27-12-2015, 12:20 | #61 |
Krucza Reputacja: 1 | - Dobrze, Hektor. Zbieraj informacje, czekam. A przy okazji, cariño, wyślij kilku ze swoich ludzi do obserwacji pracowni. - Carolina podała ghulowi adres pracowni Andrew – Dobrze by było założyć jakiś podsłuch, jeśli dacie radę. – dorzuciła. W końcu nie od parady Los Zetas byli uznani za najbardziej technologicznie zaawansowany i wyrafinowany kartel. - Chcę wiedzieć kto się tam kręci i co jest uzgadniane. Niech to będzie ktoś dyskretny, żadnych szerokich karków. Kontaktuj się ze mną bezpośrednio. Carolina rozłączyła się i zabębniła palcami o blat biurka. Pytanie, które ją nurtowało to dlaczego księżna nie chciała jej w okolicy Bland. - Czyżby sama księżna maczała palce w zamachu? A może obawia się przejęcia „swojej” kandydatki przeze mnie? |
28-12-2015, 10:30 | #62 |
Reputacja: 1 | David był bardzo zadowolony z telefonu, który otrzymał. Jego rozmówca panikował i zwracał się z pomocą do niego. Wprawdzie Ferrostaal nie miał prywatnego samolotu dla swojego dyrektora operacyjnego, ale Carolina Diaz dysponowała półlegalnym kanałem przerzutowym do Wenezueli. - Zadzwonię do Ciebie po spotkaniu. Spróbuję cię przerzucić do Caracas. - Rozłączył się nie czekając na odpowiedź. Spotkanie z pozostałymi informatorami okazało się być jednym z tych, które nic nie wnoszą do sprawy. Owszem dość głośno mówi się o całym zdarzeniu, ale nikt nie zna szczegółów na tyle, żeby pomóc wampirowi w dochodzeniu. Rozmowy dość szybko przeszły na tematy nie związane z zadaniem zleconym mu przez Sire. Dlatego znowu uciekł myślami do zdarzeń we willi. Tak. Był nowym Władcą Piekieł. Nie miał czasu na zajmowanie się tym mięsem. Musiał szukać dalej. Wstał, pożegnał się elegancko ze swoimi towarzyszami i wyszedł z klubu. Złapał taksówkę i zadzwonił do swojego zdenerwowanego znajomego. - Jestem wolny. Gdzie chcesz się spotkać? Na miejscu oceni czy informacje są naprawdę warte pożyczania samolotu od jego Sire.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 28-12-2015 o 10:32. Powód: Powrót Caroliny napisany wspólnie z Alienem_XIII i corax |
30-12-2015, 15:52 | #63 |
Reputacja: 1 | Stephen, Matthew - Czy was do reszty pojebało? - stojący na krawędzi zieleni strażnik rozpoczął litanię przekleństw z umiarem - Won mi stąd tą samą drogą którą tu wpełzliście! - Wredny uśmiech spełzł mu z twarzy, kiedy mózg strażnika połączył fakty. Zbyt dobrze ubrani. Przeskoczyli wysoki mur. Cichutko czają się za krzakiem - Pete, mamy... - jęknął zerkając na partnera i sięgając po taser Ochroniarz który ich namierzył wyszarpnął broń z kabury i zaczął obracać się w stronę Stephena. Jego towarzysz, jakby jeszcze nie zrozumiał co się dzieje, cofał się w tył. Ale obaj byli wolniejsi od intruzów. David Akerman Pchnięte drzwi z rozmachem uderzyły o stojące krzesło. Kobieta siedząca za stołem - Alicia James, jeżeli wierzyć zdjęciom - złapała się za pierś. Za to na stojącym za nią mężu chyba nie zrobiły takiego wrażenia. Gorzej, wyglądał na więcej niż zirytowanego. - Przedstawiłeś się jako protegowany Anthonego - głos zadrżał mu z gniewu - czego tutaj chcesz? - Isobel Autobus zatrzymał się w korku; Kasadian, wbrew oczekiwaniom, nie pojawił się znikąd. Szybkie spojrzenie za okno wyjaśniło przyczynę zatoru - na środku jezdni płonęła limuzyna. Wnętrze Isobel było w niewiele lepszym stanie niż to co ją otaczało: zniszczenie, strach i chaos. Intuicyjnie podniosła wzrok i napotkała spojrzenie czarnoskórego mężczyzny pod 40stkę. Jego jasna marynarka odcinała się od ciemności zaułka w którym stał. Spojrzenie które trwało kilkanaście sekund było wrogie, odpychające. Zerwał kontakt i cofnął się wgłąb uliczki. Dawid Wheatstone Informacje nie były zbyt szczegółowe - minister pojawił się w biurze chwilę po 20stej i zaczął się tam niezwykły jak na tą porę ruch. Dwóch generałów - dowódcy kontrwywiadu i operacji specjalnych - biegali między biurem a bezpieczną radiostacją. Około 21 odcięto sekcję budynku i wpuszczano tylko na żądanie ministra. 21.30 pod budynek podjechał konwój prezydencki - żaden z nich nie był w stanie powiedzieć czy sam Carmona był w środku - i minister, obaj generałowie i kilku oficerów odjechało razem z nią. Dopiero wtedy wypuszczono personel z budynku. Wniosek, przynajmniej dla nich, wydawał się prosty: złapano wysoko postawioną wtyczkę gangu narkotykowego i na szybko złożono operację specjalną. Za pięć 22 Dawid wybrał numer Hoseina. Po kilkunastu sekundach odezwał się drżący kobiecy głos - Pan Hosein chwilowo nie może podejść do telefonu, jak mogę pomóc? -
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |
03-01-2016, 15:18 | #64 |
Reputacja: 1 | Stephen postanowił działać zanim drugi się zorientuje, szybko zaatakował dobywającego broń strażnika starając się wykręcić mu rękę i zmusić go żeby wystrzelił w kolegę. Jeśli to podziała to dobrze, jeśli nie to Matthew powinien pomóc. Dwóch na dwóch, szanse powinny być wyrównane.
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
03-01-2016, 17:18 | #65 |
Reputacja: 1 | Gabinet był zachowany w prostym, ale bardzo pedantycznym stylu. Kobieta siedząca pod wiatrakiem wyraźnie przestraszyła się nagłego wtargnięcia bladego mężczyzny. Jej mąż tylko zmarszczył groźnie brwi. - Przedstawiłeś się jako protegowany Anthonego. Czego tutaj chcesz? David odsłonił dziwny uśmiech i serdecznie rozłożył ręce. - Musiałem. Inaczej bym tu przed wami nie stał, prawda? Przejdę do rzeczy. Komuś jadaczka się nie zamyka i dla ułatwienia dodam, że twoim kumplom. Jeśli myślisz że Francis Borde na dobre pożegnał się z mundurem, to jesteś w głębokim jak bezdenna dupa błędzie. Mogę? - sięgnął do klapy marynarki w poszukiwaniu cygaretki. - Nie, nie możesz - facet warknął niemal natychmiast - Nic nie możesz. Mów z czym przychodzisz albo wynocha z mojego domu. - Raaany - David teatralnie wywrócił oczami - Przychodzi się w dobrych intenacjach, a tu takie oschłe zachowanie. Podczas swojej perory Akerman cały czas powoli zbliżał się do małżeństwa. Cały czas trzymał ręce przed sobą na znak, że nie ma złych zamiarów. Posłał im również swój wyuczony uśmiech numer dwa: “jestem waszym przyjacielem”. - Sprzedali cię stary, aby zachować własną skórę w jednym kawałku. Nie przychodzę tu jako przyjaciel. Normalnie miałbym cię w dupie. Ale nasze interesy się zbiegają, więc oferuję pomoc. Widzisz, niedługo pojawi się tu ekipa uderzeniowa. A ja wiem skąd nadciągną i jak się przed nimi uchronić. Możesz miotać się, że kręcę. Wezwać ochronę albo oskarżyć mnie o groźby. Ale to nie moja głowa będzie od dziś wysyłać reszcie ciała kartkę na święta. Zwyczajnie nie masz czasu, aby mi nie wierzyć. |
05-01-2016, 20:14 | #66 |
Reputacja: 1 | Młody biznesmen nie pamiętał już kiedy tak wcześnie wychodził z klubu tanecznego. Był zwierzęciem nocy na długo przed przemianą. Carolina tylko wzmocniła jego instynkty. Jego pragnienie kontroli. Dotychczasowe kontakty nie wniosły nic do sprawy. Hossein za to akurat teraz był zagrożony. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem, więc David założył, że właśnie ten człowiek pomoże mu rozwiązać sprawę. Nie przerywając rozmowy z tajemniczą kobietą wskazał taksówkarzowi dzielnicę, w której mieszka jego znajomy. Wprawdzie nie znał dokładnego adresu, ale dość dobrze znał okolice zamieszkiwane przez miejscowe elity. Daleko od biurowców stolicy, ale z doskonałym widokiem na nie. Głos kobiety wzbudził pewne podejrzenia. Była nieufna i nie chciała dzielić się informacjami. Telefon ją wyraźnie zaskoczył. To był właśnie moment, w którym David musiał sięgnąć do swoich doświadczeń zawodowych. Umiał przecież zjednywać sobie ludzi. I nie tylko ludzi jak pokazało spotkanie w biurze Caroliny. Tak, bez wątpienia miał pewne doświadczenie w prowadzeniu rozmów. Pytanie jak pójdzie mu przez telefon. - Mam na imię David. Hosein jest moim przyjacielem. Prosił mnie o pomoc. Właśnie do was jadę. Jego rozmówczynią targają emocje. Emocje wyłączają logikę. To była jego szansa. Jeżeli kobieta chroniła Hoseina to będzie zadowolona z takiego obrotu sprawy. Jeżeli natomiast sama stanowiła zagrożenie dla Hoseina, to może uda mu się to wyczuć w dalszej rozmowie. Albo wejdzie prosto w pułapkę.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 05-01-2016 o 20:16. |
05-01-2016, 21:45 | #67 |
Reputacja: 1 | Isobel rozejrzała się, niepewnie. Czuła bardzo wyraźnie – bardzo wyraźnie - smród palonego samochodu. Czy on nie wybuchnie? Samochody w filmach , które oglądała, zawsze wybuchały po podpaleniu… Napotkała spojrzenie dziwnego mężczyzny, niechętne, wrogie, jak się jej wydawało. O co chodziło? Czy wiedział, czego się dopuściła? Czy policja już jej szukała? Patrzyła za nim, dopóki nie zniknął w zaułku. "Uciekaj stąd, mała" szepnął jej do ucha jakiś mężczyzna. Głos miał stary i słaby, Zanim zdążyła odwrócić głowę poczuła jego oddech - paskudny, śmierdzący gnijącymi glonami. Wzdrygnęła się i spojrzała – ale obok nikogo nie było. Wszyscy stali wpatrzeni w ogień, tyłem do niej, miejsce obok było puste. Poczuła, jak szczękają jej żeby – bała się. Tego, co zrobił, tego , co się teraz działa, ale najbardziej tego, co nastąpi, jeśli nie znajdzie schronienia przed świtem. Z willi Kasadiana zapamiętała najsilniej dwie rzeczy: kojące ciepło jego głosu i paraliżujący strach, kiedy przez niedociągnięte story wpadł promień wschodzącego słońca. Zerwała się z siedzenia i przecisnęła do drzwi. Kierowca otworzył, przyzwyczajony, że hotelowi goście wysiadają, kiedy chcą. Biegła, aż płonąca limuzyna zniknęła jej z oczu. Nie znał za dobrze tej części miast, nie miała pieniędzy ani komórki. Pamiętała, ze willa znajduje się w okolicach lotniska, miała nadzieję, ze jak dotrze w jego okolice to rozpozna dom. Ruszyła – szybkim krokiem – w stronę lotniska. Miała nadzieję, ze uda się jej znaleźć jakiś rower, albo inny środek transportu.. Będzie musiała coś ukraść.. albo zabić kolejną osobę i odebrać jej samochód. Wiedziała, że to nie będzie trudne. Była szybsza, niż zwykle. Może nie silniejsza, ale szybsza. Zauważyła to w starciu z senseiem. Technicznie da radę, ale czy da sobie radę potem… Przyspieszyła. Ruch – podobnie jak za życia – pozwalał jej ogarnąć emocje, uspakajał i rozjaśniał w głowie. Może był inny sposób? Przecież jakby zabijali za każdym razem, to by w końcu nie mieli czego jeść… Może wystarczyło wypić.. trochę? Sensei rozluźnił się natychmiast po tym, jak tylko zaczęła pić. Poza tym – co było dość krępujące – wydawało się jej, że mu stanął. No, i na pewno jeśli da mu się napić swojej krwi, to też przeżyje. Że też nie pomyślała o tym wcześniej! Pożałowała, że nie dopytała Kasadiana ile czasu po śmierci krew wampira wskrzesza. Znów przyspieszyła. Poczuła się pewniej. Powinna.. to jakoś ogarnąć.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
05-01-2016, 21:49 | #68 |
INNA Reputacja: 1 | - A niby czemu miałabym tam wracać? Wystarczająco mnie wasza Szefowa obraziła. Niedługo przyjedzie po mnie mój menedżer, więc jeśli jaśnie dama nie ma do mnie żadnej ważnej sprawy, nie widzę powodów, bym musiała tam wracać. Czy to wam przeszkadza, Panowie? - uśmiechnęła się lekko i choć z jej słów sączył się jad, wyraz buzi pozostał niezwykle słodki, a ton głosu zdecydowanie zelżał.
__________________ Discord podany w profilu |
07-01-2016, 14:04 | #69 |
Krucza Reputacja: 1 | Chwilę później zadzwonił telefon. Ten, którego Carolina używała sporadycznie. Szyfrowane połączenie... przekazane jej informacje od księżnej sprawiły, że szybko wylogowała się i odcięła komputer od sieci. Rozmówcę poprosiła o opiekę i znalezienie młodej Toreadorki, by jej ludzie mogli ją odebrać oraz o... spotkanie sam na sam. Załadowała laptopa i pada błyskawicznie do torby, a z niewielkiego sejfu wyciągnęła gotówkę, paszport i broń. Wezwała swoich ghuli oraz dwójkę pozostałych młodych wampirów, w między czasie wystukując smsa do Markizy by przetrzymała potomkinię Kasadiana do czasu jej odbioru przez wysłanych przez nią ludzi. Zadzwoniła również do swego potomka: - Davidzie jak idzie do tej pory? - ton głosu nie zdradzał niczego poza matczyną wprost troską – Mi amado, potrzebuję byś pojechał do klubu pani Harriet – tu podała młodemu wampirowi adres - i odebrał z jej klubu młodą – to słowo Carolina wypowiedziała z lekkim naciskiem - Lisę Langdon. Powiesz, że przybywasz na me polecenie. Przekażesz ją Gerardowi. Po zakończeniu rozmowy z Davidem, Carolina zwróciła się do swoich ghuli: -Simon, zwiajamy się stąd, już, planowany atak. – wydała polecenie w telegraficznym skrócie. I tak było ono wystarczające by wymieść mężczyznę z jej biura szybkimi biegiem. Ghul ruszył by załadować gotowe na takie okazje niezbędne rzeczy: broń, zapas krwi, ciuchy, gotówkę, dokumenty. - Gerard, pojedziesz do klubu Harriet i zgarniesz stamtąd Davida i Malkaviankę, Lisę. Uważaj na siebie i na jakichkolwiek innych przemienionych. Wymień wszystkie komórki i skontaktuj się ze mną na mój drugi numer. Dodatkowo prawdopodobnie będzie jeszcze jedna osoba do odebrania, Isobel Donovan, to do potwierdzenia. Po odebraniu ich wszystkich, przywieziesz ich do Diego Martin. Jak najszybciej. Wszyscy jedziemy do Hektora. Zaszyję się tam, być może dalej w zależności od potrzeby. Spotkamy się tam. Nie musiała dodawać o konieczności zabrania ze sobą broni i zachowania ostrożności. Gdy dwójka ghuli, poganiając Leona i Devona, sprawdziła teren wokół willi oraz auta, wszyscy załadowali się do samochodów: Carolina z Simonem, Devon i Leon z Eduardo. Swoją standardową komórkę Carolina rozłożyła na części pierwsze a kartę rozwaliła obcasem szpilki. Podobnie uczynili Eduardo i Simon. Komórki podopiecznych wampirzycy podzieliły podobny los. Pierwszą rzeczą po drodze do Diego Martin, sporej, ukrytej dobrze i nie zwracającej uwagi willi Los Zetas, był zakup pop-upów. Korzystając z pop-upa, Carolina powiadomiła Hektora o swoim przybyciu. Wraz ze świtą zatrzymała się na krótki przystanek by porozmawiać z Brudasem i, miała nadzieję, odebrać od niego młodą Isobel. Liczyła na zdolności młodziutkiej wampirzycy. Spotkanie odbyło się w okolicach Caroni Cremation Site – harpii podobała się ironia w tym zawarta. |
09-01-2016, 02:45 | #70 |
Reputacja: 1 | Stephen Matthew przeciwstawny Siła + Bójka ST6, 2 kości, 0 sukcesów vs 3 kości, 1 sukces Matthew zareagował pierwszy. Kiedy tylko zobaczył jak strażnik próbuje dobyć broni, rzucił się na niego całym swoim ciężarem. Szaleńczy atak nie zdziałał zbyt dużo sam w sobie - mężczyzna odsunął się trochę i przepchnął szarżującego wampira obok siebie.Stephen przeciwstawny Zręczność+ Bójka ST7, 5 kości, 2 sukcesy vs ST6, 3 kości, 2 sukcesy(miał pulę 4 kości, chciał podzielić 3 na unik 1 na strzał, strzał mu się zmarnuje) Stephen był bardziej obeznany w walce wręcz, a do tego miał plan. Korzystając z chwili kiedy Matthew odbywał swoją podróż w dal, złapał rękę z taserem i wystrzelił w kierunku drugiego strażnika. Niestety Pete w porę zauważył co się święci, i w porę zanurkował w stronę hotelu. - Wezwijcie policję! - wrzasnął przerażony, w pośpiechu próbując stanąć na nogi David Akerman Mężczyzna sięgnął po telefon i drżącymi palcami zaczął wybierać numer - Nie wiem o czym ty bredzisz, człowieku, ale nie ma to nic wspólnego z nami - nacisnął słuchawkę i podniósł głowę, spoglądając Dawidowi prosto w oczy z półtora metra. Wampir skupił się na chwilę na swojej intuicji, raz jeszcze oceniając sytuację Percepcja + Awareness ST 8, 5 kości, 1 sukces Nie wydawali się być nikim więcej niż zwykłymi śmiertelnikami...przeciwstawny Percepcja + Czujność ST6, 7 kości, 4 sukcesy vs Zręczność + Stealth, ST6, 4 kości, 1 sukces ...ale za to Alicia dyskretnie wyjęła z torebki coś niedużego i schowała rękę pod ladąIsobel Wypadek został daleko za nią. Isobel oszacowała, że do lotniska ma koło 25 km. Jeśli będzie szła dostatecznie szybko - zdąży przed północą. Znowu przyśpieszyła, kiedy w końcu zorientowała się, że coś jest.. nie tak. Percepcja + Awareness ST8, 5 kości, 2 sukcesy Przyśpieszyła, ale nogi jakby przebierały w miejscu. Nie oddalała się tak szybko jak powinna, limuzyna ciągle płonęła za jej plecami, choć powinna już odbiec spory kawałek. Niby wszystko było w porządku - szła, coraz szybciej, tak gdzie chciała, nie jak wtedy, gdy ojciec przejął nad nią kontrole w hangarze - ale nie mogła dojść. Coś było nie w porządku, jakby powietrze zgęstniało i nie chciało jej przepuścić . “Bzdury ” pomyślałam , ale ciągle to czuła. Nie mogła odejść, choć chciała. - coś dziwnego zaczęło się dziać kilka metrów po opuszczeniu autobusu Wokół gęstniał tłum, policjanci, trąbiące samochody. Limuzyna ciągle płonęła, niebezpiecznie blisko niej, choć niewidoczna, schowana za tuzinem aut. I wtedy znów go zobaczyła - mężczyzna z zaułka, obok niego jakaś kobieta, w mundurze, ale nie znała takich mundurów. Może ktoś w unifomie, z jakiegoś innego hotelu? Mężczyzna patrzył wprost na nią, jakby poprzez samochodu, ludzi i dym. Nie powinna go zobaczyć a już na pewno nie powinna złapać jego spojrzenia. A jednak złapała. Kolejny raz. Albo to on ja blokował, albo wiedział, kto. W każdym razie miała wrażenie, ze ten mężczyzna wie - widzi - więcej niż inni ludzie. Niż ludzie - poprawiła samą siebie, Może też był wampirem? Zatrzymała się, a potem zaczęła przepychać się przez tłum w jego kierunku. - Nie, nie, głupia, NIE! - jęknął jej nad uchem głos z autobusu. Tym razem udało się zauważyć właściciela: garbaty człowiek w jaskrawożółtym rybackim sztormiaku odbiegał pędęm w kierunku przeciwnym do nadciągającej pary. Kobieta szła pół kroku za mężczyzną; wpatrywała się w Isobel intensywnym, nieprzyjaznym spojrzeniem zielonych oczu. I nie odrywała dłoni od kabury ze sporym rewolwerem. Ramię w jasnobeżowej marynarce bezceremonialnie zatrzymało towarzyszkę kilka metrów przed spotkaniem z Isobel, na krótkim wolnym odcinku pomiędzy stojącymi w korku samochodami. Manipulacja + Zastraszanie ST7 (siła woli Isobel), 6 kości, 4 sukcesy Mężczyzna zwrócił się bezpośrednio do dziewczyny, nie wdając się w nawet podstawową etykietę - Kim jesteś? Wyjaśnij! - ostatnie słowo było...zaakcentowane. Nawet coś bardziej niż to - było jedyną rzeczą która została w umyśle Isobel. Dawid Wheatstone "Do was" znaczyło Golden Grove Road 15, tuż obok lotniska. Czyli dokładnie na domenie Andrew, i tuż obok domeny Kasadiana. - Nigdy nie wspomniał żeby miał jakiegoś przyjaciela o tym imieniu - jego rozmówczyni trochę się opanowała, a w głosie pojawiła się niepewność - Trzymajmy się faktów, trochę ponad godzinę temu dzwonił do mnie po pomoc. Proszę sprawdzić spis połączeń - Jak zwykle mówił spokojnie, przyjaznym tonem głosu. - Zaraz zapytam, oddzwonię - rozłączyła się, ale Dawid i tak zdążył usłyszeć westchnienie ulgi. Lisa Kasadian dalej nie odpisał na SMSa. Killiana dalej nie było, choć minęło dokładnie dziesięć minut. Harriet nawet nie ruszyła się z fotela, a jej spojrzenie z powrotem przylepiło się do Lisy kiedy tylko weszła do pomieszczenia. Ale tym razem nie przeciągała ciszy, jak poprzednio - Był telefon po Ciebie, jeżeli skończyłaś już odstawiać sceny - chłodny ton sugerował że to co mówi to jedynie fakty. Carolina Cała świta Starszej rozbiegła się po posiadłości. Z przeróżnych wnęk i zakamarków zaczęła wyskakiwać broń, dokumenty, pieniądze, komórki, krótkofalówki... Środki ostrożności które widzieli u szefowej jasno mówiły że sprawa jest poważna. Brudas poruszał się naprawdę szybko. W ciągu kwadransa od prośby o małą przysługę Carolina dostała zwrotną wiadomość "pB już ją znalazł. Kto gada?". Wozy były już w połowie drogi do umówionego miejsca spotkania; Nosferat, nawet gdyby wskoczył do samochodu już teraz, i tak pojawi się na miejscu po nich.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 11-01-2016 o 22:33. |