Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2016, 09:37   #46
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Kathil schowała paczuszkę od Wiligiana za gorset i ruszyła na spotkanie z przyjaciółką.
Zmierzyła objadającą się półelfkę na wpół nienawistnym spojrzeniem:
- Nienawidzę spotykać się z Tobą w takich miejscach - wykrzywiła usteczka z przyganą - Jak ty nie puchniesz w oczach, pozostaje tajemnicą. - usadowiła się na przeciwko półelfki i gestem przywołała dziewkę.
- Tak? - zapytała pracownica z uśmiechem przylepionym do ust, a Ashka wzruszyła ramionami.-Niektórzy rodzą się szczupłymi. Taki dar, więc… jak było u rodziny twojego słodziutkiego męża?
Tłem tej rozmowy były przechwałki białowłosego osiłka, samozwańczego pogromcy wszelakich potworów.
- Wina dzban poproszę - Kathil złożyła zamówienie i wyciągnęła dłoń ku przyjaciółce - Udziel mi pożyczki: muszę wiadomość posłać - wyjaśniła z lekko złośliwym uśmieszkiem po czym westchnęła.
- Rodzina … cóż, przyjeżdża na me zaproszenie… chyba. Czekam na wiadomość. Ale tam trzeba albo sposobu albo wielkiej armii, aby rozwiązać sytuację. Nestor szanowny obstaje z drugą opcją. Ja za pierwszą z dodatkiem drugiej. I cóż, impas niejaki się nam zrobił chwilowo.
- A jak pożycie małżeńskie?- zapytała z lubieżnym uśmiechem elfka.
- Och, zero narzekań. Mąż bardzo się stara póki co. I jest nienasycony. Nawet u cioci - nachyliła się poufale do Ashki szepcząc, by pobudzić jej apetyt - nie ma dość. Zbankrutuję przez niego - bardka zaśmiała się, zasłaniając usta dłonią. - I robi się z dnia na dzień coraz lepszy i bardziej urokliwy. Ciocia jest chętna na spotkanie z nim za parę lat.
- Aż ci zazdroszczę.- mruknęła w odpowiedzi elfka z lisim uśmieszkiem.- Korzystaj póki jest młody i niewinny, to niestety nie trwa wiecznie.
- Jakbyś go nie przeraziła na początku, to kto wie, może uległ by Ci - zastanowiła się głośno Kathil - Ale, ale… poślesz któregoś ze swoich urwisów do Jaegere? - przesunęła niewielką wiadomość złożoną na cztery ku półelfce. - I opowiesz w końcu co cię tak ekscytuje? I czemu on gada tak głośno? - Kathil zirytowała się w końcu na siwowłosego gadułę. Kiwnęła raz jeszcze na obsługującą dziewczynę.
-Zaraz ci powiem…- i zerknęła na siwowłosego.- Diabli wiedzą. Nazywa się Garret z Mirabaru… szczerze mówiąc nie wiem nic więcej. Kto by się nim interesował? Przybył zresztą do Ordulinu raptem dwa dni temu…
Gdy Wesalt słuchała jej odpowiedzi, zjawiła się już służka z zamówionym winem.
- Podaj to wino temu mężczyźnie. Z pozdrowieniami ode mnie. - Kathil powiedziała do służącej, kiwając ukradkiem głową na samotnika. - Może to mu zamknie usta na chwilę - mruknęła pod nosem do Ashki.
- Tak, pani.- dygnęła służka i wykonała polecenie, a mężczyzna przyjął wino z uśmiechem wznosząc toast ku niej. Może i miał jakieś inne plany, ale Kathil była zajęta słuchaniem, jak Ashka mówi.- Otóż nie odkryłam nic ważnego w sprawach, które mi zleciłaś ale…-
I wtedy ktoś znów przeszkodził. Mężczyzna wdarł się karczmy i wygłosił swe dramatyczne przemówienie. Zapewne jeden z osobistych bodygardów młodziana z selkirkowego rodu.
