| Był tu już pięć miesięcy. Pięć długich miesięcy, lecz już dawno przestał liczyć czas. Jego misja była ważna i nie mógł sobie pozwolić na wątpliwy luksus liczenia czasu. Jednak było coś więcej o co się starał przez te długie dni. Trzy, prawie cztery miesiące zajęło mu by zdobyć Quinn i musiał przyznać, że warto było w każdym calu. Pościg za zajączkiem był długi i pełen drobnych i tych większych poświęceń, ale był uparty i tak oto w końcu udało mu się ją dopaść i sprawić, że była jego. Tylko jego. Ich nocne zmagania które trwały bez przerwy od miesiąca były chwilami spełnienia i zapomnienia. Musiał przyznać, że blond włosa piękność była wszystkim czego oczekiwał od kobiety. Zabawna i sprytna, nie nalegająca na czułości, ani marudząca, a zarazem droczliwa i kusząca, a ich nocna aktywność była dodatkowym, przyjemnym atutem. Po co szukać innych spełnień własnych męskich pragnień kiedy wszystko to miało się w jednej kobiecie? Prawda, pokusa pozostawała, ale to było tylko to, pokusa która choć istniała, to nie miała wpływu na jego dalsze plany, a plany miał wielkie...
Przy obiedzie jak zawsze usiedli obok siebie. - Całkiem miła ta Nina jak się z nią porozmawia - zagaiła rozmowę Quinn. - Jak większość osób - odpowiedział Tugal - Ciesze się, że się dogadujecie. Sam chciałem was poznać, ale widzę, że mnie ubiegłaś - to mówiąc puścił jej oczko obejmując ją ramieniem.
Uśmiechnęła się. - Uznałam, że warto się z nią zaprzyjaźnić. Poniekąd trochę jej jestem wdzięczna. A kto wie, może kiedyś przekaże mi jakieś ciekawe wskazówki - powiedziała z rozbawieniem. - Myślę, że nie będzie z tym problemu - odpowiedział ciepło - To urocza dziewczyna, na pewno się dogadacie. - Prawdę mówiąc to mam wrażenie, że pod koniec rozmowy zaczęła mnie podrywać - zamyśliła się. - Wiesz, nie zdziwiłbym się kochanie - powiedział czule - Jesteś piękna, bystra, zabawna... - Mogłabym tego słuchać godzinami - westchnęła z rozmarzeniem po czym spojrzała na niego. - A może ją do tego namówiłeś? - spytała udając podejrzliwość. - Nie licz na trójkąt, bo nie zamierzam się tobą dzielić - jej głos był wyniosły i poważny. Za to na buźce miała roześmiany uśmiech. - Podejrzewać mnie o takie bezeceństwa… - odpowiedział silnie starając się nie brzmieć na rozbawionego - To podłe pomówienia są… - położył dłoń na jej policzku po czym pocałował ją czule i wyszeptał przy jej ustach - Ani ja nie mam zamiaru się tobą dzielić. Z nikim. - Nie jest tu tak źle - stwierdziła. - Całymi dniami tylko zajmujemy się sobą nie martwiąc o jedzenie czy konsekwencje z głębszego zacieśniania więzi. - Nie potrwa to wieczność - odpowiedział lekko smutnie mężczyzna - ...jeżeli najstarsi wyjadacze i nowi mają rację niedługo pożegnamy się z tym miejscem - mówił delikatnie głaszcząc jej policzek. - Nie chcę, żeby zdejmowali mi kajdany - powiedziała przytulając się do niego. - Też tego nie chcę, ale to zrobią. Będziemy od siebie na początku na krótki dystans jeżeli moc się przebudzi. - powiedział kojąco tuląc ją ciepło - Chciałbym zostać tutaj z tobą, nie przechodzić na wyspę. Nie martw się, będzie dobrze. Będzie.
Dała mu buziaka i odsunęła się wracając do jedzenia. - Zauważyłeś, że nikt nie zaliczył wpadki? - zapytała - Żadna dziewczyna nie zaciążyła - sprecyzowała o co jej chodzi. - Jest to dziwne. - zauważył Tugal - Choć węszę jakiś większy spisek od strony magów. Nie wiem tylko na czym ma polegać, ani jakie są zamysły.
Po tych słowach i on wrócił do jedzenia. - Wiesz, od kiedy jesteśmy razem, nawet ta breja smakuje lepiej - powiedział z uśmiechem.
Roześmiała się. - Nie zapomnę jak mi smakowało śniadanie jak cie pierwszy raz przeleciałam - wspomniała z rozbawieniem. Oblizała łyżkę patrząc na niego. - Z początku miałam teorię, że dodają nam do jedzenia coś. Ale to byłoby zbyt drogie i każdy musiał by dostać swoją dawkę. Więc teraz uważam, że każdego z nas sterylizują. Albo przynajmniej kobiety. To jest najbardziej prawdopodobne. - Jest taka możliwość. Ciekawe jak by zareagowała publika gdyby się o tym dowiedziała. - zastanowił się - Pytanie tylko po co? Nie przecież by nam ułatwić życie, prawda? - Żeby nie robiło się nas więcej - odparła z miną "przecież to oczywiste". - Mi to tam wisi, nigdy nie chciałam dzieci, ale na pewno dla części będzie to powód do załamania się. - Wiesz, zawsze myślałem, że to ja Ciebie przeleciałem - odpowiedział z zawadiackim uśmiechem - Goniłem tego króliczka parę długich miesięcy jakby nie patrzeć. - puścił jej oczko.
Jego nagła zmiana tematu rozbawiła ją jeszcze bardziej. - Tak, oczywiście. Tak długo goniłeś, że straciłeś uwagę i dałeś złapać się w sidła - uśmiechnęła się wyzywająco. - Cóż, nie mam nic przeciwko - odpowiedział z szerokim uśmiechem. - Co teraz zrobisz ze mną jak już mnie złapałaś, hm? - Cieszy mnie to, bo na fana monogamii nie wyglądałeś. Ostatni miesiąc chyba najlepiej podsumowuje moje plany względem ciebie - uśmiechnęła się lubieżnie. - Cóż, to coś nowego. Wyzwanie, a ja lubię wyzwania. - odpowiedział z uśmiechem - Myślisz, że dotrzymasz mi tempa? - zapytał buńczucznie z ognikami w oczach. - Oh, to jeszcze śmiesz wątpić? - spytała z udawanym wyrzutem. - Jest tylko jeden sposób by się przekonać. - powiedział po czym ją pocałował namiętnie.
Odwzajemniła pocałunek. - Znowu chcesz przespać całe popołudnie? A co z twoją misją? - zapytała wstając nagle. Patrzyła na niego z góry. - Hym? - Nie chciałabyś razem ze mną się przejść sprawdzić kto potrzebuje pomocy? - zapytał leniwie spoglądając na nią z dołu. - Oczywiście, że chętnie to zrobię. Zawsze mogę stać obok, kiwać głową na twoje słowa otuchy i ładnie przy tym wyglądać - uśmiechnęła się niewinnie. - Cóż, to może się udać… - stwierdził Tugal odkładając pustą już miskę na bok po czym wstał. - To jak? Gotowa na małe polowanie? - Prowadź zbawco tego padołu - odparła natchnionym tonem głosu. - Ale zacznę patrzeć groźnie, jak jakaś panna za bardzo będzie się do ciebie kleić - ostrzegła. - Patrzeć groźnie? - zapytał z zaciekawieniem - Spodziewałem się czegoś innego… - uśmiechnął się szeroko. - Oczywiście, że najchętniej bym taką zamordowała - stwierdziła bez zawahania. - Ale kajdany mi na to nie pozwalają - uniosła ręce wyżej pokazując bransolety blokujące ich magię. - Nie łatwiej pokazać, żem już zajęty? - zapytał z rozbawieniem.
Spojrzała na niego z niezadowoleniem. - Tak też można, ale gdzie w tym zabawa? - stwierdziła z mrugnięciem oka. - Cóż, silnie wierzę w łączenie przyjemnego z pożytecznym - odpowiedział z mrugnięciem oka w odwecie. - Gotowa? - szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy. - Raczej nic innego do robienia nie znajdę - powiedziała w tonie "jasne, że tak" i ruszyła przodem.
Mijały minuty, kwadranse, godziny. Nastał czas kolacji, a Quinn i Tugal powrócili ze swojej małej misji z miskami pełnymi dobroci na swoje zwyczajowe miejsce. - Co myślisz o dzisiejszej wyprawie? - zapytał mężczyzna siedząc i racząc się potrawką. - Nie wiem jak udaje ci się trwać w tym postanowieniu - powiedziała z westchnięciem. Nie uważała, że była przydatna. Głównie przyglądała się ze współczuciem lub poklepała po ramieniu. - Ale cóż. Wiemy, że potrzebne jest to co robisz. - To proste. - odpowiedział cicho do jej ucha - Im więcej pomożesz osób, tym więcej będzie o tobie pamiętać, co przekłada się na mniejsze ryzyko na wyspie.
