Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2016, 20:14   #66
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Młody biznesmen nie pamiętał już kiedy tak wcześnie wychodził z klubu tanecznego. Był zwierzęciem nocy na długo przed przemianą. Carolina tylko wzmocniła jego instynkty. Jego pragnienie kontroli.

Dotychczasowe kontakty nie wniosły nic do sprawy. Hossein za to akurat teraz był zagrożony. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem, więc David założył, że właśnie ten człowiek pomoże mu rozwiązać sprawę. Nie przerywając rozmowy z tajemniczą kobietą wskazał taksówkarzowi dzielnicę, w której mieszka jego znajomy. Wprawdzie nie znał dokładnego adresu, ale dość dobrze znał okolice zamieszkiwane przez miejscowe elity. Daleko od biurowców stolicy, ale z doskonałym widokiem na nie.




Głos kobiety wzbudził pewne podejrzenia. Była nieufna i nie chciała dzielić się informacjami. Telefon ją wyraźnie zaskoczył. To był właśnie moment, w którym David musiał sięgnąć do swoich doświadczeń zawodowych. Umiał przecież zjednywać sobie ludzi. I nie tylko ludzi jak pokazało spotkanie w biurze Caroliny.




Po kilku dniach poprosiła Davida do swojego biura, pokoju przylegającego do jej sypialni. Ewidentnie w oryginale w tym miejscu powinna znajdować się główna łazienka, niepotrzebna jednak nieumarłej.
Carolina minę miała poważną, brak było typowych dla niej przebłysków emocji. Siadła na krześle i wskazała potomkowi ręką drugie.
- Davidzie - zaczęła - będziesz mi potrzebny. Myślałam, że będzie więcej czasu na Twoje szkolenie ale biznes nie śpi.
Zaczęła enigmatycznie. Przyglądała się młodemu wampirowi przez chwilę jakby ciągle się wahając. W końcu zwyczajowo westchnęła.
- Wiesz co to 2-Metylamino-1-p-tolylpropan-1-on?
David uniósł brwi.
- Dwa metyloamino jeden para tolylopropan jeden on - zaczął przed sobą rysować palcem w powietrzu wzór strukturalny.
- Metylo, tolueno. Kończysz na literę “o” jeśli masz na myśli podstawnik. “P” czytasz jako para. Jedno z trzech możliwych podstawień do pierścienia aromatycznego. Inne oznacza się jako “o”, czyli orto i “m”, czyli meta. Tolyl to zwyczajowa i uproszczona nazwa podstawnika metylobenzenowego. Niestety przejścia językowe między angielskim, hiszpańskim i chemicznym są dość skomplikowane. Szczerze, nigdy nie pracowałem z tą substancją, ale pierścień aromatyczny, podstawnik ketonowy i grupa aminowa wskazują na potencjalne działanie narkotyczne. Mogę strzelać, że to coś zbliżonego do amfetaminy, albo jakiś lek psychotropowy.
Rozsiadł się wygodnie na krześle.
- Zakładam, że nieśmiertelna Harpia nie szuka korepetytora z zakresu nomenklatury IUPAC i nazewnictwa związków chemicznych, dlatego oszczędźmy sobie czasu i przejdźmy do konkretów. Czego ode mnie oczekujesz?
- Współpracy, pomocy - wzruszyła ramionami - Zdajesz sobie sprawę, ze jeśli zakończysz naukę u mnie będziesz musiał się czymś zająć. Nie planuję niczego Ci narzucać, bo to Twoja sprawa co Cię interesuje i co na dłuższą, dużo dłuższą metę chcesz robić.
Na chwilę zamilkła przyglądając się mężczyźnie rozpartemu na fotelu krytycznie. Nie była do końca przekonana czy dobrze robi. Z drugiej strony czymś musiała zająć potomka, którego zaczynała rozsadzać i energia i ambicja. Zdawała sobie sprawę, że znalazł nowe źródło inspiracji. Na głęboką wodę i pływanie wśród rekinów nie chciała go jeszcze puszczać. Cieszyła się z jego pierwszego sukcesu w biednej dzielnicy, raporty jakie otrzymała wskazywały, że David jednak potrafi się wykazać. Wszystko to kłębiło się w myślach Starszej klanu Róży, gdy patrzyła na swojego potomka.
