Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-12-2015, 12:20   #61
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
- Dobrze, Hektor. Zbieraj informacje, czekam. A przy okazji, cariño, wyślij kilku ze swoich ludzi do obserwacji pracowni. - Carolina podała ghulowi adres pracowni Andrew – Dobrze by było założyć jakiś podsłuch, jeśli dacie radę. – dorzuciła. W końcu nie od parady Los Zetas byli uznani za najbardziej technologicznie zaawansowany i wyrafinowany kartel. - Chcę wiedzieć kto się tam kręci i co jest uzgadniane. Niech to będzie ktoś dyskretny, żadnych szerokich karków. Kontaktuj się ze mną bezpośrednio.
Carolina rozłączyła się i zabębniła palcami o blat biurka. Pytanie, które ją nurtowało to dlaczego księżna nie chciała jej w okolicy Bland.
- Czyżby sama księżna maczała palce w zamachu? A może obawia się przejęcia „swojej” kandydatki przeze mnie?
 
corax jest offline  
Stary 28-12-2015, 10:30   #62
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
David był bardzo zadowolony z telefonu, który otrzymał. Jego rozmówca panikował i zwracał się z pomocą do niego. Wprawdzie Ferrostaal nie miał prywatnego samolotu dla swojego dyrektora operacyjnego, ale Carolina Diaz dysponowała półlegalnym kanałem przerzutowym do Wenezueli.

- Zadzwonię do Ciebie po spotkaniu. Spróbuję cię przerzucić do Caracas. - Rozłączył się nie czekając na odpowiedź.

Spotkanie z pozostałymi informatorami okazało się być jednym z tych, które nic nie wnoszą do sprawy. Owszem dość głośno mówi się o całym zdarzeniu, ale nikt nie zna szczegółów na tyle, żeby pomóc wampirowi w dochodzeniu.

Rozmowy dość szybko przeszły na tematy nie związane z zadaniem zleconym mu przez Sire. Dlatego znowu uciekł myślami do zdarzeń we willi.





Zarówno ghule jak i Devon byli mocno podenerwowani przez kolejne noce i z niecierpliwością oczekiwali na obiecany powrót Caroliny i Gerarda.
W końcu około północy David i Devon usłyszeli podjeżdżającego cheviego, z którego wkrótce wysiadła Carolina. O dziwo, nie ona prowadziła.
David siedział spokojnie w salonie. Jego szklanka była w połowie napełniona szkarłatem. Jakoś tak nie miał ochoty wybiec przed dom i merdać ogonkiem z radości na powrót właścicielki. Zdaje się, że mu się udzieliły niektóre porównania Devona. Oceniał spokojnie jakość płynu i to jak oblepiał ścianki gdy delikatnie wstrząsał szklanką.
Devon siedział naprzeciw Davida czekając, z usmiechem na twarzy. Ciekawość zjadala go od srodka.
Carolina weszła do willi, na bosaka, bez swoich obcasów. Na jej powitanie obaj ghule wyszli szybkim krokiem z kuchni. Carolina przytuliła ich obu. Nie powiedziała ani słowa.
Przeszła do salonu i podeszła do sofy , na której siedział Devon. Stanęła obok niego i przytuliła do siebie, jednocześnie patrząc na spokojnie siedzącego Davida z troską w oczach.
- Jesteście cali?
- Co było szynką przez którą bestia pokazała siekacze? - Zapytał wprost.
David wstał i poszedł do barku. Wyjął kryształowy kieliszek, napełnił go krwią i podał kobiecie.
- Tak. Jak widać Devon jest w świetnej formie. Mi nic nie było, zająłem się domem. A co z tobą?
Carolina opadła na sofę i przyjęła kieliszek z dłoni Davida. Położyła dłoń na ramieniu Devona, upewniając go swym dotykiem, że wszystko jest w porządku.
- Nie było mnie na wyspie. Wyjechałam do Wenezueli w interesach. Spotkanie nie poszło tak jak chciałam - skrzywiła się lekko. - Mieliśmy trochę nieprzewidzianych problemów.
Spojrzała na Davida:
- Dziękuję Ci, mi amado. Że zająłeś się wszystkim. - spojrzenie kobiety wędrowało za Davidem. Jej dłoń wsunęła się w dłoń Devona i zacisnęła mocno.
- A co było szynką? Jak to powiedział mój znakomity przedmówca? - David usiadł na przeciw kobiety i Devona.

Devon przyłożył jej dłoń do twarzy i upajał się zapachem. Zastanawiał czy chce sprawdzić aure jej emocji, lecz uznał, że będzie to nie na miejscu. Czekał. Czekał i liczył, że nie będzie nic ukrywać. Taką miał nadzieje.
Carolina przytuliła Devona, chociaż w zasadzie wyglądało to jakby to ona wtuliła się w niego.
- Próbuję załatwić pewną.. - skrzywiła się jakby niepewna , czy chce dzielić się szczegółami z podopiecznymi - pewną sprawę na terytorium, które okazało się niekontrolowane aż tak jak sądziłam. - wciąż krążyła wokół tematu i nie udzielała bezpośredniej odpowiedzi.
- Dlaczego musiał cię zakołkować, a nie po co jechałaś do Wenezueli. Miałaś sprawę rozumiem. Naraziłaś istnienie i potrzebowałaś kołka w serce. Dlaczego? Szał? Moc - drążył David.
- Zbyt duże obrażenia - chciała machnąć dłonią - Pociski użyte zadały zbyt duże obrażenia i nie byłam w stanie się opanować. - Carolina patrzyła to na Davida to na Devona.
- A ogień w moich trzewiach? Ból twoich kociątek. Skąd i dlaczego? Przecież nie ty przywołałaś mnie na Drugą Stronę bym miał pępowinę.
Carolina wzdrygnęła się jakby na samo wspomnienie.
- Specjalne pociski - zamilkła na chwilę - i tak, papito, ogień. - podniosła koszulkę i pokazała nie do końca zagojoną rozległa ranę na brzuchu. Skóra już zasklepiona ale wciąż nie tak gładka jak zwykle.
- Skąd ogień w MOICH trzewiach?
- Piłeś ze mnie, papito. To dlatego. - wyjaśniła spokojnie.
David od niechcenia wziął łyka ze swojej szklanki w rzeczywistości przysłuchując się z uwagą rozmowie.
-Jakież to niespodzianki czekają na mnie w przyszłości z powodu twojej krwi we mnie?
- Możesz czerpać z wiedzy jaką ona ze sobą niesie.
- Patrzący nie ma tej przyjemności? On nie płonął - wskazał na Davida
- Nie, on nie - odwróciła twarz Devona do siebie i pogłaskała czule.
David odstawił pustą szklankę na szklaną ławę stojącą w salonie
Carolina podniosła się:
Pójdę do siebie. Jeśli będziecie mnie potrzebować po prostu przyjdźcie.- musnęła ponownie twarz Devona i wyszła z salonu.
- Coś mąci twoje myśli? - zapytał Davida
- Może - odpowiedział bardzo mało konkretnie. - To chyba ból istnienia, wiesz? - zaczął wodzić palcem wokół szklanki którą odstawił.
- Nie wiem czy tutaj pasuję.
- Jesteśmy jak klocki Tetrisa. Raz trafisz dobrze, a raz nie. Ja póki co lecę przed siebie i uderzam w różne zakamarki. Nie wiem czy to moja ręka naciska guzik A, czy to ktoś inny zabrał pada.
- Jak się czujesz po tym gdy piłeś z niej krew? - odwrócił się twarzą do Devona. - Ten klocek trafił w cel? Czy raczej game over?
-Trafił idealnie. Wieża była już ogromna. Cały czas brakowało długiego klocka. Nic i nic. Prawie już widziałem czerwony ekran, gdy nagle puf. I cała wieża zniknęła. Wtedy...wtedy czułem się świetnie. Moje highscore mrugało na ekranie. Azjaci szaleli. Turnieje się kończyły. Nikt nie mógl ze mną wygrać. Mistrz tetrisa na całą galaktykę...ale teraz? Teraz wieżyczka się ustawia. Muzyczka leci. Tym ty ry rym ty rym, a ja sie obracam i obracam. Tylko się obracam. A jest tak wiele zakamarków…-
David słuchał z uwagą. Z jednej strony myślał, że rozumie co Devon chce przekazać. Z drugiej strony słowa którymi operował drugi wampir dawały pole do interpretacji.
- Umiesz mieszać w głowach? - pomachał ręką koło swojej skroni, żeby podkreślić o co mu chodzi. - Piłeś z niej, a ona umie mieszać w głowach. To jak?
-Zanim zawitałem do Pałacu to przeszedłem na Drugi Brzeg… - spojrzał na niego
- Chcesz jasnej odpowiedzi? Na sobie? - Położył dłoń na jego twarzy po czym dodał cicho
-Przepraszam…
Po dotknieciu Devona, David wstrzymał na chwilę oddech… w szoku. Tęsknota za życiem, ludzkim życiem odebrała mu mowę. Wpatrywał się w Devona bez słowa z osłupieniem na twarzy. Machnął ręką i trafił w ubrudzoną od krwi szklankę. Naczynie pękło, ze szkła wyciekała reszta posoki. Miał się teraz na wieczność żywić krwią. Nie mógł już zjeść zwykłego steka. Nie mógł pić whiskey. Chyba, że w krwi. Docierało to do niego bardzo boleśnie. Nigdy już nie spojrzy na słońce. Wampir praktycznie osunął się na kanapę. Zawiesił wzrok na swoich dłoniach. Dłoniach bestii, którą się stał.
- Tu kontrola lotów. Prosimy o powrót na orbitę! Lądowanie może być bolesne! - Krzyknął do Davida. - Testy najnowszych promów zakończyły się sukcesem. Gratuluję panie astronauto. Inni nie mieli tego szczęścia...niestety - Ucichł, dając Davidowi chwilę, by wrócić do zmysłów.


