku. Chcę wiedzieć czy Melis dycha. Dowiedz się czy Browna wywęszyć zdążył. Wypierdalaj już. Jesteś tu zbędny.

Nie chciała podejmować kolejnych decyzji w pośpiechu, na tym rozsłonecznionym placu, stojąc jak kołek na polu pod zatrzaśniętą na głucho bramą. Musiała porozmawiać ze Spalonym - radnym, który nie uświetnił swoją poparzoną osobą pechowego przyjęcia. Musiała zająć się Brownem i trupim owocem jego lędźwi. Musiała obstawić wygranego tego wyścigu. Tylko kogo?

Musiała wiedzieć więcej.
Bo bez tego była jak zakuty w kajdany ślepiec wrzucony do worka pełnego głodnych szczurów.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."

Ostatnio edytowane przez obce : 06-01-2016 o 11:12. Powód: Merytoryczność Spalonego :)
obce jest offline