- Wiesz dobrze, że jestem otwarty na współpracę. Ile trwa Twoje istnienie? Bo moje trzy tygodnie i jeszcze nie myślałem jak spędzę wieczność. Może zainwestuję w rynek nieruchomości i będę mieć mieszkanie w każdym kraju świata? A może wyniosę się na koło podbiegunowe, żeby mieć kilkudziesięciodniowe noce? Skoro weszłaś na ten temat, to znaczy, że koniec mojej nauki zbliża się wielkimi krokami. Fakty są takie, że czegoś ode mnie potrzebujesz, a ja nie widzę przeszkód, żebym miał Ci tego nie dać. Chcesz syntezować tę aminę? Daj mi dwie noce, a ustalę optymalny szlak syntezy. Trzeciej nocy skonstruujemy linię. W mniej niż tydzień możesz mieć pierwsze próbki. W ciągu miesiąca zoptymalizujemy proces i zmaksymalizujemy wydajność. Tego oczekujesz? - W oczach Davida zapłonęła pasja.
Carolina oparła łokcie na kolanach, pochyliła się blisko Davida:
- Amado, do końca szkolenia został cały iceberg, z rodzaju tych co rozwaliły Titanica. Liznąłeś czubek góry lodowej. Ale przemieniłam Cię, bo potrzebuję Twojej wiedzy i umiejętności - ton wampirzycy pieścił ego Davida. - Nie, w tej chwili FDA zbanowało “sole kąpielowe”. Potrzebuję czegoś nowego. Przy najmniej na chwilę, póki władze są zajęte walką i nadzorowaniem embarga. Wiem, ze konkurencja planuje wrzucić na rynek zamiennik syntetyczny pod nazwą flakka. Jeśli dostarczę Ci próbki, zdołasz rozpracować skład i zaplanować albo opracować lepszą wersję? Liczy się czas.
- Nie tutaj. - Odpowiedział bez wahania. - ustalenie składu czegoś o takiej budowie to konieczność przeprowadzenia spektrometrii UV i IR, spektroskopi H-NMR i C-NMR. Jeżeli do tego miałbym wyniki rozpadu masowego, to uda się określić budowę związku w stu procentach. Do tego wysokosprawna chromatografia cieczowa, lub gazowa i będziemy mieć pełną informację o stężeniach substancji pomocniczych i zanieczyszczeń. W sumie dwa do trzech dni badań na sprzęcie o wartości trzech, może czterech milionów dolarów. Część mamy w laboratoriach Ferrostaal. Niestety nie wszystkie, więc powiedziałbym, że mielibyśmy około 70, no może 85% szansy na skuteczne określenie składu. W zasadzie jeżeli się pomylimy, to możemy wcisnąć na rynek truciznę. Nie wiedziałem, że aktywnie działasz na lokalnym rynku dopalaczy.
Carolina uśmiechnęła się z lekkim przekąsem i wyprostowała na fotelu.
- Dziewczyna jak ja musi sobie jakoś radzić. - wzruszyła ramionami - samo nie przychodzi.
Wstała i obeszła biurko. Z jednej z szuflad wyciągnęła niewielką fiolkę z kryształkami.
- Jak szybko udałoby Ci się załatwić lab, czas i ludzi? - spytała poważnie.
- Największym problemem będą ludzie. Potrzebowałbym kogoś zaufanego, kogo wprowadzę do firmy. To musi być ktoś nie koniecznie postępujący zgodnie z prawem, ale naukowiec. Co najmniej jeden. Najlepiej dwóch lub trzech. Dostęp do laboratorium mam cały czas jako CEO, ale jak mówiłem, nie mam sprzętu dającego 100% pewności, że prawidłowo zidentyfikujemy te kryształki. Mogę spróbować coś dokupić, ale wtedy przedstawiam kosztorys i rozpisuję przetarg na dostarczenie sprzętu do NMR. A na taki automat do rezonansu magnetycznego czeka się nawet pół roku, bo robią je na zamówienie. Możemy też spróbować rozesłać próbki po różnych laboratoriach na świecie i poprosić o analizy. Albo podkraść dokumentację analiz policyjnych, jeżeli już kogoś z tym zatrzymali.
