Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2016, 17:53   #31
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Evamet spojrzał na Tagrena podejrzliwie.
- W zasadzie wszystko przechulałem w karczmie w Muraan, w noc przed naszym wypłynięciem. Nie rozumiem natomiast po co ci pieniądze teraz. Przecież idziemy je tam zdobywać, nie wydawać.

- Ach to proste, kiedy my bedziemy się po cichu sołtysem zajmować, Kolwen jakby nigdy nic wejdzie do karczmy udając zwykłego podróżnego. Wybada czy aby nie ma tam pułku zbrojnych i może gdzie własciciek trzyma trzos. No przecież to proste, nie? Szybciej będzie tak niż sprawdzać po kolei.
Na twarzy Kolwena pojawił się szeroki uśmiech. Ten plan podobał mu się już znacznie bardziej.
- Bardzo dobry plan, podoba mi się i chętnie to zrealizuję - miał tylko nadzieję, że będzie miał czas, żeby rzeczywiście zamówić coś mocnego do picia. - No to jak tam u was z sakiewkami? - zwrócił się do pozostałych towarzyszy.
Tagren widząc entuzjazm młodego łotra i ten błysk w jego oku, objął jego kark ramieniem i przyciągnał do siebie. - Tylko jak sie schlejesz bezemnie to Ci flaki wypruję. - Obiecał pół żartem ale coś w jego tonie podpowiadało Kolwenowi, że obietnicy moze doczymać.
Jaster zaśmiał się radośnie, choć dało się tam wyczuć delikatne zdenerwowanie.
- Jak zrabujemy cały alkohol na statek, to razem będziemy go próbować - powiedział Kolwen, tak żeby Tagren nie miał żadnych wątpliwości co do jego intencji.

Jedynka, który zdążył w międzyczasie wyjąć nóż i ze znudzeniem czyścił sobie nim paznokcie, podniósł nagle wzrok. Schował ostrze, wyjął niewielką sakiewkę.
- Piętnaście srebrników. - Wyjaśnił, rzucając zawiniątko Kolwenowi. - Podoba mi się wasz plan, macie na kredyt. Liczę na zwrot po udanej akcji. Jak zapytacie właściciela o “Letnią Dziwkę”, to będzie musiał po nią zejść do piwniczki, co zajmie mu kilka minut.
- Wyślę karczmarza na dół, gdy reszta naszej drużyny będzie czekała już pod karczmą, a w śrdoku będzie bezpiecznie, wtedy zajmiemy się całym dobytkiem karczmarza. Co ty na to? - zwrócił się do Tagrena.
- Taaa, z piwnicy nie usłyszą jego wrzasków. - Odrzekł wojownik myśląc już o alkoholach które karczmarz tam rzymał. Z doświadczenia wiedział, że własciciel co najlepsze zatrzymuje dla siebie, no przynajmniej Rita zawsze tak robiła.
- No dobrze, pozostaje jeszcze tylko kwestia tego psa obronnego, ale coś czuję, że jeżeli o to chodzi, to będę musiał improwizować - powiedział niezbyt zadowolonym głosem Kolwen.
- Psa zostaw panu Evametowi, widziałeś jaką ma rękę do zwierząt. - “A przynajmniej kurczaki uciekały w jego stronę.” Dodał w myślach Tagren.
Kolwen spojrzał niepewnie na Evameta. Łotrzyk nie był do końca przekonany, czy mógł mu zaufać.
- Niech będzie i tak… Zostało jeszcze coś do omówienia, czy możemy kończyć? - zapytał Jedynkę.