Mało co nie waląc ze złości piąstką w stół, Kathil odwróciła się ku ochroniarzowi. Potoczyła wokół spojrzeniem i z przekąsem stwierdziła:
- No ciekawam ilu się rzuci ku pomocy. - przez chwilkę oceniała sytuację.
Ledwo paru się ruszyło, w tym oczywiście brodacz sięgając jedną ręką po miecz, drugą po dzban wina. Niemniej ochroniarz głupi nie był i od razu wspomniał.- Chojna nagroda dla tych, co udzielą pomocy! - podrywając od razu większość osiłków z karczmy.
Kathil kiwnęła na Ashkę rzucając parę monet na stół za posiłek i napitek:
-Chodź, popatrzymy jak sobie radzą. - mruknęła. - A może jakiś zakładzik? - dorzuciła z chytrym uśmieszkiem.
- Co stawiasz i na kogo?- zapytała się z uśmiechem Ashka zdecydowanie mając ochotę na taką zabawę.
- Dwa szlachcice na białowłosego, że nie zostanie draśnięty podczas walki. - Kathil obejmując przyjaciółkę ruszyła za tłumkiem obrońców.
- Nie.. wymyśl coś lepszego. Zakłady za złoto nie budzą we mnie dreszczyku.- sprzeciwiła się elfka.- Nie masz pikantniejszych pomysłów?
- Opowiem Ci o trójkąciku mego męża. - Kathil błysnęła uśmiechem w stronę półelfki - Bardziej pikantne?
- Nooo… bardziej. A co jeśli przegram?- zamyśliła się Ashka rozważając.- Nie bardzo wiem czym odpłacić w przypadku przegranej, gdybyś była mężczyzną… problemu by nie było.
- Jeśli Ty przegrasz, to pomożesz mi znaleźć świeże mięsko dla Yorrdacha. Macie podobne gusta jeśli o to chodzi.
- Jeszcze nie… ja się nie ograniczam do jednej płci jak on.- wystawiła język Askha i wzruszyła ramionami dodając.- Nie mogłaś poprosić Meę, ona ma lepsze rozeznanie w burdelach dla no.. wypindrzonych perukarzy.
- Chodzi o to, żeby to nie był najemny chłopak. Chcę mu znaleźć kogoś kogo tym razem nie wyrzuci przez okno. - powiedziała Kathil rozglądając się po placu boju, by ocenić zastałą sytuację.
Tymczasem w uliczce niedaleko karczmy toczyła się regularna bitwa. Stron tego boju było kilka: nieliczni ochroniarze ukrywającego się w karocy kupca, dobrze zorganizowani zbóje… zbyt dobrze by to był przypadek, oraz banda chcących zarobić osiłków, która bardziej wywoływała chaos na polu bitwy niż pomagała Selkirkowi, ale pewnie właśnie tego potrzebowali ochroniarze kupca. Chaosu.
Białowłosy pijak zaś… zataczał się pomiędzy walczącymi, wypijając wino z kufla, który zresztą rzucił w jednego z uczestników bójki, ogłuszając go. Był wśród tego tłumu jak łosoś w rwacej rzece, płynął raz z prądem, raz pod prąd, jakimś cudem utrzymując równowagę i rozdając mieczem ciosy na prawo i lewo. Często płazem ostrza powalając walczących. Wyglądało to równie absurdalnie jak było skuteczne. Kathil nie widziała nikogo kto by tak walczył, zresztą przy jego upojeniu.. mężczyzna nie powinien był w stanie walczyć.
Bardka pilnowała spojrzeniem jednak samego powozu na wypadek, gdyby jednak napastnikom udało się przebić przez ochronę. Technika samego Garreta była ciekawa na tyle, że wymierzyła Ashce lekkiego kuksańca:
- Niczym na placu szkoleniowym. Okłada ich niby uczniaków. - powiedziała do przyjaciółki - Może zabierzemy młodego Matteo z ukropu i damy chłopcom się pobawić? - dodała sprawdzając, czy na placu są jakieś przeszkody uniemożliwiające odjazd karocy.
