Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2016, 20:23   #9
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Był tu już pięć miesięcy. Pięć długich miesięcy, lecz już dawno przestał liczyć czas. Jego misja była ważna i nie mógł sobie pozwolić na wątpliwy luksus liczenia czasu. Jednak było coś więcej o co się starał przez te długie dni. Trzy, prawie cztery miesiące zajęło mu by zdobyć Quinn i musiał przyznać, że warto było w każdym calu. Pościg za zajączkiem był długi i pełen drobnych i tych większych poświęceń, ale był uparty i tak oto w końcu udało mu się ją dopaść i sprawić, że była jego. Tylko jego. Ich nocne zmagania które trwały bez przerwy od miesiąca były chwilami spełnienia i zapomnienia. Musiał przyznać, że blond włosa piękność była wszystkim czego oczekiwał od kobiety. Zabawna i sprytna, nie nalegająca na czułości, ani marudząca, a zarazem droczliwa i kusząca, a ich nocna aktywność była dodatkowym, przyjemnym atutem. Po co szukać innych spełnień własnych męskich pragnień kiedy wszystko to miało się w jednej kobiecie? Prawda, pokusa pozostawała, ale to było tylko to, pokusa która choć istniała, to nie miała wpływu na jego dalsze plany, a plany miał wielkie...

Przy obiedzie jak zawsze usiedli obok siebie.
- Całkiem miła ta Nina jak się z nią porozmawia - zagaiła rozmowę Quinn.
- Jak większość osób - odpowiedział Tugal - Ciesze się, że się dogadujecie. Sam chciałem was poznać, ale widzę, że mnie ubiegłaś - to mówiąc puścił jej oczko obejmując ją ramieniem.
Uśmiechnęła się.
- Uznałam, że warto się z nią zaprzyjaźnić. Poniekąd trochę jej jestem wdzięczna. A kto wie, może kiedyś przekaże mi jakieś ciekawe wskazówki - powiedziała z rozbawieniem.
- Myślę, że nie będzie z tym problemu - odpowiedział ciepło - To urocza dziewczyna, na pewno się dogadacie.
- Prawdę mówiąc to mam wrażenie, że pod koniec rozmowy zaczęła mnie podrywać - zamyśliła się.
- Wiesz, nie zdziwiłbym się kochanie - powiedział czule - Jesteś piękna, bystra, zabawna...
- Mogłabym tego słuchać godzinami - westchnęła z rozmarzeniem po czym spojrzała na niego. - A może ją do tego namówiłeś? - spytała udając podejrzliwość. - Nie licz na trójkąt, bo nie zamierzam się tobą dzielić - jej głos był wyniosły i poważny. Za to na buźce miała roześmiany uśmiech.
- Podejrzewać mnie o takie bezeceństwa… - odpowiedział silnie starając się nie brzmieć na rozbawionego - To podłe pomówienia są… - położył dłoń na jej policzku po czym pocałował ją czule i wyszeptał przy jej ustach - Ani ja nie mam zamiaru się tobą dzielić. Z nikim.
- Nie jest tu tak źle - stwierdziła. - Całymi dniami tylko zajmujemy się sobą nie martwiąc o jedzenie czy konsekwencje z głębszego zacieśniania więzi.
- Nie potrwa to wieczność - odpowiedział lekko smutnie mężczyzna - ...jeżeli najstarsi wyjadacze i nowi mają rację niedługo pożegnamy się z tym miejscem - mówił delikatnie głaszcząc jej policzek.
- Nie chcę, żeby zdejmowali mi kajdany - powiedziała przytulając się do niego.
- Też tego nie chcę, ale to zrobią. Będziemy od siebie na początku na krótki dystans jeżeli moc się przebudzi. - powiedział kojąco tuląc ją ciepło - Chciałbym zostać tutaj z tobą, nie przechodzić na wyspę. Nie martw się, będzie dobrze. Będzie.
Dała mu buziaka i odsunęła się wracając do jedzenia.
- Zauważyłeś, że nikt nie zaliczył wpadki? - zapytała - Żadna dziewczyna nie zaciążyła - sprecyzowała o co jej chodzi.
- Jest to dziwne. - zauważył Tugal - Choć węszę jakiś większy spisek od strony magów. Nie wiem tylko na czym ma polegać, ani jakie są zamysły.
Po tych słowach i on wrócił do jedzenia.
- Wiesz, od kiedy jesteśmy razem, nawet ta breja smakuje lepiej - powiedział z uśmiechem.
Roześmiała się.
