Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2016, 09:45   #49
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Milcząca Leonora podążała za Wesalt niczym jej strażnik i dopiero, gdy zostały same spytała. - Czy to mądrze tak go puszczać samego? Słyszałam co wyrabiał w zamtuzie.
- Nie jestem jego matką, tylko żoną, Leo. - stwierdziła Kathil kwaśno - Jeśli będzie chciał spędzić z nią czas to i tak tego nie uniknę, nawet gdybym założyła mu smycz. - wzruszyła ramionami. - Poza tym… ja też nie jestem święta. - mruknęła.
- To znaczy? Pozwalasz mu na figle z powodu poczucia winy? Z jakiego powodu, przecież jesteście młodym małżeństwem.- stwierdziła Leonora wsuwając dłoń po kaptur i (prawdopodobnie) drapiąc się po rogu w konsternacji.
- Leo… - zaczęła Kathil - … ja wykorzystuję swoje … atuty… w pewnych konkretnych celach. Ortus o tym wie, a nasze małżeństwo jest nietypowe. W tej sytuacji byłoby z mojej strony hipokryzją, gdybym od niego wymagała całkowitej wierności. Co nie znaczy, że nie jest mi bliski. Rozumiesz?
- Rozumiem… widać tą bliskość między wami. Pożerał cię wzrokiem.- zachichotała Leonora dudniącym tonem głosu.- Wiesz… że zostałby z tobą.
- Wiem, że zostałby. To też jest kwestia tego, że ma wolny wybór. Wolę, by nie musiał się martwić o swoje romansiki, jeśli tylko wracać będzie do mnie. - Kathil uśmiechnęła się czule i … zaborczo. - Jest słodki, co?
- Trochę…- mruknęła niepewnym głosem Leonora i podeszła do Wesalt od tyłu obejmując ją w pasie i przyciskając do siebie.- Wróci… ma takie wygłodniałe spojrzenie. Wróci… na pewno. Ja bym wróciła na jego miejscu.
Kathil nieco zdziwiła się tym nagłym okazywaniem uczuć, ale ufnie wtuliła się w diabliczkę:
- Dziękuję, Leonoro. - poklepała delikatnie ramię rycerki ale zdała sobie sprawę, że poklepuje zbroję, więc przestała. - Owena za to strasznie się na niego śliniła. A Ciebie… obawiała. Ty z kolei bałaś się jej mebelków? - bardka odwróciła głowę ku górze próbując przeniknąć spojrzeniem czeluść kaptura.
- Miałam wrażenie że się śliniła się do was obojga… może miała nieczyste myśli, dotyczące was obojga.- zamyśliła się Leonora starając się poprawić humor Kathil. Mrok kaptura był nieprzenikniony. Ale sam kaptur był w zasięgu dłoni dziewczyny.- Na przykład waszej nocy poślubnej… a poza tym to trochę nieuczciwe że ty musisz poświęcać swą cielesność dla sprawy, a on dostaje od ciebie podarunek taki. To bardzo szlachetne z twej strony Kathil.
Biedna naiwna paladynka w ogóle nie pojmowała stosunków damsko- męskich.
- Cóż… lubię Owenę, ale… nie tak. A Ty… też kiedyś myślałaś o naszej nocy poślubnej? - zadroczyła się bardka, obracając przodem w objęciach rycerki, wsuwając powoli dłoń w cień kaptura by sięgnąć twarzy diabliczki. Dziwiła się, że ogon jeszcze nie poszedł w ruch. Ale może to z powodu kontrolowania się paladynki?
- Mogłam… w nocy… w zamtuzie… łatwo było sobie wyobrazić, że te krzyki obok jego należą do ciebie.- jęknęła speszona własnymi słowami Leonora.- Takie myśli są niegodne, ale… przychodzą same w takiej sytuacji.
- Czemu niegodne? - bardka delikatnie pogładziła na oślep policzek rycerki i niby przypadkiem zesunęła palce muskając jej usta i podbródek - To chyba… naturalne?
- No bo… niegodne mnie… powinnam lepiej nad sobą panować... i niegodne ciebie mojej… przyjaciółki…- westchnęła paladynka sama nie wiedząc jak zareagować na dotyk Kathil. Była ciepła, być może nawet zarumieniona… choć zapewne kolor skóry ten fakt maskował. Za to jej ogon uniósł się lekko i zaczął kiwać się szybko na boki.
- Przecież nie zrobiłaś nic złego… to tylko marzenia… fantazje… a te nie mogą być niegodne. - mruczała cicho Kathil kładąc ufnie głowę na chronionych przez zbroję piersiach paladynki. Dłoń wciąż muskała delikatnie jej twarz, szyję i bawiła się pasmami włosów Leonory. - Inaczej wszystko wokół nas byłoby zbrukane.