Tak.. David stał się bestią. Po przygodzie w slumsach. Widział cierpienie tych ludzi. Widział ile może zadać cierpienia. Nie był już człowiekiem i nigdy nie będzie. Wstał. Podszedł do Devona spojrzał mu w oczy i spokojnie rzekł - Nie byłbym taki pewny zakończenia testów tych promów!
Devon widział tylko raz wcześniej podobny efekt: twarz Davida wykrzywiła się nagle w koszmarnym grymasie przestając przypominać ludzką twarz. Jego oczy zabłysły złowrogim, czerwonym blaskiem, kły wysuneły się ze szczęki i zmusiły go szerokiego otwarcia ust. Z gardła Davida wydobył się ni to syk, ni to warkot, nie odgłos ryczącej Bestii. Widząc tak zmienionego Davida Devon poczuł przeraźliwy strach i rzucił się do panicznej ucieczki byle dalej, byle dalej. Wykrzywiona twarz Davida prześladowała go, wciąż miał ją przed oczami. Uciekał nie patrząc gdzie biegnie, z jego ust wyrwał się okrzyk paniki. W końcu korytarza trafił na ścianę … nigdzie dalej nie ma drogi ucieczki… zaczął drapać ścianę pazurami, kopać, krzyczeć, gryźć...byle dalej i dalej od tego potwora…
Po chwili David zobaczył, że na ścianie zostają krwawe maziaje, Devon nie czuł kiedy zerwał sobie paznokcie wydrapując drogę ucieczki.

Z sypialni wybiegła Carolina:
- Co tu się dzieje?! - krzyknęła rozeźlona, spojrzała do na Davida. - Coś Ty zrobił? - ton jej głosu nie wróżył nic dobrego ale ledwo przebijał się przez upiorne wrzaski Devona.
- Przepraszam - na chwilę wrócił do salonu i wyjął z barku worek krwi. Podszedł z nim do Caroliny. - Przepraszam. Nie wiedziałem, że tak mocno na niego to zadziała. Daj mu proszę krew, poranił się. - Podał jej torbę foliową - Przekaż, mu że przepraszam… Ja raczej nie będę do niego podchodzić już tej nocy.
Carolina rozeźlona odepchnęła Davida z drogi nie słuchając jego przeprosin i podeszła do Devona. Odwróciła go do siebie, przytrzymując mocno i unieruchomiła jego twarz. Popatrzyła w oczy i powiedziała ostro:
- Uspokój się!
Devon oklapł w jej ramionach.
Gdy wrócił do siebie i poczuł jej zapach nagle zaczął się śmiać. Starał się odwrócić głowę w stronę Davida po czym podniósł rękę i pokazał mu podniesiony, okrwawiony kciuk.
- Od dzisiaj zostajesz Władcą Piekieł!
Carolina podała Devonowi torebkę z krwią i kazała się uleczyć.



Rozdrapana ściana ze śladami krwi była śladem rozgrywek między młodymi wampirami.




Tak. Był nowym Władcą Piekieł. Nie miał czasu na zajmowanie się tym mięsem. Musiał szukać dalej. Wstał, pożegnał się elegancko ze swoimi towarzyszami i wyszedł z klubu. Złapał taksówkę i zadzwonił do swojego zdenerwowanego znajomego.
- Jestem wolny. Gdzie chcesz się spotkać?

Na miejscu oceni czy informacje są naprawdę warte pożyczania samolotu od jego Sire.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 28-12-2015 o 10:32. Powód: Powrót Caroliny napisany wspólnie z Alienem_XIII i corax
Mi Raaz jest offline  
Stary 30-12-2015, 15:52   #63
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Stephen, Matthew
- Czy was do reszty pojebało? - stojący na krawędzi zieleni strażnik rozpoczął litanię przekleństw z umiarem - Won mi stąd tą samą drogą którą tu wpełzliście! -

przeciwstawny Charisma+Streetwise ST5 (obniżone o 1 za znośną bajeczkę), 6 kości, 0 sukcesów vs Streetwise ST6
porażka


Wredny uśmiech spełzł mu z twarzy, kiedy mózg strażnika połączył fakty. Zbyt dobrze ubrani. Przeskoczyli wysoki mur. Cichutko czają się za krzakiem
- Pete, mamy... - jęknął zerkając na partnera i sięgając po taser
  1. Matthew k10+5=9
  2. Stephen k10+6=8
  3. Strażnik 1 k10+4=6
  4. Strażnik 2 (Pete, ten dalej) k10+4=6


Ochroniarz który ich namierzył wyszarpnął broń z kabury i zaczął obracać się w stronę Stephena. Jego towarzysz, jakby jeszcze nie zrozumiał co się dzieje, cofał się w tył. Ale obaj byli wolniejsi od intruzów.

David Akerman
Pchnięte drzwi z rozmachem uderzyły o stojące krzesło. Kobieta siedząca za stołem - Alicia James, jeżeli wierzyć zdjęciom - złapała się za pierś. Za to na stojącym za nią mężu chyba nie zrobiły takiego wrażenia. Gorzej, wyglądał na więcej niż zirytowanego.
- Przedstawiłeś się jako protegowany Anthonego - głos zadrżał mu z gniewu - czego tutaj chcesz? -

Manipulacja+Subterfuge, ST8, 6 kości, 2 sukcesy vs Manipulacja+Subterfuge ST6
Jest cholernie wkurzony - dużo bardziej niż uzasadniałoby samo zachowanie Dawida.



Isobel
Autobus zatrzymał się w korku; Kasadian, wbrew oczekiwaniom, nie pojawił się znikąd. Szybkie spojrzenie za okno wyjaśniło przyczynę zatoru - na środku jezdni płonęła limuzyna. Wnętrze Isobel było w niewiele lepszym stanie niż to co ją otaczało: zniszczenie, strach i chaos.

