Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2016, 02:02   #293
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Gunther wiele nie mędrkował, dość miał tego typu rozrywek ostatnio, zatem pozwolił by sprytniejsi od niego komenderowali poczynaniami obrony. Raz że nie miał ochoty mącić w głowie już i tak nieźle wystraszonym obrońcom, dwa że w ogóle się na tym nie znał, a trzy wreszcie za mało miał wyobraźni by należycie docenić zagrożenie, dlatego pilnował swojego odcinka muru, mając w pamięci, gdzie stoją jego kompani, oraz gdzie zostawił Siwucha. Zwierz mógł być narowisty i zwyczajnie złośliwy, jednak przez cały ten czas Gunther zdążył go zaakceptować na tyle, że nie życzyłby mu trafić po wszystkim do orczego kociołka.

Wielkolud naostrzył topór, poprawił rzemień na trzonku młota i pobrał zapasowy hełm i napierśnik od kwatermistrza. Gdy przywdział rynsztunek wyglądał prawie jakby wiedział co robi i co za chwilę go czeka, mimo to Leuden z radosnym brakiem szerszej perspektywy kręcił się tu i ówdzie puszczając mimo ucha lękliwe biadolenie i ciesząc się chwilą spokoju. Napił się wody, zapalił pożyczonego z wachty papieroska, udał się nawet na moment do wygódki, bo jak zdążył się dowiedzieć od jednookiego żołdaka, jak człowiekowi brzuch otworzą to ostatnie czego by sobie życzył to zemrzeć od zawartości własnych bebechów w ranie. Zresztą od tego deszczu i tak wielce chciało mu się opróżnić pęcherz, więc nie zwlekał.

Na koniec Hans myśliwy z typowo poważną dla niego miną podał mu jakieś buteleczki mówiąc, która do czego służy. Ta siły przydaje, a tamta rany znosić pomaga, ale ma uważać, a potem coś zjeść... wiele z tego wykidajło nie zrozumiał, ale nie wdając się w dyskusje pokiwał głową i zabrał specyfiki. Miał tylko nadzieję, że smakują lepiej niż psie szczyny, które mądre głowy zalecały na wszelkie utrapienia chorobowe.

Czekał zatem na bitwę zerkając przez barykadę, czy wróg już nie nadchodzi. Ostatecznie gdyby obrona miała paść, zawsze można było dać nogę. Zawsze była jakaś opcja. Gunther ziewnął raz i drugi, gdy dłużyło mu się czekanie. Po wszystkim miał ochotę na smażoną kiełbasę i piwo. Niech i będą dwa. Z raźną gębą czekał na nieuniknione.
 
Dziadek Zielarz jest offline