- Ale… to co się dzieje, to już nie jest fantazją…- rzekła cicho Leonora, gdy jej ogon zaczął się ocierać o pośladki dziewczyny pieszczotliwie i czule i… było to nowe doświadczenie dla Kathil. Głęboki oddech i… paladynka odsunęła ogon.- Wybacz… nie jestem dobra w ocenianiu zachowania innych. Pozwoliłam sobie na zbyt wiele wobec ciebie. Lepiej by było, gdybym już wyszła.
Bardka niechętnie mruknęła: - Jeśli tak wolisz… I wcale się nie gniewam. - uniosła głowę uśmiechając się - Gdybym się gniewała na pewno byś o tym wiedziała. - dodała żartobliwie. - Dziękuję… - dodała całkiem cichutko.- … że się o mnie troszczysz. To nowe uczucie. Do tej pory tylko jedna osoba się o mnie troszczyła. A to i też nie do końca bezinteresownie. - złożyła na swych palcach pocałunek i przeniosła go na usta diabliczki.
- Ja nie wiem… czy powinnam być… chwalona… jestem taka skołowana. - jęknęła muskając gorącymi ustami opuszki palców Kathil i… nie puszczając jej.- Sama nie wiem czego chcę.
Ale jej ciało nawyraźniej wiedziało, czego pragnie, skoro ogonek zaczepił o jej suknię podciągając ją w górę… powiem na udach i łydkach i pupie jaki Wesalt poczuła był tego dowodem.
- To wszystko jest takie.. skomplikowane.- uścisk w pasie się rozluźnił, paladynka starała się odsunąć i dosłownie wyplątać z tej sytuacji.- Sama nie wiem czego pragnę i co wolę.
Bardka wspięła się na palce i delikatnie ucałowała rycerkę w policzek.
- Ja jestem tutaj. Obok. Jeśli mogę jakoś pomóc, nie wahaj się. - cmoknęła też i drugi policzek powoli przesuwając swą gładką twarzyczkę pod kapturem. - Czasem… lepiej zdać się na instynkty, a nie myślenie. - opadła powolutku, pozwalając Leonorze się odsunąć.
Nie korzystała ze swych umiejętności, obawiając się reakcji jakie mogłaby wywołać w paladynce.
- W tym rzecz… chcesz mi pomóc. Tak jak w zamtuzie, jak… przy swych przyjaciołach. Wiem, że chcesz dobrze… że potrafisz się poświecić dla innych. To bardzo szlachetne i… ale… ja nie chcę byś się dla mnie poświęcała.- rzekła smutnym tonem Kathil, a jej ogon opuścił suknię Wesalt.- Wiem jak wyglądam, rogi i ogon i w ogóle, ale… chcę rozkoszy danej z pragnienia, a nie litości czy kupionego. Chcę być pożądana… to chyba tak być powinno, prawda? Wiem, że mogłabym cię poprosić, ale nie chcę… chcę być kochana, albo przynajmniej pożądana… nie chcę litości. Nie takiej.
- Leonoro, co Ty wygadujesz? Jakiej litości? Jesteś piękną kobietą razem z rogami i ogonem. Masz piękne wnętrze. Jesteś dumna i honorowa i silna w swych przekonaniach. Nie wiem gdzie w tym wyczuwasz litość. - Kathil zamrugała szybko i odsunęła się zagniewana - Teraz powinnaś wyczuć gniew. - fuknęła bardka na powrót odwracając się plecami do rycerki.
- Przepraszam… zawsze wszystko psuję. Wybacz… w ogóle nie powinnam… Lepiej udam się do swojej komnaty.- westchnęła w końcu Leonora i rzeczywiście ruszyła do swojej komnaty wyraźnie załamana rozwojem sytuacji.
Gdy diabliczka się odwracała, Kathil złapała ją jak kota za koniec ogona i powstrzymała. Bez słowa podeszła i wspinając na palce, zmusiła do pochylenia się. Lekko musnęła usta rycerki badając najpierw jej reakcję, by potem powoli wzmacniać pocałunek. Gdy zabrakło jej tchu, odsunęła się od Leonory i zeszła jej z drogi:
- Udaj się tam, jeśli chcesz. - mruknęła cicho.
Na razie jednak wydawało się, że Leonora nigdzie się nie wybiera. Była bowiem niczym żywy posąg. Zamarła w bezruchu zaskoczona… ale potem coś zaczęło się ruszać. Ogon diabliczki owinął się wokół kostki dziewczyny wodząc po niej powoli. Sama rycerka powoli obróciła się, zsuwając kaptur… miała ślady łez na twarzy i wyraz zaskoczenia. Ale oczy… w oczach widziała Kathil ogień.