Pokiwała głową. Efekty jego działań już były widoczne i wiele osób miało do niego przychylne nastawienie.
- Mądry z ciebie facet. Nadawał byś się do polityki.
- Do tego potrzeba dobrze się urodzić lub mieć wpływy, a nad wpływami zacząłem pracować. Tylko Przebudzenie mi przeszkodziło - uśmiechnął się delikatnie.
- Ale chyba tylko odrobinkę - szturchnęła go. - Wciąż masz szansę się w tym spełnić - uśmiechnęła się. - Co niektórzy robią zakłady, że otworzysz sektę.
- Kuszące, ale trochę za późno na to. Niewiele czasu zostało. Poza tym, mam teraz ciekawsze zajęcia. - odpowiedział z zadowolonym uśmiechem.
- Zdecydowanie ciekawsze - potwierdziła z rozbawieniem. - Ciekawe jak duża jest ta wyspa? Może po prostu będziemy tam zesłani i normalne życie będziemy tam wiedli.
- Mam nadzieję, choć w to wątpię. - odpowiedział po czym westchnął - Jakoś nie wierzę, by było tak łatwo. Parę tysięcy nowych co roku? Nawet spora wyspa zaludniłaby się szybko. Poza tym są Igrzyska. Bardziej obstawiam prawo dziczy.
- Taka liczba nowych nie dziwi, jeśli weźmiesz pod uwagę to, że wyspiarze nie mogą w inny sposób zwiększać swojej liczby - zauważyła. - Może to po prostu humanitarne podejście do problemu usunięcia nas ze społeczeństwa? - westchnęła. - Przepraszam, ale to twoja wina, że zaczynam szukać dobrych aspektów naszego losu.
- Mam nadzieję, że masz rację. - powiedział ze spuszczonym wzrokiem po czym spojrzał na nią z uśmiechem - Jestem zaraźliwy co nie?
- Jak grypa - roześmiała się. - Rozsiewasz swój optymizm wszędzie - dodała. - Ale te igrzyska mi się nie podobają. Bo psują mi wizję szczęśliwości w Ostatniej Przystani.
- Wiem, jestem okropny. - roześmiał się lekko - Ale jestem też realistą. Jak nadarzy się okazja by znaleźć dla nas spokojne życie na pewno ją wykorzystam - puścił jej oczko - Nawet jeśli będę musiał zabić.
- Och, to było takie romantyczne! - uśmiechnęła się do niego czule, odłożyła swoją miskę i wtuliła się w jego ramię.
- Dla ciebie wszystko maleńka. - wyszeptał czule kładąc pocałunek na jej czole. Miska znalazła się na podłodze obok nich.
- A co jeśli nas tam rozdzielą? - przyszło jej to nagle do głowy wzniecając nie małą obawę.
- Wtedy będę ciebie szukał, ale postaram się przegadać strażników by do tego nie dopuścić - powiedział ciepło - Co jak co, ale nie mam zamiaru oddać ciebie bez walki.
- To już brzmi jak plan - odparła nieco uspokojona.
- Wiesz, myślę, że byś polubiła dzieci - powiedział ciepło - Może nie teraz i nie w najbliższej przyszłości, ale jednak.
- Jasne od razu szóstkę jak moi rodzice - fuknęła z niezadowoleniem. - Jeśli moja teoria okaże się prawdą to akurat to mi nie grozi - temat wyraźnie jej nie leżał.
- Sam miałem czwórkę rodzeństwa. To dość by było tłoczno i hałaśliwie, prawda? - zapytał z uśmiechem.
- Nie kiedy mieszkasz w dużej posiadłości z własną służbą, opiekunkami i nauczycielami - stwierdziła. - Byłam najmłodsza, od najstarszego brata dzieliło mnie 12 lat. Rodzinę najczęściej i tak widywałam tylko na przyjęciach - wzruszyła ramionami. - A co ciebie na dzieci naszło? - spojrzała na niego podejrzliwie.
- Po prostu byłem ciekaw. - odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem - Wiesz, mówią że rodzina zbliża ludzi, ale może to tylko dotyczy się stanów niższych - puścił jej oczko.
- Szybki jesteś - powiedziała. - Jeszcze tak niedawno nie byłeś fanem monogamii, a teraz już o dzieciach mi wspominasz - uśmiechnęła się lekko.
- Kto wie? Nie nadążysz za szaleńcem, prawda? - po tych słowach uśmiechnął się jak obłąkaniec, co było dość komiczne.
- Zwykle to szaleńcy kojarzyli mi się z masowym mordem, a nie planowaniem rodziny - odparła z rozbawieniem. - Dobrze, nie będę tłamsić twoich marzeń - pokazała mu język.
Normalny uśmiechnięty wyraz zawitał na jego twarzy.
- Czy dobrze słyszę, że ktoś tu mówi “zastanowię się”? - zapytał przyglądając się jej bacznie z lekkim zaskoczeniem.
Westchnęła ciężko.
- To są twoje słowa - chciała dodać coś jeszcze, ale zamilkła. Byli w dobrym humorze. - Apropos dzieci... - przypomniała sobie. - Kean wspominał jakoby był dzieckiem dwojga przeklętych.
- Ciekawe jak się uchował i czemu nie zgarnęli jego rodziców. - odparł Tugal - Cóż, nie można tego sprawdzić, ani dowieść, ale powątpiewam w tą opcję. Choć jeżeli jego rodzice rzeczywiście byli przeklętymi i on jest przeklęty, to ciekawe czy odziedziczył ich talenty, czy raczej wytworzył własny.
- Nie, nie - pokręciła głową. - Wychowywali go obcy ludzie - sprostowała. - Został zabrany od rodziców i dany im jako obiekt badawczy.
- Ciekawe, choć mnie interesuje czy poczęcie powstało przed czy po Przebudzeniu. To kluczowe.
- Hymm - zastanowiła się. - Mam nadzieję że przed dostaniem się tu, choć żadnej ciężarnej tu nigdy nie spotkałam. Wolałabym, żeby nie okazało się nagle, że nie było żadnych środków antykoncepcyjnych - wzdrygnęła się na myśl zajścia w ciążę.
- Wiesz, jestem zielarzem. Daj mi czas i składniki to coś przyrządzę dla Ciebie. - odpowiedział z dumnym uśmiechem.
- Trochę za późno na takie zioła - zmrużyła z niezadowoleniem oczy.
- Niekoniecznie. - odpowiedział - Świat ziół zna lekarstwo na każdą przypadłość - puścił jej oczko - A świat medycyny na resztę.
- A magia na wszystko inne? - dodała.
- Dokładnie. - powiedział ciepło. - Jest jeszcze wiara co czyni cuda.
- Uważaj co mówisz, bo zabronię ci się zbliżać do mojego posłania! - zagroziła, ale wiedział, że nie mówi tego serio.
- Oj! Będę grzeczny. - powiedział w pośpiechu podłapując grę. - Może nawet będę dobry i czegoś nauczę.
- Chyba raczej popracujemy nad twoją "wytrwałością" - mrugnęła do niego.
- Dobra praktyka zawsze dobra. Kiedy zaczynamy? - zapytał unosząc lekko brew.
- Jak zawsze, każdej nocy - powiedziała poważnie. - W sumie to przyjemna alternatywa do treningu szermierki.
- Dobra alternatywa nie jest zła. - zgodził się mężczyzna, po czym pochylił się ku niej dłonią ujmując jej podbródek i pocałował ją namiętnie, a po pocałunku wyszeptał - Co ja bym zrobił bez Ciebie…
- Na pewno nie uśmiechał byś się tyle i nie był taki radosny - odpowiedziała mu z uśmiechem. - I byłbyś też mniej przekonujący w swojej misji.
- Prawda, Twoja obecność działa cuda na ludzi. - odpowiedział również się uśmiechając - W chwilach takich jak ta cieszę się, że mam Ciebie.
- A kto by nie dał się przekonać na tekst że dopiero tu znalazłeś miłość swojego życia. Ludzie lecą na takie słowa - stwierdziła rozbawiona.
- Coś w tym jest, w szczególności podoba się to kobietom. - odpowiedział rozbawiony puszczając jej oczko.
- Tak, kobiety są łase na takie historie. Ale przecież o tym wiesz. - mrugnęła do niego. - W tym temacie podejrzewam, że jesteś większym ekspertem ode mnie - dodała z rozbawieniem Quinn.
- Jedna z moich zasad brzmi, że raczej nie okłamuję kobiet. - odpowiedział z szerokim uśmiechem - Półprawdy, pominięcia i niedopowiedzenia to co innego. Mam swoje standardy.
- Och tak? To cóż pominąłeś w swojej drodze do uwiedzenia mnie? - zapytała podejrzliwie mu się przyglądając.
- O dziwo, byłem rozbrajająco szczery - odpowiedział z uśmiechem - Po prostu masz coś w sobie i pomyślałem “a czemu by nie?”.
- A może dały o sobie znać dawne marzenia? W końcu jestem szlachetnie urodzona - westchnęła niczym kapryśna panna.