Carolina uniosła obie dłonie do góry lekko rozbawiona zapałem Davida:
- 85% to dużo więcej niż to co mam teraz. Ludzi Ci załatwię. Możecie zacząć zabawę. Ja pokombinuję znalezienie dodatkowych informacji swoimi kanałami. Nie chcę nigdzie dalej tego rozsyłać. Sprzęt, hm, może złóż zamówienie na następny raz?
- Nie przepchnę tego przed wyborami. Kilka miesięcy do zakończenia kontraktu na produkcje broni. Po wyborach grunt będzie na tyle stabilny, że bez problemu uda mi się uzasadnić rozbudowę laboratoriów. Do czasu wyborów planuję przerzucić kilkadziesiąt milionów po światowych akcjach i obligacjach. Już to wzbudzi wiele pytań. Powiedziałem do 85%. Wszystko zależy od stopnia komplikacji związku. Taki aceton, czy styren rozkładamy w 100%. Ale takie skomplikowane jak alkaloidy, to określimy z niewiele ponad 70% skuteczności. Tak z ciekawości, to jak dotychczas ustalaliście budowę? Przez miareczkowanie?
- Przez przejmowanie towaru i pomniejszych gangów i rządzące nimi płotki - wyszczerzyła kły w uśmiechu - teraz zmieniamy nieco taktykę na coś bardziej subtelnego. Możesz powiedzieć, że to dotyk kobiecej ręki. - mrugnęła do Davida. - oraz fakt, że mamy Ciebie.
- Znam co najmniej kilku chemików w tej części świata, którzy lepiej niż ja poradziliby sobie z narkotykami. Poza tym jest też spora część tych, których nie znam. Nie byłoby łatwiej handlować materiałami wybuchowymi?
- Wybrałam Ciebie nie tylko z powodu chemicznych zdolności - uśmiech Caroliny nabrał lekkiej drapieżności - jeśli chcesz się tym zająć na poważnie, to Ci pomogę. W zamian za udział w zyskach.
- Sprytne. Prosisz o pomoc, po czym po krótkiej żonglerce słownej okazuje się, że to ja niczym dziecko we mgle szukam pomocy. Podczas gdy prawdą jest to, że ci się podobałem, dlatego mnie przemieniłaś. Już prawie wiem jak działa ta cała społeczność. Już prawie wiem jak działasz Ty. Ale to czubek góry lodowej, o której mówiłaś. Możemy wejść w ten interes, ale poza sprawną siecią dystrybucji musisz zorganizować dobrą lokalizację do produkcji. Za dwa tygodnie możemy ruszyć. Za tydzień mniej więcej będziemy mieli skład. Bardziej, lub mniej prawidłowy. Jak duży udział w zyskach chcesz mieć?
Carolina w trakcie przemowy Davida usiadła na biurku i założyła nogę na nogę, poruszała cały czas stopą i przyglądała mu z zainteresowaniem:
- Wiesz, jak działam? No pochwal się co myślisz, że wydedukowałeś, mi amado - powiedziała z uśmiechem. - Nigdy nie mówiłam, że mi się NIE podobałeś. Byłam przekonana, że mówiłam wręcz coś przeciwnego.
Wstał i przysunął się do twarzy Caroliny. Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Wapominałem już kiedyś, że odwoływanie się do emocji rozmówcy wyłącza jego logikę. Wtedy łatwiej negocjować. Powiedziałem, że PRAWIE wiem jak działasz. Póki nie będę mieć pewności, to nie ma sensu strzępić języka na teorie. A co do podobania się, to nie chodziło mi o fizyczne aspekty. To nie ciało robi wrażenie na wampirach - zmierzył wzrokiem kobietę - przynajmniej nie tylko ciało. Tutaj temat bym zakończył. Wróćmy do meritum. Ile chcesz udziału w zysku?
Stwórczyni wykorzystała fakt, że David stał blisko. Szybkim ruchem oplotła jego biodra nogami i przyciągnęła jego ciało do siebie. Położyła dłoń na karku mężczyzny przysuwając się tak, że jej usta znalazły się zaledwie kilka milimetrów od jego szyji. Drugą dłonią wodziła po ramieniu i barku Davida.