Oficer spojrzał pokrótce na całą piątkę, zwłaszcza na Ymir i Gaaxa, którzy cały czas milczeli.
- Nie, to wszystko. Jak już mówiłem, w nocy przybijemy do zatoki. Weźmiecie szalupę i popłyniecie do brzegu, będziecie na południe od wioski. Reszta zależy od was. - Odwrócił się, żeby odejść, ale pstryknął palcami. Przypomniał sobie o czymś. Postawił na pobliskiej skrzynce dwie (zapieczętowane!) butelki z ciemną zawartością.
- Na tak zwaną odwagę przy pierwszej akcji. - Wyjaśnił na odchodnym.
- Noo, pan oficer dba o ludzi! - Powiedział radośnie Gaax, biorąc pierwszą z butelek. Otworzył ją z pewnym trudem, powąchał i napił się, po czym podał ją Kolwenowi. - Śliwowica, no proszę!
Kolwen z uśmiechem na twarzy wziął od towarzysza butelkę i napił się porządnie. Gdy przełknął wszystko, aż nim zatrzęsło.
- Wyborny trunek. O to mi właśnie chodziło. Dobry smak alkoholu to dobra wróżba na naszą wyprawę do wsi. Masz spróbuj- podał Tagrenowi butelkę i wytarł usta o rękaw.
- No już myślałem, że nigdy się nie odessasz. - Zniecierpliwiony wojownik sam przyssał się do butelki niczym niemowle do piersi matki. I pił, i pił, i pił aż poczuł miłe ciepło w przełyku i żoładku. Znak niechybny przychylności Umberlee. - O tak, teraz noc będzie naszą przyjaciółką! Pijcie i zbieramy się, trzeba przygotować sprzęt!
- Wezmę jeszcze łyka - Kolwen wziął od Tagrena butelkę i łyknął sobie jeszcze troszkę, po czym dał butelkę Gaaxowi. - Panowie, szkoda czasu, zbieramy się!
Kliknij w miniaturkę
Wojownik poszedł po swój trójząb, sprawdził broń dokładnie by w krytycznej chwili go nie zawiodła. Niegdyś nie mógłby się połozyć bez takiego przeglądu, teraz… teraz było inaczej. Zacisnął pięść na rękojesci sejmitara aż mu kosti pobielały. Już trzeci dzień zmagał się z rzeczywistoscią z której zdał sobię niedawno sprawę. Kiedy za sprawą Gildiel pozbwiony był alkocholu zauważył rzecz straszną, drżały mu ręce, nieznacznie ale jednak. Tym razem było w porzadku, za sprawą śliwowicy. Jak długo jednak mógł tak pociągnąć? Jak szybko ciało całkowicie odmówi posłuszeństwa? Bał się tego, bał się słabości ponad wszystko. Słabość oznaczała śmierć i zapomnienie.
Nie pozwoli na to!
Przemierzał pokład szybkim sprawnym krokiem kierując się silnym zapachem prochu i smaru. Koniecznie musił porozmawiać z Haubicą, jesli ktoś mógł mu teraz pomóc to tylko ona. Tylko czy zechce? To najważniejsze pytanie.
Znalazł Różę, jak dosmarowywała jeszcze jedno z dział pod pokładem.
- Co za darmozjady, przecież tu suchy kawałek jest! - Powarkiwała cicho do siebie. Kiedy Tagren podszedł bliżej, odwróciła się do niego. - O cześć kochaniutki! Nie mieliście przypadkiem super-specjalnego zadanka na dzisiaj?
- Mhm dlatego przychodzę, prośbę mam. - Przeszedł od razu do rzeczy, czasu było za mało by się bawić w czułe słówka. - Dało by się zorganizować coś głośnego, jasnego i dymiącego? Odwdzięczę się jak będę mógł.
- Coś głośnego, jasne. Jasnego, też. I dymiące, a jakże. - Róża posłała mu zawadiacki uśmieszek i mrugnęła. - Ale to będą trzy różne przedmioty. Trąbki ze świecącego dymu ci nagle nie załatwię, wiesz.
- Żeby tylko się dało je naraz odpalić a będę szczęśliwy. Wie pani oficer, takie zabezpieczenie jakby wszystko szlag trafił.
Haubica zmarszczyła brwi i zeskoczyła z działa, lądując za Tagrenem. Pognała do magazynu i zanim wojownik zdążył za nią pójść, wróciła, niosąc kilka rzeczy w rękach.
- Słoneczki pręcik. Uderzasz to złote o tu w coś twardego i będzie świecić jak sam wiesz co. - Podała Tagrenowi metalowy pręcik, a następnie pokazała drewniany patyk, nienaturalnie prosty. - Tu zaś masz pałeczkę dymną. Jak ją zapalisz, to zadymi tak, że niejedno ognicho by się tego powstydziło, hihi.
- No i... gong. Tego chyba wiesz jak używać. - Na koniec podała mu dzwonek, bardzo podobny do tego, który kuchcik używał, żeby ogłosić że czas na posiłek.
- Nie dokładnie taki rodzaj czegoś głośnego miałem na myśli ale to też się nada! - Przyznał zabierając rzeczy od Róży. - Jak dobrze pójdzie to zwrócę to z nawiązką!
Kliknij w miniaturkę
Po powrocie od Haubicy zebrał wszystkie Szczórki przy łodzi i korzystając ze wszystkiego co miał pod ręką w przedstawił cały plan “natarcie”
- Ty - wskazał Evameta - zajmiesz sie pieskiem sołtysa a potem idziesz na jakiś wysoki punkt, tak, żebyś miał widok na wioskę i morze. To bedzie ważne, jak zacznie się pierdolić walisz w to - podał łowcy gąg zawinięty w pierwszą szmatę jaka wpadła mu w ręce. - Walisz aż ci uszy spuchna a potem spierdalasz ile sił w nogach. Reszta słyszac ten zna bierze co się da i też spierdala. To takie psia mać zabezpieczenie jakby poszło bardzo źle, jasne? - Poczekał chwilę aż wszyscy przytakną po czym kontynuował. - Wy dwoje, zajmiecie się magazynem - zwrócił sie do Ymir i Gaaxa - nie obchodzi mnie co zrobicie ze straznikami, zaczarujecie, zabijecie czy pokażesz im cycki, wasza sprawa grunt opróżnić magazyn ze wszystkiego co cenne. Kolwen znasz swoją robotę, karczma. Ja zajmę się sołtysem. W razie czego mam też to - pokazał im słoneczny i dymny patyk. - Zrobi się goraco to zorganizuję dywersję. Pytania? Ostatnia szansa.
Ymir uśmiechęła się drapieżnie i z lekkim obłędem w oczach słusząc plan Tagrena. Evamet natomiast potrząsnął głową:
- A co ja mam niby zrobić z tym psem? Zaciukać go na śmierć? Nie lepiej, żeby nasz infiltrator... - Objął Kolwena konspiracyjnie ramieniem. - ...przekonał karczmarza, żeby przywiązał czy schował gdzieś swojego pupila?
- A zaciukaj jak chcesz… ma mi nie szczekajć jak będę sołtysa sprawiał. Trochę inwencji własnej, no!
- Podsumowując. - Odezwał się Gaax po chwili namysłu. - Kolwen idzie jako pierwszy zabajerować karczmarza. Evamet w tym czasie idzie zabajerować pieska. Potem wkraczamy my, jako reszta i idziemy do magazynu a ty do sołtysa. Potem karczma. Potem wracamy. Chyba, że pan łowca da nam znać gongiem, że się spierdoliło. Coś przegapiłem?
- Wszystko pieknie pamiętasz, brawo. - Tagren wyszczerzył się w usmiechu. - A jak dobrze pójdzie to wracamy jemy i pijemy aż się pożygamy!
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 06-01-2016 o 17:59.
Googolplex jest offline