- Co? - mruknęła zaskoczona Ashka ze sztyletem w dłoni i z zamiarem wpakowania go w tyłek białowłosego wypisanym na twarzy.
- Aż tak Ci zależy na tej opowiastce? - ironicznie skwitowała Kathil - Chodź, rozerwiemy się my też. Wystarczy, że przedrzemy się tu prawą stroną, załatwimy zbója i już. Powóz nasz. - Kathil sięgnęła po sztylety ukryte w cholewach wysokich butów i popchnęła Ashkę w stronę wozu, sama idąc tuż za nią.
- Bardziej wolę odpuścić sobie męczenie się z kaprysami Yorrdacha. On by nie znalazł wybranka nawet w męskim klasztorze Sharess… gdyby taki istniał.- burknęła Ashka podążając za Wesalt.- Słuchaj moja droga… to tylko Yorrdacha wina, że jest sam. Ma za trudny charakter, za duże wymagania i za mało do zaoferowania na dłuższą metę. Poza tym… miłość musi się znaleźć sama. Ty po swojego męża jechałaś do klasztoru? Z tego co pamiętam, dla nas wasze zaręczyny były niespodzianką.-
- Dla nas też - mruknęła Kathil przemykając pomiędzy walczącymi i unikając pijanego chaosu. Zakradała się za plecami walczącego przy koniach oprycha i ochroniarza by wrazić sztylet pod żebra napastnika - I kto Ci powiedział, że to miłość? To… - uchyliła się - … czysty interes. - skoncentrowała się na znalezieniu otwarcia umożliwiającego uderzenie.
- Interes, co… ten trójkącik też był interesem? To może następny taki interes ubijesz ze mną, co?- szepnęła z ironicznym przekąsem Ashka osłaniając tyły Kathil, gdy podchodziły coraz bliżej.- Byłoby to ciekawe… doświadczenie, ty, ja i twój interes małżeński.
Wesalt przytulona niemal plecami do ściany dotarła do walczących na koźle mężczyzn… obecnie w zwarciu. Zbój wprost wystawiał się na cios.
Kilka susów, przykulić się nieco by obrońca nie zdradził jej pozycji i pochwycić jedną ręką oprycha, drugą wrazić mu adamantowy sztylet… głęboko…wyciągnąć i ...unik przed ochroniarzem.
Instynkty Kathil podsuwały jej błyskawiczne kroki.
Cios był szybki i głęboki, prosto między łopatki, prosto w serce. Zraniony śmiertelnie banita jęknął z bólu szybko tracąc siły. A od strony ulicy słychać było kolejne wrzaski i krzyki, oraz dźwięk rogu. Straż miejska nadchodziła. A dokładniej mały oddziałek straży w bojowym rynsztunku na czele z Favettą.
Kathil widząc Favettę na czele oddziału zrobiła wielkie oczy złapanego w krąg światła zająca. Poklepała ochroniarza:
- Dobra robota, dzielnieś waść bronił swego pana. Nas tutaj nie było. Wsiadaj na kozła i odjedź z paniczem Matteo. - po czym zaczęła wycofywać się z Ashką z dala od sceny dziejących się wydarzeń. Na odchodnym, zastukała w drzwi karocy:
- Całyś, panie? - spytała aby szybko się upewnić, że najmłodszej latorośli Selkirków nic nie jest.
Nie zdążyła usłyszeć odpowiedzi, bowiem Ashka mocno pociągnęła Wesalt za rękę w kierunku najbliższego zaułka, z którego skręciła do kolejnego i przeskoczyła przez dzielący uliczkę na pół niski murek.
Dopiero gdy Kathil go przebyła, elfka rzekła beztrosko.- No i się nie dowiemy, która miała rację w sprawie brodacza, a co do… twojego interesiku, to Yorrdach pewnie sam z czasem znajdzie swój. Nie ma co mu takiego szukać.
