Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2016, 10:21   #30
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Zbyt wiele rzeczy nie grało, aby Shalia mogła tak po prostu zasnąć. Obecność maga w jej chatce mogłaby być wystarczającym powodem niepokoju, który w niej narastał, ale było też coś jeszcze. Dużo więcej. Cisza, która zapadła nad Heldren, była niczym złowieszczy całun śmierci otulający miasteczko. Tylko wycie wilków w oddali dowodziło, że dookoła jest jeszcze życie i nie pochłonął go mroźny puch. A jednak nagłe trzaśnięcie drzwi nieopodal doszło uszu łowczyni. Gdy ujrzała niewielki zastęp zmierzający w stronę jej domu, zadrżała - i to nie z zimna. Wiedziała, że będą jej szukać. Musiała uciekać.
Już chciała się ubrać, już chciała łapać za broń, gdy spokojną monotonię nocy przerwało wycie czegoś innego niż wilk. Czegoś z pewnością większego i groźniejszego. Gorzej, że było to coś, czego Shalia nigdy nie słyszała, a przecież okolicę znała jak mało kto.
Darvan już się obudził i wyglądał na równie zdezorientowanego co ona. Nie mogła więc być to jego sprawka. Dopadła do maga, nakazując mu gestami ciszę. To co działo się później... Nigdy nie słyszała czegoś takiego. Była jednak pewna, że długo tego nie zapomni. Krzyki, wrzaski, ryk i dudnienie - wszystko miało jeszcze długo powracać do niej we snach.

Dopiero po dłuższym czasie ciszy i spokoju łowczyni odzyskała panowanie nad własnym ciałem i wstała ze swojego bezpiecznego kąta. Echo lęku wciąż widniało w złotych oczach. Dużo kosztowało ją, by w końcu zebrać się w sobie i, ubrawszy się ciepło, wyjść na zewnątrz.
Nim skierowała się w stronę zbiegowiska, które zdążyło zebrać się na placu, rozejrzała się po okolicy. Cokolwiek niemal rozniosło jej chatkę w drzazgi, pozostawiło ją nienaruszoną. Czego nie można było powiedzieć o niedawnym znajomym - Sergisie. Zobaczywszy jego głowę, Shalia nie poczuła nic poza lekkim obrzydzeniem. Za to co innego zaczęło kiełkować w jej myślach...
Skupiona na jakże irracjonalnym pomyśle, zmusiła się do pójścia ku niedalekiemu zbiegowisku. Musiała zobaczyć, co stało się z pozostałymi, nim zacznie wysuwać zbyt daleko idące wnioski. Bez problemu przepchnęła się między struchlałymi mieszkańcami i stanęła niemal pośrodku czerwonej, śniegowej brei, ozdobionej tu i ówdzie głowami. Na wszystkich twarzach zastygł - czy też raczej zamarzł - wyraz przerażenia.
- Czy ktokolwiek widział cokolwiek? - zapytała, podnosząc głos i spoglądając po zgromadzonych.

Sama widziała tylko, że ci zbrojni szli w stronę jej domu. I na pewno nie robili tego, by wyrazić swe uznanie za jej zasługi dla Heldren. Z pewnością nie w środku nocy. Nie zdziwiłaby się, gdyby to właśnie Sergis wskazał im, gdzie szukać tajemniczej białowłosej.
Tymczasem cokolwiek zakończyło ich żywoty - i Sergisa takoż - uratowało ją samą. Gdyby tajemnicza bestia nie nadeszła z odsieczą, Shalia z pewnością nie poradziłaby sobie z taką liczbą przeciwników. A kto wie, czy i Darvan nie stanąłby po ich stronie. Do tego nie dało się nie zauważyć, że w zasadzie nie ucierpiał nikt inny...
To wszystko narzucało Shalii tylko jeden wniosek; był on jednak tak irracjonalny, że w zasadzie mogłaby roześmiać się tutaj na środku placu i byłoby to zachowanie zupełnie normalne. Cokolwiek przyszło w nocy i rozbiło w puch mały zastęp zbrojnych z Sergisem włącznie, uratowało ją samą i pozostawiło nienaruszonym jej własne domostwo.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline