Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2016, 14:18   #2
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Warszawa, szpital, 22:35

Piotr wyłączył i schował telefon. Właśnie odbył kilka ciekawych rozmów. Mógł sobie na to pozwolić czekając na wieści o stanie Marka. Noż kurwa, a miało być tak pięknie...
Pierwszą sprawę załatwił dzwoniąc po lawetę. Podał im adres, markę i numer rejestracyjny samochodu. Odhaczyć.
Drugą załatwił dzwoniąc do swego ubezpieczyciela. Grzecznie przeprosił za późną godzinę i ustalił szczegóły dotyczące kasacji i ubezpieczenia swojego opla.
Kolejna rozmowa to był gwóźdź programu. Około 23.05, przyjmując, że Władziu już się ze sprawą uporał, Piotr zadzwonił w sprawie Freda.
-...i kurważ mać, puściliśmy go. Moja wina, Piotruś, moja wina, moja, kurwa, bardzo wielka wina. No powiedz kto by pomyślał, że uciekający przed jakimś amerykańcem handlarz herą będzie wrzeszczał, że mu pilno do mundurowych...
Ciszewski przerwał na chwilę wysłuchując jak partner buduje skomplikowaną figurę stylistyczną złożona z samych przekleństw.
-Dobra, dobra, Władek, nikt doskonały nie jest - Wasilewski w końcu się uspokoił - To zrób coś innego. Wpadnij do firmy i potwierdź mi adres Marka Piaseckiego...
Piętnaście minut później Piotr miał już ten adres. I wreszcie, last but not least, zadzwonił do swojej dziewczyny.
-Anka? Słuchaj, mam robotę. Nie będę na kolacji...tak wiem. Przepraszam. Zjedz i idź spać...Wiem. Będę pewnie gdzieś nad ranem. I pewnie z marszu od razu do roboty...Wiem, wiem. Postaram się jutro, dobra? No, dobranoc, kotuś.

*****

Warszawa, Antoniego Odyńca 41/43, 01:15

Piotr otworzył drzwi nie zapominając wcześniej założyć cienkich skórzanych rękawiczek. Klucz dość ciężko chodził. Policjant znajdował się właśnie na Mokotowie, w mieszkaniu należącym do Piaseckiego.
Pół godziny wcześniej zmęczony lekarz dostarczył mu wiadomość, ze Marek jest w śpiączce farmakologicznej po operacji i przez dwa najbliższe dni nie będzie z nim kontaktu. Połamana noga, ręka, zmasakrowane biodro, impreza w narządach wewnętrznych, pysznie. Wasilewski podziękował szorstko. A skoro tak nic go na razie w szpitalu nie trzymało. Pojechał na Mokotów. I właśnie stanął w progu markowego mieszkania.
Gdzieś na zewnątrz słyszał turkot przejeżdżającego tramwaju. W lokalu obok dudniła głośna muzyka.
W mieszkaniu przywitała go cisza i ciemność. Zamknął drzwi, zapalił górne światła. I zaczął się rozglądać starając się ignorować imprezę gdzieś za ścianą.
Mieszkanie było dwupokojowe i świadczyło o dość znacznym statusie majątkowym gospodarza oraz o braku czasu na dokładniejsze sprzątanie. Dość oszczędnie umeblowane, wytapetowane na jasny brąz, łazienka wyłożona identycznymi w barwie kafelkami. W łazience kabina prysznicowa, na półeczkach zestaw męskich kosmetyków itp. Mniejszy pokój był sypialnią, ale wyglądało na to, że jest rzadko używana. Prawdopodobnie Marek idąc spać zwykle wybierał kanapę w dużym pokoju.
Piotr szybko sprawdził też kuchnię. Nic ciekawego oprócz butelki wódki w kształcie kałąsznikowa w lodówce. Piotr parsknął śmiechem. Marek, ochlapusie.
Dalej poszło szybko. Na jednej ze ścian znajdowała się dość pokaźna biblioteczka. Klasyka głównie, Mickiewicz, Strugaccy, Conan Doyle. I kilkunastotomowa Encyklopedia PWN. W tomie czwartym Piotr znalazł list do Mr Wojciecha Kleszcza. Bingo. Wasilewski był piekielnie ciekawy co tam jest napisane, ale póki co wolał być przezorny i nie otwierać. Spokojnie, później.
Na biurku w dużym pokoju stał też komputer pc, dość średniej klasy. Taki sprzęt u prywatnego detektywa zwykle krył różne ciekawe sekrety, Piotr walczył ze sobą krótko. Ciekawość zwyciężyła.
Mimo to nie dogrzebał się niczego ciekawego jako że komputer został wcześniej zahasłowany. No trudno, nie ma czasu na zabawę. Niemniej, leżący na biurku kabel świadczył, że właściciel często używał dysku zewnętrznego. Którego to nigdzie nie było widać.
Jeszcze raz sprawdził całe mieszkanie. W oczy rzucał się duży telewizor plazmowy z dvd oraz stojący w kacie, dość zakurzony, stary telewizor czarno biały, prawdopodobnie pamiątka z czasów PRL. Marek, wyglądało na to, był dość sentymentalny.
Piotr sprawdził godzinę, 02.05. Chyba nic tu ciekawego już nie znajdzie. Obrzucając mieszkanie ostatnim pożegnalnym spojrzeniem Piotr wyłączył komputer i światła, zamknął drzwi. List schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
Sądząc po odgłosach zza ściany impra dochodziła do finału. Piotr, nie czekając dłużej, ewakuował się na zewnątrz. Pięć minut później złapał taksówkę podając taksiarzowi adres swojego bloku. O 03.10 znalazł się w domu z mocnym postanowieniem, że przed dzienną zmianą o szóstej prześpi się przynajmniej te dwie godziny...
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 05-01-2016 o 14:25.
Jaśmin jest offline