- No co? - spytała cicho bardka opierając dłonie na biodrach - No i czego buczysz? - dodała lekko zgłupiawszy na widok łez. Dziewczyna podeszła powoli do Leonory jakby nie chciała spłoszyć dzikiego zwierzątka i spojrzała na rycerkę. Otarła łzy delikatnym gestem i uśmiechnęła się ciepło.
Paladynka ostrożnie oparła dłonie na biodrach Kathil niczym na porcelanowej figurce. Dłonie w pancernych rękawicach. Nad kwestią stroju będzie trzeba popracować… później. Teraz Leonora zaczęła żarliwie całować jej usta, szyję i schodząc na ramię z pieszczotami języka.
Sama Wesalt była rozkojarzona przez przesuwający się po jej nodze w górę ogon owijający się wokół niej i podwijający jej suknię.
Wtulając się w rycerkę mruknęła niezadowolona:
- Głupia zbroja… - przesunęła dłonie na szyję Leonory i palcami zaczęła pieścić jej kark - … niewygodna… - marudziła nie mogąc poczuć nic innego jak twarda skorupa opatulająca ciało diabliczki. W desperacji zaczęła ponownie całować z pasją usta kobiety i przesunęła z fascynacją dłonią po jednym z rogów badając go opuszkami palców.
Łuski na jej twarzy były delikatne i miłe w dotyku, rogi twarde acz ciepłe pod palcami Kathil, a paladynka uśmiechnęła się nieśmiało mówiąc.- Nie bardzo się na tym znam… ale chcę zrobić ci przyjemność… poprowadzisz mnie?
Ona sie może nie znała, ale instynkty nią kierujące podpowiadały co ma robić, skoro wijący się po jej udzie ogon zaczął muskać podbrzusze bardki przez jej bieliznę.
- Pozbądźmy się wpierw rękawic - wymruczała bardka, a jej oddech przyspieszył pod dotykiem ogona Leonory. Sięgnęła by rozpiąć upięcia rękawic, od czasu do czasu spoglądając z uśmiechem na rycerkę. Gdy uporała się z tym poprowadziła paladynkę do stojącego nieopodal wielkiego fotela i przez chwilę się zastanawiała.
- Nie będzie Ci wygodnie klęczeć… - zmartwiła się - … łóżko lepsze… - ze śmiechem wtulając się w rycerkę i całując ją czule, pociągnęła ją ku wspomnianemu meblowi. Uklękła na nim przodem i powoli uniosła miękką suknię ku górze, by zdjąć ją przez głowę. - Pomocy! - mruknęła chichocząc, gdy materiał sukni okazał się sporym wyzwaniem dla jednej osoby.
Diabliczka zamurowana widokami jakie Kathil odsłoniła, dopiero po jej słowach niezdarnie rzuciła się do pomocy z ową suknią, starając się być przy tym jak najbardziej delikatną.
- O… już… teraz … ufff - Kathil wyswobodziła się z fałd sukni i lekko rozczochrana odłożyła ją na bok, uważając by jej nie pomiąć. Pod spodem zaś miała frywolną koszulkę na ramiączkach i równie frywolne majteczki, wiązane na kokardki w połowie ud. Napięła ponownie biceps i pokazała Leonorze - Widzisz? Wcale nie drobniutka. - wspięła się do pozycji stojącej balansując na miękkim materacu i wyciągnęła dłonie ku paladynce. - Chodź tutaj. - na buzi wykwitł jej lubieżny uśmiech.
- Dobrze…- mruknęła wstydliwie rycerka, ale zatrzymała się w pół kroku. Zamiast podchodzić, odpięła pas z przytroczonym do niego mieczem, zrzuciła szybko,wierzchnią tkaninę, odpinała nerwowo napierśnik, zrzuciła i wreszcie… odsłoniła swe bujne piersi okryte przyciasną koszulą. Kathil długo musiała czekać, ale widok był warty tego.
Stanęła ciężkim skórzanym butem na pościeli i speszyła się.- Jesteś bardzo bardzo.. bardzo ładniutka. Jak cudo z porcelany. Czuję się przy tobie taka… niezgrabna.
Wesalt podczas jej przemowy, korzystając z dodatkowych centymetrów jakie zyskała stojąc na łożu, pochyliła się ku szyi rycerki i otoczywszy ją ramionami zaczęła całować i kąsać leciutko. W końcu, gdy Leonora wspomniała o własne niezgrabności, położyła jej palec na ustach.