- mmmm - wyszeptała z pomrukiem, usta muskały skórę na szyji i płatku ucha - uczysz się pilnie, mi amado - kuszący szept przerywany delikatnymi muśnięciami warg i języka, nogi oplatające ciasno cialo wampira - to dobrze. 65% na początek, po roku możemy renegocjować. - Carolina pocałowała mężczyznę czule i odepchnęła go z obojętną miną. Ciekawa była jak zareaguje na leciutką prowokację z nowoodkrytym konikiem poczucia kontroli.
David mimo odepchnięcia natychmiast zbliżył się do kobiety. Wciągnął głośno powietrze przez nos. Napawał się jej zapachem. Niezmiennie kojarzył się mu z jego spokrewnieniem. Spoglądał jej głęboko w oczy i rzekł:
- 50 procent w pierwszym roku, 35 w drugim, od trzeciego roku 25 procent. Bez dalszych negocjacji.
Zanim zdążyła odpowiedzieć pocałował ją mocno w usta, a później powędrował do szyi. Lewą dłoń zanurzył w jej gęstych włosach.
Oddała pocałunek, wsuwając palce za pasek jego spodni i przyciągając go bliżej. Przylgnęła całym ciałem, wsunęła powoli dłoń między ich przytulone ciała, palce zaczęły powoli napierać na zapięcie spodni. Pogłębiła pocałunek, mrucząc cichutko z przyjemności. Jej ciało było przyjemnie ciepłe.
David przechylił Carolinę. Teraz oboje leżeli na jej biurku. Prawą dłonią zaczął podciągać jej sukienkę. Od kilku dni zużywał krew, żeby jego ciało było bardziej ludzkie. Ciepłe. Różowe. Lewa dłoń nadal ściskała włosy kobiety. Prawa błądziła odkrywając coraz nowe miejsca na ciele jego mentorki. Upajał się nią. Z przyjemnością poczuł, że chociaż nie żyje od kilku tygodni, to jego męskość pozostała całkiem sprawna. Między pocałunkami skubał płatki jej uszu. Co jakiś czas pociągając mocniej za włosy, żeby odchyliła głowę. Wtedy ustami powoli schodził wzdłuż szyi, między obojczykami, aż do jędrnych piersi.
Przy pociągnięciu za włosy, Carolina zasyczała ukazując kły. Wciąż ciekawa reakcji Davida na to, że nie do końca ma kontrolę nad nią. Wygięła się posłusznie w łuk i poruszyła biodrami, ocierając lekko o pobudzoną męskość mężczyzny. Gdy poczuła usta między piersiami, oderwała jego głowę i pocałowała go, ponownie próbując przejąć kontrolę. Oderwała się od niego zdając sobie sprawę, że igra z samą sobą, ale zdusiła myśl. Wyszeptała lekko zdyszana:
-60% w pierwszym roku - ostre kły przesunęły się po dolnej wardze Davida - załatwiam kontakty, kanały sprzedaży.
Przeniósł obie dłonie na pośladki wampirzycy i ponownie przyciągnął ją do siebie. Wysunął kły, którymi delikatnie otarł się o obojczyk kobiety. Sukienka wędrowała coraz wyżej.
- Kanały sprzedaży i kontakty będą mogły sprzedawać śledzie bez wyprodukowanego towaru. 55%
Z jednej strony David zębami rozsuwał dekolt odsłaniając jej piersi, z drugiej strony dłonie powoli podciągały sukienkę
Carolina gwałtownie szarpnęła i rozerwała koszulę na ciele mężczyzny, odsłoniła nagą skórę i wbiła paznokcie w klatkę piersiową. Spojrzała w oczy Davida z wyzwaniem odsuwając się nieco od niego.
- Bez kontaktów i sprzedaży będziesz mógł pływać żabką w wyprodukowanym towarze - zacisnęła usta na sutku Davida drażniąc go językiem, dłońmi gładząc plecy by wkrótce zacisnąć je lubieżnie na jego pośladkach - 60%.
David wiele nauczył się przez ostatnie tygodnie. Nowe istnienie niosło ze sobą wiele możliwości. Jedną z nich była Nadwrażliwość. Jego zmysł dotyku nagle stał się jeszcze bardziej wyczulony, a wszystkie doznania jeszcze silniejsze. Zsunął majtki wampirzycy i przyciągnął mocno do siebie. Zdecydowanym ruchem wszedł w nią.