- Nie zapomnę jak mi smakowało śniadanie jak cie pierwszy raz przeleciałam - wspomniała z rozbawieniem. Oblizała łyżkę patrząc na niego. - Z początku miałam teorię, że dodają nam do jedzenia coś. Ale to byłoby zbyt drogie i każdy musiał by dostać swoją dawkę. Więc teraz uważam, że każdego z nas sterylizują. Albo przynajmniej kobiety. To jest najbardziej prawdopodobne.
- Jest taka możliwość. Ciekawe jak by zareagowała publika gdyby się o tym dowiedziała. - zastanowił się - Pytanie tylko po co? Nie przecież by nam ułatwić życie, prawda?
- Żeby nie robiło się nas więcej - odparła z miną "przecież to oczywiste". - Mi to tam wisi, nigdy nie chciałam dzieci, ale na pewno dla części będzie to powód do załamania się.
- Wiesz, zawsze myślałem, że to ja Ciebie przeleciałem - odpowiedział z zawadiackim uśmiechem - Goniłem tego króliczka parę długich miesięcy jakby nie patrzeć. - puścił jej oczko.
Jego nagła zmiana tematu rozbawiła ją jeszcze bardziej.
- Tak, oczywiście. Tak długo goniłeś, że straciłeś uwagę i dałeś złapać się w sidła - uśmiechnęła się wyzywająco.
- Cóż, nie mam nic przeciwko - odpowiedział z szerokim uśmiechem. - Co teraz zrobisz ze mną jak już mnie złapałaś, hm?
- Cieszy mnie to, bo na fana monogamii nie wyglądałeś. Ostatni miesiąc chyba najlepiej podsumowuje moje plany względem ciebie - uśmiechnęła się lubieżnie.
- Cóż, to coś nowego. Wyzwanie, a ja lubię wyzwania. - odpowiedział z uśmiechem - Myślisz, że dotrzymasz mi tempa? - zapytał buńczucznie z ognikami w oczach.
- Oh, to jeszcze śmiesz wątpić? - spytała z udawanym wyrzutem.
- Jest tylko jeden sposób by się przekonać. - powiedział po czym ją pocałował namiętnie.
Odwzajemniła pocałunek.
- Znowu chcesz przespać całe popołudnie? A co z twoją misją? - zapytała wstając nagle. Patrzyła na niego z góry. - Hym?
- Nie chciałabyś razem ze mną się przejść sprawdzić kto potrzebuje pomocy? - zapytał leniwie spoglądając na nią z dołu.
- Oczywiście, że chętnie to zrobię. Zawsze mogę stać obok, kiwać głową na twoje słowa otuchy i ładnie przy tym wyglądać - uśmiechnęła się niewinnie.
- Cóż, to może się udać… - stwierdził Tugal odkładając pustą już miskę na bok po czym wstał. - To jak? Gotowa na małe polowanie?
- Prowadź zbawco tego padołu - odparła natchnionym tonem głosu. - Ale zacznę patrzeć groźnie, jak jakaś panna za bardzo będzie się do ciebie kleić - ostrzegła.
- Patrzeć groźnie? - zapytał z zaciekawieniem - Spodziewałem się czegoś innego… - uśmiechnął się szeroko.
- Oczywiście, że najchętniej bym taką zamordowała - stwierdziła bez zawahania. - Ale kajdany mi na to nie pozwalają - uniosła ręce wyżej pokazując bransolety blokujące ich magię.
- Nie łatwiej pokazać, żem już zajęty? - zapytał z rozbawieniem.
Spojrzała na niego z niezadowoleniem.
- Tak też można, ale gdzie w tym zabawa? - stwierdziła z mrugnięciem oka.
- Cóż, silnie wierzę w łączenie przyjemnego z pożytecznym - odpowiedział z mrugnięciem oka w odwecie. - Gotowa? - szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy.
- Raczej nic innego do robienia nie znajdę - powiedziała w tonie "jasne, że tak" i ruszyła przodem.

Mijały minuty, kwadranse, godziny. Nastał czas kolacji, a Quinn i Tugal powrócili ze swojej małej misji z miskami pełnymi dobroci na swoje zwyczajowe miejsce.
- Co myślisz o dzisiejszej wyprawie? - zapytał mężczyzna siedząc i racząc się potrawką.
- Nie wiem jak udaje ci się trwać w tym postanowieniu - powiedziała z westchnięciem. Nie uważała, że była przydatna. Głównie przyglądała się ze współczuciem lub poklepała po ramieniu. - Ale cóż. Wiemy, że potrzebne jest to co robisz.
- To proste. - odpowiedział cicho do jej ucha - Im więcej pomożesz osób, tym więcej będzie o tobie pamiętać, co przekłada się na mniejsze ryzyko na wyspie.