- Szszzz…. - oderwała się od pieszczot - … jak masz gadać głupstwa, to zamilknij. - dała dobry przykład, zajmując usta diabliczki czymś innym. Czymś zdecydowanie bardziej przyjemnym. Przy okazji poprowadziła dłonie rycerki, by objęły one jej talię. Stopniowo prowadziła jej dłonie ku swym piersiom. Sama Kathil zaś oparła się mocno swym ciężarem o paladynkę, ufnie i czule, pogłębiając niecierpliwe pocałunki i sama badając ciekawsko ciało kobiety.
Leonora całowała jej usta zachłannie zaborczo, smakując słodycz nowego doznania. A Kathil musnęła jej kiełki czubkiem języka i sam język energicznie poruszający się w ustach diabliczki. Czuła też jej dłonie pieszczotliwie ugniatające jej piersi. Delikatnie masujące biust z wyraźną wprawą. Cóż… pewnie doświadczenia nabierała ćwicząc na sobie. Co więc jeszcze ćwiczyła… skoro jej ogon wodził po udach Kathil, po ich wewnętrznej stronie, by wreszcie owinąć się wokół majteczek i pociągnąć je w dół?
Bardka pochyliła się ku dekoltowi i piersiom Leonory by składać na nich niewielkie, krótkie pocałunki i palcami kreślić koła wokół ich szczytów. Nie odrywając ust wyszła ze ściągniętych majteczek i stanęła na lekko rozstawionych nogach.
W tym czasie Leonora ściągnęła całkiem koszulę odsłaniając krągłe piersi z wyraźnymi już szczytami.
- Ogon… wydaje się przydatny - wydyszała czując rosnące pożądanie i zacisnęła usta na czubku prawej piersi rycerki ssąc go łapczywie. Otuliła Leonorę ramieniem w pasie by móc dłonią drażnić jej drugą pierś.
- Pozwala… rozładować napięcie…- jęknęła Leonora stojąc na baczność i prężąc przed Kathil swoje dwie półkule niczym najemnik na inspekcji. Naga od pasa w górę , podczas gdy Wesalt była naga od pasa w dół i… poczuła jej ogon wodzący pieszczotliwie po intymnym obszarze między jej udami. Badawczo niemalże.
- Widzę i … czuję - stęknęła cichutko Kathil czując muskanie ogona. Trąciła czubkiem języka napięte szczyty piersi Leonory i ujęła je obie w dłonie, masując i ściskając. Przesuwała ustami w górę szyi i po obojczykach diabliczki. - Uważaj - ostrzegła i wskoczyła na diabliczkę, oplatając ją w pasie udami i ocierając się o jej biust swymi piersiami.
- Hej…- jęknęła zaskoczona Leonora chwytają Kathil i drżąc od pieszczoty ocierających się siebie piersi. Paladynka bez problemu unosiła Wesalt zaciskając dłonie na jej pupie i nieświadomie prowokowała Wesalt do dość perwersyjnych myśli. Jej ogonek wodził bowiem między pośladkami Kathil w górę i w dół. Ale prosta paladynka zajęta zresztą całowaniem szyi Wesalt nie potrafiła wyciągnąć odpowiednich wniosków.
- Pytałaś o to jak mi sprawić przyjemność - mruknęła Kathil i ukąsiła lekko dolną wargę Leonory i uniosła się lekko gdy czubek ogona musnął szczególnie wrażliwy punkt. - Mmm… jeszcze raz - wydyszała w usta rycerki - nie bój się, nie jestem z porcelany.
Dłone Kathil błądziły po uszach, twarzy i szyi diabliczki:
- Lubisz dotyk… na rogach? - wyjęczała wprost do jej ucha.
- Lubię twój dotyk wszędzie…- jęknęła cicho Leonora dysząc.- Rogi nie są specjalnie wrażliwe… uszy, szyja... piersi… bardzo…- mruczała ocierając mocniej ogonkiem o pupę i wrażliwy punkt Wesalt na tym obszarze jej ciała. Zbyt prosta, by zrozumieć subtelne wskazówki.
- Przesuniesz dłoń bliżej? - poprosiła cichutko Kathil - Tam, gdzie ciepło? Albo… - Kathil wpiła się z pasją w usta rycerki - .... ogonek? - bardka prowadziła paladynkę krok po kroku.
I zadrżała gdy poczuła obecność owego wijącego się energicznego organu pomiędzy pośladkami, poruszający się głęboko i wijący się nerwowo. Doznania jakich nigdy nie czuła, a Leonora wszak chciała sprawić jej przyjemność i przez to Kathil czuła jej namiętne pocałunki na swej szyi i piersi ocierające się o jej własny biust i drżenie jej ciała. W końcu rozpalona pożądaniem paladynka zaspokaja głównie jej pragnienia.