Percepcja + Awareness ST 7, 5 kości, krytyczna porażka


Intuicyjnie podniosła wzrok i napotkała spojrzenie czarnoskórego mężczyzny pod 40stkę. Jego jasna marynarka odcinała się od ciemności zaułka w którym stał. Spojrzenie które trwało kilkanaście sekund było wrogie, odpychające. Zerwał kontakt i cofnął się wgłąb uliczki.

Dawid Wheatstone

Informacje nie były zbyt szczegółowe - minister pojawił się w biurze chwilę po 20stej i zaczął się tam niezwykły jak na tą porę ruch. Dwóch generałów - dowódcy kontrwywiadu i operacji specjalnych - biegali między biurem a bezpieczną radiostacją. Około 21 odcięto sekcję budynku i wpuszczano tylko na żądanie ministra. 21.30 pod budynek podjechał konwój prezydencki - żaden z nich nie był w stanie powiedzieć czy sam Carmona był w środku - i minister, obaj generałowie i kilku oficerów odjechało razem z nią. Dopiero wtedy wypuszczono personel z budynku.
Wniosek, przynajmniej dla nich, wydawał się prosty: złapano wysoko postawioną wtyczkę gangu narkotykowego i na szybko złożono operację specjalną.

Za pięć 22 Dawid wybrał numer Hoseina. Po kilkunastu sekundach odezwał się drżący kobiecy głos
- Pan Hosein chwilowo nie może podejść do telefonu, jak mogę pomóc? -

przeciwstawny Spryt + Empatia ST5, 5 kości, 1 sukces vs Charyzma + Eksprezja, ST7
Kobieta jest zaskoczona, i bardzo mocno sili się na udawanie spokojnego głosu

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 03-01-2016, 15:18   #64
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Stephen postanowił działać zanim drugi się zorientuje, szybko zaatakował dobywającego broń strażnika starając się wykręcić mu rękę i zmusić go żeby wystrzelił w kolegę. Jeśli to podziała to dobrze, jeśli nie to Matthew powinien pomóc. Dwóch na dwóch, szanse powinny być wyrównane.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 03-01-2016, 17:18   #65
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Gabinet był zachowany w prostym, ale bardzo pedantycznym stylu. Kobieta siedząca pod wiatrakiem wyraźnie przestraszyła się nagłego wtargnięcia bladego mężczyzny. Jej mąż tylko zmarszczył groźnie brwi.
- Przedstawiłeś się jako protegowany Anthonego. Czego tutaj chcesz?
David odsłonił dziwny uśmiech i serdecznie rozłożył ręce.
- Musiałem. Inaczej bym tu przed wami nie stał, prawda? Przejdę do rzeczy. Komuś jadaczka się nie zamyka i dla ułatwienia dodam, że twoim kumplom. Jeśli myślisz że Francis Borde na dobre pożegnał się z mundurem, to jesteś w głębokim jak bezdenna dupa błędzie. Mogę? - sięgnął do klapy marynarki w poszukiwaniu cygaretki.
- Nie, nie możesz - facet warknął niemal natychmiast - Nic nie możesz. Mów z czym przychodzisz albo wynocha z mojego domu.
- Raaany - David teatralnie wywrócił oczami - Przychodzi się w dobrych intenacjach, a tu takie oschłe zachowanie.
Podczas swojej perory Akerman cały czas powoli zbliżał się do małżeństwa. Cały czas trzymał ręce przed sobą na znak, że nie ma złych zamiarów. Posłał im również swój wyuczony uśmiech numer dwa: “jestem waszym przyjacielem”.
- Sprzedali cię stary, aby zachować własną skórę w jednym kawałku. Nie przychodzę tu jako przyjaciel. Normalnie miałbym cię w dupie. Ale nasze interesy się zbiegają, więc oferuję pomoc. Widzisz, niedługo pojawi się tu ekipa uderzeniowa. A ja wiem skąd nadciągną i jak się przed nimi uchronić. Możesz miotać się, że kręcę. Wezwać ochronę albo oskarżyć mnie o groźby. Ale to nie moja głowa będzie od dziś wysyłać reszcie ciała kartkę na święta. Zwyczajnie nie masz czasu, aby mi nie wierzyć.
 
Caleb jest offline  
Stary 05-01-2016, 20:14   #66
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Młody biznesmen nie pamiętał już kiedy tak wcześnie wychodził z klubu tanecznego. Był zwierzęciem nocy na długo przed przemianą. Carolina tylko wzmocniła jego instynkty. Jego pragnienie kontroli.

Dotychczasowe kontakty nie wniosły nic do sprawy. Hossein za to akurat teraz był zagrożony. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem, więc David założył, że właśnie ten człowiek pomoże mu rozwiązać sprawę. Nie przerywając rozmowy z tajemniczą kobietą wskazał taksówkarzowi dzielnicę, w której mieszka jego znajomy. Wprawdzie nie znał dokładnego adresu, ale dość dobrze znał okolice zamieszkiwane przez miejscowe elity. Daleko od biurowców stolicy, ale z doskonałym widokiem na nie.




Głos kobiety wzbudził pewne podejrzenia. Była nieufna i nie chciała dzielić się informacjami. Telefon ją wyraźnie zaskoczył. To był właśnie moment, w którym David musiał sięgnąć do swoich doświadczeń zawodowych. Umiał przecież zjednywać sobie ludzi. I nie tylko ludzi jak pokazało spotkanie w biurze Caroliny.