- Zawsze możemy wrócić do karczmy i sprawdzić. - uśmiechnęła się Kathil - Yorrdachowi obiecałam, że coś mu na urodziny znajdę specjalnego. - mruknęła - Zobaczymy jak będzie.
- No to gadaj, coś się dowiedziała - powiedziała poprawiając ubranie i włosy po zamieszaniu - bo zaraz znowu nam ktoś przerwie.
- Wątpię…- wzruszyła ramionami Ashka i dodała zaciekawionym tonem głosu.- Co do Yorrdacha, to niech mu Mea szuka. Ma odpowiednie koneksje, a co do nas to… skoro to nie miłość, to jaka jest opinia twa w sprawie trójkącika: Ortus, ty i ja?
- Ashka! Jesteś okropna. - Kathil pokazała półelfce język - Nie wiem… tyle czasu Ci się już opieram, że głupio przestać teraz. - odskoczyła przed kuksańcem - Zobaczymy, może zdarzy się okazja, tak jak zdarzyła z poprzednim trójkącikiem. No powiesz w końcu o co chodzi, piękna?
- No nie wiem… czuję się obrażona.- odparła ze śmiechem elfka.- Tym opieraniem oczywiście.
Po czym natychmiast spoważniała.- Ktoś szuka po burdelach i zamtuzach kobiet. I to wyjątkowych. Byłych kochanek twojego byłego męża Cristobala. Ktoś się o nie wypytuje poprzez podstawione osoby. Nie udało mi się ustalić, kto.
Kathil westchnęła:
- Co za nowe licho… Niedługo osiwieję. Od kiedy?
- Od kilku dni, tygodni? Moje skarby natrafiły na to przypadkiem.- wzruszyła ramionami Ashka.- Ten ktoś jest bardzo dyskretny i ostrożny, unika zamtuzów Mei. Wie że jesteście powiązane ze sobą.
- Po co komuś dojście do kochanek Cristobala? Przecież on nie żyje. - zdziwiona Kathil spytała na głos. - Czy ten idiota zostawił za sobą jakieś małe idiocięta? - zacięła usta ze złością. - Muszę pomówić z cioteczką o tym. Może będzie mogła się dowiedzieć czegoś więcej.
- Możliwe…- zamyśliła się Ashka pocierając podbródek i dodała.- Cóż… zostawił - nie zostawił… skoro nie ujawniły się dotąd, to albo nie zostawił, albo są dobrze ukryte, albo… kurtyzany mają wielu klientów, także stałych. Trudno dowieść który dzieciak jest kogo. A z innej beczki… czemu uciekałyśmy?
Nachyliła się ku Kathil wpatrując się badawczo w jej oblicze.- Myślałam, że to my byłyśmy te dobre w tej bójce?
- Albo mnie Condrad sprawdza, albo Jaegere. Ale ten drugi… nie ma sensu. Condrad … może chce się wywiedzieć okrężną drogą o nasze małżeństwo…. - bardka rozłożyła ręce - naprawdę nie wiem…. - zmarszczyła brwi wybita z rozmyślań - Co? Aaa…. nie chciałam się tłumaczyć Favecie. Wolę by nie była świadkiem mojego drugiego ja...w tak otwarty sposób.
- Uuuu… a co cię łączy z Favettą? Słyszałam że bywa drapieżna.- uśmiechała się podstępnie elfka wpatrując się w twarz tłumaczącej się Kathil.
- Nic mnie nie łączy… - wydukała Kathil lekko odsuwając się od Ashki - … no po prostu… nie chciałam się zdradzać...no co?! - spytała widząc wzrok przyjaciółki.
- No nie wiem…- zamyśliła się Ashka stukając palcem w podbródek. Uśmiechnęła się łobuzersko.- Wiesz… myślę, że Favetta mogłaby cię uwieść. To taki typ kobiety, co nie daje się spławić. Więc uważaj na nią…
I ruszyła przodem.- Dokąd cię zaprowadzić? Bez zwracania uwagi Favetty oczywiście.
Kathil podała jej miejsce spotkania z najemnikami. Po drodze komentując:
- Ale… czemu zakładasz, że każdy chce mnie od razu uwodzić, hm? Może niektórzy chcą zostać znajomymi… nie każdy jest ciągle nabuzowany jak Ty… - pokazała półelfce język - za dużo czasu spędzasz z tymi podrostkami swoimi, wiesz?
- Masz rację, choć… wiesz, że bardziej się z tobą droczę niż próbuję zaciągnąć cię do łóżka.- zatrzymała się i obróciła się ku Wesalt z podstępnym uśmieszkiem. Podeszła do niej, nagle dociskając ją swym ciałem do ściany i uśmiechnęła się drapieżnie.- Niemniej jeśli Favetta jest drapieżnikiem, jak ja… a z tego co słyszałam to jest.- oparła dłonie o ścianę nie pozwalając Wesalt uciec. Ocierała się swym biustem o jej biust i mówiła.- Jeśli jest drapieżnikiem i wzięła sobie ciebie na ząb, to z pewnością będzie uparcie dążyła do twoich majtek. A tobie… jej drapieżność może się spodobać. No.
Cmoknęła czubek nosa Wesalt i odsunęła się dodając.- Oczywiście mogłaś nie wpaść w jej oko, ale obie wiemy że Mea wybrała cię nie bez powodu.
Bardka wymierzyła przyjaciółce na wpół pieszczotliwego klapsa, gdy ta odsunęła się od niej, w końcu uwalniając ją ze swojej pułapki.
- Jednego drapieżnika mam, pod nosem, paradującego i puszącego w moim własnym domu. Drugiego na razie mi nie potrzeba. - dziewczyna prychnęła lekko - A za niedługo będę mieć aż dwóch. - skrzywiła się nagle tracąc humor.
- Oj tam... mężczyźni są inni. Kobiecy drapieżnik bywa bardziej subtelny.- przekrzywiła głowę uśmiechając się delikatnie i powoli przesunęła dłońmi po swojej pupie.- Sama zresztą wiesz czemu. Z Favettą więc bądź ostrożna… albo i nie… ponoć jest dobra w łóżku.
- Dobrze, Mamo, będę ostrożna - bardka przewróciła oczami - na chwilę obecną dość mam kochanków. Kiedyś muszę sypiać, wbrew pozorom. Słuchaj… - zmieniła temat - potrzebuję jakaś miłą kamieniczkę, którą mogłabym wynająć tu w Ordulinie. Nie wiesz nic na temat ewentualnych nieruchomości? Nie musi być w centrum, ale na tyle spora by pomieściła mnie, Ortusa i służbę. Hm?
- Niczego nie obiecuję…- pokiwała palcem Ashka.- Ale się rozejrzę za czymś. Może to być jednak trudne. A poza tym…- wystawiła język dodając wesoło.- Wcale ci nie każę być ostrożna z Favettą, gdyby miała około osiem-dziesięć lat mniej to.... sama bym ją prowokowała.
- No przecież sama przed chwilą mówiłaś bym była ostrożna - westchnęła z rozbawieniem Kathil - Kiedy Ty ostatnio miałaś jakiegoś kochanka? Bo ostatnimi czasy o niczym innym nie mówisz - zaśmiała się cicho i przytuliła oburzoną przyjaciółkę.
- Jeśli znajdziesz miłego chłopca w wieku Ortusa, to chętnie przyjmę go do swego łóżka. Kochanków mam sporo, ale gang się niestety starzeje.- westchnęła teatralnie Ashka.- Przyda mi się ktoś nowy, a co do… Favetty, to… jeśli nie masz zamiar sprawdzić ile jest prawdy w plotkach, to trzymaj się z dala. Jeśli jednak jesteś ciekawa, to módl się do bogów by owe plotki były prawdziwe.
Bardka roześmiała się z ostatniego stwierdzenia Ashki:
- Dobrze, już dobrze… zachwalasz ją tak, jakbyś miała w tym jakiś własny interes. A co jeśli mnie się marzy romantyczna miłość a nie zaraz tam pościelowe romansiki, hm? - Kathil wydęła usteczka drocząc się z półelfką. - Spytam Ortusa czy nie miał jakichś kolegów w klasztorze. Swoją drogą wróciłaś tam?
- Przy tym całym cyrku dziejącym się w Ordulin? Nie miałam okazji.- odparła Ashka wystawiając język.- Tobie marzy się romantyczna miłość, Yorrdachowi… jeśli i Logan wyzna coś podobnego, to szukam tego brodatego miecznika i razem będziemy pić na umór, bo świat oszalał.
- Oj no co, no? - obruszyła się Wesalt - Czasem pomarzyć mogę nawet i ja, prawda? A brodatego miecznika i tak poszukasz, znając cię. I będziesz mieć na oku. W zasadzie to miej go na oku, co?
- Czemu? Z pewnością Favetta będzie miała na niego oko, bo to taki typ co przyciąga kłopoty.- uśmiechnęła się kwaśno Ashka i westchnęła.- Zobaczę co się da zrobić w tej sprawie. Dla ciebie i tylko dla ciebie.
- Kiedy się widzimy ponownie? - Kathil przystanęła dostrzegając znajome okolice.
- Hmm… to zależy. Mam dzisiaj małą imprezkę w kryjówce przy starej aptece wieczorem. Możesz czuć się zaproszona jeśli lubisz tanie wino, śpiew, tańce i … młodzików obojga płci.- odparła po namyśle Ashka.- I spojrzenia taksujące twój strój. Wybieram wtedy sobie jakieś towarzystwo na noc… a reszta... robi co chce. Poza tym nie wiem. Poślę list? Chyba że ty masz jakąś potrzebę szybszego spotkania.
- Na razie nie, ale mogę mieć. Jeśli Condrad nadal będzie mnie irytować jak to się mu udaje do tej pory. Baw się dobrze dzisiaj i nie zamęcz biednego wybranka. - Kathil uśmiechnęła się - Chociaż pewnie oni się tam pewnie właśnie biją o to, kogo wybierzesz. Idę zebrać swoich i wracam do domu. Muszę upewnić się, że senior na pewno wyjedzie. - dodała mrugając znacząco.
- A jak nie wyjedzie?- zapytała ostrożnie Ashka.
- To go utopię w saunie! Nikt się nie będzie dziwić atakowi serca w jego wieku w tym pomieszczeniu. Ot, przedawkował … gorąco.
- Nie wygląda na takiego co go się da utopić.- odparła półżartem półserio Ashka i ruszyła w swoją stronę. A Kathil udała się spotkać z Loganem w jego ulubionej karczmie.




Dotarła do karczmy bez większych przeszkód za to z igrającym na twarzy uśmiechem. W zasadzie sama nie była pewna skąd to zadowolenie. Może dlatego, że miała okazję porozmawiać z przyjaciółką? Odszukała spojrzeniem zabójcę i podeszła do jego stolika.
- Czy nie szukasz panie towarzystwa? - spytała żartobliwie.
-Tak.- odparł krótko Logan i uśmiechnął ni to kwaśno ni to ironicznie.
- Doskonale zatem się stało, bo i ja szukam. - dosiadła się do małomównego mężczyzny i spojrzała na niego - Coś się podziało po moim wyjeździe?
- Nic. Najemnicy poszli korzystać z życia za pieniądze które dostali. A u ciebie?- Logan jak zwykle był lakoniczny.
- Ktoś napadł Matteo, założyłam się z Ashką, brałam udział w bójce ulicznej, zleciłam poszukiwania willi do wynajmu - wyliczyła na palcach bardka. - Za ile spotykamy się z najemnikami?
- Wieczorem mają tu być.- stwierdził Logan zamyślony i spytał.- Spieszy ci się? I jaki Matteo? Znam go?
-Wieczorem? - zdziwiła się Kathil - Myślałam, że spotykamy się koło południa. Spieszy, nie spieszy. Powiedziałam Condradowi, że wrócę mniej więcej o tej porze. Mam nadzieję, że nie wyśle po mnie swej armii przybocznej. - skrzywiła się - Selkirk, chyba o nim słyszałeś.
- Nie bardzo. Trochę tych Selkirków chodzi jednak po świecie.- mruknął Logan i zmrużył oczy.- Armii? My nie mamy armii… tych paru najemników to za mało na armię.
- Och no mówię o jego najemnikach przecież. Straży przybocznej, mini armii. - dziewczyna machnęła niedbale dłonią. - A z innej beczki, udało się twoim ludziom czegoś dowiedzieć w sprawie mojego zlecenia?
- Moi… ludzie… to twoi ludzie. Nie jestem Ashką, nie mam uszu. I nie mam koneksji. Smarkowi się nie spodobałem, więc nie dostałem się do jego elitarnej formacji dla znudzonych wysoko-urodzonych.- uśmiechnął kwaśno Logan.- Ale trochę się im przyjrzałem. Większość nie wąchała pola walki. Z pewnością szermierki uczyli ich nauczyciele fechtunku… i parzenia ziółek.
- Hmmm interesujące.. czyli łatwo można ich hmmm… obrać z masek i narazić imię na szwank. - mruknęła cicho Kathil. - Jeśli komuś na tym będzie zależeć. Coś się stało? - spytała znienacka przyglądając się zamyślonemu zabójcy.
- Nie rozumiem “obierania z masek”.- machnął dłonią Logan i nachylił się do Kathil.- Jeśli jednak pytasz czy to banda pozerów to… nie… nie są nimi. Mają jakiś tam trening i umiejętności. To niesprawdzone żółtodzioby, ale nie pozerzy.
Wesalt pokiwała głową przyjmując wiadomości:
- Mają jakiś klientów już? Nie wiesz?
- Nie jestem Ashką.- przypomniał Logan.
- Ehhh no dobrze - Kathil poklepała mężczyznę po dłoni - to dość odświeżające nawet. - tym razem to dziewczyna zamarudziła. - Zostaniesz u mnie na czas wizyty wujów tak?
- Tak.- skinął głową Logan potwierdzając swą obecność.
- Myślałam, żeby zabrać ich na polowanie. Co myślisz o tym? Mogliby się pokazać, naprężyć muskuły i wykazać. A przy okazji spuścić nieco pary, jaką na pewno będą nabuzowani. - bardka spojrzała uważnie na Logana.
- Nie znam się na tym. - wzruszył ramionami Logan.- Ani na polowaniu, ani na szlachcie.
- Coś się stało? Nie brzmisz jakbyś miał najlepszy humor dzisiaj… - dziewczyna uniosła brwi.
Logan zaśmiał się cicho i nachylił bardziej ku niej.- Jestem… skołowany przez ciebie. Wiesz co potrafię, zabijać i walczyć. Polityka, intrygi, ludzka mentalność… Ashka może poradzić, Yorrdach. Ja nie. Nie wiem co ci doradzić… gdyby to chodziło o walkę, to co innego.
- To nie pierwszy raz gdy Cię kołuję - Kathil pokazała mężczyźnie czubek języka - raczej… - zaśmiała się lekko. - Na razie walki nie planuję. Chociaż zakładam, że wujowie się pojawią ze swoimi wojskami, albo chociaż najbliższą strażą. Condrad chce zostawić niewielki oddział w posiadłości. Jakieś porady co do ich pozycji? Nie chciałabym, żeby po pałacyku pałętały się stada najemników.
