Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2016, 12:13   #111
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Odbija mi. To to miejsce, nic innego. To musi być to miejsce. Przedsionek piekła, wejście w kolejne kręgi, jak u Dantego… Najpierw szaleństwo, a potem będzie coraz fajniej, prawda? Ale zaraz! Przecież ludzie chorzy w bańkę nie wiedzą że są chorzy. Im zawsze wydaje się, że to reszta jest nienormalna a oni sami są okazem zdrowia psychicznego. No to czemu ja wiem, że mi odbija?
Rozbiegane oczka udawały że studiują mapę wśród gorączkowych rozmyślań.
- Tędy. - pokazał kierunek Portnerowi. - Tak, na pewno tędy. Do wyjścia.
Aiden mówił do niego jak do nienormalnego. No ale co mu się dziwić, przecież mi odjebało. Pewnie się zastanawia kiedy wyjmę giwerę jak Beswick.
CO TO BYŁO?! Odwrócił się i skierował lufę spaślaka gdzieś w ciemność za nimi.
- Tam coś jest! - syknął usiłując trzęsącymi się rękami odciągnąć bezpiecznik. - Coś idzie za nami. Nie słyszysz tego? Jest już blisko. Zaraz nas dorwie!

Ból trochę go otrzeźwił. Początkowo nie wiedział nawet co się stało, bo w myślach widział jakieś monstrum rozrywające go na strzępy. Takie połączenie małpoluda z mechanicznym potworem z najgorszych koszmarów Posterunkowca. Ulubieniec Molocha, jego ogar zniszczenia przysłany by wytargać z niego duszę. Otworzył oczy w końcu, Portner mówił coś do niego. Pociągnął nosem, bo coś ciekło z niego. No tak… dał mi po pysku. Zamrugał oczami, nie za bardzo słyszał co do niego mówił, ale zareagował tak jak go uczono. Stanął w postawie zasadniczej i zasalutował. Ulżyło mu. Teraz to Portner jako dowódca odpowiada za wszystko, za jego życie i śmierć też. Uchwycił się tej myśli ze wszystkich sił, ostatniej nitki, którą był związany z rzeczywistością. Gdzieś tam w głębi umysłu wiedział po prostu że to prawda. Bez Portnera zostanie tutaj schodząc coraz niżej i niżej w otchłań.

Spojrzał na mapę. Już blisko. Na pewno blisko. Wyjścia? Nie, chyba nie. Blisko czegoś ważnego. Wrota były otwarte, nie potrzebowali więc karty Beswicka. Skąd on ją miał? Jakby miała zadziałać, po tylu latach? Trzymał się nie dalej niż dwa kroki od Portnera i wszedł do środka. Na blueprincie co tu miało być? Hangar. Tak mówiła legenda i podawała jeszcze jakieś oznaczenia kodowe. Ale to nie ważne, ważne że już byli blisko rozwiązania tajemnicy. Po to tu przecież przyszli, tak?
Pojazd. Nie, nie pojazd, to chyba samolot. Bombowiec? Może prom kosmiczny? Taki w jakim wyniesiono Orbital po kawałku na górę. Taka była rola tego kompleksu? Zerknął na Portnera, szukając u niego potwierdzenia że to co widzi, to na prawdę stoi tam w dole.
- Ja już nie chcę. - Powiedział cicho. - Nie chcę wiedzieć po co to wszystko. Chcę tylko stąd wyjść, dobra? Już poprowadzę do wyjścia. Nie w głąb, nie w stronę tajemnic. W stronę wyjścia, tak. Ufasz mi, prawda? Jeśli tutaj jest taka technologia, oni w Betel mogą zrobić wszystko. Mając Hope, dosłownie wszystko. Betel, Miasto Boga. Z drabiną do nieba, tak to było, nie? Może dosłownie. Może budują drabinę?
Zaśmiał się chrapliwie, zasłonił usta dłonią.
- Nie, miało być bez tajemnic. Do wyjścia.
Rozłożył mapę, ale ciężko było się skupić. Nie kiedy na wyciągnięcie ręki były takie cuda.
- Tak, do wyjścia. - Zatrzymał się w pół ruchu, sięgnął do plecaka. - Mam emiter, działa. Musi działać. Odstraszymy ich i wyjdziemy. Szybkie wyjście, niedaleko.
Pokazał mu kierunek i układ pomieszczeń na mapie.
- Tędy i potem tędy, tu. Wyjście w fabryce. Gdybym nie dał rady, to tu się włącza. - Pokazał jak obsłużyć urządzenie wydłubane z farmy Jill. - Ale dam radę. Wyprowadzisz mnie stąd. Tak. Na zewnątrz. Już bez tajemnic.
 
Harard jest offline