Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2016, 23:27   #10
Kaeru
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Jeżeli myślała, że upalne lato w zatłoczonym pomieszczeniu jest ciężko znieść to musiała przemyśleć sprawę raz jeszcze, gdy tylko temperatura zaczęła znacznie spadać.
Z przyzwyczajenia zawsze zajmowała przestrzeń przy drzwiach. Z tego miejsca dobrze było widać większość sali, a opierając się o ścianę czuła się bezpieczniej. Patrzyła na zebranych w sali przeklętych i zastanawiała się jakie są ich możliwości. Albo jakie byłyby jej, gdyby nie miała na sobie bransolet. Próbowała zająć umysł układankami, zagadkami, spekulacjami. Tworzyła w myślach pułapki na zwierzynę (których przecież już nigdy nie rozstawi), skórowała wyimaginowane zwierzęta (których już nigdy nie złapie). Zaczęła nawet wstawać rano i robić obchód po sali, tak jak kiedyś robiła obchód po lesie. Trzymała się każdego sposobu jaki mogła wymyślić, żeby nie zwariować.
A wraz z zimą pojawiła się Ana. Piękna, radosna, cudowna Ana.
Sevi była pod wrażeniem dziewczyny, która jak gdyby nic postanowiła, że zostaną przyjaciółkami zanim jeszcze poznały swoje imiona. Nigdy nie była z nikim tak blisko jak z tą niepozorną przeklętą, która samą swoją obecnością potrafiła rozświetlić całą salę. Nawet w relacjach z matką czuła jakiś niewidzialny mur, jakiś niewielki dystans. Z Aną było inaczej: nie odwracała wzroku od jej twarzy, nie udawała, że nie widzi blizn które szpeciły Sevi: akceptowała je tak samo jak akceptowała ją samą, cokolwiek by się nie działo. Razem stały w kolejce po jedzenie, razem robiły poranny obchód sali, wymyślały sobie nawzajem zagadki, problemy do rozwiązania. Starały się nie myśleć o tym, że nie można wykluczyć tego, że staną przeciw sobie na arenie w czasie igrzysk. Oczywiście, jeśli przeżyją.
"Nie powinnaś zasłaniać twarzy, wyglądasz wtedy jak brudny pies” - powiedziała Ana, odsłaniając jej spaloną skórę spod zasłony włosów. - “Teraz zdecydowanie lepiej”. “Nie jest lepiej” - odpowiedziała jej Sevi. - “Teraz widać to coś. Nie chcę, żeby ludzie na to patrzyli”. Dziewczyna spojrzała na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nawet, gdy mrużyła oczy, wyglądała pięknie. “To jest twoja twarz, Sevi. Twoja twarz. Dlaczego miałabyś się jej wstydzić?”
Pewnego wieczoru Ana zaczęła gorączkować. Sevi cichaczem postanowiła, że odda jej swoją porcję śniadania, żeby wspomóc przyjaciółkę w walce z chorobą. Niestety, gdy rano otworzyła oczy Ana już nie żyła.
“Błagam, pomóżcie mi!” - zawołała do najbliższych przeklętych i zaczęła trząść ciałem dziewczyny. “Ona nie może teraz umrzeć! Potrzebuję jej!”. Dopiero nagłe zniknięcie ciała otrzeźwiło Sevi. Ana nie żyła. Ana już się nie obudzi. Nikt nie jest w stanie przywrócić jej życia. Dlaczego zmarła tak szybko? Przeklęta zdjęła zimowy płaszcz z ciała swojej przyjaciółki. Jej już nie będzie potrzebny. Jej… już…
Całą zimę otulała się płaszczem Any, którego rękawy, były na nią zdecydowanie zbyt krótkie. Możliwe, że tylko dzięki niemu Sevi nie zamarzła w czasie najostrzejszych mrozów. Nawet, kiedy temperatura się podniosła, a powietrze stało się bardziej znośne, dziewczyna zarzucała płaszcz zmarłej przyjaciółki na ramiona i plecy.
W przeddzień wywozu Sevi zajęła swoje zwyczajowe miejsce niedaleko drzwi. Skuliła się pod ścianą, opatulając się płaszczem, który jakimś cudem wciąż pachniał jak Ana. W sali było pełno ludzi, największa ilość jaka ma kiedykolwiek prawo zagościć w Przechowalni. Nigdy nie widziała tylu ludzi zgromadzonych w jednym miejscu, więc dlaczego czuła się taka samotna?

Nidros przechadzał się po sali, aż zauważył ją. Kolejną zmęczoną, zrezygnowaną duszę. Podszedł do niej i uklęknął przed nią mówiąc z troską.
- Nie wyglądasz najlepiej, dobrze się czujesz?
Po jej lewej stronie usiadła dziewczyna, która z nim przyszła.
- Boisz się jutrzejszego dnia? - zapytała ciepłym tonem głosu i z uśmiechem blondynka.
Sevi naciągnęła na siebie mocniej płaszcz, najwidoczniej przekonana, że nieznajomi przyszli odebrać jej skarb. Spojrzała na nich niechętnie, najpierw na niego, później na nią.
- A wy to…?
- Jestem Quinn, a ten tu to Tugal - przedstawiła ich dziewczyna.
- Chcemy Ci pomóc. - powiedział ciepło mężczyzna - Porozmawiaj z nami, poczujesz się lepiej.
- Świetnie… bardzo dobrze… wręcz cudownie… - zaczęła mruczeć coś pod nosem. - Dobra, to czy znacie jakieś sposoby na przywracanie zmarłym życia? Ostatnio jestem dość zainteresowana tym tematem…
- Ciężka sprawa. - odparł Tugal - Po przywróceniu życia nie byłby to ten sam człowiek. - westchnął - Ciężko zamieścić duszę w ciele kiedy więzy zostaną zerwane.
Quinn spojrzała na Tugala.
- To już nekromancja jest. A tego by chyba nie chciała - westchnęła patrząc na dziewczynę. - Śmierć jest niestety, no cóż, nieodwracalna... Pozostaje ci pogodzić się z tą stratą - odparła ze współczuciem. - Morges niestety jest nieubłagane w tej sprawie.
Sevi nie wiedziała co było bardziej nie do zniesienia: to, że Ci przeklęci nie znają sposobu na przywrócenie Anie życia czy to, że mówią dość sensownie? Dlaczego nie zostawią jej samej ze swoim użalaniu się nad sobą? Z drugiej strony czy ona właściwie chciała być dalej sama?
- Smakowało wam śniadanie? - zapytała po chwili, nie wiedząc jaki temat byłby najstosowniejszy. Wybrała najbezpieczniejszy temat. Jeść każdy lubił.
- Jak ci na imię? - odparła Quinn nie do końca w odpowiedzi na jej pytanie.
- Sevi - odpowiedziała krótko i niezbyt wyraźnie.
Clay’owi było głupi tak włóczyć się za parą swoich nowych znajomych ale w sumie poza graniem na fujarce w nadziei że złowi się na to jakaś “wyposzczona” panienka nie miał nic lepszego do roboty chociaż obiecał sobie nie zaniedbywać tego rytuału u uparcie grywał codziennie chociaż przez chwilę. W siedzeniu w “pierdlu” najgorszy był nadmiar wolnego czasu a ciągła obserwacja nie zachęcała do zabawy z kajdanami. W ten sposób znalazł się po chwili przy kolejnej zagubionej duszyczce. Widząc blizny poczuł jeżeli nie sympatię to chociaż solidarność z dziewczyną. Usłyszał ostatnie pytanie więc wtrącił się do rozmowy.
- No policzki cielęce to to nie były ale pieczywo wyjątkowo świeże. W końcu jest coś na co chłód ma zbawienne działanie. - odparł z sarkazmem udając wielkopańską manierę.
- Zjadłabym sarninę... i świeży chleb. Taki jeszcze cieplutki. - Nie wiedziała czemu, ale z jakiegoś powodu poczuła irytację. Może dlatego, że chleb zawsze kojarzył jej się z jej przyjacielem z czasów “wolności”?
- Tak, róbcie ludziom smaka na łakocie - odparła Quinn udając oburzenie. - Jak chcesz Sevi to Clay zagra dla ciebie coś wesołego - dodała z uśmiechem. - W końcu to nasz nadworny grajek.
Sevi próbowała przypomnieć sobie jakąkolwiek melodię jaką mogła tu usłyszeć, ale jakoś jej to umknęło. Jak wiele rzeczy ostatnio.
- W sumie to chętnie. Bardzo proszę. Zagraj coś wesołego.
- Będziesz zadowolona - powiedział Tugal - Co jak co, ale ten człowiek umie grać na fujarce. Czy mi się zdawało, czy powiedziałaś sarnina? Miałaś znajomego łowcę?
- Mojego Tatę - potwierdziła przytaknięciem. - Lubiłam go.
- Sam pochodzę z rodziny myśliwskiej - powiedział ciepło Nidros - Może jak znajdziemy się na wyspie coś upolujemy?
- Błagam, tak. Nie wytrzymam dłużej tego zatęchłego mięsa.
Quinn tylko przyglądała się z uśmieszkiem ich rozmowie.
- Jak tylko rozeznamy się w sytuacji i zdobędziemy odpowiednią broń… czemu nie? Nie ma to jak małe polowanie by poczuć, że się żyje. - odpowiedział na słowa Sevi nadworny, więzienny pocieszacz.
- Ale przygotować sam będziesz musiał to co złapiesz - odezwała się Torm.
- Swoją drogą swoje gotowałem, może mistrzem nie jestem, ale się trochę znam - odpowiedział puszczając jej oczko.
- No popatrz, jakie zbawienie, nie będę musiała stać przy garach - odparła z rozbawieniem.
- Nie ma tak łatwo. Gotowanie też przyjemna rzecz, a pomoc się zawsze przyda - odpowiedział jej z szerokim uśmiechem.
- Jak tak o tym teraz pomyśleć to mało przydatna będę przy pracach domowych - stwierdziła w zamyśleniu blondynka.
- Nie martw się kochanie, wszystkiego Ciebie nauczę Wasza Wysokość. - i po tych słowach jej rozmówca ukłonił się dworsko.
- Wolałabym, żeby nie było to konieczne - jęknęła teatralnie.
- Zamiatać chyba każdy potrafi - wtrąciła Sevi.
Tugal się lekko uśmiechnął decydując się przemilczeć tą zdolność Quinn.
- Powiedzmy, że mam pewne niedobory umiejętności - odparła w tonie wyjaśnienia jednocześnie dziubnęła Nidrosa między żebra.
- Ou.. - jęknął mężczyzna - ...kolejny zamach na moje życie? - po tych słowach spojrzał na nią z uśmiechem - Pewne, mówisz?
- Grabisz sobie Nidros - spojrzała na niego groźnie. Po tych słowach spojrzała na Sevi. - No więc tak. Byłam szlachcianką i pewne czynności sprawiają mi problem. Ale jakoś jako jednej z niewielu błękitnokrwistych udało mi się tu przetrwać i to od 4 miesiąca.
Tugal nie powiedział nic tylko uśmiechnął się promiennie wyraźnie z czegoś zadowolony.
- … Wasza Wysokość? Em…
- No widzisz co żeś narobił! - fuknęła na Tugala po słowach Sevi. - Nie mów mi tak, tu jesteśmy wszyscy równi - westchnęła.
- Nie martw się, wszyscy jedziemy na tym samym wózku. To są dawne życia, nie mają znaczenia teraz - powiedział ciepło mężczyzna - Pomyśl o tym jak o ciekawostce, niczym więcej.
- Wszyscy pójdziemy do piachu… prędzej czy później. To macie na myśli?
- Bardziej, że Przebudzenie dotyka wszystkich bez względu na urodzenie. - powiedział Nidros. - Więc wiesz, jesteśmy zgrają przeklętych. Nikt z nas nie ma zamiaru umierać, prawda?
- Masz zamiar wygrać i dostać się do cudownego, elitarnego oddziału? Ja podziękuję. Nie mam pojęcia przez co musieli przejść ci ludzie, że są tacy okropni, ale wiem, że ja nie chcę. Wolę zginąć trochę wcześniej.
- To może będziesz się trzymać z nami? - zapytał mężczyzna - Planujemy urządzić sobie w miarę wygodne życie na Wyspie, ale szczegóły dowiemy się na miejscu. Nie śpieszmy się do Oddziałów.
- No, mniej więcej tak wygląda nasz plan - pokiwała głową Quinn niby zgadzając się ze słowami mężczyzny. - Nie uśmiecha nam się wracać. Każdemu z własnych powodów.
Sevi odruchowo poprawiła płaszcz.
- A jaki ja mam właściwie wybór? Szczerze mam dość gapienia się w próżnię.
- Cóż, nie naciskamy. Sama podejmiesz decyzję. - odpowiedział jej - Jakąkolwiek podejmiesz, jestem pewny, że będzie najlepszą dla Ciebie.
- Powiedzmy, że wstępnie możecie mnie zapisać na listę.
 

Ostatnio edytowane przez Kaeru : 06-01-2016 o 14:34.
Kaeru jest offline