Kathil stęknęła z przyjemności i zaskoczenia. I napięła ciało w ramionach Leonory. Poddała się pieszczotom swej niedoświadczonej kochanki i z zamkniętymi powiekami, gwałtownie łapiąc powietrze rozchylonymi ustami rozkoszowała się dotykowi… ogona.
- Nigdy… nie… spojrzę … na niego inaczej… - wysapała przez zaciśnięte z przyjemności zęby, znacząc paznokciami ramiona Leonory.
Ciężar ciała działał na korzyść owego intruza sprawiając, że opadająca w dół Kathil czuła wszystko intensywniej i wyraźniej. Diabliczka z pewnością potrafiła wyczyniać nim cuda… i testować je na własnym ciele. Ale teraz… ten ogonek należał się do wijącej w spazmach rozkoszy Wesalt. I wszystkie doznania jakich jej dostarczał należały do niej. Podobnie jak przyjemna miękkość dużych piersi Leonory i jej gorące pocałunki na dekolcie wijącej się od nadmiaru doznań bardki.
Dziewczyna przestała się kontrolować i wtulając mocno w rycerkę, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi by stłumić jęk rozkoszy osiągnęła szybko szczyt rozkoszy pod namiętnym dotykiem ogonka, rąk i ust paladynki. Ciężko dysząc obsypała pocałunkami jej twarz i uśmiechnęła z zadowoleniem.
- To było… - złożyła na ustach Leonory namiętny pocałunek - … brak mi słów - uśmiechnęła się. - Mogę się odwdzięczyć? - spytała zalotnie.
- A chcesz…? Bo ja mogę… zająć się tobą… lubię… sprawiać ci przyjemność.- szepnęła zawstydzona Leonora.
- Chcę - rozwiała jej obawy bardka - tylko postaw mnie na ziemi - roześmiała się cicho rozluźniona po osiągniętej rozkoszy. - Muszę Cię rozebrać - dodała z psotnym uśmiechem wpatrując się w oczy diabliczki.
- No tak…- rzekła w odpowiedzi paladynka, która wyraźnie zapomniała że trzyma drobniutką Kathil na sobie.- Ale ty też się rozbierz całkiem.
Wskazała palcem na całkiem podwiniętą koszulkę, która w zasadzie nie osłania jej piersi.
- Trochę się wstydzę… -wymruczała ostrożnie stawiając bardkę na ziemi.
- Dobrze - odpowiedziała Wesalt i ściągnęła koszulkę stając nago przed Leonorą. Pochyliła się i ucałowała brzuch rycerki, drażniąc wrażliwą skórę językiem.
- Nie ma czego… - palcami już błądząc wokół zapięć zbroi - Pomogę Ci… - i z zapałem zaczęła realizować wcześniej obrany cel, uwalniając paladynkę od żelastwa.
Niewiele już tego żelastwa na niej pozostało, nakolanniki i żelazne osłony butów odpadły z brzękiem, a po tym została skóra. Skórzane spodnie i skórzane buty. Sama diabliczka już drżała, jej ogon wił się nerwowo na boki, czasem zahaczając czubkiem o policzek Kathil, czasem muskając usta, czasem na moment owijając się wokół jej piersi.
Wesalt niecierpliwie popchnęła Leonorę na łóżko i zaczęła gwałtownie i niecierpliwie ściągać z niej skórzane odzienie. Chciała jak najszybciej rozpakować rycerkę z tych wszystkich warstw. Przy okazji całowała każdy kawałek odsłanianego ciała podsycając ogień pożądania diabliczki. Gdy w końcu udało się jej pozbyć materiału, rozsunęła raptownie nogi Leonory nie dając jej czasu na myślenie i wstyd. Uklękła między nimi i przez chwilę napawała widokiem by przystąpić do delikatnego i wyrafinowanego ataku. Muskała skórę ud wargami i gładziła delikatnie skórę na biodrach i podbrzuszu, powoli wędrując ku centrum pożądania na ciele rycerki. Pieszcząc i drażniąc językiem jej czuły punkt popatrzyła paladynce w oczy. Nie spuszczając wzroku, powolutku zagłębiła palec, by spotęgować doznania Leonory.
- Powiedz jak … - wyszeptała nabrzmiałym z pożądania głosem chociaż nie oczekiwała słownych instrukcji. Ciało Leonory dawało jej dość wskazówek.
- Nie wiem.- pisnęła cichutko diabliczka drżąc pod pieszczotą i wijąc się na łóżku. Tym razem to ona była bezbronna, delikatna i słaba i bardzo bardzo rozpalona. Nie wiedziała przy tym co zrobić z dłońmi, wodząc nimi po swym ciele i pościeli. Nie wiedziała też co zrobić z ogonem… ale tu znów jej instynkt zadziałał. I Wesalt została podstępnie zaatakowana przez czubek ogona muskający jej nagie podbrzusze wrażliwy punkcik między udami.
- Och - jęknęła zaskoczona i odwzajemniła się intensywniejszymi pocałunkami, liźnięciami i ssaniem delikatnego miejsca Leonory. Sięgnęła głębiej palcem, a potem kolejnym i zaczęła poruszać dłonią, wzbudzając biodra rycerki do podobnego ruchu. - Pieść piersi tak jak lubisz. - wymruczała w podbrzusze paladynki i ponownie pobudziła ją mocniej. - Jesteś taka piękna... - mruczała pożądliwie dodając diabliczce odwagi w przełamaniu jej wstydu.
Leonora jęknęła tylko cichutko i rzeczywiście jej silne dłonie zaczęły ugniatać dwie krągłości jej ciała, podczas gdy ona sama wiła się pod namiętnymi pieszczotami Kathil. Samej Wesalt też nie było łatwo, za to było przyjemnie, gdy ogonek kochanki sięgnął między jej uda i zanurzył się głębiej. Znów ruchy były nerwowe i wijące się w niej..przyjemny powiew nowości, nawet jeśli doznania nie mogły być tak intensywne jak przed chwilą.
Bardka wypięła swoje biodra pod dotykiem ogonka, bardzo starając się skoncentrować nad pieszczeniem Leonory. Chciała zobaczyć wybuch przyjemności spowodowany jej dotykiem.
Mruczała cichutko i sama drżała czując nowy dotyk, i pracowała ustami, językiem i dłonią zawzięcie by rycerka przekroczyła próg swej wytrzymałości. Zachęcała ją do tego również szeptem i namiętnymi jękami. Im mocniej pieściła kochankę, tym gwałtowniej wił się ów niezwykły intruz w jej własnym gniazdku miłości. Na szczęście Wesalt była o wiele bardziej doświadczona w arkanach miłości i bardziej wytrzymała. Wkrótce paladynka wygięła się w łuk drżąc i pojękując, po czym opadła zmęczona… leniwie poruszając jedynie ogonkiem między udami kochanki.
Kathil ułożyła głowę na podbrzuszu Leonory wciąż gładząc jej uda i podbrzusze i zaciskając dłonie na biodrach kochanki. Pomogła sobie wsuwając dłoń między uda i dodając pieszczotę i muśnięcia palców do doznań dostarczanych przez ogon Leonory. W końcu i ona sama dysząc i jęcząc osiągnęła szczyt i opadła całym swym ciężarem na rycerkę, wtulając się w nią. Ucałowała jej pierś i uśmiechnęła ciepło:
- Dalej chcesz uciekać? - zapytała ciekawie, zostawiając delikatne znaki zębów na lekko nabrzmiałej półkuli.
-Nie… ale wiesz, że i tak nie odważę się drugi raz.- zaśmiała się cicho Leonora głaszcząc włosy Kathil dłonią.- Ale muszę przyznać, że jesteś cudowna.
- Czy to znaczy, że mam tylko jedną szansę by zrobić tak? - tu Kathil ścisnęła i naciągnęła lekko szczyt piersi Leonory - Albo tak? - powtórzyła ruch na drugiej piersi tym razem zębami.
- No nie.. -mruknęła zmysłowo paladynka drżąc pod pieszczotą.- Nie… odważę się drugi raz zaciągnąć cię do łóżka.
- Czyli muszę wykorzystać tę chwilę - mruknęła Kathil i zsunęła się w dół ciała Leonory by ponownie doprowadzić ją do ekstazy.
- Nie… nie możemy… Ortus wróci pewnie… -jęknęła diabliczka nie mając jednak sił by opierać się działaniu Kathil.
- To poczeka… albo dołączy - mruknęła Kathil i nie zważając za bardzo na protesty paladynki, ponownie wprawiła jej ciało w rozkoszne drżenie.
- Wstydzę się…- zakryła twarz prężąc swe ciało i wijąc się na łóżku. Jednak ogonek nadal się ocierał o uda Wesalt, w próbie sięgnięcia do najbardziej rozpalonego miejsca Kathil.- Nie chcę być widziana. Ciężko mi było zsunąć kaptur tamtej nocy. Nie jestem gotowa… by się odsłaniać.
- To poczeka… - przesunęła ogonek na kobiecość Leonory by wzmocnić jej doznania potrójną pieszczotą: ust, dłoni i ogona. - ...ciiiii…. jestem tutaj, jesteś bezpieczna i Twój sekret też. - wymruczała i zmusiła Leonorę by zaczęła wydawać rozkoszne pojękiwania - … tak lepiej… - skomentowała z uśmiechem sięgając drugą dłonią ku piersi diabliczki.
- Tak… -jęknęła cicho Leonora kładąc dłoń swą na dłoni Kathil pieszczącej biust paladynki. Jakby czerpała otuchę z tego że bardka jest przy niej. Jej własny ogonek zwinnie poruszał się między udami Leonory… zapewne nie pierwszy raz, bo nie było wahania w tych ruchach. Dotykana i samo pieszcząca się diabliczka roziskrzonym wzrokiem wpatrywała się w Wesalt.
Bardka od czasu do czasu przerywała pieszczoty by ponownie zacząć drażnienie… mocniej, intensywniej. Wpatrywała się z zadowoleniem i czułością w kochankę, która drżąc posłuszna jej dotykowi podążała ku ekstazie. Gdy zaś nastąpił rozkoszny wybuch tłumionych tak długo namiętności, przytuliła rycerkę mocno, szepcząc zapewnienia swej bliskości i czule scałowując jęki z jej ust. Splotła swe nogi z nogami rycerki, gładząc i pieszczotliwie muskając jej ramiona i brzuszek, uspokajając jej zmysły po chwilach namiętności.
- Mam wrażenie, że… częściej to ty sprawiałaś przyjemność mnie… przepraszam, że tak się stało. Nastę… - zamilkła nagle zawstydzona i cmoknęła czule czoło Kathil.- Przepraszam.
- Nie masz za co… jesteśmy kwita, jeśli aż tak dokładnie chcesz się rozliczać - zaśmiała się cicho bardka, gładząc pieszczotliwie policzek paladynki i zaglądając jej w oczy.
Przeciągnęła się w ramionach diabliczki napinając wszystkie mięśnie, lekko stężałe po przyjemnościach alkowy. - Czas się jednak zebrać… - dodała smętnie.
- Nie masz co narzekać. Masz wszak uroczego męża…- zachichotała dziewczęco paladynka głaszcząc ogonem pośladek Wesalt. - To ja powinnam się smucić. Nie ty.
- Następnym razem poprawię Ci humor masażem - rzuciła Kathil powoli siadając na łóżku i składając pocałunek na biodrze Leonory. - Ale to już w posiadłości mojej. Nie u znajomych. - na czworakach cmoknęła rycerkę w czubek nosa i ześlizgnęła z łóżka by zacząć się ubierać.
- No… wiesz dobrze, że nie mam w sobie odwagi by cię prosić o masaż… i też bym cię chciała wymasować i zrobić to co mi zrobiłaś.- mruknęła rycerka zabierając się za ubieranie, szybko i sprawnie. W samą porę i słychać było głośną rozmowę między Oweną a Ortusem dotyczącą krzewów i ogrodów.
- Ciekawa jestem jaką wersję ustalili - mruknęła chichocząc Kathil - bo ta rozmowa jest specjalnym przedstawieniem dla mnie. - mrugnęła do Leonory. - Siadaj w fotelu, a ja ułoże się na łożu, udając zaspaną. To będzie nasza wersja. - wskoczyła na łóżko już w sukni, udając drzemkę.
- Dobrze..- odparła już dudniącym głosem paladynka pilnując spokoju Kathil i siedząc w fotelu. Ortus wszedł z niewyraźną miną i zerknąwszy na stróżującą Leonorę spytał cicho.- Śpi?
Rycerka zerknęła na łoże i nie mogąc skłamać rzekła wymijająco.- Chyba już nie.
Kathil udała rozespanie i głosem, w którym brzmiało rozespanie mruknęła:
- Ortus? Wróciłeś już? Nie było was tak długo, że się zdrzemnęłam. - wyciągnęła dłoń ku mężowi - Podobał Ci się ogród Oweny? - przypilając biedaka wyrzutami sumienia.
- Oooo tak… zajmujący…- westchnął smętnie młodzian ujmując dłoń dziewczyny i dodając.- Rozmawialiśmy tyle o ogrodach i Owena stwierdziła, że uroczy ze mnie chłopiec. Chłopiec! Wyobrażasz to sobie?
- To źle?- zapytała Leonora.
- Nie widzi we mnie mężczyzny.- mruknął Ortus.- No cóż… cieszę się że moja żona widzi jednak we mnie więcej.
- Oczywiście, że widzę. - Kathil uniosła się na łokciu i pogładziła Ortusa po policzku - Cóż… nie każdy dostrzega diament w nieoszlifowanym kamieniu, kochany. - cmoknęła młodziana w policzek - Nie każdy też umie lub lubi szlifować takie kamienie - dodała wyciągając ramiona. - Ale nie martw się. Za parę lat to ty będziesz mieć przewagę i wtedy powiesz jej, że urocza z niej matrona - wyszeptała mężowi prosto w ucho i mrugnęła pocieszająco.