- Dobrze, 60% i 30% po roku.
Lewą dłonią zaczął ściskać pierś Caroliny. Rytmicznymi ruchami ocierał się o jej ciało.
- A żabką bym nie popływał, bo to kryształki są.
Nadwrażliwość niesamowicie poprawiała i tak przyjemne doznania. Do szczęścia Davidowi brakowało jeszcze tylko metalicznego posmaku w ustach.
Carolina raptownie i ostro wciągnęła powietrze gdy David jednym ruchem wypełnił ją. Odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy z przyjemności. Po czym otworzyła je ponownie wbijając spojrzenie w swojego amado i nakazała cicho:
-Patrz na mnie - przytuliła się do Davida, oplatając ponownie nogi wokół jego bioder i podciągnęła się na jego ramionach. - Użyj krwi, aby stać się silniejszy - i bez wahania pozwoliła mu, aby utrzymał jej ciężar stojąc. Gdy David koncentrował się na znalezieniu właściwego punktu równowagi na utrzymanie ich obojga w pionie, jej biodra cały czas poruszały się w powolnym rytmie. Jej ciepły oddech muskał jego szyję, pasma długich włosów drażniły skórę na torsie. Palce Caroliny mocno zacisnęły się na sutku Davida i naciągnęły go lekko wysyłając iskierki bólu zmieszane z przyjemnością. Carolina przesunęła paznokciami po plecach Davida zostawiając pulsujące szlaki na skórze, kilka sekund później rozognione miejsca pieściła opuszkami palców. Biodrami zatoczyła malutkie kółeczka zaciskając się mocno na męskości Davida.
- Amado, 60 w pierwszym roku, 35 w drugim.
David poczuł, że chce się zgodzić na wszystko co ona proponuje.
Natężenie przyjemności było niesamowite. Iskry bólu na przemian z rozkosznym łaskotaniem jej włosów. Ciepły oddech na klatce piersiowej. To przyjemne ciepło jej w środku. Ten ścisk jej ud. Nie było dla Davida żadnym problemem, żeby w ułamku sekundy przenieśli się pod ścianę. Teraz gdy jej ciało opierało się o ścianę on mógł złapać jej nadgarstki. Przycisnąć. Miał ją rozłożoną przed sobą. Bezbronną. Zaczął wchodzić najgłębiej jak tylko potrafił, ale dużo wolniej niż wcześniej. Chciał wypełnić ją całym sobą. Wiedział, że ma kontrolę. Ale wiedział też, że nie może powiedzieć nic innego niż to co jej wyszeptał:
- Zgadzam się kochana, zgadzam się. Zrobię…. Wszystko…. Żeby…. Cię… Zadowolić…
Każde szeptane słowo podkreślał powolnym, lecz silnym pchnięciem.
Carolina poddała się jego kontroli, gdy w końcu skapitulował. Wyjęczała mu wprost w usta:
- Dobry chłopczyk - mimo, że przyszpilił ją do ściany i trzymał tak, że nie miała możliwości na inny ruch niż odpowiedź na powolne pchnięcia jego bioder. Wypełniał ją wewnątrz i zasłaniał obecnie cały widok. Zagryzła wargę powstrzymując jęk. Ostatnia próba buntu, zanim namiętność przejmie kontrolę. Na każde jego pchnięcie odpowiadała skurczem mięśni, ruchem swoich bioder.
David niedługo po tym poczuł dreszcz przebiegający wzdłuż całego ciała. Był spełniony. Choć gdzieś logiczna i analityczna część jego mózgu wręcz krzyczała, że przegrał, to w całkowitym rozrachunku czuł się zwycięzcą. Przycisnął Carolinę do siebie i objął. Podniósł delikatnie podbródek dziewczyny i pocałował ją w usta.