Po kilku dniach poprosiła Davida do swojego biura, pokoju przylegającego do jej sypialni. Ewidentnie w oryginale w tym miejscu powinna znajdować się główna łazienka, niepotrzebna jednak nieumarłej.
Carolina minę miała poważną, brak było typowych dla niej przebłysków emocji. Siadła na krześle i wskazała potomkowi ręką drugie.
- Davidzie - zaczęła - będziesz mi potrzebny. Myślałam, że będzie więcej czasu na Twoje szkolenie ale biznes nie śpi.
Zaczęła enigmatycznie. Przyglądała się młodemu wampirowi przez chwilę jakby ciągle się wahając. W końcu zwyczajowo westchnęła.
- Wiesz co to 2-Metylamino-1-p-tolylpropan-1-on?
David uniósł brwi.
- Dwa metyloamino jeden para tolylopropan jeden on - zaczął przed sobą rysować palcem w powietrzu wzór strukturalny.
- Metylo, tolueno. Kończysz na literę “o” jeśli masz na myśli podstawnik. “P” czytasz jako para. Jedno z trzech możliwych podstawień do pierścienia aromatycznego. Inne oznacza się jako “o”, czyli orto i “m”, czyli meta. Tolyl to zwyczajowa i uproszczona nazwa podstawnika metylobenzenowego. Niestety przejścia językowe między angielskim, hiszpańskim i chemicznym są dość skomplikowane. Szczerze, nigdy nie pracowałem z tą substancją, ale pierścień aromatyczny, podstawnik ketonowy i grupa aminowa wskazują na potencjalne działanie narkotyczne. Mogę strzelać, że to coś zbliżonego do amfetaminy, albo jakiś lek psychotropowy.
Rozsiadł się wygodnie na krześle.
- Zakładam, że nieśmiertelna Harpia nie szuka korepetytora z zakresu nomenklatury IUPAC i nazewnictwa związków chemicznych, dlatego oszczędźmy sobie czasu i przejdźmy do konkretów. Czego ode mnie oczekujesz?
- Współpracy, pomocy - wzruszyła ramionami - Zdajesz sobie sprawę, ze jeśli zakończysz naukę u mnie będziesz musiał się czymś zająć. Nie planuję niczego Ci narzucać, bo to Twoja sprawa co Cię interesuje i co na dłuższą, dużo dłuższą metę chcesz robić.
Na chwilę zamilkła przyglądając się mężczyźnie rozpartemu na fotelu krytycznie. Nie była do końca przekonana czy dobrze robi. Z drugiej strony czymś musiała zająć potomka, którego zaczynała rozsadzać i energia i ambicja. Zdawała sobie sprawę, że znalazł nowe źródło inspiracji. Na głęboką wodę i pływanie wśród rekinów nie chciała go jeszcze puszczać. Cieszyła się z jego pierwszego sukcesu w biednej dzielnicy, raporty jakie otrzymała wskazywały, że David jednak potrafi się wykazać. Wszystko to kłębiło się w myślach Starszej klanu Róży, gdy patrzyła na swojego potomka.
- Wiesz dobrze, że jestem otwarty na współpracę. Ile trwa Twoje istnienie? Bo moje trzy tygodnie i jeszcze nie myślałem jak spędzę wieczność. Może zainwestuję w rynek nieruchomości i będę mieć mieszkanie w każdym kraju świata? A może wyniosę się na koło podbiegunowe, żeby mieć kilkudziesięciodniowe noce? Skoro weszłaś na ten temat, to znaczy, że koniec mojej nauki zbliża się wielkimi krokami. Fakty są takie, że czegoś ode mnie potrzebujesz, a ja nie widzę przeszkód, żebym miał Ci tego nie dać. Chcesz syntezować tę aminę? Daj mi dwie noce, a ustalę optymalny szlak syntezy. Trzeciej nocy skonstruujemy linię. W mniej niż tydzień możesz mieć pierwsze próbki. W ciągu miesiąca zoptymalizujemy proces i zmaksymalizujemy wydajność. Tego oczekujesz? - W oczach Davida zapłonęła pasja.
Carolina oparła łokcie na kolanach, pochyliła się blisko Davida:
- Amado, do końca szkolenia został cały iceberg, z rodzaju tych co rozwaliły Titanica. Liznąłeś czubek góry lodowej. Ale przemieniłam Cię, bo potrzebuję Twojej wiedzy i umiejętności - ton wampirzycy pieścił ego Davida. - Nie, w tej chwili FDA zbanowało “sole kąpielowe”. Potrzebuję czegoś nowego. Przy najmniej na chwilę, póki władze są zajęte walką i nadzorowaniem embarga. Wiem, ze konkurencja planuje wrzucić na rynek zamiennik syntetyczny pod nazwą flakka. Jeśli dostarczę Ci próbki, zdołasz rozpracować skład i zaplanować albo opracować lepszą wersję? Liczy się czas.
- Nie tutaj. - Odpowiedział bez wahania. - ustalenie składu czegoś o takiej budowie to konieczność przeprowadzenia spektrometrii UV i IR, spektroskopi H-NMR i C-NMR. Jeżeli do tego miałbym wyniki rozpadu masowego, to uda się określić budowę związku w stu procentach. Do tego wysokosprawna chromatografia cieczowa, lub gazowa i będziemy mieć pełną informację o stężeniach substancji pomocniczych i zanieczyszczeń. W sumie dwa do trzech dni badań na sprzęcie o wartości trzech, może czterech milionów dolarów. Część mamy w laboratoriach Ferrostaal. Niestety nie wszystkie, więc powiedziałbym, że mielibyśmy około 70, no może 85% szansy na skuteczne określenie składu. W zasadzie jeżeli się pomylimy, to możemy wcisnąć na rynek truciznę. Nie wiedziałem, że aktywnie działasz na lokalnym rynku dopalaczy.
Carolina uśmiechnęła się z lekkim przekąsem i wyprostowała na fotelu.
- Dziewczyna jak ja musi sobie jakoś radzić. - wzruszyła ramionami - samo nie przychodzi.
Wstała i obeszła biurko. Z jednej z szuflad wyciągnęła niewielką fiolkę z kryształkami.
- Jak szybko udałoby Ci się załatwić lab, czas i ludzi? - spytała poważnie.
- Największym problemem będą ludzie. Potrzebowałbym kogoś zaufanego, kogo wprowadzę do firmy. To musi być ktoś nie koniecznie postępujący zgodnie z prawem, ale naukowiec. Co najmniej jeden. Najlepiej dwóch lub trzech. Dostęp do laboratorium mam cały czas jako CEO, ale jak mówiłem, nie mam sprzętu dającego 100% pewności, że prawidłowo zidentyfikujemy te kryształki. Mogę spróbować coś dokupić, ale wtedy przedstawiam kosztorys i rozpisuję przetarg na dostarczenie sprzętu do NMR. A na taki automat do rezonansu magnetycznego czeka się nawet pół roku, bo robią je na zamówienie. Możemy też spróbować rozesłać próbki po różnych laboratoriach na świecie i poprosić o analizy. Albo podkraść dokumentację analiz policyjnych, jeżeli już kogoś z tym zatrzymali.
Carolina uniosła obie dłonie do góry lekko rozbawiona zapałem Davida:
- 85% to dużo więcej niż to co mam teraz. Ludzi Ci załatwię. Możecie zacząć zabawę. Ja pokombinuję znalezienie dodatkowych informacji swoimi kanałami. Nie chcę nigdzie dalej tego rozsyłać. Sprzęt, hm, może złóż zamówienie na następny raz?
- Nie przepchnę tego przed wyborami. Kilka miesięcy do zakończenia kontraktu na produkcje broni. Po wyborach grunt będzie na tyle stabilny, że bez problemu uda mi się uzasadnić rozbudowę laboratoriów. Do czasu wyborów planuję przerzucić kilkadziesiąt milionów po światowych akcjach i obligacjach. Już to wzbudzi wiele pytań. Powiedziałem do 85%. Wszystko zależy od stopnia komplikacji związku. Taki aceton, czy styren rozkładamy w 100%. Ale takie skomplikowane jak alkaloidy, to określimy z niewiele ponad 70% skuteczności. Tak z ciekawości, to jak dotychczas ustalaliście budowę? Przez miareczkowanie?
- Przez przejmowanie towaru i pomniejszych gangów i rządzące nimi płotki - wyszczerzyła kły w uśmiechu - teraz zmieniamy nieco taktykę na coś bardziej subtelnego. Możesz powiedzieć, że to dotyk kobiecej ręki. - mrugnęła do Davida. - oraz fakt, że mamy Ciebie.
- Znam co najmniej kilku chemików w tej części świata, którzy lepiej niż ja poradziliby sobie z narkotykami. Poza tym jest też spora część tych, których nie znam. Nie byłoby łatwiej handlować materiałami wybuchowymi?
- Wybrałam Ciebie nie tylko z powodu chemicznych zdolności - uśmiech Caroliny nabrał lekkiej drapieżności - jeśli chcesz się tym zająć na poważnie, to Ci pomogę. W zamian za udział w zyskach.
- Sprytne. Prosisz o pomoc, po czym po krótkiej żonglerce słownej okazuje się, że to ja niczym dziecko we mgle szukam pomocy. Podczas gdy prawdą jest to, że ci się podobałem, dlatego mnie przemieniłaś. Już prawie wiem jak działa ta cała społeczność. Już prawie wiem jak działasz Ty. Ale to czubek góry lodowej, o której mówiłaś. Możemy wejść w ten interes, ale poza sprawną siecią dystrybucji musisz zorganizować dobrą lokalizację do produkcji. Za dwa tygodnie możemy ruszyć. Za tydzień mniej więcej będziemy mieli skład. Bardziej, lub mniej prawidłowy. Jak duży udział w zyskach chcesz mieć?
Carolina w trakcie przemowy Davida usiadła na biurku i założyła nogę na nogę, poruszała cały czas stopą i przyglądała mu z zainteresowaniem:
- Wiesz, jak działam? No pochwal się co myślisz, że wydedukowałeś, mi amado - powiedziała z uśmiechem. - Nigdy nie mówiłam, że mi się NIE podobałeś. Byłam przekonana, że mówiłam wręcz coś przeciwnego.
Wstał i przysunął się do twarzy Caroliny. Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Wapominałem już kiedyś, że odwoływanie się do emocji rozmówcy wyłącza jego logikę. Wtedy łatwiej negocjować. Powiedziałem, że PRAWIE wiem jak działasz. Póki nie będę mieć pewności, to nie ma sensu strzępić języka na teorie. A co do podobania się, to nie chodziło mi o fizyczne aspekty. To nie ciało robi wrażenie na wampirach - zmierzył wzrokiem kobietę - przynajmniej nie tylko ciało. Tutaj temat bym zakończył. Wróćmy do meritum. Ile chcesz udziału w zysku?
Stwórczyni wykorzystała fakt, że David stał blisko. Szybkim ruchem oplotła jego biodra nogami i przyciągnęła jego ciało do siebie. Położyła dłoń na karku mężczyzny przysuwając się tak, że jej usta znalazły się zaledwie kilka milimetrów od jego szyji. Drugą dłonią wodziła po ramieniu i barku Davida.
- mmmm - wyszeptała z pomrukiem, usta muskały skórę na szyji i płatku ucha - uczysz się pilnie, mi amado - kuszący szept przerywany delikatnymi muśnięciami warg i języka, nogi oplatające ciasno cialo wampira - to dobrze. 65% na początek, po roku możemy renegocjować. - Carolina pocałowała mężczyznę czule i odepchnęła go z obojętną miną. Ciekawa była jak zareaguje na leciutką prowokację z nowoodkrytym konikiem poczucia kontroli.
David mimo odepchnięcia natychmiast zbliżył się do kobiety. Wciągnął głośno powietrze przez nos. Napawał się jej zapachem. Niezmiennie kojarzył się mu z jego spokrewnieniem. Spoglądał jej głęboko w oczy i rzekł:
- 50 procent w pierwszym roku, 35 w drugim, od trzeciego roku 25 procent. Bez dalszych negocjacji.
Zanim zdążyła odpowiedzieć pocałował ją mocno w usta, a później powędrował do szyi. Lewą dłoń zanurzył w jej gęstych włosach.
Oddała pocałunek, wsuwając palce za pasek jego spodni i przyciągając go bliżej. Przylgnęła całym ciałem, wsunęła powoli dłoń między ich przytulone ciała, palce zaczęły powoli napierać na zapięcie spodni. Pogłębiła pocałunek, mrucząc cichutko z przyjemności. Jej ciało było przyjemnie ciepłe.
David przechylił Carolinę. Teraz oboje leżeli na jej biurku. Prawą dłonią zaczął podciągać jej sukienkę. Od kilku dni zużywał krew, żeby jego ciało było bardziej ludzkie. Ciepłe. Różowe. Lewa dłoń nadal ściskała włosy kobiety. Prawa błądziła odkrywając coraz nowe miejsca na ciele jego mentorki. Upajał się nią. Z przyjemnością poczuł, że chociaż nie żyje od kilku tygodni, to jego męskość pozostała całkiem sprawna. Między pocałunkami skubał płatki jej uszu. Co jakiś czas pociągając mocniej za włosy, żeby odchyliła głowę. Wtedy ustami powoli schodził wzdłuż szyi, między obojczykami, aż do jędrnych piersi.
Przy pociągnięciu za włosy, Carolina zasyczała ukazując kły. Wciąż ciekawa reakcji Davida na to, że nie do końca ma kontrolę nad nią. Wygięła się posłusznie w łuk i poruszyła biodrami, ocierając lekko o pobudzoną męskość mężczyzny. Gdy poczuła usta między piersiami, oderwała jego głowę i pocałowała go, ponownie próbując przejąć kontrolę. Oderwała się od niego zdając sobie sprawę, że igra z samą sobą, ale zdusiła myśl. Wyszeptała lekko zdyszana:
-60% w pierwszym roku - ostre kły przesunęły się po dolnej wardze Davida - załatwiam kontakty, kanały sprzedaży.
Przeniósł obie dłonie na pośladki wampirzycy i ponownie przyciągnął ją do siebie. Wysunął kły, którymi delikatnie otarł się o obojczyk kobiety. Sukienka wędrowała coraz wyżej.
- Kanały sprzedaży i kontakty będą mogły sprzedawać śledzie bez wyprodukowanego towaru. 55%
Z jednej strony David zębami rozsuwał dekolt odsłaniając jej piersi, z drugiej strony dłonie powoli podciągały sukienkę
Carolina gwałtownie szarpnęła i rozerwała koszulę na ciele mężczyzny, odsłoniła nagą skórę i wbiła paznokcie w klatkę piersiową. Spojrzała w oczy Davida z wyzwaniem odsuwając się nieco od niego.
- Bez kontaktów i sprzedaży będziesz mógł pływać żabką w wyprodukowanym towarze - zacisnęła usta na sutku Davida drażniąc go językiem, dłońmi gładząc plecy by wkrótce zacisnąć je lubieżnie na jego pośladkach - 60%.
David wiele nauczył się przez ostatnie tygodnie. Nowe istnienie niosło ze sobą wiele możliwości. Jedną z nich była Nadwrażliwość. Jego zmysł dotyku nagle stał się jeszcze bardziej wyczulony, a wszystkie doznania jeszcze silniejsze. Zsunął majtki wampirzycy i przyciągnął mocno do siebie. Zdecydowanym ruchem wszedł w nią.
- Dobrze, 60% i 30% po roku.
Lewą dłonią zaczął ściskać pierś Caroliny. Rytmicznymi ruchami ocierał się o jej ciało.
- A żabką bym nie popływał, bo to kryształki są.
Nadwrażliwość niesamowicie poprawiała i tak przyjemne doznania. Do szczęścia Davidowi brakowało jeszcze tylko metalicznego posmaku w ustach.
Carolina raptownie i ostro wciągnęła powietrze gdy David jednym ruchem wypełnił ją. Odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy z przyjemności. Po czym otworzyła je ponownie wbijając spojrzenie w swojego amado i nakazała cicho:
-Patrz na mnie - przytuliła się do Davida, oplatając ponownie nogi wokół jego bioder i podciągnęła się na jego ramionach. - Użyj krwi, aby stać się silniejszy - i bez wahania pozwoliła mu, aby utrzymał jej ciężar stojąc. Gdy David koncentrował się na znalezieniu właściwego punktu równowagi na utrzymanie ich obojga w pionie, jej biodra cały czas poruszały się w powolnym rytmie. Jej ciepły oddech muskał jego szyję, pasma długich włosów drażniły skórę na torsie. Palce Caroliny mocno zacisnęły się na sutku Davida i naciągnęły go lekko wysyłając iskierki bólu zmieszane z przyjemnością. Carolina przesunęła paznokciami po plecach Davida zostawiając pulsujące szlaki na skórze, kilka sekund później rozognione miejsca pieściła opuszkami palców. Biodrami zatoczyła malutkie kółeczka zaciskając się mocno na męskości Davida.
- Amado, 60 w pierwszym roku, 35 w drugim.
David poczuł, że chce się zgodzić na wszystko co ona proponuje.
Natężenie przyjemności było niesamowite. Iskry bólu na przemian z rozkosznym łaskotaniem jej włosów. Ciepły oddech na klatce piersiowej. To przyjemne ciepło jej w środku. Ten ścisk jej ud. Nie było dla Davida żadnym problemem, żeby w ułamku sekundy przenieśli się pod ścianę. Teraz gdy jej ciało opierało się o ścianę on mógł złapać jej nadgarstki. Przycisnąć. Miał ją rozłożoną przed sobą. Bezbronną. Zaczął wchodzić najgłębiej jak tylko potrafił, ale dużo wolniej niż wcześniej. Chciał wypełnić ją całym sobą. Wiedział, że ma kontrolę. Ale wiedział też, że nie może powiedzieć nic innego niż to co jej wyszeptał:
- Zgadzam się kochana, zgadzam się. Zrobię…. Wszystko…. Żeby…. Cię… Zadowolić…
Każde szeptane słowo podkreślał powolnym, lecz silnym pchnięciem.
Carolina poddała się jego kontroli, gdy w końcu skapitulował. Wyjęczała mu wprost w usta:
- Dobry chłopczyk - mimo, że przyszpilił ją do ściany i trzymał tak, że nie miała możliwości na inny ruch niż odpowiedź na powolne pchnięcia jego bioder. Wypełniał ją wewnątrz i zasłaniał obecnie cały widok. Zagryzła wargę powstrzymując jęk. Ostatnia próba buntu, zanim namiętność przejmie kontrolę. Na każde jego pchnięcie odpowiadała skurczem mięśni, ruchem swoich bioder.
David niedługo po tym poczuł dreszcz przebiegający wzdłuż całego ciała. Był spełniony. Choć gdzieś logiczna i analityczna część jego mózgu wręcz krzyczała, że przegrał, to w całkowitym rozrachunku czuł się zwycięzcą. Przycisnął Carolinę do siebie i objął. Podniósł delikatnie podbródek dziewczyny i pocałował ją w usta.
Carolina osunęła się powoli w dół po jego ciele. Gdy jej stopy sięgnęły podłogi, wspięła się na palce by móc oddawać pocałunki swojego potomka. Nie odsunęła się od Davida ani nie pozwoliła jemu odsunąć się od niej. Wtulona ciasno, gładziła jego plecy powolnymi ruchami dłoni. David czuł na swoim torsie jej przytulone piersi, wciąż nabrzmiałe z podniecenia i przeżytej namiętności. Jej uda i biodra mocno przytulone do jego, gdy sięgała ustami do jego ust. Wampirzyca ugryzła go lekko w dolną wargę, nie przecinając delikatnej skóry, i possała ją lekko, mrucząc:
- Kochana? To coś nowego. - uśmiechnęła się, opadając nieco i składając drobne pocałunki na jego piersiach. Bez obcasów, na bosaka, sięgała Davidowi ledwie do linii obojczyków. Powoli odsunęła się i poprawiła pozwijaną sukienkę. Już sięgała aby sama pozapinać niewielkie guziczki na górze sukienki gdy popatrzyła ponownie na Davida:
- Zepsułeś, to napraw - wskazała palcem na rozchełstany dekolt usilnie starając się schować uśmieszek małego kuszącego diabełka.
David pomógł z zapięciami sukienki. Uśmiech, który gościł na jego ustach za nic nie chciał stamtąd zniknąć. W końcu obejrzał się za siebie. Spodnie leżały na podłodze. Koszula była przerzucona przez krzesło, na którym siedział. Ułożenie wskazywało na to, że raczej jest rozdarta niż rozpięta. Oderwał się w końcu od kobiety, choć miał przy tym opory. Wziął resztki koszuli w dłonie. Uniósł brwi i powiedział:
- Zepsułaś, to napraw, tak? - jego uśmiechnięta twarz nie nosiła śladów złości.
Carolina roześmiała się radośnie i uniosła dłonie w powietrze:
- Dobrze, dobrze! Naprawię, ale!! To nie była moja wina, słowo! - słowom towarzyszyła niewinna minka. Przeszła parę kroków i wskoczyła na krzesło stojące za plecami Davida. Wsunęła dłonie na jego pierś pod jego ramionami i pocałowała kark, szczypiąc lekko wrażliwą skórę zębami. - Ale… znaj moją dobrą wolę.... mi… amado… - szeptała w szyję, w miejsce tuż za uchem, dłońmi wciąż eksplorując ciało Davida - kupię Ci nową… koszu...lę - każde słówko, każda sylaba podkreślona delikatnym cmokiem, albo delikatnym ukąszeniem. - W końcu jesteś na moim utrzymaniu - powiedziała do ucha i odskoczyła ze śmiechem i spojrzeniem, które mówiło wyraźnie, że to jedynie żartobliwa prowokacja.
- Ah, jak ja uwielbiam być utrzymankiem - stał kompletnie nagi, napawając się każdym dotykiem - czyżbyś chciała coś jeszcze wynegocjować?
Obrócił się twarzą do niej.
- Bo w tej kwestii, już więcej nie ustąpię, Kochana - ostatnie słowo podkreślił jakby chcąc się przekomarzać z Caroliną.
- Mmmmm - postukała się paluszkiem po ustach - nieeeee….- zmarszczyła nosek - chyba nie masz już nic więcej do zaoferowania. - oparła ręce na biodrach w dumnej pozie i uniosła władczo podbródek mierząc ciało wampira oceniającym wzrokiem.
- W takim razie pozwolę sobie założyć spodnie.
Jego ruchy były powolne. Nie wstydził się jej świdrującego wzroku. Wręcz przeciwnie, jakby chciał, żeby Carolina napawała się widokiem jego nagiego ciała. W końcu założył majtki i spodnie.
- Jakie więc plany na resztę nocy?

*Powyższy fragment popełniony przy współudziale corax*





Tak, bez wątpienia miał pewne doświadczenie w prowadzeniu rozmów. Pytanie jak pójdzie mu przez telefon.
- Mam na imię David. Hosein jest moim przyjacielem. Prosił mnie o pomoc. Właśnie do was jadę.

Jego rozmówczynią targają emocje. Emocje wyłączają logikę. To była jego szansa. Jeżeli kobieta chroniła Hoseina to będzie zadowolona z takiego obrotu sprawy. Jeżeli natomiast sama stanowiła zagrożenie dla Hoseina, to może uda mu się to wyczuć w dalszej rozmowie.

Albo wejdzie prosto w pułapkę.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 05-01-2016 o 20:16.
Mi Raaz jest offline  
Stary 05-01-2016, 21:45   #67
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Isobel rozejrzała się, niepewnie. Czuła bardzo wyraźnie – bardzo wyraźnie - smród palonego samochodu. Czy on nie wybuchnie? Samochody w filmach , które oglądała, zawsze wybuchały po podpaleniu…
Napotkała spojrzenie dziwnego mężczyzny, niechętne, wrogie, jak się jej wydawało. O co chodziło? Czy wiedział, czego się dopuściła? Czy policja już jej szukała? Patrzyła za nim, dopóki nie zniknął w zaułku.

"Uciekaj stąd, mała" szepnął jej do ucha jakiś mężczyzna. Głos miał stary i słaby, Zanim zdążyła odwrócić głowę poczuła jego oddech - paskudny, śmierdzący gnijącymi glonami. Wzdrygnęła się i spojrzała – ale obok nikogo nie było. Wszyscy stali wpatrzeni w ogień, tyłem do niej, miejsce obok było puste.

Poczuła, jak szczękają jej żeby – bała się. Tego, co zrobił, tego , co się teraz działa, ale najbardziej tego, co nastąpi, jeśli nie znajdzie schronienia przed świtem. Z willi Kasadiana zapamiętała najsilniej dwie rzeczy: kojące ciepło jego głosu i paraliżujący strach, kiedy przez niedociągnięte story wpadł promień wschodzącego słońca.

Zerwała się z siedzenia i przecisnęła do drzwi. Kierowca otworzył, przyzwyczajony, że hotelowi goście wysiadają, kiedy chcą.
Biegła, aż płonąca limuzyna zniknęła jej z oczu. Nie znał za dobrze tej części miast, nie miała pieniędzy ani komórki. Pamiętała, ze willa znajduje się w okolicach lotniska, miała nadzieję, ze jak dotrze w jego okolice to rozpozna dom.

Ruszyła – szybkim krokiem – w stronę lotniska. Miała nadzieję, ze uda się jej znaleźć jakiś rower, albo inny środek transportu.. Będzie musiała coś ukraść.. albo zabić kolejną osobę i odebrać jej samochód. Wiedziała, że to nie będzie trudne. Była szybsza, niż zwykle. Może nie silniejsza, ale szybsza. Zauważyła to w starciu z senseiem. Technicznie da radę, ale czy da sobie radę potem… Przyspieszyła. Ruch – podobnie jak za życia – pozwalał jej ogarnąć emocje, uspakajał i rozjaśniał w głowie. Może był inny sposób? Przecież jakby zabijali za każdym razem, to by w końcu nie mieli czego jeść… Może wystarczyło wypić.. trochę? Sensei rozluźnił się natychmiast po tym, jak tylko zaczęła pić. Poza tym – co było dość krępujące – wydawało się jej, że mu stanął. No, i na pewno jeśli da mu się napić swojej krwi, to też przeżyje. Że też nie pomyślała o tym wcześniej! Pożałowała, że nie dopytała Kasadiana ile czasu po śmierci krew wampira wskrzesza.

Znów przyspieszyła. Poczuła się pewniej. Powinna.. to jakoś ogarnąć.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 05-01-2016, 21:49   #68
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
- A niby czemu miałabym tam wracać? Wystarczająco mnie wasza Szefowa obraziła. Niedługo przyjedzie po mnie mój menedżer, więc jeśli jaśnie dama nie ma do mnie żadnej ważnej sprawy, nie widzę powodów, bym musiała tam wracać. Czy to wam przeszkadza, Panowie? - uśmiechnęła się lekko i choć z jej słów sączył się jad, wyraz buzi pozostał niezwykle słodki, a ton głosu zdecydowanie zelżał.
- Z powodu takich jak on - starali się nie mówić zbyt głośno, La Filette wciąż był w zasięgu wzroku - Usiądziesz, poczekasz na niego w spokojnym miejscu... - zmienił ton jakby mówił do krąbrnego dziecka.

Ignorując ich marudzenia typu "jestem staruszką, a Ty niewychowaną młodzieżówką", Lalka odwróciła się gwałtownie w stronę uciekającego jej sprzed nosa polityka.
- Ej, Ty! Czekaj! - krzynęła Lisa za odchodzącym politykiem, a jej ton głosu był silny i niezwykle rozkazujący - O co tutaj chodzi? Kim jest ta kobieta? Widzę, że się znacie. To jakaś dziennikarska prowokacja, he? - spytała niezwykle poważnie i gniewnie, kładąc ręce na własnych biodrach i przechylając lekko ciało w bok.
(rzut charyzma + leadership, ST6 (jego siła woli), 3 kości, 2,9,9 - dwa sukcesy)

Po kilku krokach zatrzymał się i obrócił z złośliwym uśmiechem - O tym samym pomyślałem. Cóż, Liso - powiedział jej imię jakby to była obelga - tutaj nie jesteś taka wyjątkowa jak ci się wydaje, o nie - ruszył znów w stronę bramy
- Zapytaj ją sama - rzucił już plecami do niej
Aktoreczka prychnęła zuchwale
- Jestem lepsza, niż myślisz. - odparła dumnie wypinając pierś i gwałtownie naskoczyła na swoją sobowtórkę. Słownie, oczywiście.
- No kochaniutka, to może babskie ploteczki? Powiesz mi, co jest grane? - spytała niezwykle uprzejmie, po czym zerknęła na ochroniarzy - Panowie mi się niecierpliwią, piękna.
- Niee...może lepiej nie? - spojrzała kolejno na trzech goryli, ale nie znalazła u nich żadnej podpowiedzi - Mam pracę, muszę zająć się klientami - wykręcała się stojąc parę metrów od Lisy
Blondyna wzruszyła ramionami, wydawała się być przez pewną chwilę całkowicie obojętna, a uśmiech miała jakby przyklejony siłą. Po chwili jednak wypaliła...
- Więc się pierdol. - burknęła przepełniona gniewem i od niechcenia ruszyła za “nieswoimi” ochroniarzami. Nie miała najmniejszej chęci spotykać się z Hrabiną, czy jak jej tam było, ale… No dobra, niech będzie. Zajrzy na chwilę, a gdy tylko Kilian po nią przyjedzie, spierdoli stamtąd aż jej się szpilki spiłują.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 07-01-2016, 14:04   #69
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Chwilę później zadzwonił telefon. Ten, którego Carolina używała sporadycznie. Szyfrowane połączenie... przekazane jej informacje od księżnej sprawiły, że szybko wylogowała się i odcięła komputer od sieci. Rozmówcę poprosiła o opiekę i znalezienie młodej Toreadorki, by jej ludzie mogli ją odebrać oraz o... spotkanie sam na sam. Załadowała laptopa i pada błyskawicznie do torby, a z niewielkiego sejfu wyciągnęła gotówkę, paszport i broń.
Wezwała swoich ghuli oraz dwójkę pozostałych młodych wampirów, w między czasie wystukując smsa do Markizy by przetrzymała potomkinię Kasadiana do czasu jej odbioru przez wysłanych przez nią ludzi.
Zadzwoniła również do swego potomka:
- Davidzie jak idzie do tej pory? - ton głosu nie zdradzał niczego poza matczyną wprost troską – Mi amado, potrzebuję byś pojechał do klubu pani Harriet – tu podała młodemu wampirowi adres - i odebrał z jej klubu młodą – to słowo Carolina wypowiedziała z lekkim naciskiem - Lisę Langdon. Powiesz, że przybywasz na me polecenie. Przekażesz ją Gerardowi.
Po zakończeniu rozmowy z Davidem, Carolina zwróciła się do swoich ghuli:
-Simon, zwiajamy się stąd, już, planowany atak. – wydała polecenie w telegraficznym skrócie. I tak było ono wystarczające by wymieść mężczyznę z jej biura szybkimi biegiem. Ghul ruszył by załadować gotowe na takie okazje niezbędne rzeczy: broń, zapas krwi, ciuchy, gotówkę, dokumenty.
- Gerard, pojedziesz do klubu Harriet i zgarniesz stamtąd Davida i Malkaviankę, Lisę. Uważaj na siebie i na jakichkolwiek innych przemienionych. Wymień wszystkie komórki i skontaktuj się ze mną na mój drugi numer. Dodatkowo prawdopodobnie będzie jeszcze jedna osoba do odebrania, Isobel Donovan, to do potwierdzenia. Po odebraniu ich wszystkich, przywieziesz ich do Diego Martin. Jak najszybciej. Wszyscy jedziemy do Hektora. Zaszyję się tam, być może dalej w zależności od potrzeby. Spotkamy się tam.
Nie musiała dodawać o konieczności zabrania ze sobą broni i zachowania ostrożności.
Gdy dwójka ghuli, poganiając Leona i Devona, sprawdziła teren wokół willi oraz auta, wszyscy załadowali się do samochodów: Carolina z Simonem, Devon i Leon z Eduardo. Swoją standardową komórkę Carolina rozłożyła na części pierwsze a kartę rozwaliła obcasem szpilki. Podobnie uczynili Eduardo i Simon. Komórki podopiecznych wampirzycy podzieliły podobny los.

Pierwszą rzeczą po drodze do Diego Martin, sporej, ukrytej dobrze i nie zwracającej uwagi willi Los Zetas, był zakup pop-upów. Korzystając z pop-upa, Carolina powiadomiła Hektora o swoim przybyciu. Wraz ze świtą zatrzymała się na krótki przystanek by porozmawiać z Brudasem i, miała nadzieję, odebrać od niego młodą Isobel. Liczyła na zdolności młodziutkiej wampirzycy. Spotkanie odbyło się w okolicach Caroni Cremation Site – harpii podobała się ironia w tym zawarta.
 
corax jest offline  
Stary 09-01-2016, 02:45   #70
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Stephen
Matthew przeciwstawny Siła + Bójka ST6, 2 kości, 0 sukcesów vs 3 kości, 1 sukces
Matthew zareagował pierwszy. Kiedy tylko zobaczył jak strażnik próbuje dobyć broni, rzucił się na niego całym swoim ciężarem. Szaleńczy atak nie zdziałał zbyt dużo sam w sobie - mężczyzna odsunął się trochę i przepchnął szarżującego wampira obok siebie.
Stephen przeciwstawny Zręczność+ Bójka ST7, 5 kości, 2 sukcesy vs ST6, 3 kości, 2 sukcesy(miał pulę 4 kości, chciał podzielić 3 na unik 1 na strzał, strzał mu się zmarnuje)
Stephen był bardziej obeznany w walce wręcz, a do tego miał plan. Korzystając z chwili kiedy Matthew odbywał swoją podróż w dal, złapał rękę z taserem i wystrzelił w kierunku drugiego strażnika. Niestety Pete w porę zauważył co się święci, i w porę zanurkował w stronę hotelu.
- Wezwijcie policję! - wrzasnął przerażony, w pośpiechu próbując stanąć na nogi
  1. Stephen k10+6=16
  2. Matthew k10+5=12
    Będzie próbował potraktować z buta człowieka na czworakach i wepchnąć go tym do basenu
  3. Strażnik 1 k10+4=11
    Spróbuje rzucić Stephenem o ziemię
  4. Strażnik 2 (Pete, ten dalej) k10+4=7
    Zmienił zdanie: zaczyna przewracać się na bok i dobywa tasera do strzału



David Akerman
Mężczyzna sięgnął po telefon i drżącymi palcami zaczął wybierać numer - Nie wiem o czym ty bredzisz, człowieku, ale nie ma to nic wspólnego z nami - nacisnął słuchawkę i podniósł głowę, spoglądając Dawidowi prosto w oczy z półtora metra. Wampir skupił się na chwilę na swojej intuicji, raz jeszcze oceniając sytuację
Percepcja + Awareness ST 8, 5 kości, 1 sukces
Nie wydawali się być nikim więcej niż zwykłymi śmiertelnikami...
przeciwstawny Percepcja + Czujność ST6, 7 kości, 4 sukcesy vs Zręczność + Stealth, ST6, 4 kości, 1 sukces
...ale za to Alicia dyskretnie wyjęła z torebki coś niedużego i schowała rękę pod ladą

Isobel
Wypadek został daleko za nią.
Isobel oszacowała, że do lotniska ma koło 25 km. Jeśli będzie szła dostatecznie szybko - zdąży przed północą. Znowu przyśpieszyła, kiedy w końcu zorientowała się, że coś jest.. nie tak.
Percepcja + Awareness ST8, 5 kości, 2 sukcesy
- coś dziwnego zaczęło się dziać kilka metrów po opuszczeniu autobusu
Przyśpieszyła, ale nogi jakby przebierały w miejscu. Nie oddalała się tak szybko jak powinna, limuzyna ciągle płonęła za jej plecami, choć powinna już odbiec spory kawałek. Niby wszystko było w porządku - szła, coraz szybciej, tak gdzie chciała, nie jak wtedy, gdy ojciec przejął nad nią kontrole w hangarze - ale nie mogła dojść. Coś było nie w porządku, jakby powietrze zgęstniało i nie chciało jej przepuścić . “Bzdury ” pomyślałam , ale ciągle to czuła. Nie mogła odejść, choć chciała.
Wokół gęstniał tłum, policjanci, trąbiące samochody. Limuzyna ciągle płonęła, niebezpiecznie blisko niej, choć niewidoczna, schowana za tuzinem aut.
I wtedy znów go zobaczyła - mężczyzna z zaułka, obok niego jakaś kobieta, w mundurze, ale nie znała takich mundurów. Może ktoś w unifomie, z jakiegoś innego hotelu? Mężczyzna patrzył wprost na nią, jakby poprzez samochodu, ludzi i dym. Nie powinna go zobaczyć a już na pewno nie powinna złapać jego spojrzenia. A jednak złapała.
Kolejny raz.
Albo to on ja blokował, albo wiedział, kto. W każdym razie miała wrażenie, ze ten mężczyzna wie - widzi - więcej niż inni ludzie. Niż ludzie - poprawiła samą siebie, Może też był wampirem?
Zatrzymała się, a potem zaczęła przepychać się przez tłum w jego kierunku.
- Nie, nie, głupia, NIE! - jęknął jej nad uchem głos z autobusu. Tym razem udało się zauważyć właściciela: garbaty człowiek w jaskrawożółtym rybackim sztormiaku odbiegał pędęm w kierunku przeciwnym do nadciągającej pary.
Kobieta szła pół kroku za mężczyzną; wpatrywała się w Isobel intensywnym, nieprzyjaznym spojrzeniem zielonych oczu. I nie odrywała dłoni od kabury ze sporym rewolwerem.
Ramię w jasnobeżowej marynarce bezceremonialnie zatrzymało towarzyszkę kilka metrów przed spotkaniem z Isobel, na krótkim wolnym odcinku pomiędzy stojącymi w korku samochodami.
Manipulacja + Zastraszanie ST7 (siła woli Isobel), 6 kości, 4 sukcesy

Mężczyzna zwrócił się bezpośrednio do dziewczyny, nie wdając się w nawet podstawową etykietę - Kim jesteś? Wyjaśnij! - ostatnie słowo było...zaakcentowane. Nawet coś bardziej niż to - było jedyną rzeczą która została w umyśle Isobel.

Dawid Wheatstone
"Do was" znaczyło Golden Grove Road 15, tuż obok lotniska. Czyli dokładnie na domenie Andrew, i tuż obok domeny Kasadiana.
- Nigdy nie wspomniał żeby miał jakiegoś przyjaciela o tym imieniu - jego rozmówczyni trochę się opanowała, a w głosie pojawiła się niepewność
- Trzymajmy się faktów, trochę ponad godzinę temu dzwonił do mnie po pomoc. Proszę sprawdzić spis połączeń - Jak zwykle mówił spokojnie, przyjaznym tonem głosu.
- Zaraz zapytam, oddzwonię - rozłączyła się, ale Dawid i tak zdążył usłyszeć westchnienie ulgi.

Lisa
Kasadian dalej nie odpisał na SMSa. Killiana dalej nie było, choć minęło dokładnie dziesięć minut. Harriet nawet nie ruszyła się z fotela, a jej spojrzenie z powrotem przylepiło się do Lisy kiedy tylko weszła do pomieszczenia. Ale tym razem nie przeciągała ciszy, jak poprzednio
- Był telefon po Ciebie, jeżeli skończyłaś już odstawiać sceny - chłodny ton sugerował że to co mówi to jedynie fakty.

Carolina
Cała świta Starszej rozbiegła się po posiadłości. Z przeróżnych wnęk i zakamarków zaczęła wyskakiwać broń, dokumenty, pieniądze, komórki, krótkofalówki... Środki ostrożności które widzieli u szefowej jasno mówiły że sprawa jest poważna.

Brudas poruszał się naprawdę szybko. W ciągu kwadransa od prośby o małą przysługę Carolina dostała zwrotną wiadomość "pB już ją znalazł. Kto gada?". Wozy były już w połowie drogi do umówionego miejsca spotkania; Nosferat, nawet gdyby wskoczył do samochodu już teraz, i tak pojawi się na miejscu po nich.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 11-01-2016 o 22:33.
TomBurgle jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172