Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2016, 09:45   #50
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Zastała Owenę zza parawanem w jej sypialni. Kobieta właśnie się przebierała i na widok Kathil się uśmiechnęła wesoło.- Ach… Moja droga. Uroczy ten twój mężuś, szkoda jednak że nie poszłaś z nami. Ortusik zna się na ogrodach i ogrodnictwie… w każdym razie lepiej niż przeciętny hrabia. To miło dla odmiany porozmawiać z kimś kto nie chwali się swoją męskością poprzez ilość ubitych zwierząt.
- Cieszę się, że Ortus okazał się bardziej zajmującym towarzystwem niż ja - zachichotała Kathil - ale przyznam, że drzemka mi się przydała. Dziękuję za wyrozumiałość. Oweno, ruszamy z powrotem do domu, już i tak nadużyliśmy twej gościnności. Prześlę posłańca z terminem łowów, dobrze, moja droga? Poszukam również jakiegoś godnego łowczego. Nie mogę doczekać się, by zobaczyć cię w roli łowczyni, doprawdy.
- Och… liczyłam, że zostaniecie na kolację.- zasmuciła się Owena, ale po chwili dodała. - No i nie był bardziej zajmujący od ciebie. Nie martw się. Także i o łowy. Będę czekała i moi wieśniacy z widłami i pochodniami też.
- Jesteś nieocenioną przyjaciółką - Kathil ucałowała Owenę w policzki i uścisnęła z wdzięcznością dłonie. - A zatem do zobaczenia wkrótce.
I ruszyła ku wewnętrznemu dziedzińcowi by wraz z Ortusem i Leonorą powrócić do swej posiadłości i rozmówić się z Condradem.



Ortus jechał wyraźnie zasępiony, niezbyt zadowolony faktem, że Kathil dała mu zadanie… które mogło oznaczać dłuższą abstynencję. Już bowiem rozsmakował się w pewnych doznaniach. A teraz… cóż, pozostawało powalczyć o Wesalt.
Także i Leonora jechała milcząca, choć kaptur czasami obracał się w kierunku Wesalt, jakby kobieta chciała coś powiedzieć, albo zapytać… ale nie zdobyła się na odezwanie.
Przejeżdżali przez las… należący do Oweny. Ta puszcza nie była specjalnie prastara i nie grasowały w niej żadne dzikie bestie. Była ucywilizowana, tak jak wiele obszarów dookoła stolicy. Była urocza na konne przejażdżki, więc pewnie dlatego Lady Goldswern zatrzymała te włości po śmierci męża. Ta droga była najkrótszą pomiędzy dworem Goldswern a Vandyeck. A Ortus patrzył na lasy z tęsknotą… wszak wśród tych drzew kryła się fantazja jej małżonki. Ciekawość… też bywa pokusą.
Tymczasem przed dworkiem Vandyeck lasek namiotów nieco przerzedł, a sami wojacy porządkowali okolicę. Jasnowłosy pachołek Condrada potrafił najwyraźniej utrzymać żelazną dyscyplinę wśród swych ludzi.
Podczas drogi Wesalt starała się udawać, że nie dostrzega rzewnych spojrzeń Ortusa i nie słyszy jego cichych westchnień. Trochę dyscypliny ewidentnie mu się przyda, a cóż lepszej marchewki niż figle w pościeli tudzież w lesie, Kathil na razie nie miała na młodziana.
Z zadowoleniem jednak spostrzegła, że Condrad postanowił jednak wywiązać się z danej jej obietnicy i zaczyna powoli się szykować do drogi… wraz ze swą strażą przyboczną.
Popędziła konia by dotrzeć do pałacyku nieco szybciej z tej radości.
Kazała służbie zająć się końmi i wysłała jednego z nich do Condrada, że będzie gotowa na spotkanie z nim za kwadrans, gdyż musi się odświeżyć po podróży. Po drodze niechże służący przyśle do jej komnat ochmistrzynię.
- Moi kochani, spotkamy się nieco później. Muszę omówić parę kwestii z Condradem zanim wyjedzie. I z panią Percy również. - zwróciła się do Leo i Ortusa i ruszyła ku swym kwaterom by się lekko orzeźwić i przygotować na rozmowę z nestorem i omówić szybko z panią Bartolomeą kwotę potrzebną na wystawną ucztę i muzykantów.
Ochmistrzyni przyszła wściekła jak osa i narzekająca na żołdaków, a w szczególności “oficyerka” który stawiał wygórowana żądania. Blondasek oczekiwał najlepszego wina, najlepszego jadła… a nawet jednej ze służek do łóżka!
Dostał kozę z rozprutym brzuchem i ostrzeżenie, że następnym razem ona sama - Bartolomea się w łóżku pojawi… z bardzo ostrym tasakiem i żądzą w mordu w oczach.
Trzeba przyznać, że wściekła pani Percy używała dosadnego słownictwa, od którego mogły więdnąć uszy nawet doświadczonym ulicznicom z dzielnic portowych.
Bartolomea stwierdziła, że posiłek przygotuje… tylko musi z wyprzedzeniem co najmniej jednego dnia wiedzieć, kiedy się goście zjawią.
Kathil obiecała, że pomówi z owym oraz z jego dowódcą oraz gdyby jeszcze jakieś kłopoty z żołdakami były to ma jej ochmistrzyni o tym od razu mówić. Bo ani sama Kathil ani JEJ służba do obsługiwania żołdactwa nie są, a już na pewno łożyć na ich utrzymanie i wygody nie zamierza.
Kwotę potrzebną na zorganizowanie eleganckiej uczty i przybycie gości ustaliły na około 3000- 3500 i z takimiż to informacjami, bardka udała się do Condrada. W zwiewnej, miękkiej sukni, opływającej jej postać i odsłaniającej kształtne ramiona oraz rozpuszczonymi włosami ledwie tylko spiętymi. Wiedziała, że wygląda uroczo, drobniutko i bardzo dziewczęco. Przedreptała przed jak największą ilością najemników, poruszając się lekko i kusząco i udając, że nie dostrzega przyciąganych spojrzeń. Co poniektórych pozdrowiła lekkim uśmiechem, by następnie zaraz zignorować. Przez to droga do Condrada nieco się wydłużyła. Ale chciała, być na ustach najemników, by nawet poza granicami posiadłości Condrad odczuwał jej obecność.
 
corax jest offline