Carolina osunęła się powoli w dół po jego ciele. Gdy jej stopy sięgnęły podłogi, wspięła się na palce by móc oddawać pocałunki swojego potomka. Nie odsunęła się od Davida ani nie pozwoliła jemu odsunąć się od niej. Wtulona ciasno, gładziła jego plecy powolnymi ruchami dłoni. David czuł na swoim torsie jej przytulone piersi, wciąż nabrzmiałe z podniecenia i przeżytej namiętności. Jej uda i biodra mocno przytulone do jego, gdy sięgała ustami do jego ust. Wampirzyca ugryzła go lekko w dolną wargę, nie przecinając delikatnej skóry, i possała ją lekko, mrucząc:
- Kochana? To coś nowego. - uśmiechnęła się, opadając nieco i składając drobne pocałunki na jego piersiach. Bez obcasów, na bosaka, sięgała Davidowi ledwie do linii obojczyków. Powoli odsunęła się i poprawiła pozwijaną sukienkę. Już sięgała aby sama pozapinać niewielkie guziczki na górze sukienki gdy popatrzyła ponownie na Davida:
- Zepsułeś, to napraw - wskazała palcem na rozchełstany dekolt usilnie starając się schować uśmieszek małego kuszącego diabełka.
David pomógł z zapięciami sukienki. Uśmiech, który gościł na jego ustach za nic nie chciał stamtąd zniknąć. W końcu obejrzał się za siebie. Spodnie leżały na podłodze. Koszula była przerzucona przez krzesło, na którym siedział. Ułożenie wskazywało na to, że raczej jest rozdarta niż rozpięta. Oderwał się w końcu od kobiety, choć miał przy tym opory. Wziął resztki koszuli w dłonie. Uniósł brwi i powiedział:
- Zepsułaś, to napraw, tak? - jego uśmiechnięta twarz nie nosiła śladów złości.
Carolina roześmiała się radośnie i uniosła dłonie w powietrze:
- Dobrze, dobrze! Naprawię, ale!! To nie była moja wina, słowo! - słowom towarzyszyła niewinna minka. Przeszła parę kroków i wskoczyła na krzesło stojące za plecami Davida. Wsunęła dłonie na jego pierś pod jego ramionami i pocałowała kark, szczypiąc lekko wrażliwą skórę zębami. - Ale… znaj moją dobrą wolę.... mi… amado… - szeptała w szyję, w miejsce tuż za uchem, dłońmi wciąż eksplorując ciało Davida - kupię Ci nową… koszu...lę - każde słówko, każda sylaba podkreślona delikatnym cmokiem, albo delikatnym ukąszeniem. - W końcu jesteś na moim utrzymaniu - powiedziała do ucha i odskoczyła ze śmiechem i spojrzeniem, które mówiło wyraźnie, że to jedynie żartobliwa prowokacja.
- Ah, jak ja uwielbiam być utrzymankiem - stał kompletnie nagi, napawając się każdym dotykiem - czyżbyś chciała coś jeszcze wynegocjować?
Obrócił się twarzą do niej.
- Bo w tej kwestii, już więcej nie ustąpię, Kochana - ostatnie słowo podkreślił jakby chcąc się przekomarzać z Caroliną.
- Mmmmm - postukała się paluszkiem po ustach - nieeeee….- zmarszczyła nosek - chyba nie masz już nic więcej do zaoferowania. - oparła ręce na biodrach w dumnej pozie i uniosła władczo podbródek mierząc ciało wampira oceniającym wzrokiem.
- W takim razie pozwolę sobie założyć spodnie.
Jego ruchy były powolne. Nie wstydził się jej świdrującego wzroku. Wręcz przeciwnie, jakby chciał, żeby Carolina napawała się widokiem jego nagiego ciała. W końcu założył majtki i spodnie.
- Jakie więc plany na resztę nocy?

*Powyższy fragment popełniony przy współudziale corax*





Tak, bez wątpienia miał pewne doświadczenie w prowadzeniu rozmów. Pytanie jak pójdzie mu przez telefon.
- Mam na imię David. Hosein jest moim przyjacielem. Prosił mnie o pomoc. Właśnie do was jadę.

Jego rozmówczynią targają emocje. Emocje wyłączają logikę. To była jego szansa. Jeżeli kobieta chroniła Hoseina to będzie zadowolona z takiego obrotu sprawy. Jeżeli natomiast sama stanowiła zagrożenie dla Hoseina, to może uda mu się to wyczuć w dalszej rozmowie.

Albo wejdzie prosto w pułapkę.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 05-01-2016 o 20:16.
Mi Raaz jest offline