Łowczy spojrzał do góry na migoczącą sylwetkę latającego jaszczura. Zbladł wyraźnie i pomyślał "Sigmarze, Tallu, wszystkie bogi, miejcie nas w swojej opiece..." Po czym to zwrócił się do sierżanta.
- Herr Weissberg, mój zapasowy łuk zdaję w ręce kwatermistrza. Papierkowa robota poczeka. - i z tymi słowy ruszył do wspomnianego człowieka łuk zdać i pobrać dodatkowy kołczan strzał, oraz przekazać wszystkie potrzebne informacje o dekoktach. Kiedy to już zostało poczynione udał się na mury.
I musiał przyznać miał nie lada wyzwanie gdzie się usadowić. Za nisko na murach, a niechybnie dorwą go Zieloni, za wysoko, a padnie ofiarą gada przebrzydłego najprędzej. Z bezpiecznej opcji obrał odcinek na fortyfikacjach khazackich słusznej wysokości i blisko baszty coby skryć się i wroga razić z ukrycia jak wróg się wedrze do środka. A wszystko to by robić to co umiał, razić z łuku, ponieważ brak mu było wprawy by śmiało stanąć do walki wręcz. Co prawda coś tam umiał, ale tak mizernie, że wolałby nie myśleć. Oczywiście zawsze pozostała opcja ucieczki i już obmyślał plan jak ją uskutecznić. Przebieżka w dół muru rażąc wroga szczypami i chyc na niższym odcinku na zewnątrz wycofywać się z pozostałymi. Oby bogi dały, by ucieczka nie była koniecznością...
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 05-01-2016 o 16:37.
|