- Za parę lat? Hmmm… za parę lat będę zbyt zajęty doprowadzaniem ciebie do rozkoszy, żeby się tym przejmować.- mruknął Ortus obejmując Kathil w pasie.- Mam tylko wrażenie, że nie przeszedłem twego testu i nie zauroczyłem jej.
Te słowa wywołały dudniący chichot paladynki.- A to ci dopiero. Test? Ciekawe masz pomysły Ortusie.
- No co innego to mogło być? Chciałaś żebym ją zauroczył, żebyś mogła być dumna ze mnie, prawda?- zdziwił się młodzian zaskoczony zachowaniem paladynki.
Kathil zrzedła mina:
- Myślałeś, że masz ją zauroczyć? - spojrzała z niedowierzaniem na męża - Nieeee… Ortusie, myślałam, że Ci się podoba… - wydukała czując rosnący w jej gardle śmiech. Nie chciała jednak roześmiać się w twarz Ortusowi, którego duma już i tak poniosła klęskę tego popołudnia.
- No bo się mi podoba. To piękna kobieta i twoja znajoma… stąd moje podejrzenia wcześniej. Wszak tobie trudno się oprzeć, Kathil.- uśmiechnął się Ortus, a rycerka skinęła głową.- Więc tak… podobała mi się, ale próbowałem ją uwieść, bo no miałem wrażenie że ty chcesz bym to zrobił…- westchnął cicho.- Pokazał co się nauczyłem. Tylko że w zamtuzie sporo mi pokazały w łóżku… ale nic przed łóżkiem. No… nie wiem jak podejść do kobiety i porozmawiać i rozpalić jej pragnienia. Przecież nie mogę ich tak dotykać jak ciebie… dostałbym po gębie od razu.
Bardka pomyślała, że za swe opanowanie winna jest bogom jakiś datek. Zamrugała szybko i pokiwała głową:
- Dobrze ten temat omówimy… będziesz mógł poćwiczyć… od dziś wieczór. Żeby dostać się do mej sypialni, będziesz mnie musiał wpierw uwieść słowem. - Kathil postawiła mężowi poprzeczkę. - Jesteś skrybą, znasz moc słowa pisanego. Pomyśl jakby takie uwodzenie wyglądało w powieściach lub romansach. A następnym razem, jeśli nie chcesz zaciągać kobiet do alkowy, wystarczy odmówić. Nie zmuszam Cię do sypiania z kim popadnie, kochany.
- Nie nazwałbym tego zmuszaniem… Owena jest ładna i urocza. Nie aż tak jak ty, ale… nie czułem się zmuszany. -mruknął Ortus mocniej obejmując Kathil i wodząc po jej pośladku.- Raczej… bardziej zachęcany do działania.
- Rozumiem. - pokiwała głową Wesalt i wypinając lekko pupę, nadstawiając ją na dotyk męża - Więc cóż, gotowi do powrotu do posiadłości?
- Niemniej naprawdę wystawiasz mnie na ciężką próbę. -mruknął potulnym głosem Ortus.- Nigdy jeszcze żadnej kobiety nie uwodziłem. No i co z lasem?
- Jakim lasem?- zapytała Leonora.
- Las może poczekać. Nie ucieknie. - Kathil ucięła dyskusję - To dzisiaj będziesz mieć okazję. Pamiętaj, strojem również okazujesz kobiecie jakie masz o niej zdanie. - pogładziła męża po policzku - W posiadłości prześlij służącego z informacją kiedy raczysz zawitać do mych komnat. - skłoniła leciutko główkę - Lub kiedy mam się stawić w Twych komnatach. Zostawiam resztę w Twych rękach mężu. Pamiętaj, zaskoczenie, niepewność to jedna z najlepszych broni w takich szrankach. - mrugnęła z uśmiechem do młodziana.
- Postaram się.- mruknął Ortus, choć wyraźnie mu nie w smak było odbieranie tej słodkiej śmietanki od ust.
- Ja jestem gotowa.- rzekła Leonora wstając, a Ortus skinął głową.- Ja też… no prawie. Potrzebuję chwili dla siebie… więc jeśli można, niech obie panie opuszczą tą komnatę.
Kathil zeszła z łóżka i dygnęła przed Ortusem, jak przed mężem dyga posłuszna żona i ruszyła ku wyjściu z Leonorą by odszukać gospodynię i pożegnać się z nią.
 
corax jest offline