- Zauważ, że długo o tym nie wiedziałem. Co do marzeń… hmm… - zastanowił się - Cóż, przed Tobą nie miałem błękitnokrwistej i nie żałuje niczego.
- To już wiem przynajmniej czemu tak długo znosiłeś moje humory - roześmiała się.
- Może po prostu jestem uparty do bólu? - zapytał rozbawiony.
- Tak, i zdolny do poświęceń - odparła już poważnym tonem, w którym mógł wyczuć uznanie dla jego uporu.
- Inaczej nie zaszedłbym tak daleko… - uśmiechnął się - ...w poprzednim życiu. W życiu przed poznaniem Ciebie.
- W sumie to dobrze, że jestem twoją pierwszą arystokratką. Już się zastanawiałam, czy może miałeś do czynienia z moją kuzynką, która to dosyć rozwiązłe życie towarzyskie prowadziła - stwierdziła z lekkim uśmieszkiem.
- Nie żałuję niczego i jestem jak najbardziej zadowolony, jak nie bardziej, z tego co jest. Kuzynka mnie nie interesuje- powiedział ciepło puszczając jej oczko - Choć ciekawi mnie czy i ją byś zabiła - dodał z uśmiechem.
- Była moją ulubioną kuzynką. A miałam w czym wybierać. Ród Torm jest równie liczny jak i wpływowy. Oczywiście są równi i równiejsi, więc nie martwiłabym się. I tak byś wolał mnie przez mój wyższy stan urodzenia niż jej - wyjaśniła powołując się na jego dawne motywy.
- Niekoniecznie. - odpowiedział - Nie żebym latał za każdą spódnicą. Dla mnie zawsze liczyło się odczucie, a Ty dajesz mi bardzo dobre i pozytywne, i wiem, że warto.
- Tak wiem, masz wysokie standardy - mrugnęła do niego. - Czy jestem jedyną z jaką sypiałeś w tym miejscu? - uśmiechnęła się zadziornie zadając to pytanie.
- Nie inaczej piękna. - odpowiedział na zadane pytanie z uśmiechem - I nie planuje innej.
- To w sumie nie musiałam się z TYM tak śpieszyć - zażartowała.
- Nie, ale chciałabyś tyle stracić czasu? - zapytał zadziornie.
- Nie - odparła z przekonaniem. - Nawet myślę, że zdecydowanie za długo zwlekałam. Szkoda, że taka Nina wcześniej się nie pojawiła. Choć, z drugiej strony ten czas był potrzebny, żebym skutecznie cie uzależniła od siebie - dodała z triumfem w głosie.
- No proszę, i kto to mówi. - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Poniekąd też musiałam się najpierw upewnić, żeby nie było z przyjemności obowiązków - wyjaśniła. - Tak na wszelki wypadek.
- Bystra dziewczyna i jaka zaradna. - odpowiedział mężczyzna z nieukrywaną dumą.
Parę tematów zostało poruszonych, a nowe fakty z ich przeszłości wyszły na jaw. To była jedna z tych rzeczy które tak w niej uwielbiał. Zawsze dowiadywał się czegoś nowego, a sama rozmowa była czystą przyjemnością. Trzeba było przyznać, powoli zaczął się przyzwyczajać do tej całej monogamii, a myśli niepokorne powoli odchodziły w odmęty niepamięci. Powoli, choć przecież nadal można używać słodkich słówek by wkradać się w łaski innych kobiet delikatnie je uwodząc... Oczywiście, jak będzie trzymać łapy przy sobie to nie powinno być problemów. Czy nie tak się umawiali? Umawiali. Nie smutał jednak na wieść o sterylizacji, mu to nie przeszkadzało. Co więcej, oznaczało to, że będzie mógł sobie spokojnie używać bez trosk, a dzieci? W bardzo dalekiej przeszłości, jeśli w ogóle. Nie paliło mu się do zakładania rodziny. Nie znaczyło to jednak, że nie zależało mu na swojej partnerce. Zależało i miał zamiar upewnić się, że będzie zadowolona i szczęśliwa. Może da radę przekonać Ninę by udzieliła Quinn parę cennych rad... W sumie, to byłby dobry pomysł. Będzie musiał uskutecznić tą myśl, lecz teraz czas mijał spokojnie. To miały być ich ostatnie dni spokoju przed zesłaniem na wyspę. I choć obydwoje to wiedzieli, starali się o tym nie myśleć o tym w swoich ramionach. Liczyło się dla nich tylko to co było teraz. Ich bliskość i ciepło, oraz brak obaw o przejaw mocy która w nich drzmiała.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |