Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2016, 09:43   #48
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Bardka szybko poprawiła włosy po jeździe konnej, czułym gestem zrobiła to samo z fryzurą męża, pod którego ramię wsunęła swą dłoń. Wyprostowała się dumnie i oczekiwała Oweny z uśmiechem na twarzy.
- Leo, przedstawię Cię jako mężczyznę. Nie ma potrzeby rozwiewać fałszywego, pierwszego wrażenia.
- Nie ma problemu.- problemu odparła diabliczka swym głosem wzmocnionym magią kaptura. Paradoksalnie wyglądała bardziej męsko niż Ortus, który w odpowiednim przebraniu i z nadal gładką twarzą mógłby za dziewczę uchodzić.
Tymczasem zaś zbliżała w się dostojnie ciemnopururowej kreacji.



Pani tego dworu… Lady Owena Goldswern. Starała się za uśmiechem i leniwym spojrzeniem ukryć i zaskoczenie i skonfudowanie widokiem trójki gości.
- Co… za… miła… niespodzianka! O tak… niespodzianka! Powinnaś mnie uprzedzić moja droga, że się zjawisz…- rzekła na powitania dając przyjacielskie całusy w kąciki ust Kathil.
- Witaj, moja droga Oweno! Wybacz, wybacz mi taką niezapowiedzianą napaść na Twój spokój. Ale… - dodała ciszej nachylając się - … nie mogłam się doczekać by się nie pochwalić moim mężulkiem młodym. - wyjaśniła z roziskrzonym spojrzeniem.
Odsunęła się nieco i wsunąwszy dłoń pod ramię Oweny w poufałym geście wskazała:
- Moja droga, pozwól że oficjalnie przedstawię Ci mego małżonka, barona Ortusa Vilgitza - wskazała dłonią młodziana - oraz jego czempiona, szanownego Leona, paladyna Kelemvora. - przeniosła kolejno wzrok na Leonorę.
- Miło mi…- wtrąciła grobowym tonem Leonora, czy niewątpliwie sprawiła, że po Owenie przeszły nieprzyjemne ciarki.
- Mi też… miło, może nie stójmy tak. Macie ochotę na podwieczorek w ogrodzie.- rzekła wdowa Goldswern, chybotliwym chodem wprawiając swe pośladki hipnotyczny ruch, który przyciągał i spojrzenie Ortusa. Po chwili namysłu zadał dość niedyskretne pytanie, acz bardzo cichym głosem.- Czy wy dwie, byłyście kiedyś… bliżej?
- Ortusie - syknęła Kathil przez zęby - na bogów… - pokręciła głową lekko rozgniewana i rozbawiona - Nie… no doprawdy… - ale nie dokończyła lecz skierowała swą uwagę na Owenę. - Nie chcemy sprawiać problemu, Oweno, doprawdy. Jakżeż się miewasz? Co nowego? - dołączyła do kobiety, dwójkę towarzyszy pozostawiając nieco z tyłu.
- Och… zbieram się do kupy po tej… napaści, której doświadczyłam u ciebie. To było takie stresujące i poniżające zarazem.- odparła melancholijnym tonem młoda wdowa.- Słyszałam zaś plotki, że ty wybrałaś się na podróż poślubną. Nie spodziewałam się więc, że tak szybko cię zobaczę.
- Tak bardzo mi przykro. Raz jeszcze przyjmij me przeprosiny. Ten prostak … zaraz… zginął raczej z mapy dobrego towarzystwa na dobre… - Kathil zmarszczyła brwi jak gdyby starając sobie przypomnieć co się stało z...ee… jak mu tam było, a tak, Merske. - Z pewnością nie zobaczysz go już więcej. - bardka zmieniła temat - Owszem, wybraliśmy się w podróż poślubną, a teraz przygotowujemy się na przyjęcie rodziny Ortusa. Wiesz, że ten ślub był tak nagły - zaszeptała konfidencjonalnie - więc musimy teraz łatać niedociągnięcia. Prawda, kochanie? - zwróciła się do Ortusa.
- Tak, tak…- przytaknął Ortus, a Owena zgodziła się z Wesalt mówiąc.- Rzeczywiście baronesso, ten… ślub… wybacz że na nim nie byłam. Ten ślub był zaskoczeniem dla wszystkich. To jak się poznaliście?
- Ten ślub był zaskoczeniem i dla mnie, ale … prezentem od mojego mężulka. - Kathil dla odmiany jak prawdziwej wiernej i oddanej żonie przystało, godnie wtuliła się do boku Ortusa. Wypowiadając ostatnią część popatrzyła w twarz młodziana niczym zauroczona. - Mój małżonek - powiedziała dumnie podkreślając to słowo i rzucając ukradkowe spojrzenie na swego wybranka - pierwszy raz zobaczył mnie na mym poprzednim ślubie. Podobnież jak ja jego. - zrobiła nieco maślane spojrzenie i nadała buzi czuły wyraz - Ale wtedy oboje dzieciakami byliśmy. Teraz bogowie pomogli i spotkaliśmy się ponownie. Dziecięce zauroczenie okazało się … czymś mocniejszym … - Kathil zarumieniła się leciutko.
- Ależ… on jest jeszcze… - zaczęła Owena ale szybko przerwała i dodała z uśmiechem.- Cieszę się twoim szczęściem.
Ortus nic nie mówił zaś zerkając na Kathil spojrzeniem pełnym, dumy, czułości i pożądania. On nie musiał nic udawać… wszystko miał wypisane na twarzy.
- Na poprzednim ślubie… no to śmierć biednego Cristobala była dla was błogosławieństwem.- zamyśliła się Goldswern, gdy cała czwórką dotarli do niedużej altanki położonej w przedniej części ogrodu, na której to słudzy pospiesznie rozkładali zastawę i stawiali dzban z winem. Owena jako gospodarz zaprosiła całą trójkę do środka altany. Leonora odmówiła argumentując że lepiej się czuje stojąc, co Owena przyjęła z ulgą, bo diabliczka ją przerażała. Sama paladynka najwyraźniej się bała że filigranowej budowy meble nie wytrzymają jej ciężaru.
- Cóż… - stwierdziła Kathil jakby od razu tracąc humor na wspomnienie byłego męża - może w ten sposób, schodząc nas ze sobą ponownie, Cristobal próbuje zadośćuczynić za … - machnęła dłonią - … ach nie mówmy o tym już. Cristobal spoczywa w pokoju a my cieszmy się tym pięknym popołudniem i frykasami naszej wspaniałej gospodyni. - uśmiechnęła się nieco sztucznie, jakby próbowała na siłę zatuszować niemiłe wspomnienia z poprzedniego małżeństwa. Mocniej schwyciła dłoń Ortusa, szukając w nim oparcia.
- Oweno… oczekujemy wizyty rodziny za około tydzień. I w związku z tym… chciałabym Cię poprosić o pomoc, jeśli się zgodzisz…- zawiesiła teatralnie głosik.
- Och.. a jakaż to pomoc wchodzi w w grę.- zastanowiła się Owena, gdy słudzy przynosili tace ze słodkimi wypiekami i owocami. Wybrała jedno z nich, jabłko i wgryzając się w nie spytała.- To dość niespodziewana prośba, tym bardziej że zapewne oczekujesz odpowiedzi już teraz?
- Wybacz i to - uśmiechnęła się Kathil biorąc daktyla z tacy i ukradkiem wsuwając owoc w usta Ortusa, spojrzeniem kusząc go nieznacznie - Pomoc zaś… och… chodzi o zorganizowanie łowów dla rodziny. Jako, że niestety nie posiadam już odpowiednich terenów, pomyślałam, że może Ty dałabyś się namówić na odnajem swoich na jeden dzień. Wraz z łowczymi i całym niezbędnym ambarasem. I już teraz chcielibyśmy Cię również zaprosić na wielką ucztę pożegnalną na cześć rodziny męża. Dokładny termin jednak będę musiała potwierdzić jeszcze. Co rzekniesz, moja droga?
- Czuję się urażona twoimi sugestiami.- nadęła usteczka Owena, podczas gdy Ortus udowadniał jak łatwo jest jej go sprowokować. Choć potulnie siedział obok niej, to jego dłoń przesunęła się nerwowo po udzie małżonki i palcami sięgnęła na podbrzusze próbując nieco podwinąć materiał jej sukni lub… przynajmniej dotknąć obszaru między jej udami.
- Czuję się urażona tym, że oczekujesz iż ci wynajmę moje tereny. Doprawdy, co za niedorzeczny pomysł.- kontynuowała tymczasem Owena kosztując jabłko kolejnymi kęsami.- Nie ma takiej możliwości. Nie wezmę pieniędzy za taką uprzejmość względem ciebie moja droga przyjaciółko. Natomiast łowy… o jakich to łowach mówimy, zwierzyna płowa, dziki, niedźwiedzie? Nagonka? Będzie też problem z łowczym. Mój mąż… świętej pamięci.- odparła z przekąsem jako że darzyła swego byłego męża taką samą sympatią, jak Kathil Cristobala.- Lubił różne polowania, ale wolę kameralne sokolnictwo lub polowanie na ptactwo. Mniej krwi i więcej… wygody.
- Ach co za faux pas.. przepraszam moja droga. Do tej pory nie musiałam przejmować się brakiem terenów lecz sama wiesz o mej sytuacji najlepiej. Będę Ci wdzięczna za twą pomoc. Zaś co do samego polowania...Ortusie jak sądzisz? - Kathil spróbowała zmusić Ortusa do koncentracji - Czy wujowi twoi wolą polować na ptactwo czy grubego zwierza?
Zaskoczony pytaniem zwróconym ku niemu Ortus się speszył i na moment przestał muskać dłonią udo Wesalt. Ale szybko po powrócił do tej pieszczoty żony mówiąc przy okazji.- Chyba im grubszy tym lepiej.
- Nie mam niestety łowczego… ale pozostało trochę ciężkich kusz i dzid po mężu. Ja sama wolę lekkie kusze łowieckie. Nie chwaląc się muszę stwierdzić, że… jestem całkiem dobrym strzelcem. - odparła z uśmiechem Owena.
- Łowczego znajdę, może nawet szacowny stryj nasz będzie mieć kogoś w swych szeregach. A swoją drogą… Ortus mówił mi, że jego wujowie to doświadczeni wojowie. - mrugnęła lekko, pochylając się lekko do przyjaciółki, przesuwając udo bliżej męża i ocierając się nim o jego nogę - Może któryś wart będzie… ustrzelenia przez tak czarującego strzelca. - pokiwała głową z miną swatki i leciutko się roześmiała, jakby właśnie utkała doskonały plan.
Owena uśmiechnęła się jakoś kwaśno słysząc te słowa i westchnęła.- Po dwóch wpadkach… Nie jestem pewna, czy… Mam wrażenie, że mamy nieco rozbieżne gusta moja droga Kathil.
I podała do ust Wesalt daktyla.- Wybacz. Po prostu już dwa razy się sparzyłam na twoich propozycjach.
Kathil ocierając się udem o męża czuła jak spięty on jest… w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Czuła też palce swego małżonka niecierpliwie wodzące po sukni w nadziei znalezienie jakiegoś zdradzieckiego rozcięcia pozwalającego im zagłębić się pod materiał. Co jednak nie oznaczało, że zrezygnował z pieszczenia intymnego obszaru żony, nawet jeśli tylko poprzez suknię.
- Och… - rzekła bardka pochwyciwszy owoc ustami i pokryła swe rozczarowanie przeżuwaniem - chyba całe to przyjęcie nie było udane. Nie tylko dla Ciebie, Oweno. Również dla młodej Elisy. - przypomniała wdowie młodą szlachciankę - W każdym bądź razie… sama ocenisz tym razem, skoro i tak będzie ku temu okazja. - dodała pojednawczo i położyła swą dłoń na dłoni Ortusa, by powstrzymać jego zapędy poszukiwacza skarbów.
- To prawda…- uśmiechnęła się wdowa Goldswern zakładając nogę na nogę i przypadkiem trącając stopę Kathil pod stolikiem.- Niemniej… pewnie rozumiesz jednak, że nie pałam aż takim entuzjazmem ku owym… krewnym twego małżonka. Kogo jeszcze zaprosisz?
Ortus zaś potulnie poddał się dłoni Kathil, nie szarpiąc się… jego dłoń pozostała we władzy małżonki.
- Głównie będzie to naprawdę kameralna wizyta rodzinna, połączona z odwiedzinami mego przyjaciela z dzieciństwa, który niedawnymi czasy zjechał do Sembii. Rodzina zjechać ma na trzy dni. W ostatnim dniu, po polowaniu będzie uczta. Mam zaprosić kogoś specjalnego? - dodała chytrze.
- Obawiam że nikt taki nie przychodzi mi do głowy… - westchnęła rozdzierająco Owena, przy okazji palcem ścierając kropelkę owocowego soku ze swego dekoltu, czym przyciągnęła uwagę Ortusa na moment.
- Jeśli sytuacja się zmieni, daj mi koniecznie znać. - Kathil niewinnym spojrzeniem przyglądała się działaniom Orweny zastanawiając się czy i ona ma chrapkę na jej młodziutkiego męża. Zdecydowanie czar Ortusa rósł z dnia na dzień, zaś sama Kathil miała w związku z tym mieszane odczucia. Rozeźlona nieco, ścisnęła lekko dłoń męża by zabrał głos w dyskusji a nie siedział wgapiając się w biust wdowy.
- Oczywiście moja droga… ale wtedy z pewnością sama wyprawię przyjęcie.- stwierdziła z uśmiechem wdowa, a Ortus rzekł.- To naprawdę… piękny ogród. Czarujący.
- Och doprawdy… to miłe że ktoś jeszcze zauważa urok tego miejsca. Mam wrażenie, że sąsiadom już się opatrzył.- odparła uprzejmie Owena rozglądając się dookoła.- Chcecie się po nim przejść, czy może… mam was, lub któreś z was oprowadzić?
Na to jawne zaproszenie, Kathil zwolniła dłoń Ortusa, i postukała go lekko w udo.
- Pozwolisz moja droga, że się wymówię, zmęczona jestem jazdą konną z Ordulinu. Doprawdy nie wiem co mnie podkusiło by wybrać konia nad karocę. - pokręciła z niedowierzaniem bardka, dając wolną drogę Ortusowi.
- Ja… powinienem dopilnować odpoczynku mojej małżonki.- wyjaśnił Ortus, a Owena dodała z uśmiechem.- To urocze naprawdę, ale niepotrzebne. W moim pałacu komnat wiele, więc jeśli chcecie, to mogę jedną z nich użyczyć wam obojgu i jedną rycerzowi.
- Powinienem zwiedzić ogrody kochanie, czy może potrzebujesz bym zadbał o twe wygody?- zapytał Ortus zerkając w oczy małżonki.
- Zaczekam tutaj na was… Jeśli masz życzenie, mężu, to ogrody Oweny są warte zwiedzania, szczególnie zagajnik różany z tego co pamiętam. Nie kłopotajcie się mną, jestem w dobrych rękach Leona. - stwierdziła Kathil.
- W takim razie chętnie się rozejrzę po ogrodach.- stwierdził Ortus, a Owena wstała i gestem przyzwała swą służkę. - Moich gości zakwaterujcie w komnatach herbacianych i oczywiście spełnić należy każdy ich kaprys. Natychmiast.
Po czym podała dłoń w kierunku Ortusa mówiąc.- Chodźmy, mój drogi.
Młodzian skinął nerwowo głową i podał dłoń kobiecie. Po czym oddalili się w głąb różanego labiryntu.
A Wesalt udała się do luksusowej sypialni połączonej z jadalnią i gabinetem… będącą jedną z kilku herbacianych kwater, które wyróżniały się właśnie kolorem herbacianej róży dominującym w wystroju wnętrz.
 
corax jest offline