Mabel wzięła lutnię w dłonie i przytrzymała nieruchomo przez dwie i pół chwili... z zamkniętymi oczami i smugami dymu puszczanymi nosem wyglądała jeszcze bardziej dziwacznie. Dłonie wiedźmy zadrżały... - Przeznaczenie tego instrumentu w Twoich rękach nie dopełniło się - ale jeszcze nie czas. Przy Odskrzydleniu małej na nic ci się nie zda, zostaw ją mnie na przechowanie.
Jeśli Ty pomożesz nam - ja pomogę Tobie. To wszystko co mam do powiedzenia o smokach, kapturach i innych bzdurstwach.
Kiedy czarownica podnosiła się z fotela prawie słychać było trzeszczenie jej starych kości. Syknęła na kota, który uciekł w któryś z ciemnych kątów, poklepała po ramieniu księżniczkę (towarzyszyło temu ciche "Zmykaj!") i poczłapała w stronę swojego posłania.
Ciatynne szybkim gestem zgarnęła z twarzy włosy, związała je wstążką i uśmiechnęła się do Hadriana. - Zaraz muszę lecieć - i to dosłownie. Śmieszny ten Twój towarzysz - najpierw taki głośny, trochę burkliwy, teraz zasnął... dziwak. I o co chodzi z tą jakąś Yer? To jego ukochana? Czy Twoja? Nie będę mogła z wami podróżować, ale może uda mi się czasem odwiedzić was... jeśli nie odejdziecie zbyt daleko.
__________________ "All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe Odskrzydlenie. |