- Hmmm… poślij ich do…- Logan zamyślił się.- Kuchni? Przebież w liberie, zrób z nich służbę… pod bronią, ale służbę. Wybije to głupie pomysły wujom.
- To byłby nie taki zły pomysł, gdyby nie fakt, że dowódca ma również szpiegować i mnie zapewne. - Kathil skrzywiła się lekko - Chociaż … muszę z nią i tak porozmawiać. Zobaczyć co to za osoba. Pani Percy rzuci u mnie służbę jak wpuszczę do kuchni najemników - bardka zdała sobie sprawę z takiej możliwości z lekkim przerażeniem. - Ale może do stajni ich wyślę, oraz do obchodu nocą, albo niech już stoją podczas kolacji pod ścianami robiąc za tło.
- Będzie szpiegować i tak, bez względu gdzie postawisz jego ludzi.- ocenił Logan.
- Naślę na nią Yorrdacha albo oddeleguję do śledzenia głównodowodzących wujów.
- Jeśli posłucha…- skinął głową Logan.- Wpierw jest lolajny… to ona ? Wpierw jest lojalna Condradowi, a dopiero potem tobie.
- Wiem, wiem, ale ma zostać oddana pod moją komendę. Więc posłuchać powinna. Porozmawiam i zobaczę. Tak, to kobieta. Wybrał kobietę, żebym jej tak szybko nie omotała.
- Mądre posunięcie.- stwierdził Logan z uznaniem.- Twardy orzech z tego Condrada.
- Hej! - oburzyła się Kathil - masz być po mojej stronie, a nie podziwiać Condrada.
- Mój podziw nie problem. Jak Yorrdach zacznie… to będzie problem.- odparł Logan z trudem zachowując poważną minę.
- Dobra, dobra, już nie zmieniaj tematu. - Kathil pogroziła mężczyźnie paluszkiem - Yorrdach już dawno zaczął. Pierwszego wieczora. - pokręciła głową nie to zła ni to fukająca. - Jeszcze teraz Ty zaczynasz.
- Ja nie zrobię maślanych oczu… nie martw się. Dobrze mieć szacunek dla wroga… nie popełniasz błędów, podczas walki. Bo jesteś uważny.- wyjaśnił Logan.
- Wiem, pamiętam. - pokiwała głową dziewczyna - Ale po pierwsze nie chcę go traktować jak wroga. To on sam zaczyna od takiego podejścia. A pod drugie to już by sobie pojechał. Gdzieś. - fuknęła po raz kolejny dając na głos ujście swej frustracji seniorem.
- Dobrze że nie on stanął przy ołtarzu obok ciebie. Stary to i pewnie mało użyteczny.- stwierdził Logan wzruszając ramionami.- A tak… masz Ortusa, przynajmniej do łoża ci się nie wepchnie.
- Et… to najmniejszy z problemów - bardka machnęła dłonią ponownie - szaleństwa pościelowe to pozytywny lub mniej aspekt małżeństwa. Mnie chodzi raczej o tę wszechobecność Condrada. I jego kombinacje, które burzą moje kombinacje! - oburzenie było doskonale widoczne na jej twarzyczce.
- Nie da się wsadzić pod obcas?- zapytał zdziwiony jej słowami Logan.
Kathil syknęła pod nosem:
- Na razie idzie powoli. Ale może z czasem się uda… chociaż on chce zrobić to samo ze mną.
- Trudna walka. Nie na moją głowę jej reguły.- westchnął Logan.
- Każdy walczy tam, gdzie jego umiejętności mogą pomóc najlepiej - Kathil uśmiechnęła się ciepło do zabójcy. Dasz radę przyjechać do posiadłości z najemnikami? Ja pojadę teraz, może po drodze zastukam na chwilę do Oweny.
- Oczywiście. Będę wieczorem.- stwierdził krótko jak zwykle Logan.

Wesalt pożegnała mężczyznę i ruszyła ku zamtuzowi cioteczki by zabrać Leonorę i Ortusa.
 
corax jest offline