Pokiwała głową. Efekty jego działań już były widoczne i wiele osób miało do niego przychylne nastawienie.
- Mądry z ciebie facet. Nadawał byś się do polityki.
- Do tego potrzeba dobrze się urodzić lub mieć wpływy, a nad wpływami zacząłem pracować. Tylko Przebudzenie mi przeszkodziło - uśmiechnął się delikatnie.
- Ale chyba tylko odrobinkę - szturchnęła go. - Wciąż masz szansę się w tym spełnić - uśmiechnęła się. - Co niektórzy robią zakłady, że otworzysz sektę.
- Kuszące, ale trochę za późno na to. Niewiele czasu zostało. Poza tym, mam teraz ciekawsze zajęcia. - odpowiedział z zadowolonym uśmiechem.
- Zdecydowanie ciekawsze - potwierdziła z rozbawieniem. - Ciekawe jak duża jest ta wyspa? Może po prostu będziemy tam zesłani i normalne życie będziemy tam wiedli.
- Mam nadzieję, choć w to wątpię. - odpowiedział po czym westchnął - Jakoś nie wierzę, by było tak łatwo. Parę tysięcy nowych co roku? Nawet spora wyspa zaludniłaby się szybko. Poza tym są Igrzyska. Bardziej obstawiam prawo dziczy.
- Taka liczba nowych nie dziwi, jeśli weźmiesz pod uwagę to, że wyspiarze nie mogą w inny sposób zwiększać swojej liczby - zauważyła. - Może to po prostu humanitarne podejście do problemu usunięcia nas ze społeczeństwa? - westchnęła. - Przepraszam, ale to twoja wina, że zaczynam szukać dobrych aspektów naszego losu.
- Mam nadzieję, że masz rację. - powiedział ze spuszczonym wzrokiem po czym spojrzał na nią z uśmiechem - Jestem zaraźliwy co nie?
- Jak grypa - roześmiała się. - Rozsiewasz swój optymizm wszędzie - dodała. - Ale te igrzyska mi się nie podobają. Bo psują mi wizję szczęśliwości w Ostatniej Przystani.
- Wiem, jestem okropny. - roześmiał się lekko - Ale jestem też realistą. Jak nadarzy się okazja by znaleźć dla nas spokojne życie na pewno ją wykorzystam - puścił jej oczko - Nawet jeśli będę musiał zabić.
- Och, to było takie romantyczne! - uśmiechnęła się do niego czule, odłożyła swoją miskę i wtuliła się w jego ramię.
- Dla ciebie wszystko maleńka. - wyszeptał czule kładąc pocałunek na jej czole. Miska znalazła się na podłodze obok nich.
- A co jeśli nas tam rozdzielą? - przyszło jej to nagle do głowy wzniecając nie małą obawę.
- Wtedy będę ciebie szukał, ale postaram się przegadać strażników by do tego nie dopuścić - powiedział ciepło - Co jak co, ale nie mam zamiaru oddać ciebie bez walki.
- To już brzmi jak plan - odparła nieco uspokojona.
- Wiesz, myślę, że byś polubiła dzieci - powiedział ciepło - Może nie teraz i nie w najbliższej przyszłości, ale jednak.
- Jasne od razu szóstkę jak moi rodzice - fuknęła z niezadowoleniem. - Jeśli moja teoria okaże się prawdą to akurat to mi nie grozi - temat wyraźnie jej nie leżał.
- Sam miałem czwórkę rodzeństwa. To dość by było tłoczno i hałaśliwie, prawda? - zapytał z uśmiechem.
- Nie kiedy mieszkasz w dużej posiadłości z własną służbą, opiekunkami i nauczycielami - stwierdziła. - Byłam najmłodsza, od najstarszego brata dzieliło mnie 12 lat. Rodzinę najczęściej i tak widywałam tylko na przyjęciach - wzruszyła ramionami. - A co ciebie na dzieci naszło? - spojrzała na niego podejrzliwie.
- Po prostu byłem ciekaw. - odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem - Wiesz, mówią że rodzina zbliża ludzi, ale może to tylko dotyczy się stanów niższych - puścił jej oczko.
- Szybki jesteś - powiedziała. - Jeszcze tak niedawno nie byłeś fanem monogamii, a teraz już o dzieciach mi wspominasz - uśmiechnęła się lekko.
- Kto wie? Nie nadążysz za szaleńcem, prawda? - po tych słowach uśmiechnął się jak obłąkaniec, co było dość komiczne.
- Zwykle to szaleńcy kojarzyli mi się z masowym mordem, a nie planowaniem rodziny - odparła z rozbawieniem. - Dobrze, nie będę tłamsić twoich marzeń - pokazała mu język.
Normalny uśmiechnięty wyraz zawitał na jego twarzy.
- Czy dobrze słyszę, że ktoś tu mówi “zastanowię się”? - zapytał przyglądając się jej bacznie z lekkim zaskoczeniem.
Westchnęła ciężko.
- To są twoje słowa - chciała dodać coś jeszcze, ale zamilkła. Byli w dobrym humorze. - Apropos dzieci... - przypomniała sobie. - Kean wspominał jakoby był dzieckiem dwojga przeklętych.
- Ciekawe jak się uchował i czemu nie zgarnęli jego rodziców. - odparł Tugal - Cóż, nie można tego sprawdzić, ani dowieść, ale powątpiewam w tą opcję. Choć jeżeli jego rodzice rzeczywiście byli przeklętymi i on jest przeklęty, to ciekawe czy odziedziczył ich talenty, czy raczej wytworzył własny.
- Nie, nie - pokręciła głową. - Wychowywali go obcy ludzie - sprostowała. - Został zabrany od rodziców i dany im jako obiekt badawczy.
- Ciekawe, choć mnie interesuje czy poczęcie powstało przed czy po Przebudzeniu. To kluczowe.
- Hymm - zastanowiła się. - Mam nadzieję że przed dostaniem się tu, choć żadnej ciężarnej tu nigdy nie spotkałam. Wolałabym, żeby nie okazało się nagle, że nie było żadnych środków antykoncepcyjnych - wzdrygnęła się na myśl zajścia w ciążę.
- Wiesz, jestem zielarzem. Daj mi czas i składniki to coś przyrządzę dla Ciebie. - odpowiedział z dumnym uśmiechem.
- Trochę za późno na takie zioła - zmrużyła z niezadowoleniem oczy.
- Niekoniecznie. - odpowiedział - Świat ziół zna lekarstwo na każdą przypadłość - puścił jej oczko - A świat medycyny na resztę.
- A magia na wszystko inne? - dodała.
- Dokładnie. - powiedział ciepło. - Jest jeszcze wiara co czyni cuda.
- Uważaj co mówisz, bo zabronię ci się zbliżać do mojego posłania! - zagroziła, ale wiedział, że nie mówi tego serio.
- Oj! Będę grzeczny. - powiedział w pośpiechu podłapując grę. - Może nawet będę dobry i czegoś nauczę.
- Chyba raczej popracujemy nad twoją "wytrwałością" - mrugnęła do niego.
- Dobra praktyka zawsze dobra. Kiedy zaczynamy? - zapytał unosząc lekko brew.
- Jak zawsze, każdej nocy - powiedziała poważnie. - W sumie to przyjemna alternatywa do treningu szermierki.
- Dobra alternatywa nie jest zła. - zgodził się mężczyzna, po czym pochylił się ku niej dłonią ujmując jej podbródek i pocałował ją namiętnie, a po pocałunku wyszeptał - Co ja bym zrobił bez Ciebie…
- Na pewno nie uśmiechał byś się tyle i nie był taki radosny - odpowiedziała mu z uśmiechem. - I byłbyś też mniej przekonujący w swojej misji.
- Prawda, Twoja obecność działa cuda na ludzi. - odpowiedział również się uśmiechając - W chwilach takich jak ta cieszę się, że mam Ciebie.
- A kto by nie dał się przekonać na tekst że dopiero tu znalazłeś miłość swojego życia. Ludzie lecą na takie słowa - stwierdziła rozbawiona.
- Coś w tym jest, w szczególności podoba się to kobietom. - odpowiedział rozbawiony puszczając jej oczko.
- Tak, kobiety są łase na takie historie. Ale przecież o tym wiesz. - mrugnęła do niego. - W tym temacie podejrzewam, że jesteś większym ekspertem ode mnie - dodała z rozbawieniem Quinn.
- Jedna z moich zasad brzmi, że raczej nie okłamuję kobiet. - odpowiedział z szerokim uśmiechem - Półprawdy, pominięcia i niedopowiedzenia to co innego. Mam swoje standardy.
- Och tak? To cóż pominąłeś w swojej drodze do uwiedzenia mnie? - zapytała podejrzliwie mu się przyglądając.
- O dziwo, byłem rozbrajająco szczery - odpowiedział z uśmiechem - Po prostu masz coś w sobie i pomyślałem “a czemu by nie?”.
- A może dały o sobie znać dawne marzenia? W końcu jestem szlachetnie urodzona - westchnęła niczym kapryśna panna.
- Zauważ, że długo o tym nie wiedziałem. Co do marzeń… hmm… - zastanowił się - Cóż, przed Tobą nie miałem błękitnokrwistej i nie żałuje niczego.
- To już wiem przynajmniej czemu tak długo znosiłeś moje humory - roześmiała się.
- Może po prostu jestem uparty do bólu? - zapytał rozbawiony.
- Tak, i zdolny do poświęceń - odparła już poważnym tonem, w którym mógł wyczuć uznanie dla jego uporu.
- Inaczej nie zaszedłbym tak daleko… - uśmiechnął się - ...w poprzednim życiu. W życiu przed poznaniem Ciebie.
- W sumie to dobrze, że jestem twoją pierwszą arystokratką. Już się zastanawiałam, czy może miałeś do czynienia z moją kuzynką, która to dosyć rozwiązłe życie towarzyskie prowadziła - stwierdziła z lekkim uśmieszkiem.
- Nie żałuję niczego i jestem jak najbardziej zadowolony, jak nie bardziej, z tego co jest. Kuzynka mnie nie interesuje- powiedział ciepło puszczając jej oczko - Choć ciekawi mnie czy i ją byś zabiła - dodał z uśmiechem.
- Była moją ulubioną kuzynką. A miałam w czym wybierać. Ród Torm jest równie liczny jak i wpływowy. Oczywiście są równi i równiejsi, więc nie martwiłabym się. I tak byś wolał mnie przez mój wyższy stan urodzenia niż jej - wyjaśniła powołując się na jego dawne motywy.
- Niekoniecznie. - odpowiedział - Nie żebym latał za każdą spódnicą. Dla mnie zawsze liczyło się odczucie, a Ty dajesz mi bardzo dobre i pozytywne, i wiem, że warto.
- Tak wiem, masz wysokie standardy - mrugnęła do niego. - Czy jestem jedyną z jaką sypiałeś w tym miejscu? - uśmiechnęła się zadziornie zadając to pytanie.
- Nie inaczej piękna. - odpowiedział na zadane pytanie z uśmiechem - I nie planuje innej.
- To w sumie nie musiałam się z TYM tak śpieszyć - zażartowała.
- Nie, ale chciałabyś tyle stracić czasu? - zapytał zadziornie.
- Nie - odparła z przekonaniem. - Nawet myślę, że zdecydowanie za długo zwlekałam. Szkoda, że taka Nina wcześniej się nie pojawiła. Choć, z drugiej strony ten czas był potrzebny, żebym skutecznie cie uzależniła od siebie - dodała z triumfem w głosie.
- No proszę, i kto to mówi. - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Poniekąd też musiałam się najpierw upewnić, żeby nie było z przyjemności obowiązków - wyjaśniła. - Tak na wszelki wypadek.
- Bystra dziewczyna i jaka zaradna. - odpowiedział mężczyzna z nieukrywaną dumą.

Parę tematów zostało poruszonych, a nowe fakty z ich przeszłości wyszły na jaw. To była jedna z tych rzeczy które tak w niej uwielbiał. Zawsze dowiadywał się czegoś nowego, a sama rozmowa była czystą przyjemnością. Trzeba było przyznać, powoli zaczął się przyzwyczajać do tej całej monogamii, a myśli niepokorne powoli odchodziły w odmęty niepamięci. Powoli, choć przecież nadal można używać słodkich słówek by wkradać się w łaski innych kobiet delikatnie je uwodząc... Oczywiście, jak będzie trzymać łapy przy sobie to nie powinno być problemów. Czy nie tak się umawiali? Umawiali. Nie smutał jednak na wieść o sterylizacji, mu to nie przeszkadzało. Co więcej, oznaczało to, że będzie mógł sobie spokojnie używać bez trosk, a dzieci? W bardzo dalekiej przeszłości, jeśli w ogóle. Nie paliło mu się do zakładania rodziny. Nie znaczyło to jednak, że nie zależało mu na swojej partnerce. Zależało i miał zamiar upewnić się, że będzie zadowolona i szczęśliwa. Może da radę przekonać Ninę by udzieliła Quinn parę cennych rad... W sumie, to byłby dobry pomysł. Będzie musiał uskutecznić tą myśl, lecz teraz czas mijał spokojnie. To miały być ich ostatnie dni spokoju przed zesłaniem na wyspę. I choć obydwoje to wiedzieli, starali się o tym nie myśleć o tym w swoich ramionach. Liczyło się dla nich tylko to co było teraz. Ich bliskość i ciepło, oraz brak obaw o przejaw mocy która w nich drzmiała.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline